1991

Z Archiwum historyczne PTMA
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania

Urania 1/1991, str. 23-27, Kronika PTMA - Jak oglądać niebo?

„...W polskich planetariach, oprócz seansów bardzo zróżnicowanych pod względem tematów i poziomu, urządza się wystawy astronomiczne i astronautyczne, organizuje się olimpiady i konkursy (...) i szkoli miłośników astronomii w zakresie amatorskiej budowy teleskopów. (...) Trzeba bowiem podkreślić, że nadrzędnym celem pracy każdego planetarium jest wzbudzanie zainteresowania astronomią, zainteresowania prawdziwym niebem. Poznawać je i podziwiać uczymy się korzystając z wygodnej atrapy, jaką jest planetarium. Na prawdziwym niebie stale jest coś nowego do oglądania, więc (...) najlepiej wybrać się do takiego planetarium, w którym można również oglądać niebo „na żywo”!...”
Powyższy fragment pochodzi z książki Przewodnik astronomiczny po Polsce, której autorami są astronomowie zawodowi z dwóch największych w kraju planetariów: Maria Pańków i Kazimierz Schilling. „Jak oglądać niebo?” — to także tytuł prowadzonego przez autora artykułu seansu w Planetarium w Warszawie; który często zaczynam właśnie tym mottem.
Jak oglądać (obserwować) niebo? — to również coraz większy problem, zwłaszcza dla początkujących Obserwatorów. Problem - bo coraz częściej miłośnicy muszą zadawać pytania: „co będzie można dziś obejrzeć?”, ale: „gdzie i czym można oglądać?” Jakie szanse ma dzisiaj miłośnik w Polsce? Najwięcej osób „ociera” się o astronomię podczas seansów w planetariach.
Pierwsze w Polsce zbudowano w Chorzowie w 1955 r. Przez kilkanaście lat było jedynym, do dziś jest największym (a przy okazji - organizatorem Olimpiady Astronomicznej — jedynej, której finaliści przez ponad 15 lat nie mieli żadnych przywilejów przy wstępie na wyższe uczelnie). Wielką szansą popularyzacji astronomii w Polsce mogła być 500 rocznica urodzin Mikołaja Kopernika. Planowano budowę wielu Ludowych Obserwatoriów Astronomicznych i Planetariów (do 2000 roku w ponad 20 miastach). Powstały takie placówki w Olsztynie (ale dopiero po kilku latach dobudowano „zapomniane” obserwatorium), Grudziądzu czy we Fromborku. Obecnie mamy czynnych 11 planetariów, ale w wielu z nich aparatura nadaje się raczej do muzeum (jak twierdzą niektórzy, dlatego w Warszawie planetarium od razu zbudowano w muzeum...).
Jak wynika ze statystyk, do wszystkich planetariów przychodziło rocznie do 500 tys. osób. Czy jesteśmy zatem krajem liczącym się, jeśli chodzi o astronomię amatorską? wystarczyłoby, aby tylko l% uczestników seansów w planetariach wstąpiło do PTMA, a nasze Towarzystwo liczyłoby dzisiaj prawie 100 tys. członków. Gdyby w planetariach zwracano większą uwagę nie na robienie z seansu „show”, a na zachęcanie do oglądania i obserwowania nieba samemu, a Oddziały PTMA nie były traktowane jak przysłowiowe „piąte koło u wozu”, to nie mielibyśmy tak paradoksalnej (i dramatycznej) sytuacji, kiedy dwa lata temu wśród Oddziałów PTMA zagrożonych rozwiązaniem były te, które znajdują się w miastach znanych właśnie z istnienia w nich planetariów.
Świadczy to tylko, jak wyjątkowo mało osób wstępuje do PTMA zachęconych seansami. Nie jest dobrze, kiedy liczbę członków PTMA będących uczestnikami seansów (w skali całego kraju) należy wyrażać w ... promilach.
W latach 1946—1950 w Polsce było ok. 24 min mieszkańców. W tym czasie liczba członków PTMA wzrosła do prawie 5000. W 1990 r. w Polsce jest prawie 38 min osób, w PTMA tylko połowa tej liczby sprzed 40 lat (dla porównania — Finlandia ma ok. 5 min mieszkańców i prawie dwa razy więcej amatorów astronomii niż Polska) i sądząc po ilości rezygnujących obecnie z przynależności do PTMA (lub skreślanych z powodu niepłacenia składek) już pod koniec 1991 r. liczba członków PTMA może spaść do 1000—1500.
W latach 50 i 60 naszego stulecia, kiedy w Polsce istniało tylko planetarium w Chorzowie, na częste pokazy nieba organizowane przez PTMA przychodziły tłumy zainteresowanych astronomią. Wystarczy przejrzeć Uranię z tamtych lat aby dowiedzieć się, że na pokaz całkowitego zaćmienia Księżyca w dniu 2. IV. 1950 w Krakowie przyszło ok. 2000 osób, a w Nowym Sączu — prawie 3000. Nawet w Warszawie, podczas zaćmienia Księżyca, tłumy wypełniły dziedziniec przed Obserwatorium Astronomicznym UW. W 1955 r. podpisano umowę w sprawie budowy w Warszawie dużego LOAiP, które planowano oddać do użytku w 1959 r. Warto dodać, że Obserwatorium miało posiadać do 10 teleskopów i lunet (z 65 cm teleskopem Zeissa włącznie)!
Od liczby LOAiP (i ich wyposażenia) zależy liczba pokazów nieba, możliwości wykonywania bardziej ambitnych obserwacji i ich poziom. W Czechosłowacji istnieje dzisiaj ok. 70 Ludowych Obserwatoriów, a w byłej NRD - ok. 150! (dane te pochodzą od miłośników i astronomów z tych krajów, przekazane na sympozjach astronomicznych takich jak ESOP). Ile zatem obserwatoriów powinno być dostępnych dla miłośników w Polsce, jeśli nasze możliwości powinny być porównywalne do naszych sąsiadów?
Obecnie w naszym kraju, liczącym tyle mieszkańców, co była NRD i Czechosłowacja łącznie, mówi się o ok. ... 10 obserwatoriach tego typu (nie liczę tu obserwatoriów zawodowych). Można by więc sądzić, że te działające są podczas pokazów wręcz oblężone (tak jak 30 lat temu).
Rzeczywistość jest inna.
5 lat temu atrakcją miała być kometa Halleya, dziś trudno mówić o powszechnym nią wówczas zainteresowaniu. Od dyrektora Planetarium w Chorzowie uzyskałem informację, że na wszystkich pokazach komety w tamtejszym Obserwatorium w ciągu kilku miesięcy było ok. 250 osób. W ciągu 5 lat na prawie wszystkich prowadzonych przeze mnie seansach w Planetarium zadawałem to samo pytanie: kto z państwa widział osobiście kometę Halleya? Nie sądziłem, że do chwili obecnej doliczę się jedynie 23 słuchaczy (w tym 6 - z Warszawy)! Nie oznacza to, że w Warszawie widziało kometę tak mało osób — świadczy natomiast o małym zainteresowaniu astronomią tych, którzy przychodzą do planetarium — a więc placówki astronomicznej. Co ciekawsze, z pozostałych 17 osób aż 7 oglądało kometę na pokazach w Obserwatorium w Niepołomicach. I właśnie to obserwatorium, obok podobnych w Łodzi i Fromborku, jest jednym z nielicznych wyróżniających się obecnie w akcjach obserwacyjnych.
A Warszawa? Do dziś stolica ojczyzny Kopernika nie ma Ludowego Obserwatorium (oczywiście wspomnianego wyżej planu budowy nigdy nie zrealizowano) i nie jest wykluczone, że jest jedną z największych w Europie nie posiadających takiej placówki.
Możliwość wykonywania przez miłośnika bardziej ambitnych obserwacji (i ich poziom) zależy głównie od:
- dostępu do odpowiedniego sprzętu (nie tylko obserwacyjnego, ale także elektronicznego i komputerowego),
- dostępu do niezbędnych publikacji (atlasów, katalogów, roczników, biuletynów, efemeryd itp.),
- możliwość szkolenia i konsultacji u astronomów zawodowych oraz korzystania z bardziej popularnych odczytów.
Jeżeli miłośnik nie może spełnić wszystkich warunków jednocześnie, to jego obserwacje raczej nie będą miały wartości naukowej, nie mówiąc o tym, że bez atlasów i efemeryd wykonanie cennych i zazwyczaj rzadkich obserwacji nie będzie możliwe.
Problemowi odpowiedniego wyposażenia obserwatora w sprzęt można by poświęcić kilka stron — ograniczę się do kilku zdań. W wielu krajach standardowym (powszechnie dostępnym) instrumentem stał się 8 calowy teleskop firmy Celestron ze sterowaniem przez mikrokomputer. Największe amatorskie teleskopy na świecie mają średnicę zwierciadła rzędu 100 cm. W naszym kraju takim standardem jest nadal... lornetka, a ostatnio także małe refraktory z obiektywami 64-68 mm. Teleskopy, zwłaszcza te większe o średnicach 250—350 mm, posiada mniej niż 5% członków PTMA (wśród nich są członkowie Sekcji Obserwacji Pozycji i Zakryć, Sekcji Obserwatorów Komet oraz korzystający z pomocy Sekcji Instrumentalnej PTMA).
Niezbędnymi pomocami obserwatora są np. atlasy, katalogi lub roczniki astronomiczne. Ale jak zakładać sekcje obserwacyjne, uczyć prowadzenia obserwacji czy znajdować na niebie nową kometę, jeśli obserwatorzy nie posiadają atlasów? Warto młodszym miłośników astronomii przypomnieć wręcz skandaliczną historię ze znanym Atlasem Nieba M. Mazura. W kilka lat po jego ukazaniu się w 1963 r. znikł z księgarń i dopiero po kilkunastu latach okazało się, że część nakładu przekazano na... makulaturę. Praktycznie aż do roku 1989 na rynku nie było atlasów (nie licząc znikomej liczby atlasów importowanych).
Trudno wyobrazić sobie normalną działalność SOPiZ lub SOK bez dostępu do efemeryd. Członkowie tych sekcji otrzymują takie informacje zarówno od astronomów w Polsce, jak i od podobnych sekcji w innych kraja ch (USA, Belgii lub RFN). I tu mogę dodać, że taka współpraca z astronomami zawodowymi jest w innych krajach (z liczącym się tam ruchem miłośników astronomii) czymś normalnym. Wystarczy przejrzeć Sky and Telescope aby zauważyć, że autorami raportów o rzadkich obserwacjach (takich jak np zakrycie x Gem przez Erosa w 1975 r.) są astronomowie zawodowi. Początkujący miłośnik-obserwator w Polsce może być jednak pozbawiany tych możliwości. W ostatnich latach dzięki rozpowszechnieniu mikrokomputerów wśród członków PTMA możliwe było napisanie własnych programów astronomicznych.
Członkami naszego Towarzystwa było wielu znanych astronomów zawodowych, którzy nie wstydzili się przynależności do PTMA. Wymienię tylko kilku - prof. M. Kamieński, prof. W. Zonn, prof. J. Mergentaler, dr J. Gadomski, prof. A. Wróblewski, doc. M. Bielicki. Właśnie dzięki nim powstały sekcje, których członkowie wykonywali wiele wartościowych obserwacji astronomicznych.
Dzisiaj rzadko miłośnicy astronomii mogą liczyć na fachową pomoc podczas wykonywania, a zwłaszcza opracowywania obserwacji. Taką pomocą służył członkom SOPiZ jej współzałożyciel, doc. M. Bielicki, podobną pomocą służą astronomowie toruńscy członkom Sekcji Obserwatorów Komet.
Astronomia była do niedawna jako przedmiot w ostatniej klasie liceum. Ale poziom jej nauczania był (i jest) czasami wręcz żenujący. Można się o tym przekonać, prowadząc szkolne seanse w planetarium. Oto dwa przykłady z Planetarium w Warszawie:
- kilkanaście lat temu, po zakończeniu seansu z astronomii sferycznej (dla IV klasy LO) do prowadzącego podeszła nauczycielka i stwierdziła: „Jaką macie wspaniałą aparaturę, że podczas pochmurnego dnia tak doskonale widzieliśmy gwiazdy!”
- w 1989 r. na wielu seansach dla szkół (a także na seansach zwykłych) zadawałem pytanie: „Jak nazywa się najjaśniejsza gwiazda, widoczna ziemi, po stronie południowej, nisko nad horyzontem?”
Niemal jedyną odpowiedzią była: „Gwiazda Polarna!”. Syriusza wymieniło mniej niż 10 osób w ciągu roku! Zaledwie kilku uczniów potrafiło na seansie odnaleźć Gwiazdę Polarną.
Komentarz chyba zbyteczny. Zdarza się czasami, że po seansie wykładowca „w obronie” swoich uczniów zwraca się do prowadzącego seans: „Wie Pan, jak to jest. Astronomii u nas uczy biolog... Nie może Pan wymagać od uczniów, aby wiedzieli coś o Syriuszu czy odróżnili równik od ekliptyki”.
Można więc mówić o kryzysie w popularyzacji astronomii, o spadku zainteresowania i spadku poziomu wiedzy. Z jednej strony mamy działające w PTMA sekcje obserwacyjne i prowadzone na wysokim poziomie obserwacje, z drugiej strony prawie 500 tys. osób rocznie, dla których planetarium jest kinem, rozrywką lub (jak w Warszawie) rezerwową poczekalnią dworcową, a nie placówką astronomiczną, która ma realizować określone zadania związane z popularyzacją astronomii i ułatwić wykonywanie samodzielnych obserwacji. Jeżeli do tego niektóre planetaria reklamują swoje seanse, że na nich „..można obejrzeć (podkreślenie R.F.) niebo w idealnych warunkach...”, to rzeczywiście dla wielu turystów seanse są po prostu... pokazami nieba.
Na marginesie - Planetarium w Warszawie jest jednym z najmniejszych w Polsce, ale prawdopodobnie jedynym, w którym przed seansem słuchacze zadają prowadzącemu pytanie, kiedy skończy mówić, a po seansie - zgłaszają pretensje, że zamiast puścić film, prowadzący mówił o astronomii (co za skandal!) i używał tak niezrozumiałych dla laika wyrazów, jak „gromada kulista M13”. Dla nich synonimem słowa „amator” jest „dyletant” lub „laik”. Tacy słuchacze wysoko oceniają te seanse, w których dominują: muzyka (najlepiej elektroniczna, z płyt kompaktowych) i efekty laserowe, a komentarz nie powinien zawierać konkretnych informacji astronomicznych. Jeżeli prelekcja wymaga od słuchacza znajomości nie tylko takich pojęć, jak „Wielki Wóz” i „Mały Wóz”, to traktowana jest dla „profesjonalistów”.
Ale między dyletanctwem a profesjonalizmem jest na świecie jeszcze ta astronomia amatorska, z którą mają do czynienia m. in. członkowie SOPiZ i SOK.
Nie będę tu omawiać wpływu innych zdarzeń na możliwości prowadzenia obserwacji (pogoda, „częstość” powtarzania się niektórych zjawisk, wpływ zanieczyszczeń itp.). Czasami nie można było wykonać obserwacji, bo... dozorca poszedł spać i obserwatorium jest zamknięte.
Nie jest także celem tego artykułu zniechęcenie do prowadzenia obserwacji tych, którzy mają ochotę samemu, „na własne oczy” zobaczyć galaktyki, mgławice czy odkryć nową kometę. Dzisiaj na świecie jest coraz więcej astronomów „fotelowych” (czytaj — siedzących przy monitorach komputerów) niż obserwatorów. Ale przygotowanie do obserwacji (nawet, jeśli się jest miłośnikiem astronomii) wymaga sporej pracy, cierpliwości, a przy budowie teleskopów — także czasu. Wielu początkujących obserwatorów traci cierpliwość i ochotę po kilku miesiącach.
Marzy o odkryciu komety, ale zapomina, że najczęściej trzeba spędzić 500—-1000 godzin na poszukiwaniach, aby los się uśmiechnął do obserwatora. Niektórzy mają ogromne szczęście — australijski miłośnik W. Bradfield w latach 1973—1988 odkrył 13 komet. W Polsce ostatnią kometę odkryto w 1937 roku... Tej cierpliwości i wytrwałości brakuje nie tylko wielu miłośnikom, ale przede wszystkim — uczestnikom seansów w planetariach.
Obyśmy nie doczekali czasów, w których polski miłośnik astronomii będzie znał Księżyc, planety i inne obiekty tylko z książek, PTMA będzie liczyło tylko kilka oddziałów, Walny Zjazd Delegatów będzie się odbywał w małym pokoju w biurze Zarządu Głównego PTMA, a setki tysięcy uczestników seansów w planetariach będą zachwycać się takim komentarzem:
"...Słoneczko zachodzi, ptaszki kładą się spać, zapada noc, a w dawnych czasach tacy ludzie, jak astronomowie, patrzyli na niebo z zachwytem...".
Roman Fangor

Urania 2/1991, str. 59-60, Obserwacje - Wyprawa na całkowite zaćmienie Słońca 22 lipca 1990 r.

Obserwacje całkowitego zaćmienia Słońca jest marzeniem każdego miłośnika astronomii. Dla amatora. z kraju średniej wielkości taka obserwacja przeważnie jest związana z koniecznością wyjazdu za granicę. Pas całkowitego zaćmienia Słońca w dniu 22 lipca 1990 r. przebiegał stosunkowo blisko Polski i dlatego też zaćmienie to wzbudziło duże zainteresowanie wśród obserwatorów. Niżej podpisany wraz z żoną miał szczęście znaleźć się w pasie całkowitości zaćmienia w niedzielny poranek 22 lipca. Dzięki prywatnym kontaktom z miłośnikiem astronomii panem Longinem Garkulem, Polakiem mieszkającym w Daugavpils na Łotwie, zostaliśmy włączeni w skład ekspedycji zaćmieniowej Łotewskiego Towarzystwa Astronomiczno-Geodezyjnego z Rygi do Biełomorska. Oprócz nas p. Garkul umożliwił wyjazd na zaćmienie państwu Krystynie i Kazimierzowi Kosz z Chorzowa. Kazimierz Kosz jest aktywnym członkiem Sekcji Obserwatorów Komet PTMA.
Ekspedycja Łotewskiego Towarzystwa Astronomiczno-Geodezyjnego liczyła 54 osoby, w tym grupę astronomów z obserwatorium w Berlinie. Dzięki znakomitej organizacji wyprawy kierowanej przez przewodniczącego Towarzystwa pana Matissa Dirikisa, bez kłopotów znaleźliśmy się 21 lipca 1990 r. w Biełomorsku, niecałe 200 km od kręgu polarnego. Do Biełomorska, który stał się na krótki czas miastem astronomicznym, przybyło około 2 tysiące obserwatorów. Oprócz Polaków i Niemców zaćmienie Słońca obserwowała też ekipa z Francji. Na równi z zaćmieniem interesująca była dla nas tamtejsza przyroda. W lipcu średnia temperatura na tamtym obszarze wynosi około plus 10—15°C, a Słońce niknie za horyzontem tylko na krótko. O żadnych obserwacjach nocnych nie może być więc mowy. Przyroda tamtych okolic szokuje odmiennością i surowością. Monotonna równina porośnięta lasem sosnowym, pełna bagien i zdradliwych moczarów nie do przebycia latem.
Według obliczeń faza całkowita zaćmienia miała nastąpić na wysokości około 7 stopni nad horyzontem, co zmusiło nas do założenia bazy na skale wchodzącej w Morze Białe, aby mieć maksymalnie płaski teren do obserwacji. Cały dzień poprzedzający zaćmienie upłynął nam na przygotowywaniu sprzętu oraz zwiedzaniu miasta i wyprawie nad kanał biełamorski. Ku naszej rozpaczy, po pięknym słonecznym dniu około godz. 20 UT szybko zaczęło rosnąć zachmurzenie. Kiedy po trzech godzinach snu udawaliśmy się na punkt obserwacyjny, całe niebo pokrywały chmury warstwowe. Czteroosobowa grupa polska, za główne zadanie postawiła sobie fotografowanie zjawiska, pomiar temperatury w czasie zaćmienia oraz obserwacje ptaków. Kazimierz Kosz podjął się fotografowania całego przebiegu zaćmienia, Renata Kietyłka miała fotografować fazę częściową, Krystyna Kosz notowała temperaturę i czasy wykonywania zdjęć, a niżej podpisany jako zadanie obrał sobie fotografowanie fazy całkowitej oraz pracę grupy. O godz. 23.45.UT zajęliśmy stanowisko obserwacyjne. Wiał mocny wiatr z NE, niebo pokryte było chmurami. O godz 00.25 UT pokazało się Słońce jako wielka czerwona kula, wzbudzając zrozumiałe poruszenie wśród licznych grup obserwatorów rozlokowanych w pobliżu. Niestety, po około 10 minutach Słońce weszło w chmury. I. kontakt o godz. 01.02 UT nastąpił przy prawie pełnym zachmurzeniu, jedynie wschodnia część nieba była gdzieniegdzie odsłonięta. O godz. 01.30 UT zauważyliśmy że otoczenie wyraźnie pociemniało pomimo jednakowego zachmurzenia. O godz. 01.40 UT zjawisko półmroku stało się jeszcze głębsze. Na kilka minut przed II kontaktem podjęliśmy decyzję aby spróbować uchwycić moment początku fazy całkowitej i jej końca licząc na nagły spadek i wzrost oświetlenia.
O godz. 01.53.37 UT dosłownie „uderzyła w nas” nagła ciemność. Otoczenie stało się szarostalowe. Wszystko pogrążyło się w głębokim półmroku.
Skaliste wybrzeże, otaczająca nas przyroda i blask ognisk palonych przez grupy obserwacyjne (komary!) sprawiły że poczuliśmy się nagle jak przeniesieni o tysiące lat wstecz. Nad zachodnim i południowym horyzontem pojawiła się czerwonawa zorza zaćmieniowa. Przyroda także została zaskoczona przez zaćmienie. Mewy dotychczas głośno krzyczące nad plażą zamilkły nagle, aby szybko zebrać się w stado i w zupełnej ciszy odlecieć w kierunku południowym. Po upływie 1,5 minuty, o godz. 01.55.17 UT całe otoczenie znowu powróciło do swoich naturalnych barw. Niełaskawe nam tego dnia Słońce ukazało się dopiero na kilka minut o godz. 02.24 UT w szczelinie między chmurami. Temperatura przez cały czas utrzymywała się na poziomie +12°C. Kiedy późnym popołudniem czekaliśmy na stacji na pociąg z Murmańska do Leningradu, nasza gwiazda dzienna znowu świeciła na czystym niebie. Czy wobec tego należy uznać naszą wyprawę za fiasko? Na pewno nie. Samo stwierdzenie faktu nocy w czasie dnia było niezwykłym przeżyciem.
Zostaliśmy oczarowani niezwykłą przyrodą północy, a w drodze powrotnej mieliśmy możliwość (znowu dzięki panu Matissowi Dirikisowi) spędzenia dwóch dni w obserwatorium w Pułkowie.
Myślę, że wrażeń jakie było nam dane przeżyć w zupełności wystarcza, aby napisać że wyprawa na całkowite zaćmienie Słońca 22 lipca 1990 roku była udana. Grzegorz Kietyłka

Urania 6/1991, str. 184-187, Kronika PTMA - Zbliża się pięćsetna rocznica krakowskich studiów Mikołaja Kopernika

Idea uroczystych obchodów pięćsetnej rocznicy studiów Mikołaja Kopernika na Akademii Krakowskiej zrodziła się w Polskim Towarzystwie Miłośników Astronomii w 1982 r. Zgłosił ją autor niniejszego opracowania, pełniący wówczas funkcję sekretarza Zarządu Głównego PTMA, w wyniku analizy niedostatków krakowskiego programu obchodzonej w 1973 r. w całym świecie pięćsetnej rocznicy urodzin Mikołaja Kopernika. W naszym kraju zrealizowano wówczas - inspirujące działania towarzystw naukowych od lat pięćdziesiątych — hasło „Co najmniej pięć ludowych obserwatoriów astronomicznych i planetariów na pięćsetną rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika”. Hasło to zostało zrealizowane w skali ogólnopolskiej, zmniejszając dystans dzielący nasz kraj w dziedzinie bazy materialnej popularyzacji wiedzy o Wszechświecie od krajów z nami sąsiadujących; natomiast w samym Krakowie zlikwidowano w tym czasie małe planetarium Zeissa działające w pomieszczeniach najpierw Bursy im. Księdza Kuznowicza, potem podziemi Wieży Ratuszowej i w końcu Pałacu pod Baranami. Powstały tuż po wojnie, jeszcze w latach czterdziestych, projekt inż. T. Solawy dużego planetarium dla Krakowa został na początku lat pięćdziesiątych zrealizowany... ale nie w Krakowie, a w Wojewódzkim Parku Kultury w Chorzowie jako Planetarium Śląskie, gdyż właśnie na Śląsku projekt ten znalazł sponsorów.
W tej sytuacji wyłoniony z Zarządu Głównego i Oddziału Krakowskiego PTMA zespół w składzie: Maciej Mazur , Stanisław Lubertowicz i Stanisław Czareński, opracował w latach 1973-1974 projekt zatytułowany „O utworzenie w Krakowie-Podgórzu Copernicanum, Ośrodka Wiedzy o Wszechświecie”. Projekt ten przewidywał zagospodarowanie na ten cel poaustriackiego Fortu św. Benedykta na Górze Lasoty w paśmie Krzemionek w Podgórzu oraz leżącego około 30 m niżej, na terenie średniowiecznego wapiennika, budynku Miejskiej Szkoły Ludowej. Z projektem tym, wydanym w ponad 100 egzemplarzach, zapoznano przedstawicieli władz i administracji miasta, a kilkadziesiąt egzemplarzy projektu przekazano większym zakładom przemysłowym, instytucjom i organizacjom. Powołany przez Naczelnika Dzielnicy Podgórze w 1975 r. Społeczny Komitet Budowy Copericanum doprowadził do opuszczenia Fortu św. Benedykta przez wszystkich jego mieszkańców z wyjątkiem jednego, który pełnił funkcję dozorcy obiektu przez kilka lat. Od chwili wyprowadzenia się dozorcy z Fortu, ten najwyższej klasy europejskiej zabytek sztuki wojennej pozostaje bez opieki i w szybkim tempie niszczeje.
Mimo istotnych atutów zagospodarowania Fartu św. Benedykta i jego otoczenia na ośrodek krzewienia wiedzy o Wszechświecie (zasłonięcie od świateł miejskich zarówno wyniosłością terenu jak też zadrzewieniem, wolny do obserwacji i pokazów nieba horyzont południowy, centralne położenie w mieście, dostępność komunikacyjna i inne) zagadnienia realizacyjne pozostawały w sferze dyskusji. Dopiero powołanie - na wniosek Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii i Polskiego Towarzystwa Astronautycznego — przez Prezydium Rady Narodowej Miasta Krakowa w 1986 r. Komitetu Organizacyjnego Obchodów Pięćsetnej Rocznicy Studiów Mikołaja Kopernika w Krakowie nadało wymiar ogólnomiejski wysiłkom dokonywanym dotychczas w dzielnicy Podgórze i w towarzystwach naukowych.
Celem działalności Komitetu jest przygotowanie i przeprowadzenie w Krakowie uroczystości, imprez i innych działań dla uczczenia i upamiętnienia pięćsetnej rocznicy studiów Mikołaja Kopernika w Akademii Krakowskiej. Działalność Komitetu jest oparta wyłącznie na pracy społecznej jego członków oraz na współdziałaniu zakładów pracy, instytucji publicznych i organizacji społecznych przy organizowaniu niektórych imprez.
Program działania Komitetu przewiduje utworzenie trwałego, służącego społeczeństwu pomnika Mikołaja Kopernika w postaci Copernicanum, ośrodka krzewienia wiedzy o Wszechświecie. Podstawowe obiekty Copemicanum bają być zlokalizowane w:
- zabytkowym Forcie św. Benedykta na Krzemionkach w Podgórzu,
- zabytkowym budynku Miejskiej Szkoły Ludowej przy ul. Limanowskiego 60/62,
- projektowanym do wybudowania w otoczeniu tych. budynków obiekcie planetarium,
- projektowanym do rekonstrukcji lub budowy obiekcie zamiejskiej obserwacyjnej stacji astronomicznej na szczycie Lubomiru we wsi Lipnik w gminie Wiśniowa, gdzie w latach międzywojennych istniała stacja obserwacyjna krakowskiego Obserwatorium Astronomicznego utworzona przez prof. Tadeusza Banachiewicza i spalona w czasie okupacji przez Niemców jako baza ruchu partyzanckiego.
Ponadto Komitet przewiduje:
- zorganizowanie w Krakowie dwu międzynarodowych sesji naukowych poświęconych:
a) pięćsetnej rocznicy narodzin koncepcji kopernikowskiej podczas studiów Mikołaja Kopernika w Krakowie,
b) dwusetnej rocznicy założenia w Krakowie Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego;
- zorganizowanie w Krakowie w 1993 roku III Zjazdu Federacji Miast Kopernikowskich z udziałem przedstawicieli miast włoskich związanych z życiem Kopernika;
- zaproszenie Polskiego Towarzystwa Astronomicznego, Polskiego Towarzystwa Astronautycznego, Polskiego Towarzystwa Przyrodników im. Mikołaja Kopernika i Polskiego Towarzystwa Miłośników Astromii w Krakowie;
- zwrócenie się do Kolegium Rektorów o wysunięcie na plan pierwszy w uroczystościach inauguracji roku akademickiego 1991/92 i ewentualnie następnych w Uniwersytecie Jagiellońskim i innych wyższych uczelniach (przede wszystkim Krakowa) tematyki pięćsetnej rocznicy studiów Mikołaja Kopernika oraz dwusetnej rocznicy powstania Obserwatorium Astronomicznego UJ;
- zorganizowanie dla dziennikarzy prasy, radia i telewizji seminarium poświęconego sprawie propagowania obchodów pięćsetnej rocznicy studiów Mikołaja Kopernika w Krakowie;
- powołanie zespołu wydawnictw Komitetu koordynującego wysiłki wydawnicze różnych placówek;
- poświęcenie większej uwagi w okresie obchodów popularyzacji postaci i osiągnięć innych wybitnych astronomów i uczonych, którzy przyczynili się do rozwoju wiedzy o Wszechświecie;
- zaproponowanie zorganizowania w Krakowie w okresie rocznicowym konferencji studenckich kół naukowych poświęconych Mikołajowi Kopernikowi z udziałem przedstawicieli kół naukowych związanych tematyką swych prac z dziedzinami wiedzy, którymi zajmował się Mikołaj Kopernik (nauki matematyczno-fizyczne, prawne, ekonomiczne, medyczne, inżynieria militarna);
- organizowanie cykli prelekcji popularnonaukowych zarówno publicznych jak i zamkniętych (np. szkolnych, klubowych) z zakresu astronomii, astronautyki, filozofii, kosmologii, historii nauki i związanych z nimi dziedzin;
- wprowadzenie tematyki kopernikowskiej do programów pracy drużyn i szczepów harcerskich noszących imię Mikołaja Kopernika oraz zaproponowanie hufcowi „Śródmieście’ im. M. Kopernika w Krakowie zorganizowania zlotu drużyn i szczepów harcerskich noszących imię Kopernika (z Polski i z zagranicy);
- popularyzowanie tematyki kopernikowskiej we wszystkich środkach społecznego przekazu;
- organizowanie konkursów wiedzy o Wszechświecie oraz znajomości życia i działalności naukowej Mikołaja Kopernika;
- rozpisanie konkursu literackiego (opowiadanie, poezja, dramat) o tematyce studiów i pobytu Mikołaja Kopernika w Krakowie, zaproponowanie teatrom krakowskim wystawiania sztuk z polskiej literatury dramatycznej, traktującej o dziele i życiu Mikołaja Kopernika i o jego epoce;
- rozpisanie konkursu na plakat, zestawy przeźroczy, filmy itp. o tematyce związanej z obchodami;
- otwarcie ekspozycji zabytkowych instrumentów astronomicznych;
- powtórzenie pokazów wahadła Foucaulta w kościele św. św. Piotra i Pawła w Krakowie;
- zaproponowanie dyrekcji Muzeum Narodowego w Krakowie i Muzeum Uniwersytetu Jagiellońskiego urządzenia wystawy „Kopernik i jego epoka”;
- zwrócenie się do Biblioteki Jagiellońskiej z propozycją zorganizowania wystawy dzieł z epoki Kopernika;
- zaproponowanie zorganizowania cyklu koncertów muzyki z epoki Kopernika w pomieszczeniach lub zabytkowym otoczeniu Zamku Królewskiego na Wawelu.
Warto zaznaczyć, że od chwili rozpoczęcia działali przygotowawczych do obchodów pięćsetnej rocznicy studiów Mikołaja Kopernika w Krakowie organizowane są co roku, z Okazji kolejnych rocznic Jego urodzin, zebrania naukowe z odczytami o tematyce związanej z postacią i działalnością Kopernika, z rozwojem Jego idei naukowych i światopoglądowych oraz współczesnymi formami uczczenia obchodzonej rocznicy. 5 marca 1991 r. odbyło się plenarne posiedzenie Komitetu Organizacyjnego obchodów, na którym omówiono sprawy związane z działaniami w okresie zbliżającej się rocznicy. Postanowiono przyspieszyć obchody d związać je z organizowanym w Krakowie w okresie od 28 maja do 7 czerwca 1991 r. Sympozjum Dziedzictwa Kulturowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Dokonano także zmian w składzie Komitetu. Nowym przewodniczącym został wybrany przewodniczący Rady Stołecznego Królewskiego Miasta Krakowa Kazimierz Barczyk. Wiceprzewodniczącym został Stanisław Z. Czareński, a sekretarzem Komitetu wybrano Adama Michalea. Komitet staje obecnie przed trudnymi zadaniami. Należy sądzić, że ostatnie przygotowania do obchodów zaowocują właściwą ich realizacją w ciągu najbliższych czterech lat.
Stanisław Z. Czareński

Urania 10/1991, str. 279-280, Kronika PTMA - Jan Winiarski (1899-1991)

Trudno w kilku zdaniach zamknąć całe życie człowieka. A jeżeli było to życie niezwykłe, sprawa je st tym bardziej trudna. Jan Winiarski urodził się 14 lipca 1899 roku w podkrośnieńskicj miejscowości Korczyna. Pochodził z biednej chłopskiej rodziny. Astronomią zainteresował Go nauczyciel Szkoły Powszechnej oraz Jego matka. Wiedza o Wszechświecie stała się dla Winiarskiego pasją całego życia. Na dalsze pogłębienie zainteresowania astronomią miały niewątpliwie wpływ, jak sam mówił, dwa niezwykłe zjawiska. W roku 1912 obserwuje bliskie całkowitemu zaćmienie Słońca, a w 1914 olbrzymie wrażenie na młodym chłopcu robi wspaniała kometa. Pomimo ciężkiej sytuacji materialnej rodziny (po Śmierci ojca) oraz choroby oczu, Winiarski zdobywa wykształcenie Średnie. W 1918 roku zostaje powołany do wojska austriackiego. W czasie pobytu w jednostce w Krakowie odnajduje mieszkanie Tadeusza Banachiewicza i kilkakrotnie go odwiedza. W okresie międzywojennym pracuje jako nauczyciel w szkołach podstawowych. W pracy z młodzieżą daje się poznać jako wielki popularyzator astronomii. W 1930 roku wstępuje w szeregi naszego Towarzystwa. W 1936 roku, Winiarski odbywa turystyczno-naukową wycieczkę, zwiedzając Rumunię, Syrię, Liban, Palestynę, Egipt, Grecję i Turcję. Będąc w Egipcie udaje się specjalnie koleją aż do Asuanu skąd w pobliżu Zwrotnika Raka ma możliwość oglądania wspaniałego nieba półkuli południowej. Drugą wyprawę turystyczno-naukową odbywa w roku 1938 zwiedzając Austrię, Włochy, Szwajcarię.
Okres II wojny światowej spędza Winiarski na uboczu wydarzeń, w swojej rodzinnej miejscowości. Z powodu braku jakichkolwiek efemeryd, sam oblicza momenty zaćmień Słońca i Księżyca i je obserwuje. Jest aktywnym uczestnikiem tajnego nauczania. Z tego okresu zachowała się korespondencja Winiarskiego z prof. Tadeuszem Banachiewiczem oraz informacje o Jego kontaktach z prof. Stefanem Piotrowskim, który opuścił Kraków i jakiś czas przebywał w okolicach Krosna.
Po roku 1945 powraca do pracy w szkolnictwie. W 1953 roku z Jego inicjatywy grupka entuzjastów zakłada Koło PTMA w Krośnic, które z czasem przekształca się w Oddział. Jan Winiarski rzuca się w wir pracy w Towarzystwie. Jego pasja jak o popularyzatora astronomii wszelkimi dostępnymi sposobami (pokazy nieba, odczyty, prelekcje) była doprawdy niezwykła. Dość powiedzieć, że do roku 1981 Jan Winiarski przeprowadził na terenie Krosna i okolic 260 publicznych pokazów nieba, w ciągu 680 godzin, w których udział wzięło ponad piętnaście tysięcy osób! W 1954 r. obserwuje w Sejnacli całkowite zaćmienie Słońca. W latach 1968-1983 pełnił funkcję prezesa Oddziału Krośnieńskiego P I MA, a od 1983 był jego prezesem honorowym. W 1973 roku, obchodzonym w Polsce jak o Rok Kopernikowski, Winiarski jest jednym ze współinicjatorów budowy pomnika Mikołaja Kopernika w Krośnic i nadania imienia Wielkiego Astronoma krośnieńskiemu Liceum Ogólnokształcącemu.
Jan Winiarski do ostatnich dni życia zachowa! wierność swojemu — jak sam mówił — „małżeństwu z astronomią”. W roku 1986 bierze udział w pokazach komety Halleya, której nie widział w roku 1910 z powodu choroby oczu. Ostatnią obserwacją której się podjął było piękne zaćmienie Księżyca w sierpniu 1989 roku. Liczył sobie wtedy równo 90 lat. Zmarł nagle 4 maja 1991 roku. Pogrzeb tego nestora astronomii amatorskiej odbył się 6 maja 1991 roku na cmentarzu w Korczynie. W ostatniej drodze towarzyszyła Mu liczna grupa miłośników astronomii (w większości Jego wychowanków) i przyjaciół. Droga życiowa Winiarskiego nie była usłana różami. Przeżył dwie wojny światowe, okres stalinizmu, w czasie stanu wojennego był nachodzony przez SU. Pomimo tego każdy, kto miał możliwość spotkać się z Nim, musiał zostać poruszony Jego niespotykaną pogodą ducha, życzliwością dla każdego człowieka i głęboką wiarą. Wolą Zmarłego było, aby Jego biblioteka astronomiczna oraz teleskop zostały przekazane na rzecz Krośnieńskiego Oddziału PTMA.
Grzegorz Kiełtyka

Urania 10/1991, str. 280, Kronika PTMA - Komputerowy atlas nieba

Program „Sfera" jest atlasem nieba. Program napisany został z myślą o miłośnikach astronomii dysponujących dostępem do komputera IBM PC XT lub AT z kartą Hercules lub EGA. Program jest łatwy w obsłudze, dostępne w danej chwili opcje wyświetlane są jak o „menu". Komunikacja z programem następuje głównie poprzez klawisze funkcyjne. Program zawiera dane (nazwę, współrzędne równikowe, jasność, typ widmowy, odległość) około 1000 gwiazd (do jasności 4.55 mag.). Ponadto zawiera pozycje prawic 1300 innych obiektów (galaktyk, radioźródeł, mgławic, źródeł rentgenowskich i promieniowania gamma, pulsarów i kwazarów). Program pracuje w dwóch trybach: wyświetlania żądanego fragmentu nieba i identyfikacji gwiazd lub obiektów na nim zawartych (po najechaniu nań kursorem) lub szukania gwiazdy lub innego obiektu po wprowadzeniu ich nazwy. W obu przypadkach możliwe je st naniesienie na ekran (oraz usunięcie z niego) układu współrzędnych równikowych (na rok 2000), ekliptyki, równików galaktycznego i supergalaktycznego oraz kół precesji biegunów niebieskich. Program może zostać udostępniony chętnym. Po bliższe informacje prosimy zwracać się do autora programu: Jerzy W. Mietelski, 30-147 Kraków, ul. Na Błonie 15/22 tel. (12)-36-32-69.
Jerzy W. Mietelski

Urania 11/1991, str. 309-310, Kronika PTMA - II seminarium meteorowo—meteorytowe we Fromborku

Po kilku latach „uśpienia” Sekcja Meteorów i Meteorytów PTMA — wcześniej znana jako Sekcja Obserwatorów Meteorów - wznowiła swoją działalność. Ten powrót do aktywnego działania znalazł odzwierciedlenie w Uranii, gdzie pojawiły się artykuły dotyczące poszukiwań i badań meteorytów oraz obserwacji bolidów. Jednak bardziej spektakularnym wydarzeniem było przygotowanie II seminarium meteorowo-meteorytowego. Początkowe problemy organizacyjne (głównie brak... uczestników, co związane było z opóźnieniem w wydaniu Uranii gdzie zamieszczono informację o Seminarium) zostały przezwyciężone i po dokładnie 12 latach (!) Frombork powrócił do rangi miasta stołecznego (por. H. Korpikiewicz „Frombork — stolica polskiej meteorytyki i meteoryki”, Urania, nr 1/1980).
Fromborskie Seminarium zgromadziło 14 osób z całej Polski. Byli to: Marcin Bownik (Gdańsk), Robert Ćwiertnia (Jelenia Góra), Bartosz Dąbrowski (Toruń), Piotr Gil (Zamość), Piotr Grzywacz (Łódź), Andrzej Górski (Białystok), Krzysztof Raszewski (Radom), Janusz W. Kosiński (Frombork), Albert Krzyśków (Jadwisin), Aneta Lis (Sandomierz), Arkadiusz Olech (Pruszcz Gdański), Andrzej Pilski (Frombork), Kazimierz Schilling (Olsztyn) i Przemysław Woźniak (Poznań).
Nie wszyscy uczestnicy są członkami PTMA ale przyjęcie formy spotkania otwartego pozwoliło na poszerzenie reprezentacji środowiska miłośników astronomii, głównie o współpracowników Pracowni Komet i Meteorów - klubu astronomicznego mającego siedzibę we Fromborku, podobnie jak Sekcja. Pomieszczeń dla potrzeb Seminarium użyczyło Obserwatorium Astronomiczne Muzeum Mikołaja Kopernika „Żurawia Góra”.
Seminarium rozpoczęło się 12 sierpnia 1991 roku (godz. 17.00) od wystąpienia koordynatora Sekcji Meteorów i Meteorytów PTMA, Janusza W. Kosińskiego. Przedstawiona została historia Sekcji i I Seminarium, a także plany działalności na lata 1991-92. Astronomiczną część Seminarium rozpoczął referat „Próba klasyfikacji rojów meteorowych” przygotowany, podobnie jak wstęp, przez koordynatora Sekcji. Przedstawiona została w nim teoria ewolucji rojów meteorowych pochodzących tak z rozpadu komet, jak i planetoid.
Klasyfikacja zawierała również grupę meteorów tzw. sporadycznych. Referat wywołał dyskusję, która przeciągnęła się do kolacji. Po posiłku odbyły się zajęcia seminaryjne, na których mówiono głównie o obserwacjach meteorów.
Niestety teorii nie udało się zastosować w praktyce. Niebo w nocy było całkowicie pokryte chmurami i maksimum aktywności Perseid nie zostało zaobserwowane.
Druga część Seminarium odbyła się 13 sierpnia. Rozpoczął ją (godz. 11.30) referat Przemysława Woźniaka pt. „Wybrane teorie powstania i budowy komet”. Nie bez przyczyny taki właśnie temat znalazł się w programie Seminarium. W świetle współczesnych badań, o których mówił Autor, nie ulega wątpliwości, że budowa i ewolucja komet mają podstawowe znaczenie w formowaniu się wielu (większości) rojów meteorowych. Referat wywołał ożywioną dyskusję, której przyczyną było sięgnięcie w nim do mniej znanych teorii dotyczących komet. Kolejny referat „Planetoidy a meteory i meteoryty” przedstawił Janusz W. Kosiński. Autor omówił przyczyny powstawania rojów pochodzących od planetoid i metody ich obserwacji, wraz z danymi do ich wykonywania. Zwrócił też uwagę na fakt, że właśnie z planetoid pochodzi większość meteorytów zebranych na powierzchni Ziemi i że obserwacje bolidów mogą przyczynić się do określenia miejsca spadku takiego obiektu. Przedpołudniową sesję zakończyły kolejne zajęcia seminaryjne. Dotyczyły one głównie materiału zawartego w przedstawionych referatach. Niewątpliwie główną postacią tych zajęć był dr Kazimierz Schilling, umiejętnie prowadzący dyskusję, gdzie połączone zostały wiedza astronomiczna i doskonały humor.
Po obiedzie (godz. 17.00) uczestnicy Seminarium spotkali się w Planetarium Muzeum Mikołaja Kopernika, już w samym Fromborku (Obserwatorium znajduje się ok. 1.5 km od miasteczka), gdzie Andrzej Pilski przedstawił referat pt. „Meteoryty”. Autor omówił klasyfikację meteorytów, przedstawił szczegółowe dane dotyczące niektórych rodzajów tych obiektów, a całość zilustrował doskonałymi przezroczami. Uczestnicy Seminarium mieli też okazję obejrzeć dwa prawdziwe okazy — żelazo z krateru Canyon Diablo (USA) i meteoryt żelazo-kamienny Imilac z pustyni Atacama (Chile) — znajdujące się we fromborskim Planetarium. Po referacie o meteorytach został zaprezentowany specjalny seans z cyklu „Muzyka i Gwiazdy” w wykonaniu Janusza W. Kosińskiego. Spotkanie zakończyły kolejne zajęcia seminaryjne. Odbyły się one w Obserwatorium i dotyczyły głównie metod poszukiwań meteorytów, badań kraterów meteorytowych i podobnie jak wcześniej, obserwacji meteorów.
Forma Seminarium na ogół odpowiadała jego uczestnikom i potwierdzili oni chęć uczestnictwa w następnym. Finansowo organizację spotkania wsparł Zarząd Główny PTMA, za co uczestnicy i organizatorzy składają serdeczne podziękowania.
Janusz W. Kosiński

Urania 11/1991, str. 309-310, Kronika PTMA - Astronomia jaskiniowa

Obserwacje plam słonecznych podczas VI obozu obserwacyjnego Oddziału Toruńskiego PTMA (fot. K. Wenerski)

Jak było naprawdę - nie wiadomo. Jedni twierdzili, że sprowadziła nas tam platońska metafora o jaskini jako ontologicznym „obserwatorium”. Według innych miał to być powrót do źródeł cywilizacji. A może trafiliśmy tam przypadkiem? W każdym razie jest faktem historycznym, że VI obóz obserwacyjny toruńskiego oddziału PTMA odbył się latem 1991 roku u wejścia do Jaskini Radochowskiej, w Kotlinie Kłodzkiej. Tak jak rok temu, obóz składał się z dwóch dwutygodniowych turnusów. Pierwszy, przeznaczony dla „małolatów”, był szkołą obserwacji gwiazd zmiennych. W drugim brali udział weterani poprzednich obozów, którzy licząc na ciemne górskie niebo mieli prowadzić własne obserwacje gwiazd zmiennych, już bez „uczonego” nadzoru. W rzeczywistości niebo nad jaskinią rzadko było przejrzyste. Pierwszy turnus miał tylko trzy pogodne noce i parę dłuższych dziur w chmurach. To dosyć, aby „kursanci” poznali sposób oceny blasku gwiazd, ale za mało, żeby zasmakować w tej zabawie. Drugi turnus został przez aurę potraktowany jeszcze bardziej brutalnie. Jednak brak pogody nie oznacza nieobecności astronomii na naszym obozie. Za dnia liczyliśmy plamy na Słońcu (a było co liczyć tego lata!). O zmierzchu zaś zbieraliśmy się wokół któregoś z obozowiczów, by posłuchać przygotowanych zawczasu pogadanek. Dyskutowaliśmy o gwiazdach stałych, zmiennych i spadających, o planetach, których nie ma, i o takich, które dopiero będą, i wielu innych „kosmicznych" problemach. Do tradycji naszych obozów należą kilkudziesięciokilometrowe wycieczki. Mimo kapryśnej pogody przemierzyliśmy Kotlinę Kłodzką wzdłuż i wszerz.
W obu turnusach wzięło udział 16 osób z Torunia, Bydgoszczy, oraz jeden gość z Konina. Koszta w całości pokrywali uczestnicy, ale nie była to droga impreza. Noclegi w bazie namiotowej PTTK kosztowały ok. 100 tys. zł. (za 2 tygodnie), przejazdy ok. 50 tys. zł. Każdy żywił się sam, jak lubił i mógł. Zależnie od apetytu, uczestnicy wydali łącznie po 500 — 700 tys. zł., czyli połowę kosztów typowego obozu młodzieżowego.
Kotlinę Kłodzką i siebie nawzajem żegnaliśmy z ogromnym smutkiem. Niech żałują ci, którzy odrzucili nasze zaproszenie.
Marek Muciek
Krzysztof Rumiński