2009

Z Archiwum historyczne PTMA
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania

Ważne daty w roku 2009

Urania - Postępy Astronomii, 3/2009 str. 101-105, Inauguracja Międzynarodowego Roku Astronomii w Polsce, Karolina Zawada

W dniach 18-26 lutego 2009 r. w Toruniu trwały wydarzenia otwierające Międzynarodowy Rok Astronomii w Polsce. Tydzień pełen wrażeń rozpoczęło 18 lutego otwarcie w Dworze Artusa wystawy prac Jacka Drążkowskiego „Astrożarty, czyli z czego śmieją się astronomowie". Wystawa była owocem wieloletniej współpracy Jacka Drążkowskiego z naszym czasopismem, które wzbogacał swoimi rysunkami. Autor jest członkiem-założycielem Polskiego Towarzystwa Meteorytowego i współredaktorem kwartalnika „Meteoryt". Od lat opracowuje graficzny wygląd „Uranii--PA" i tworzy jej skład komputerowy. Wystawę otworzył dyrektor Dworu Artusa Marek Pijanowski, a głos zabrali dr Maciej Mikołajewski — spiritus movens całego wydarzenia oraz prof. Edwin Wnuk — prezes Polskiego Towarzystwa Astronomicznego. Jacek Drążkowski przedstawił historię powstawania swoich rysunków i oprowadził gości po wystawie.

Z inicjatywy prezesa Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Świeckiej „Astrożarty" goszczą obecnie w Świeciu nad Wisław Izbie Regionalnej Ziemi Świeckiej. Wystawa rysunków połączona jest z ekspozycją minerałów i meteorytów, wśród których największe zainteresowanie wzbudził meteoryt „Świecie". Prace J. Drążkowskiego oglądać będzie można również w Grudziądzu i Olsztynie. Zainteresowanych sprowadzeniem „Astrożartów" do innych miejscowości prosimy o kontakt z redakcją.

Na zakończenie wieczoru w kawiarni „Struna Światła" w Domu Artusa uczniowie z III Liceum Ogólnokształcące im. Unii Lubelskiej z Lublina przedstawili happening „Po prostu błyszcz". Pomysłowo i dowcipnie zre­alizowane przedstawienie wyszło spod pióra Macieja Siedleckiego z klasy III d. Rolę jurorów zagrali Mateusz Wróblewski, Maciej Mazur i Karol Iwaniak, Gwiazdę — Katarzyna Lisek, Galaktykę — Anna Wójcik, a w rolę skrzywdzonego Plutona wcieliła się Małgorzata Patryn. Do tej trupy aktorskiej z klasy III d dołączyła pierwszoklasistka Monika Szymczyk grająca Supernową. Światła zgasły, a na scenę wkroczyli młodzi aktorzy...

Jury przeprowadzało casting do wielkiego show.

Pierwsza kandydatka to Gwiazda: — Jestem zbudowaną z materii między-gwiazdowej gwiazdą typu O.
Jury: — Gwiazdy typu O szybko się wypalają...
Gwiazda: — W życiu nie ma czasu na nudę! Za nic nie zamieniłabym się z tymi typu M czy K.
Druga kandydatka to Galaktyka.
Jury: — Galaktyka jak ta lala...
Galaktyka: —Jest nas wiele tysięcy!
Jury: — No, to ten casting trochę potrwa...
Trzecia kandydatka to również kobieta i to bardzo atrakcyjna.
Jury: — Trochę sfeminizowany ten casting... Jak cały Wszechświat. Pani imię?
Kandydatka: — Supernowa!
Czwarty kandydat wygląda niepozornie:
Jury: — Imię?
Kandydat: — Pluton... Zdegradowali mnie... Jak ja się teraz na imprezie pokażę... Tak, tak, skończyło się rumakowanie.

To tylko migawka z przedstawienia, które wzbudziło wielki aplauz publiczności. Mamy nadzieję, że trupa młodych aktorów będzie działać nadal, bo talentu im nie brakuje. Opiekunce całego przedsięwzięcia — nauczycielce fizyki pani dr Reginie Zawiszy-Winiarczyk serdecznie gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów.

19 lutego — dzień urodzin Mikołaja Kopernika — jest dla Torunia świętem miasta i świętem uniwersytetu. Dies Natalis Copernici rozpoczęło tradycyjne złożenie kwiatów na Rynku Staromiejskim pod pomnikiem Astronoma. Pochód władz uczelni, senatorów i świeżo upieczonych doktorów do pomnika Kopernika w tradycyjnych strojach akademickich, przy dźwiękach muzyki wojskowej, był imponujący. W tym pochodzie nie zabrakło też władz Polskiego Towarzystwa Astronomicznego. W imieniu astronomów wieniec złożyli Przewodniczący Rady Nauki MNiSzW i Komitetu Astronomii PAN prof. Kazimierz Stępień, Prezes PTA prof. Edwin Wnuk i redaktor „Uranii-Postępów Astronomii" prof. Andrzej Woszczyk. Następnie senat i władze UMK udali się do auli uniwersyteckiej na obchody Święta Uczelni. Uroczystą akademię otworzył JM Rektor UMK prof. Andrzej Radzimiński, który w przemówieniu powitalnym mówił o Międzynarodowym Roku Astronomii. Towarzyszył mu prof. Ryszard Legutko, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP. Prezydent Lech Kaczyński objął Przewodnictwo Komitetu Honorowego polskich obchodów Międzynarodowego Roku Astronomii i skierował do uczestników otwarcia polskich obchodów MRA2009 specjalne przesłanie, które w auli UMK odczytał jego wysłannik prof. Ryszard Legutko (patrz s. 100). Na ten dzień Planetarium im. Władysława Dziewulskiego w Toruniu przygotowało specjalne pokazy pt. „Toruń miasto Kopernika". A wieczorem, przy fontannie Cosmopolis wyrzucającej strumienie wody w rytm kopernikowskiego obrotu planet wokół Słońca, nastąpiło odsłonięcie pomnika planetoidy 12999 Toruń i oficjalna inauguracja Międzynarodowego Roku Astronomii w Polsce. Przy tej okazji Prezydent Torunia Michał Zaleski powiedział:

Szanowni Państwo!
Dajemy dziś z Torunia znak całej Polsce, iż nadszedł czas na wielką przygodę z astronomią, czyli na nasz aktywny udział w Międzynarodowym Roku Astronomii. To wezwanie z kopernikańskiego Torunia do zainteresowania sprawami nieba i Kosmosu ma swoją wyjątkową siłę. Czynimy to przecież w rodzinnym mieście wielkiego astronoma dziś, czyli w dniu urodzin Mikołaja Kopernika — najsłynniejszego mieszkańca naszego miasta i uczonego wszech czasów, a także patrona Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Nigdzie w Polsce, a może nawet nigdzie w świecie myślenie o Kosmosie nie jest tak przejmujące jak w Toruniu! Tym przyciągamy, od lat pokazujemy gościom naszego miasta i z tego czerpiemy niesamowitą satysfakcję.

Dziś zatem, inaugurując w Toruniu polskie obchody Międzynarodowego Roku Astronomii, stajemy przed tą kosmiczną instalacją z planetoidą noszącą imię Torunia i zachęcamy siebie oraz całą Polskę do przejścia przez tę symboliczną bramę ku poznaniu tajników astronomii. Warto to uczynić, aby uznać geniusz wielkiego Kopernika w 536 rocznicę jego urodzin i równego mu Galileusza, z którym łączymy w tym roku 400 rocznicę użycia przez niego lunety do oglądania nieba.

Odsłanianą dziś artystyczną replikę planetoidy Toruń umieściliśmy w sąsiedztwie pełnej symboli fontanny „Cosmopolis", mającej kształt i zarysy karty Kopernikańskiego dzieła „O obrotach ciał niebieskich", ale także nieopodal najlepszego w Polsce, Toruńskiego Planetarium. Chcemy bowiem, by ta nowa rzeźba wraz z tą fontanną stała się polskim znakiem bliskiego spotkania ludzkiego umysłu i zjawisk kosmicznych. W Międzynarodowym Roku Astronomii zasługują na to Toruń, toruńskie i polskie naukowe środowisko astronomiczne, ale także my wszyscy i cała Polska.

Z nadzieją na dobre wykorzystanie tego czasu i pełne zachwytu spoglądanie ku gwiazdom oficjalnie uznaję Międzynarodowy Rok Astronomii w Polsce za otwarty!

Główną atrakcją wieczoru było od­słonięcie rzeźby plenerowej „Planetoidą 12999 Toruń". Jest to chyba pierwszy w świecie pomnik postawiony planetoidzie, a jego autorką jest młoda rzeźbiarka, doktorantka Wydziału Sztuk Pięknych UMK, Paulina Kaczor-Paczkowska. Koordynator toruńskich obchodów Roku Astronomii dr hab. Maciej Mikołajewski z Centrum Astronomii UMK odczytał list Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego i przypomniał, że to mieszkańcy Torunia wybrali napis na tablicy przy planetoidzie: „Planetoidą Toruń 12999 — krąży między orbitami Marsa i Jowisza — odkrył ją 30 sierpnia 1981 r. Edward Bowell, Lowell Observatory Arizona USA". Głos zabrał również przewodniczący Rady Nauki i Komitetu Astronomii prof. Kazimierz Stępień oraz autorka rzeźby. Na prośbę prof. Tadeusza Michałowskiego, wychowanka toruńskiej astronomii, profesor Bowell zgodził się wystąpić z wnio­skiem do władz Międzynarodowej Unii Astronomicznej, aby jednej z odkrytych przez siebie planetoid — planetoidzie (12999) 1981 QJ2 — nadać imię „Toruń". Swą prośbę argumentował tym, że Toruń jest rodzinnym miastem Kopernika, siedzibą Uniwersytetu Jego imienia oraz największego polskiego obserwatorium i prężnego ośrodka badań astronomicznych, a także tym, że Toruń od kilkunastu lat jest na liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego UNESCO.

Profesor Bowell skierował list do torunian, którego polskie tłumaczenie odczytał prof. Michałowski (tekst poniżej).

Odsłonięcia rzeźby dokonali prezydent Michał Zaleski, przewodniczący rady miasta Torunia Waldemar Przybyszewski i prezes Polskiego Towarzystwa Astronomicznego prof. Edwin Wnuk.

Ceremonii towarzyszył pokaz sztucznych ogni autorstwa Pawła Zyguły wykonany przez firmę Nakaja Art z Krakowa.

Na zakończenie wieczoru prof. Tadeusz Michałowski z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu wygłosił w Planetarium wykład pt. „Jak może wyglądać planetoida 12999 Toruń?"

Jak wygląda planetoida 12999 Toruń? Nie wiemy. Istnieje szereg misji dedykowanych obserwacjom planetoid, ale jak dotąd nie mamy dokładnych zdjęć planetoidy Toruń.

Obiekt krąży w pasie asteroid między Marsem a Jowiszem w odległości około 2,3 razy dalszej od Słońca niż Ziemia. Jego średnica to ok. 5—10 km, a rok na Toruniu trwa 3,5 roku ziemskiego. Prawdopodobnie planetoida Toruń podobna jest do wielu innych planetoid sfotografowanych przez satelity Galileo, Hayabusa czy Rosetta, co pozwala nam przypuszczać, że artystyczna wizja przedstawiona przez Paulinę Kaczor—Paczkowską nie odbiega zbytnio od rzeczywistości.

Niedawno za pomocą naziemnych teleskopów w Południowej Afryce „12999 Toruń" obserwował toruński astronom Krzysztof Hełminiak, a uzyskane zdjęcia, ukazujące jasną plamkę poruszającą się na tle gwiazd oraz dodatkowe informacje o planetoidzie 12999 Toruń można znaleźć na stronach PTA www.pta.edu.pl/12999/index.html.

20 lutego odbył się koncert uniwersytecki, a Toruńska Orkiestra Symfonicz­na pod dyrekcją Rubena Silvy wykonała Symfonię Es-dur „Mercury" Josepha Haydna, kompozycję toruńskiej artystki Magdaleny Cynk — „Planetoida 12999 Toruń" (prawykonanie) oraz „Glorię" współczesnego angielskiego kompozytora Johna Ruttera. „Glorię" pięknie wyśpiewał Chór Akademicki, który w tym roku obchodzi 30-lecie swego istnienia.

21 lutego w Ratuszu Staromiejskim odbyła się tradycyjna ogólnomiejska Wieczornica Kopernikowska, a w jej programie polska premiera filmu „Tajemnica kodu Kopernika" w reżyserii Michała Juszczakiewicza. Film dokumentalny przedstawia poszukiwanie grobu Mikołaja Kopernika w archikatedrze we Fromborku, nieudane poszukiwania grobu wuja Astronoma, Łukasza Watzenrode oraz badania materiału genetycznego prowadzone w Szwecji. Głównym narratorem filmu jest Beata Jurkiewicz, kierująca ekipą badawczą. Po filmie prof. Krzysztof Mikulski, historyk z UMK, poprowadził panel dyskusyjny, w którym udział wzięli: kierujący pracami poszukiwania grobu Kopernika prof. Jerzy Gąssowski z Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku, inspektor Dariusz Zajdel, który zrekonstruował wygląd twarzy 70-letniego Kopernika na podstawie znalezionej czaszki, ks. biskup dr Jacek Jezierski — inicjator prowadzonych badań, prof. Wiesław Bogdanowicz, genetyk, który przeprowadzał badania DNA czaszki i skontaktował grupę badawczą z genetykami szwedzkimi, dr Jerzy Sikorski, historyk z Olsztyna, który ustalił prawdziwe miejsce spoczynku Astronoma oraz biorący udział w pracach archeolog prof. Władysław Duczko.

W Uppsali znajduje się księgozbiór Kopernika zrabowany przez Szwedów w czasie potopu szwedzkiego. Profesor astronomii Goran Henriksson zaproponował, by poszukać materiału genetycznego właśnie w tych księgach. W „Kalendarzu Rzymskim" Johhannesa Stóffiera znaleziono kilka włosów. W woluminie tym znajdują się również liczne odręczne notatki poczynione przez Kopernika. Znalezione włosy należało bardzo starannie oczyścić, ponieważ księgę tę, na przestrzeni wieków, miało zaszczyt trzymać w rękach wielu ludzi, w tym i pisząca te słowa. Porównano DNA zęba wydobytego z czaszki z DNA znalezionych włosów — na 99% należały do jednego i tego samego człowieka. Zatem wiemy, że Kopernik został pochowany przy ołtarzu św. Andrzeja, który dziś nosi nazwę ołtarza św. Krzyża.

Z zęba wydobytego z czaszki Kopernika udało się uzyskać chromosom Y, czyli informacje z linii męskiej. W czaszce brak przednich zębów — jedynek i dwójek — prawdopodobnie grabarz kopiąc grób dla następnych kanoników wybił je łopatą. Doktor Sikorski dodał, że z badaniami trzeba było poczekać, aż Jacek Jezierski — inicjator prac poszukiwawczych — skończy liceum w Olsztynie, wybierze stan duchowny i w końcu zostanie biskupem oraz gospodarzem katedry fromborskiej.

We Fromborku trwają pracę poszukiwawcze pavimentan, na którym Kopernik ustawiał swe instrumenty i dokonywał obserwacji. W czerwcu 2010 r. odbędzie się we Fromborku uroczysty pochówek znalezionych szczątków doczesnych Mikołaja Kopernika. Na koniec uroczystości w Ratuszu goście wysłuchali pięknego koncertu zespołu instrumentów dawnych Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego „Ars Nova".

Do obchodów rocznicy urodzin Kopernika w Toruniu i inauguracji Roku Astronomii został też włączony coroczny wykład im. Profesora Aleksandra Jabłońskiego. 26 lutego, przy wypełnionej po brzegi 1000-osobowej widowni auli uniwersyteckiej mieliśmy przyjemność wysłuchać wykładu ks. prof. Michała Hellera pt. „Czas człowieka i czas Wszechświata". Ksiądz Heller jest profesorem Ośrodka Badań Interdyscyplinarnych Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i laureatem Nagrody Templetona za pokonywanie barier między nauka a religią („Urania-Postępy Astronomii", 3/2008). Profesor, jak zawsze, w ciekawy sposób przybliżał nam tajemnice Kosmosu. Mówił o tym, że jesteśmy zbudowani z popiołów Wszechświata, bo pierwiastki niezbędne do życia, jak węgiel czy tlen powstawały w gwiazdach, z których część, na końcu swojej ewolucji, wybuchła jako supernowa i rozproszyła się w przestrzeni. Profesor Heller opowiadał o historii Wszechświata, o zakrzywieniu czasoprzestrzeni, czarnych dziurach, splątaniu kwantowym, progu Plancka i wielu innych kosmicznych zagadkach, a słuchaczom się wydawało, że wszystko jest proste i wszystko rozumieją. Prof. Heller ma niezwykły dar mówienia i pisania o skomplikowanych problemach naukowych w prosty i przystępny sposób.

Każdego dnia na uczestników imprez czekała astronomiczna atrakcja — toruńscy astronomowie i miłośnicy astronomii przygotowali wieczorne pokazy nieba. Pogoda dopisała, a 20 lutego Wenus osiągnęła tegoroczne maksimum blasku; jej sierp można było podziwiać już przez niewielkie teleskopy. Liczni zainteresowani przez chwilę mogli po­czuć się jak Galileusz, który 400 lat temu jako pierwszy zaobserwował istnienie faz naszej Gwiazdy Wieczornej.

To dopiero początek obchodów Międzynarodowego Roku Astronomii. Zachęcamy wszystkich do sprawozdań z wydarzeń we wszystkich miejscach w naszym kraju. Na stronie www.astronomia2009.pl można znaleźć informacje o przeszłych i przyszłych atrakcjach astronomicznych w Polsce.

Karolina Zawada


Drodzy Przyjaciele z Torunia,
Było mi niezmiernie miło, że mogłem zasugerować nazwę Toruń dla jednej z planetoid, którą odkryłem. Przesłałem tę propozycję do Komisji Nazw Międzynarodowej Unii Astronomicznej i została ona zaakceptowana w marcu ubiegłego roku. Planetoidy są jedynymi ciałami niebieskimi, które mogą być nazwane przez ich odkrywców. Prawie wszystkie gwiazdy i galaktyki mają po prostu numery katalogowe; w Układzie Słonecznym, reguły nazywania form powierzchni na planetach i satelitach są bardzo rygorystyczne i zajęłoby dużo czasu, aby np. nadać kraterowi na Marsie nazwę Waszego miasta.

Może będziecie zainteresowani tym, że planetoidą 12999 Toruń ma średnicę od 5 do 10 km, więc może mieć powierzchnię około 200 km kwadratowych, co stanowi prawie dwukrotną powierzchnię Waszego miasta! Planetoidą Toruń okrąża Słońce w wewnętrznej części Głównego Pasa Planetoid, pomiędzy Marsem a Jowiszem, i będzie się to, z dużym prawdopodobieństwem, działo przez miliardy lat w przyszłości.

Istnieje bardzo interesujący związek pomiędzy odkryciem planetoidy Toruń a Mikołajem Kopernikiem. To odkrycie zostało dokonane przy pomocy małego teleskopu fotograficznego, tego samego, którym odkryto Plutona w 1930 roku. W tamtym czasie Pluton był uważany za najbardziej odległą znaną planetę, która oczywiście bardzo dobrze pasowała do wizji Kopernika, że to właśnie planety krążą dokoła Słońca.

Planuję odwiedzić Toruń za dwa miesiące i będzie mi niezmiernie miło spotkać wtedy wielu z Was. Z poważaniem,
Edward Bowell
Obserwatorium Lowella Flagstaff, Arizona, USA

Urania - Postępy Astronomii 5/2009, str. 223-226, Obserwacje zaćmienia Słońca 2009 w Chinach, Adam Michalec

Zacznę może od powrotu z Chin, niestety na tarczy. Wszystko, po c o w zasadzie tam pojechaliśmy, a mogliśmy zobaczyć i zarejestrować, to tylko widok częściowego zaćmienia Słońca, bowiem na jakieś 10 minut przed początkiem drugiego kontaktu, w miejscu, gdzie prowadziliśmy obserwacje, rozpętała się tropikalna burza, z ulewą trwającą dobre 4 godziny.

Wracając z Szanghaju via Helsinki, lądowaliśmy w Warszawie późnym popołudniem 28 lipca, też w obfitym deszczu i przy porywistym wietrze. Ponieważ przy powrocie nie było odpowiedniego połączenia lotniczego Helsinek z Krakowem, czekał na nas w Warszawie, na 30-osobową grupę zaćmieniowców z MOA, zamówiony autokar. Koło północy 28/29 lipca, dojeżdżając do Placu Centralnego w Nowej Hucie, zauważyłem nad sklepem świecący neon „DRÓB". Mimo zmęczenia podróżą trwającą prawie 24 godziny, zrozumiałem po wizycie w Chinach, dlaczego nazywa się to „drób". Tam bowiem kurczaka czy kaczkę po pekińsku serwuje się pocięte na malutkie kawałki wraz z kosteczkami, które wypluwa się dyskretnie na talerz. W czasie posiłków, w zasadzie najczęściej posługiwaliśmy się pałeczkami, ale na podorędziu serwowano na wszelki wypadek widelec. Nie stanowiło to dla naszej grupy żadnego problemu, ponieważ przed wyjazdem do Chin przeszliśmy przez 10 kolejnych piątków dwugodzinne odpowiednie przeszkolenie, dotyczące m.in.: języka, kultury, obyczajów i historii Chin, które prowadziła Pani dr J. Wardęga. Wszystko dzięki podpisanej umowie pomiędzy Młodzieżowym Obserwato­rium Astronomicznym w Niepołomicach a Centrum Języka i Kultury Chińskiej z Instytutu Konfucjusza w Krakowie, reprezentowanym przez dyrektora tegoż Instytutu, dr. Bogdana Zemanka. Dzięki tym wspaniałym lekcjom, byliśmy przygotowani na spotkanie z Państwem Środka, chyba w dostatecznym stopniu, ale rzeczywistość przekroczyła wszelkie najśmielsze nasze oczekiwania, w pozytywnym sensie tego słowa. Na pogodę niestety nie mieliśmy żadnego wpływu, mimo że dr Henryk Brancewicz, jako współorganizator tej eskapady z ramienia PTMA, składał zaraz w drugim dniu pobytu w Szanghaju, w Świątyni (Jade) Nefrytowego Buddy, odpowiednie prośby i modły o pogodę wraz z kadzidełkami; niestety, one też nie pomogły. Cały czas temperatura powietrza, przy dużej wilgotności, utrzymywała się powyżej 30°C. W miarę zbliżania się fazy maksymalnej zaćmienia (około 9.40, czyli 3.40 naszego czasu) temperatura systematycznie obniżała się do około 26° i być może to zjawisko spotęgowało tę ulewę. Ale w sumie, nie samym zaćmieniem nasza grupa żyła, bowiem ponadto czekał nas bogaty program turystyczny.

Wylatywaliśmy z Krakowa 16 lipca o 11.30 fińskimi liniami do Helsinek, a stamtąd, startując o 17.10, po 10 godzinach lotu lądowaliśmy rano, już 17 lipca o godz. 7 w Szanghaju (u nas 1 po północy). Po przejściu przez kordon sanitarny, paszportowy i celny, czekała na nas z firmy SAL TOURS przewodniczka anglojęzyczna Chen Xiao Ling, do której zwracaliśmy się „Zosia".

Zaskoczyła nas w Szanghaju nowoczesność i rozmiar dworca lotniczego w dzielnicy Pudong, a na zewnątrz obalające gorąco. Na szczęście autobus był klimatyzowany, a on tam może podjechać, w odróżnieniu od Warszawy, pod same drzwi wyjściowe terminalu przylotów czy odlotów, więc błyskawicznie zapakowaliśmy nasze bagaże i szerokimi autostradami, obok linii kolei magnetycznej „maglev", dotarliśmy do centrum miasta, podziwiając wielopoziomowe skrzyżowania i niezwykle wysokie budynki, istne drapacze chmur, wśród których zwraca uwagę budynek o wysokości 470 m. Ze względu na kształt i wygląd przez nas został nazwany „otwieraczem" do kapslowanych butelek. W czasie jazdy autobusem Zosia poinformowała nas z grubsza o programie pobytu w Szanghaju, liczącym około 21-25 mln mieszkańców, o problemach z tym związanych, o przygotowaniach miasta do EXPO 2010, a po zakwaterowaniu w hotelu SWAN od razu z marszu rzuciliśmy się w wir zwiedzania miasta.

Nasza 30-osobowa grupa podzieliła się na dwie podgrupy „seniorów" (17 osób) i „juniorów" (13 osób) — nazwy nie były jednak adekwatne do wieku, jak­by na to wskazywały, lecz związane z różnym programem, a zatem i ceną pobytu w Chinach. Wspólnie spędziliśmy pierwszy i ostatni dzień pobytu w Szanghaju oraz środę 22 lipca, dzień całkowitego zaćmienia Słońca. Dzień ten spędziliśmy na terenie folwarku Jinshan Langxia, jakąś godzinę jazdy autostradą z City na południowy zachód od centrum miasta. Jeden z najmłodszych uczestników obserwacji zaćmienia, Artur Sosnal, wyznaczył przy pomocy GPS średnią pozycję naszego miejsca obserwacyjnego: λ = +30 47'14,8" Φ = 128 09'06,6" E, przy h = 8 m n.p.m. Na pocieszenie można dodać, iż oprócz naszej grupy z Polski byli Słowacy, Belgowie, Amerykanie, Grecy, Chińczycy i wszystkim nam tam dolało równo!

Jeszcze przed obiadem obejrzeliśmy panoramę miasta i słynny Bund z platformy widokowej TV wieży „Perły Wschodu" i płynącą u jej stóp rzekę Huangpu, po której odbyliśmy piękny rejs statkiem. Następnie zwiedziliśmy Muzeum Historii Szanghaju, a potem Akwarium — właściwsza nazwa to chyba Oceanarium Szanghajskie, które wywarło na nas mimo zmęczenia aklimatyzacją niesamowite wrażenie. Następnego dnia zwiedziliśmy Świątynię Nefrytowego Buddy, następnie Plac Ludowy i bogate zbiory Muzeum Szanghajskiego, gdzie spędziliśmy ładnych parę godzin. Można było łatwo sobie wyobrazić, jak bogatsze byłyby te zbiory, gdyby nie „rewolucja kulturalna". Wieczorem zaś obejrzeliśmy piękne widowisko akrobatyczne w Teatrze Szanghajskim na Placu Ludowym.

W niedzielę 19 lipca gościliśmy w Suzhou, mieście pięknych tradycyjnych ogrodów, zaledwie około 2 godz. jazdy autostradą z Szanghaju. To jedna z wielu dawnych stolic Chin. Obecnie liczy około 6 min mieszkańców. Po drodze widzieliśmy nowoczesne zakłady przemysłowe, m.in. elektroniczne, zajmujące się nanotechnologią dla przyszłości. Tam też zwiedziliśmy sławny ogród „Pokornego Zarządcy" — największy w Suzhou, a wizyta w manufakturze jedwabiu dała nam możliwość poznania procesu produkcji oraz dokonania zakupów gotowych wyrobów w przyfabrycznym sklepie. Potem zwiedziliśmy zabytkową pagodę Północnej Świątyni, pochodzącą z XVIII w. i ciekawe zbiory Muzeum Seksu. Zwiedziliśmy też Ogród Harmonii — niewielki, ale piękny park założony jeszcze za panowania dynastii Qing. Podziwialiśmy malownicze pawilony położone nad stawami, na których królowały kwitnące lotosy, a na ich brzegach egzotyczne rośliny, drzewka bonsai i oryginalne skały. Zwiedziliśmy Instytut Hafciarstwa, słynący w świecie z oryginalnego haftu dwustronnego i tam też, w lokalnej restauracji, zjedliśmy kolację, podziwiając jednocześnie prezentowaną nam sztukę haftu.

Przez następne dwa dni gościliśmy w Hangzhou i okolicy. Zwiedziliśmy Tongli, „miasteczko", jak je Zosia nazwała, bowiem liczy tylko 1,5 min ludności. Tongli położone jest praktycznie jak Wenecja na wodzie, poprzecinane licznymi kanałami, z drewnianymi domami przeglądającymi się w wodach kanałów i licznymi mostkami łączącymi ich brzegi. Myślę, że szczególnie zapadła wszystkim w pamięci przejażdżka specjalnymi dżonkami po tych kanałach, a sterowanymi i napędzanymi przez Chinki przy pomocy tylko jednego wiosła. Wizytowaliśmy i degustowaliśmy zieloną herbatę na plantacji w Longji. Wieczorem zaś obejrzeliśmy piękny spektakl związany z historią Chin w tamtejszym teatrze. Zachwyciły nas niezwykłe, piękne stroje, muzyka oraz efekty świetlne i laserowe, wodne kaskady i race. Nic dziwnego, bowiem miastem Hangzhou szcze­gólnie zachwycał się w XIII w. Marco Polo, spędzając w Chinach aż 17 lat, a my zaledwie dwa dni.

Wieczór 21 lipca spędziliśmy na wizycie w miasteczku Jinshan Fengjing, gdzie zwiedziliśmy urocze uliczki, biegnące wzdłuż kanałów i starej zabudo­wy, oraz zjedliśmy kolację podaną nam zgodnie z lokalną tradycyjną kuchnią chińską. Niestety, nie mogliśmy zbyt długo cieszyć się niesamowitą wprost atmosferą, bowiem zaczęło zbierać się na burzę. Część grupy, która wybrała się do hotelu pieszo, zmokła w szalonej ulewie. Pioruny biły tak blisko i często, że w pewnej chwili przygasło nawet światło w Jinxuan Holiday Hotel. O godzinie 22 w holu hotelowym odbyła się tradycyjna narada całej grupy przed nadchodzącym dniem całkowitego zaćmienia Słońca, a prowadzili ją mgr M. Jagła i dr H. Brancewicz. Burzowa aura nie nastrajała nas optymistycznie, ale wszyscy liczyli na zmianę pogody po burzy, a może na cud. Niestety, jak pisałem powyżej, cudu nie było. Przez chmury udało nam się zrobić parę zdjęć z fazy częściowej, potem ulewa i egipskie ciemności. Trudno. Taki jest los obserwatora, a zaćmień Słońca w szczególności. Co prawda nie widzieliśmy korony słonecznej i pereł Bailleya, ale organizatorzy zarówno w Szanghaju, jak i później w Pekinie, prowadzący grupy wycieczkowe, obowiązkowo (taką mają umowę z firmami turystycznymi) zaprowadzili nas do sklepu z perłami, gdzie można było je oglądać w najrozmaitszych kolorach i zastosowaniach i oczywiście zakupić, po być może atrakcyjnych cenach. Już wieczorem 22 lipca na dworcu kolejowym w Szanghaju, gdy oczekiwaliśmy na pociąg do Pekinu, można było kupić gazety popołudniowe ze zdjęciami całkowitego zaćmienia Słońca, z czego każdy z nas skorzystał. Pociągiem sypialnym, po 10 godzinach jazdy, z chwilową prędkością ponad 205 km/h, znaleźliśmy się w Pekinie (Beijing) odległym od Szanghaju o 1500 km. Zastanawialiśmy się nad formatem biletu na pociąg sypialny, gdyż był on rozmiaru nieco tylko większego jak przeciętna wizytówka. Jakiż to też będzie ten pociąg? To przeszło nasze wyobrażenia. Czysty, jasny, przestronny, wygodny, szybki, jednym słowem nowoczesny. Po zakończonej podróży czekało nas zwiedzanie Pekinu, co po wygodnie przespanej w pociągu nocy, nie stanowiło żadnego problemu.

W stolicy Państwa Środka zabawiliśmy 4 dni. Zaczęliśmy zwiedzanie, po zakwaterowaniu w New Rainbow Hotel, od Świątyni Yonghe Gong Lamy, a następnie wyruszyliśmy do Świątyni Konfucjusza. Tam już przed wiekami kształciły się kadry urzędnicze dla potrzeb państwa, o czym dobitnie świadczą wyryte ich nazwiska na kamiennych obeliskach. Na zakończenie dnia, 23 lipca wizytowaliśmy stare XVIII-wieczne Obserwatorium Astronomiczne. Były tam prezentowane reprodukcje kwadrantów, sekstansów, gnomonów z tamtej epoki oraz popiersia zasłużonych astronomów cesarskich z epoki Ming i Qing. Nie brakowało też planszy związanej z MRA 2009 i podobiznami Kopernika i Galileusza. Można było kupić parasol z naniesioną od spodu mapą nieba, z zaznaczonymi najjaśniejszymi gwiazdami. Następnego dnia przema­szerowaliśmy przez największy plac w Pekinie (44 ha) Tian'anmen, czyli Plac Niebiańskiego Spokoju. Był on zapełniony po brzegi pielgrzymującymi do grobu Mao Chińczykami i zagranicznymi turystami, wśród których roiło się od milicji i wojska. Wcześniej, poza Pekinem, praktycznie trudno było dostrzec milicjanta. Tu dominowali. Stojąc i cisnąć się w obfitej kolejce, weszliśmy wreszcie przez Wielką Bramę do Zakazanego Miasta, gdzie była swego czasu rezydencja 24 cesarzy z dwóch ostatnich dynastii; Ming i Qing. Kroki nasze przy wejściu śledził, zawieszony na murach, olbrzymi portret Mao, zaś plecaki i torebki podlegały obowiązkowemu prześwietleniu, jak na lotnisku. Po wielogodzinnym zwiedzaniu Zakazanego Miasta musieliśmy obowiązkowo odwiedzić sklep z perłami. Tam można było wypić dobrą kawę za 25 juanów. Po południu udaliśmy się na kopiec — Jingshan Park — czyli Wzgórze Węglowe, które zostało sztucznie usypane z ziemi wybranej z 50-m szerokości fosy otaczającej Zakazane Miasto. Ze szczytu widać panoramę Pekinu i złote dachy Zakazanego Miasta, a więc mogliśmy podziwiać jego ogrom. Natomiast 25 lipca popłynęliśmy stateczkiem sławnym Kanałem Cesarskim do letniej rezydencji cesarzy z dynastii Ming i Qing, a następnie w drodze na Wielki Mur Chiński wstąpiliśmy najpierw na teren 13 grobowców cesarzy z dynastii Ming, z których tylko jeden się zwiedza. Potem zaliczyliśmy szlifiernię półszlachetnych kamieni i oczywiście obligatoryjnie sklep. Przyjechaliśmy wreszcie zwiedzić Wielki Mur na przełęczy Juyongguan. Ogromem ta budowla na każdym turyście robi niesamowite wrażenie, liczy w sumie ponad 4300 km długości, a początki jej budowy datują się na III w. p.n.e. Po dwugodzinnym spacerze po tych szarych w kolorze murach powróciliśmy do Pekinu, aby zwiedzić miejsce Olimpiady Beijing 2008. Trzeba przyznać, że te dwa „obiekty" współgrają ze sobą ogromem, pomimo że dzielą je wieki. Nie zdążyliśmy na czas otwarcia stadionu „ptasiego gniazda", gdyż był wypadek na autostradzie i staliśmy w korku ponad godzinę, ale i tak z zewnątrz wszystkie obiekty i miasteczko olimpijskie pięknie się prezentują. Dodatkową atrakcją były dziesiątki wypuszczonych najrozmaitszych kształtów latawców przez licznie spacerujące rodziny chińskie z dziećmi. Nad porządkiem czuwała dość licznie obecna milicja. Wieczorem był czas na spacery po mieście i obserwacje nocnego życia mieszkańców Pekinu. Nazajutrz zwiedziliśmy Świątynię Harmonii i Pokoju — największą i najważniejszą świątynię lamaistyczną w Pekinie. Następnie przejechaliśmy do Świątyni Nieba — miejsca, gdzie cesarze z dynastii Ming i Qing wznosili modły o pomyślne plony. Główny pawilon, ze względu na wielokopulasty kształt, jest symbolem Pekinu. Wszystkie te świątynie o przepięknej tradycyjnej chińskiej architekturze otaczają olbrzymie place, mogące pomieścić co najmniej kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Nie ominęła nas też przejażdżka rikszami po terenie tzw. „hutongów", czyli wąskich uliczek najstarszych dzielnic Pekinu. Wizytowaliśmy też „przypadkowy" dom rodziny chińskiej. Po dwóch godzinach wolnego czasu na zakupy czekał nas transfer na dworzec kolejowy w Pekinie i nocnym ekspresem wróciliśmy do Szanghaju. Cały dzień 27 lipca poświęciliśmy na zwie­dzanie starego i nowego miasta. Zdecydowaliśmy się przejechać tam i z powrotem „maglevem". Niestety, nasza Zosia nie wiedziała, że przed południem, kiedy nim jechaliśmy, pociąg ten pędzi „tylko" z prędkością 301 km/h, a dopiero po południu 431 km/h; ale i tak warto było poświecić na tę przyjemność 100 juanów. Może i my kiedyś docze­kamy się u nas tej mniejszej prędkości pociągów? Po tej przejażdżce wybraliśmy się na nowo zbudowany „Lupu Bridge", który jest, oprócz licznych wieżowców, wizytówką finansowej potęgi Szanghaju. Z jego zawrotnej wysokości oglądaliśmy trwające prace budowlane na terenie przyszłorocznych targów światowych EXPO 2010. Nie dowiedzieliśmy się tam, w którym miejscu będzie stał polski pawilon, tego też nie wiedziała nasza Zosia. Dopiero bowiem — jak doniosła nasza prasa — 4 sierpnia została uroczyście wbita pierwsza łopata pod budowę polskiego pawilonu. Całe szczęście, że nie będzie zatem bojkotu tej imprezy przez nasze władze — jak to było z Olimpiadą w 2008 r. Maskotką tej gigantycznej im­prezy jest przesympatyczny stwór HAIBAO w kolorze niebieskim. Widać wszędzie w Szanghaju tę maskotkę, której towarzyszą zdjęcia przyszłych wspaniałych budowli, rozbudowy sieci autostrad i metra oraz napis: BETTER CITY — BETTER LIFE. Zwiedzając stare miasto, a właściwie tamtejsze hutongi, widać, że zostały one zbudowane w starej formie na nowo, z pełnym wyposażeniem we wszystkie media. W tych hutongach, przysposobionych na inwazję turystów, można zjeść i kupić wszystko, jak to się mówi, czego dusza i ciało zapragną.

Poza tym rzuca się szczególnie w Chinach w oczy czystość i jeszcze raz czystość: na ulicach, w pociągach, autobusach, metrze i hotelach. Na ulicach miasta widać mnóstwo nowoczesnych marek aut, natomiast rowery i skutery, których tu jeździ mnóstwo — chyba w trosce o środowisko — wyposażone są w akumulatory, dlatego suną bezgłośnie i trzeba na nie uważać, gdyż często wieczorem Chińczycy jeżdżą bez świateł. Jeszcze ostatnie zakupy i wieczorny spacer po pięknie oświetlonym mieście, a wcześnie rano 28 lipca o godz. 7 musieliśmy być na lotnisku szanghajskim. Lot powrotny przebiegał za dnia, a z wysokości 11,5 km widać było Nowosybirsk i zalew na rzece Ob, gdzie w zeszłym roku 1 sierpnia oglądaliśmy zaćmienie. Teraz też tam była dobra widoczność. No cóż, pozostał w związku z tym pewien niedosyt wrażeń związanych z zaćmieniem, ale przecież w przyszłym roku, 11 lipca, będzie nowe zaćmienie Słońca, tyle że trzeba jechać aż na Wyspy Wielkanocne. Lądowaliśmy szczęśliwie w Warszawie w strugach deszczu i wichrze. Długo czekaliśmy na bagaże w ciągle remontowanym nowym terminalu i musieliśmy daleko iść z bagażami do czekającego na nas autobusu, który nie mógł podjechać bliżej do drzwi wyjściowych. No cóż, według nomenklatury Zosi — przyjechaliśmy do „miasteczka".

Adam Michalec

Reaktywacja Częstochowskiego Oddziału PTMA

W dniu 14 października 2009 roku reaktywowano Częstochowski Oddział Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii. Oddziałowi zostało nadane imię Ks. Bonawentury Metlera. Członkowie Oddziału Częstochowskiego mogą się nazywać ”Metlerowcami”. Metlerowcy są spadkobiercami dorobku i kontynuatorami działalności dotychczasowej Sekcji Astronomicznej Częstochowskiego Towarzystwa Naukowego.