1967
Spis treści
- 1 Indeks 1967, str. 8, Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii
- 2 Urania 1/1967, str. 20-23, Kronika PTMA - Walny Zjazd PTMA
- 3 Urania 2/1967, str. 34-44, 45 lat Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii
- 4 Urania 3/1967, str. 86-87, Kronika PTMA - Wizyta przedstawiciela węgierski ch miłośników astronomii
Indeks 1967, str. 8, Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii
Rok założenia: 1921.
Cel Towarzystwa: zjednoczenie osób zainteresowanych astronomią i pracujących w jej zakresie (skupia prawie wszystkich astronomów zawodowych); zaznajamianie członków z postępem wiedzy astronomicznej i inicjowanie własnych badali;
szeroko pojęta popularyzacja_ zwłaszcza wśród młodzieży.
Główne formy działania: zakładanie 1 prowadzenie własnych obserwatoriów i plantariów; działalność wydawnicza (m. in. mapy, atlasy, poradniki, inne pomoce naukowe); organizowanie pracowni technicznych i naukowych do użytku członków, publiczne pokazy nieba, odczyty, kursy, seminaria, konferencje, projekcje filmowe, wystawy astronomiczne, prowadzenie bibliotek, organizacja Szkolnych Kół Astronomicznych, pomoc, informacja i szkolenie w zakresie konstrukcji instrumentów obserwacyjnych i obserwacji,
Liczba członków (stan na 30. VI. 1967 r.): 2624.
Statut: zarejestrowany 5. L 48 r. zmieniony 15. II. 67 r
Władze Towarzystwa: wybrane w dniu 6. XI 66 roku na okres 2 lat przez Walny Zjazd Delegatów PTMA w Chorzowie:
Zarząd Główny: prezes - dr Józef Sałabun, v-prezesi - doc. dr Roman Janiczek, inż. Marek Kibiński, sekretarz - Maciej Mazur, skarbnik - mgr in,. Edward Szeligiewic,, przew. Komisji Naukowej - prof. dr Jan Mergentaler, red. naczelny "Uranii" - dr Ludwik Zajdler, członkowie - doc. dr Jerzy Dobrzycki, mgr Zofia Maślakiewicz, dr Przemyslaw Rybka, inż. Jerzy Soloniewicz.
Komisja Naukowa: przew. - prof. dr Jan Mergcntaler, członkowie - prof. dr Bohdan Kicłczcwski, mgr Sławomir Ruciński, Andrzej Słowik.
Komisja Rewizyjna: przew.: - inż. Leszek Marszałek, członkowie - inż. Henryk Bielski, dyr. Zygmunt Grela, Cezary Janiszewski.
Siedziba Zarz. Głównego: Kraków, Solskiego 30 8, tel. 538-92.
27 Oddziałów (adresy zamieszczone w Uranii).
Stacje Astronomiczne (stale placówki obserwacyjne): Częstochowa, Frombork, Niepołomice (Oddz. Kraków), Opole, Szczecinek, Wrocław.
Punkty obserwacyjne (pokazy nieba): Dąbrowa Górn.. Gdynia, JeJ. Góra, Kraków, Krosno, Nowy Sącz, Opole, Oświęc1m, Poznań (2).
Planetaria: Kraków, Wrocław (objazdowe).
Centralne sekcje obserwacyjne (przy Oddziałach):
- Słońca (Wrocław),
- gwiazd zmiennych zaćmieniowych (Kraków),
- meteoretyki (Warszawa),
- meteorytyki (Warszawa),
- gwiazd zmiennych nieregularnych (Warszawa),
- obłoków srebrzystych i zórz polarnych (Poznań).
Specjalistyczne obserwacje w ramach poszczególnych sekcji obserwacyjnych są planowane 1 koordynowane przez kierownictwo sekcji, które opracowuje wyniki do ew. naukowego wykorzystania.
Biblioteki: l centralna, 22 oddziałowe; razem ok. 12 tys. tomów. vol.
Kluby: przy Oddziałach: Gdynia, Kraków, N. Sącz, Poznań, Toruń, Wrocław.
Wydawnictwa własne.
A. Stale:
1. Urania, mies., 3000 egz. nakładu, spisy treści ang. 1 ros.; poświęcony popularyzacji astronomii.
2. Dodatek naukowy do "Uranii": ciągle, 600 egz. nakładu, wyd. w językach kongresowych. Przeznaczony do wysyłki zagranicznym placówkom naukowym, zawiera publikacje naukowe członków.
3. Mapa Obrotowa Nieba (A. Słowik, M. Mazur): stale wznawiana publikacja o charakterze dydaktycznym oraz szkoleniowo-obserwacyjnym: podstawowa pomoc przy samodzielnych obserwacjach nieba.
B. Plany wydawnicze (na lata 1968-1969):
1. Popularny Atlas Księżyca (M. Mazur, E. Szeligiewicz)
2. Solstellarium - obrotowa mapa nieba ilustrująca m. in. zagadnienie precesji (L. Weber).
3. Vademecum Obserwatora.
4. Atlas 150 okolic gwiazd zmiennych zaćmieniowych.
5. Niebo przez lornetkę (J. Pagaczewski).
Urania 1/1967, str. 20-23, Kronika PTMA - Walny Zjazd PTMA
Uroczystą oprawę miał Walny Zjazd Delegatów Oddziałów Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii, zwołany w 45-lecie istnienia Towarzystwa. Na dwa dni - 5 i 6 listopada 1966 r. - chorzowskim Planetarium i Obserwatorium Astronomicznym zawładnęli bez reszty miłośnicy astronomii z całego Kraju. Prawie sto osób reprezentowało wszystkie - z wyjątkiem Łodzi - oddziały naszego Towarzystwa. Był więc m. in. Frombork i Jelenia Góra, były Szczecin i Krosno z nad Wisłoka.
Po raz pierwszy w dziejach PTMA rozciągnięto Zjazd na dwa dni, wypełniając go obficie tematyką par excellence astronomiczną. Tak więc przez dwa dni na specjalnych pokazach i w przerwach między obradami uczestnicy mogli oglądać i poznawać wszystkie pracownie Planetarium; podziwiano stację sejsmologiczną i dział meteorologii, aparaturę planetaryjną i lunety w obserwatorium; specjalnym zainteresowaniem cieszył się bogaty zbiór meteorytów, zebranych z całej Polski na aktualnie czynną wystawę materii międzyplanetarnej. Zamknięte przez te dwa dni dla osób postronnych mury i kopuły Planetarium stworzyły idealnie kameralny nastrój, gdzie w kuluarach nie było końca wymianom spostrzeżeń i własnych doświadczeń, dyskusjom i planom na przyszłość.
W takiej to atmosferze przebiegały programowe zajęcia Zjazdu.
Pierwszego dnia - w sobotę - odbyła się część oficjalna i naukowa, niedzielę zaś przeznaczono na sprawozdania i wybory nowych władz Towarzystwa.
Otwierając Zjazd i witając przybyłych gości, jego podwójny gospodarz - bowiem zarazem prezes Zarządu Głównego PTMA i dyrektor Planetarium - dr Józef Sałabun szeroko i - powiedziałbym - mocno nakreślił rolę astronomii i tego, co nazywamy "miłośnictwem astronomii", w kulturze naszego Narodu. Znalazło to zresztą potwierdzenie w przemówieniach gości Zjazdu: z-cy przew. Prezydium WRN w Katowicach - mgra J. Grzbiela, przedstawiciela Z. Gł. TWP - mgra
T. Kaszpera, mgra P. Hulki z TPPR i kuratora Okręgu Szkolnego. W. Swiątka, a przede wszystkim w przemówieniu z-cy sekretarza naukowego III Wydz. PAN - prof. dr Stefana Piotrowskiego i w liście nadesłanym przez z-cę przewodniczącego Rady Państwa Jerzego Ziętka.
W tym miejscu były miłym, niemal wzruszającym akcentem wiązanki kwiatów od harcerzy i ich meldunek o przystąpieniu do ogólnopolskiej akcji harcerskiej na kopernikowskie 500-lecie, do "Operacji 1001 - Frombork".
Zabrzmiało jakoś bardzo optymistycznie to coraz szersze zainteresowanie naszej młodzieży dla "naszych" problemów kosmicznych zwłaszcza, gdy wykruszają się szeregi starych członków PTMA: w ciągu ostatnich dwu lat zmarło aż 35 kolegów, których pamięć Zjazd uczcił chwilą milczenia.
O 45-letniej działalności naszego Towarzystwa mówił w jubileuszowym referacie wiceprezes Zarządu Gł. i redaktor Uranii - dr Ludwik Zajdler. Nie będę tu przytaczał treści ani tego, ani dalszych trzech naukowych referatów, bowiem Czytelnicy znajdą je in extenso w następnych numerach Uranii.
Ze względu na dużą "objętość" programu, Zjazd powołał trzech przewodniczących. Pierwszej części - w sobotę do południa - przewodniczył inż. Leonard Weber z Wrocławia. Ustalono i zatwierdzono wówczas porządek obrad, powołano sekretarzy Zjazdu (kol. kol. J. Kaszaz Gliwic i mgr A. Kucia z Katowic) i cztery robocze komisje zjazdowe.
Tegoż dnia po południu pod przewodnictwem prof. dr Eugeniusza Rybki odbyła się sesja naukowa. Przewodniczący Gł. Komisji Naukowej PTMA prof. dr Jan Mergentaler z Wrocławia dał piękny wykład o "Aktywności Słońca w świetle najnowszych badań".
Trafnie wybrano temat, bowiem interesuje on chyba wszystkich w naszym Towarzystwie, a specjalnie od lat działającą sporą sekcję obserwatorów Słońca. Zresztą najlepiej świadczyła o tym żywa dyskusja i na sali i potem w kuluarach.
Innym tematem - wśród ogółu członków PTMA, ze względów zrozumiałych, mniej popularnym niż Słońce - zajęli się wychowankowie Krakowskiego Oddziału PTMA Piotr Flin i Andrzej Słowik.
W dwóch, świetnie przygotowanych referatach referatach o "Gwiazdach zmiennych zaćmieniowych, ich obserwacjach i wykorzystaniu" dali przegląd najnowszych badań i aktualnego stanu wiedzy w tej gałęzi astronomii.
I znów temat nie był ani przypadkowy ani oderwany, bowiem najliczniejszą i najaktywniejszą grupą obserwatorów w PTMA są właśnie obserwatorzy gwiazd zmiennych, posiadający zresztą na swym koncie całkiem spory już dorobek naukowych obserwacji.
Specjalny seans pod sztucznym niebem planetarium - co jak zawsze zrobiło duże wrażenie na uczestnikach - miał zakończyć pierwszy dzień Zjazdu. Ale zakończyła go potem przy wspólnym stole "lampka wina" i wystawna kolacja, na którą uczestników Zjazdu zaprosił gospodarz województwa katowickiego, Przewodniczący Prezydium WRN - Jerzy Ziętek.
A co bardziej zagorzali "gwiaździarze" do późnej jeszcze nocy eksploatowali wielki refraktor obserwatorium, łowiąc nim co ciekawsze na niebie obiekty.
Drugi dzień Zjazdu rozpoczął się zaskakująco: przybyły z ramienia Polskiego Towarzystwa Astronautycznego inż. Wł. Geisler dał, jako mowę powitalną, barwne, na gorąco jeszcze sprawozdanie naukowe z Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego w Madrycie, z którego dopiero co powrócił. Cenna, przyjemna niespodzianka. Oby takich jak najwięcej na naszych Zjazdach! Sprawnie przebiegały niedzielne obrady Zjazdu pod bardzo energicznym i sprężystym przewodnictwem dr Andrzeja Woszczyka z Torunia, mimo, że złożył się na nie pokaźny bagaż tak doniosłych problemów, jak przyjęcie nowego statutu, czy wytyczne programowe na lata 1967-68, nie mówiąc już o sprawozdaniach z działalności i wyborach nowych władz. Co prawda w załatwianiu tych spraw ogromnie ułatwiło wcześniejsze dostarczenie delegatom wyczerpującego, wielostronicowego sprawozdania Zarządu Gł. z jego działalności oraz tekstu
statutu, którego ostateczną redakcję poprzedziła konsultacja komisji statutowej ze wszystkimi oddziałami.
Objaśniając sprawozdanie Zarządu Głównego prezes dr Sałabun naświetlił obszerniej niektóre ważkie sprawy, jak akcję budowy obserwatoriów i planetariów w ramach obchodów kopernikowskich, wprowadzenie astronomii jako osobnego przedmiotu w nowym programie licealnym, czy wreszcie zatwierdzenie Uranii do bibliotek szkolnych. Dzielił się z Delegatami sukcesami Zarządu Głównego i... gorzkimi pigułkami, które także trafiały się nieraz w ostatnich dwu latach.
Z dyskusji nad sprawozdaniem Zarządu Głównego i wytycznymi programowymi - które przedstawił v-prezes Zarządu Głównego mgr inż. Edward Szeligiewicz - oraz z wolnych wniosków dość jasno zarysował się obraz potrzeb Towarzystwa i kierunków rozwojowych:
nasilenie akcji popularyzacyjnej przez odczyty i pokazy zarówno nieodpłatnie w ramach PTMA, jak też w formie akcji zleconych;
zainteresowanie się młodzieżą poprzez szkolnictwo (np. konferencje metodyczne dla nauczycieli), szkolne kółka astronomiczne, specjalny dodatek do Uranii itp.;
zwiększenie bazy instrumentalnej przez podjęcie zorganizowanej akcji budowy teleskopów;
inicjowanie prac naukowych, zwłaszcza obserwacji, przez akcje szkoleniowe; i wreszcie czynne włączenie się w akcje związane z obchodami 500-nej rocznicy urodzin Kopernika, jak budowa planetariów i obserwatoriów, akcja Frombork i in. Realizację tych zadań ma ułatwić uchwalony nowy Statut PTMA. W porównaniu z dotychczasowym statutem najbardziej istotnymi zmianami jest ustalenie klucza przy wyborze delegatów, umożliwiającego małym oddziałom liczniejszy udział w zjazdach i pracach T-wa, wprowadzenie roboczych konferencji prezesów oddziałów, zniesienie głosowania korespondencyjnie i przez upoważnienia, zmiana kadencji władz centralnych i oddziałowych z jedno- na dwuletnią i szereg innych.
Wreszcie po jednomyślnym udzieleniu na wniosek Głównej Komisji Rewizyjnej absolutorium dla dotychczasowego Zarządu - Walny Zjazd wybrał nowe władze T-wa na lata 1967-68.
Prezesem Zarządu Głównego wybrano przez aklamację ponownie dr Józefa Sałabuna; do Zarządu Głównego- który zaraz po Zjeździe się ukonstytuował - weszli: doc. dr Roman Janiczek (Częstochowa) i inż. Marek Kibiński (Kraków) jak o wiceprezesi, sekretarzem pozostali Maciej Mazur (Kraków), a przewodniczącym Głównej Komisji Naukowej prof. dr J. Mergentaler (Wrocław), dr Ludwik Zajdler (Warszawa) jako naczelny redaktor Uranii i dr Przemysław w Rybka z Wrocławia. Główną Komisję Rewizyjną wybrano w składzie: mgr inż. Henryk Bielski (Gliwice), dyr. Z. Grela (Warszawa), C. Janiszewski (Katowice) i mgr. inż. L. Marszałek (Kraków). Główną Komisję Naukową stanowią: prof. dr J. Mergentaler - przewodniczący oraz prof. dr Bogdan Kielczewski (Poznań), mgr Sławomir Ruciński (Warszawa) i Andrzej Słowik (Kraków).
Na wniosek Oddziałów w Częstochowie i Krakowie Walny Zjazd nadal przez aklamację tytuł Członka Honorowego PTMA zasłużonym dla rozwoju naszego Towarzystwa i popularyzacji astronomii: Przewodniczącemu P.rez. WRN w Katowicach, Z-cy Przewodniczącego Rady Państwa Jerzemu Ziętkowi oraz wybitnym członkom PTMA, czołowym polskim astronomom - prof. dr Janowi Mergentalerowi i prof. dr Stefanow i L.Piotrowskiemu. Było to przyjemne zamknięcie dwudniowych obrad zjazdu w 45-tym roku istnienia naszego Towarzystwa.
Maciej Mazur
Urania 2/1967, str. 34-44, 45 lat Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii
Referat wygłoszony w pierwszym dniu Walnego Zebrania Delegatów PTMA w Chorzowie w dn. 5 listopada 1966.
Ze wszystkich nauk przyrodniczych i matematyczno-fizycznych astronomia najbardziej przyczynia się do procesu kształtowania poglądu na świat.
Proces ten rozpoczął się w czasach najdawniejszych. Już człowiek pierwotny śledził dostępne jego umysłowi zjawiska astronomiczne, kształtując na ich podstawie swoje wyobrażenia o otaczającym go świecie i o swojej roli i miejscu wśród otaczających go rzeczy żywych i martwych. Astronomią zajmowali się najwybitniejsi myśliciele starożytności: Platon, który astronomem nigdy nie był a astronomia była mu potrzebna jedynie dla stworzenia idealnego poglądu na rzeczy ziemskie, astronomią zajmowali się myśliciele arabscy, usiłujący podbić ówczesny świat spadkobiercy kultury greckiej, astronomią zajmowali się ludzie azjatyccy, jak władca Samarkandy- Uług Bek, jak myśliciele chińscy.
Dookoła nich tworzyły się ugrupowania, zwane dziś przez nas szkołami. Historia nauki zna wiele takich szkół, do najwybitniejszych zaliczyć wypada słynną Akademię założoną przez Platona, z której wyszedł uniwersalny Arystoteles, największy uczony starożytności, którego zasady uznawane były przez blisko dwa tysiące lat. Nie wiele wiemy o liczebności ugrupowań starożytnych, interesujących się astronomią, możemy je jednak uważać za pierwsze towarzystwa miłośników astronomii.
Utarty to i niezbyt zalecany chwyt prelegentów, że rozpoczynają od słów: "już starożytni Grecy... ", jeżeli idę tą drogą, to jedynie dlatego, że chcę zwrócić uwagę na coś, o czym powinno się pomyśleć, gdy mówimy o roli towarzystwa miłośników astronomii w społeczeństwie: Może to przypadek - ale ciekawy - że astronomia rozwijała się równolegle z wielkimi wojnami i pochodami na podbój narodów. Największy rozkwit astronomii greckiej przypada na czasy aleksandryjskie, kiedy ludy greckie opanowały Egipt; wiedza arabska rozwijała się w czasach ekspansji półksiężyca na wschód i zachód. Podobnie astronomia współczesna zaczęła się rozwijać w epoce powstawania nowoczesnych
państw imperialistycznych, a radar - wynalazek ostatniej wojny - otworzył astronomii nowe okno dla poznawania Wszechświata. Nie znaczy to oczywiście, że twórcy astronomii brali udział w tworzeniu niesprawiedliwych ustrojów
politycznych. Wprost przeciwnie- wielki Uług Bek nie poszedł śladem swego dziada Tamerlana, prowadząc pokojową politykę w swym kraju, tak jak wielki geniusz naszych czasów, Albert Einstein, przeciwstawiał się polityce wojny.
Wielki urok astronomii polega może głównie na tym, że stwarza warunki do oderwania się od rzeczy ziemskich, które wydają się mało ważne wobec ogromu Wszechświata. Odczuwają to nie tylko laicy i miłośnicy bez fachowego przygotowania z tej dziedziny, ale i a może nawet przede wszystkim - uprawiający astronomię zawodowo. Kto wgryzie się głęboko w jakiś problem astronomiczny, t n wiele problemów czysto ziemskich uważa za błahe. Gdy działania niszczące kulturę opanowują świat, pewna grupa ludzi szuka oderwania się od tych spraw, znajdując zadośćuczynienie w sztuce lub w nauce.
I tu uwidacznia się rola astronomii. Zajmowanie się astronomią można zatem uważać za pewnego rodzaju przeciwwagę działaniom niszczącym. Astronomię zaliczyć więc należy do nauk przyczyniających się do utrwala!La pokoju na świecie. Śmiem twierdzić, że gdyby więcej ludzi zajmowało się astronomią - byłoby mniej wojen.
Tezę tą można by zilustrować dwoma przykładami z życia naszego Towarzystwa. Powstało tuż po zakończeniu pierwszej wojny światowej. Powstało jako wyniku zapotrzebowania części naszego ówczesnego społeczeństwa na stowarzyszenie, w którego łonie można było prowadzić samokształcenie w zakresie poznania Kosmosu. Jeżeli liczebność naszego Towarzystwa przedstawiała się skromnie - liczyło około 200 członków - zaliczyć to należy na karb braku popularyzacji tej dziedziny i ogólnego, stosunkowo dużego analfabetyzmu.
Reaktywizacja naszego Towarzystwa nastąpiła zaraz po zakończeniu drugiej wojny. Druga wojna prześcignęła wszystkie znano z historii wojen, to też i reakcją była większa. Liczebność członków przekroczyła najśmielsze oczekiwania z okresu międzywojennego, osiągając wkrótce kilka tysięcy. Dużo przyczyniło się do tego ustosunkowanie się do nas Władz centralnych i terenowych, jak również organizacji naukowych i politycznych.
Za datę powstania naszego Towarzystwa przyjmujemy rok 1921. Za trzy tygodnie mija właśnie 45 lat, gdy w dniu 26 listopada 1921 roku odbyło się pierwsze oficjalne zebranie grona osób, na którym wybrano pierwszy zarząd towarzystwa, które zarejestrowano pod nazwą Towarzystwo Miłośników Astronomii.
Pierwszym prezesem został wówczas adiunkt w Obserwatorium Astronomicznym Uniwersytetu Warszawskiego i nauczyciel w jednej z najlepszych wtedy szkół średnich w Warszawie - gimnazjum im. Mikołaja Reja - dr Felicjan Kępiński. Na opublikowanej w r. 1923 liście członków znajdujemy 71 nazwisk, z których wiele mogłoby przynieść zaszczyt każdemu stowarzyszeniu. 58-miu - to ci, którzy przystąpili do Towarzystwa jeszcze w r. 1921. Wielu z nich należy dotąd do
Towarzystwa, niektórzy są tu na sali.
Wymieniając datę z roku 1921 jako datę powstania Towarzystwa, popełniam oczywiście pewną nieścisłość. Towarzystwo nie narodziło się jak Fallas Atena, która wyskoczyła z głowy Zeusa w hełmie na głowie, z tarczą i dzidą w ręku. Myśl założenia Towarzystwa nurtowała w Polsce od pewnego czasu, ujawniając się w powstawaniu w różnych miastach pewnych ugrupowań, śledzących wspólnie z zapałem ukazujące się w literaturze wzmianki o wszechświecie. Może najbardziej żywotne okazało się warszawskie Koło Miłośników Astronomii, zawiązane dokoła profesora Kępińskiego w gimnazjum im. Reja. Uczniowie profesora Kępińskiego, wśród których był między innymi dzisiejszy
kierownik Instytutu Astronomicznego Uniwersytetu Wrocławskiego, Jan Mergentaler, wydali nawet kilka numerów litografowanego czasopisma "Uranja". Było to w roku 1920.
Urania to imię jednej z muz mitologii greckiej, opiekunki astronomii. Już sam fakt wybrania imienia muzy na tytuł naszego czasopisma świadczy o emocjonalnym stosunku i humanistycznym podejściu do nauki, opartej przede wszystkim na matematyce i fizyce. To samo dotyczy nazwy towarzystwa, a raczej użytego w niej wyrazu Miłośnicy, tak w czasach późniejszych krytykowanego przez niektórych.
Gdy w początku roku 1922 udało się uzyskać środki na wydanie drukowanego już czasopisma, pozostawiono nazwę Uranja, chcąc tym samym oddać hołd szlachetnym porywom organizatorów Towarzystwa a zarazem zadokumentować wspólnotę
ideową z ich poczynaniami.
Tytuł czasopisma utrzymany został po dzień dzisiejszy. Gdy bierzemy do ręki pierwsze numery Uranii w pożółkłej okładce, z fotografią warszawskiego pomnika Kopernika, trudno oprzeć się wzruszeniu. 45 lat temu! A gdy przeglądamy jego treść, stwierdzamy, że nie tylko tytuł, ale i układ zachowaliśmy podobny.
Ten sam format, podobna kolejność treści: artykuły naukowo-popularne, później obserwacje miłośników, kronika najciekawszych wydarzeń w świecie astronomicznym, dalej Kronika Towarzystwa i w końcu Kalendarzyk Astronomiczny,
w którym podane są zjawiska astronomiczne na najbliższy okres.
Siedzibą Towarzystwa w początkowym okresie było mieszkanie prywatne sekretarza TMA, Józefa Larissa-Domańskiego, jednego z założycieli. Wkrótce uzyskano "własny lokal" przy ul. Siennej 15, dzięki uprzejmości p. Kruszewskiego, prezesa T-wa "Nasz Sklep". Były to czasy, kiedy o uzyskanie lokalu było tak samo trudno jak dziś. Do lokalu przeniesiono Czytelnię, która początkowo znajdowała się w Bibliotece Seminarium Matematycznego w Pałacu Staszica, udostępnionej czasowo dzięki profesorowi Wacławowi Sierpińskiemu. Biblioteka odgrywała zawsze wielką rolę w szerzeniu miłośnictwa astronomii, a składały się na nią książki ofiarowane przez pierwszych członków i sympatyków naszego Towarzystwa.
Najważniejszą placówką było jednak własne Obserwatorium.
Nazwano je skromnie: Dostrzegalnia, a kierownikiem jej był przez długie lata jeden z założycieli TMA - Maksymilian Białęcki, który swój czas dzielił między TMA i urząd pocztowy, w którym pracował jako urzędnik. Znajdowała się ona na poddaszu Szkoły Technicznej Kolejowej przy ul. Chmielnej 88. Pomieszczenie uzyskaliśmy dzięki p. Białęckiemu, który nawiązał kontakt z dyrektorem Szkoły, inż. Gniazdowskim. Adaptację lokalu i różne urządzenia wykonano w warsztatach szkolnych.
Budynek szkolny ocalał z pożogi wojennej, choć znajduje się w dzielnicy, która może najbardziej - poza Starówką - uległa zniszczeniu. Niegdyś obudowany wysokimi kamienicami, dziś widoczny jest z dala, ocalała również nadbudówka, przypominająca kształtem wieżę. W Dostrzegalni znalazły się dwa instrumenty:
luneta z obiektywem 96 mm, własność p. Białęckiego oraz zakupiona w początku 1922 r. luneta Bardou z obiektywem l08 mm z dobrowolnych składek członków Towarzystwa.
W ten sposób stworzono warunki do planowej działalności, a przede wszystkim do obserwacji i pokazów nieba dla szerokiej publiczności. Pokazy cieszyły się tak dużą frekwencją, że trzeba było wprowadzić wydawanie kart wstępu na kilkanaście dni naprzód. Obok pokazów nieba ważną dziedziną działalności były odczyty. Wobec szczupłości własnego lokalu wygłaszano je na salach użyczanych w Zakładzie Fizyki U.W. przy ul. Hożej lub w gmachu głównym Uniwersytetu. Na liście pierwszych prelegentów spotykamy nazwiska prof. Kępińskiego, prof. Wacława Dziewulskiego z Wilna, inż. Bronisława Rafalskiego, dra Jana Danilewicza, lekarza z Zakopanego, autora sztandarowego artykułu w pierwszym drukowanym numerze Uranii o budowie teleskopów amatorskich, dra Edwarda Stenza, wówczas asystenta w Zakładzie Fizyki, późniejszego profesora Uniwersytetu.
W związku z 450-tą rocznicą urodzin Mikołaja Kopernika Towarzystwo wszczęło akcję, której rezultatem było utworzenie Komitetu Obchodu Rocznicy Kopernika pod protektoratem Prezydenta Rzeczypospolitej, z przedstawicielami Władz państwowych, szkół wyższych, instytucji naukowych i społecznych. Był to okres inflacji - lata 1922 i 1923 - niezbyt przyjazny dla prowadzenia akcji wymagającej nakładów finansowych. W dniu 17 stycznia 1923 r. Zarząd TMA powziął uchwałę, aby dla uczczenia Kopernika występować wspólnie z ówczesnym komitetem astronomii, na czele którego stał prof. Tadeusz Banachiewicz. Wystąpiono z apelem do społeczeństwa o składanie ofiar na budowę Narodowego Obserwatorium Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika. W ciągu następnych lat wpływały składki, nie wystarczyły one jednak na pełną realizację zamierzeń. Powstały wprawdzie pracownie Narodowego Obserwatorium Astronomicznego, jednak samego Obserwatorium dotąd nie zbudowano. Warto o tym przypomnieć, gdy czynione są przygotowania do obchodu 500-ej rocznicy urodzin twórcy astronomii nowoczesnej. I znów Towarzystwo nasze wystąpiło z odpowiednią inicjatywą do Władz.
W ciągu następnych lat okresu międzywojennego mieliśmy lata tłuste i chude. Coraz częściej zdarzały się jednak chude. Już na wstępie 6 numeru Uranii, który ukazał się dopiero w końcu 1924 r., czytamy: "Po półtorarocznej przerwie jesteśmy w możności znowu służyć Czytelnikom Uranią". Przerwa spowodowana była kryzysem walutowym. Przerwy w wydawnictwie powtarzały się zresztą i później, kiedy waluta nasza była już ustabilizowana.
Podobnie było i z pokazami nieba. Już w pierwszych latach istnienia Dostrzegalni pomieszczenie było zbyt małe, a przede wszystkim zbyt mało atrakcyjne, aby Towarzystwo mogło na nim opierać swą działalność. To też dzięki pomocy prof. Michała Kamieńskiego, dyrektora Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego, dwa razy w miesiącu pokazy odbywały się w Alejach Ujazdowskich, niezależnie od pokazów we własnej Dostrzegalni. Od r. 1925 na skutek przebudowy budynku Szkoły Towarzystwo korzysta~o przez kilka lat wyłącznie z gościnności Obserwatorium - podobnie jak dziś - gdzie oprócz dwóch własnych lunet, do dyspozycji mieliśmy niektóre urządzenia Obserwatorium, przede wszystkim instrument z prawdziwego zdarzenia, z mechanizmem zegarowym i obiektywem 135 mm - refraktor Cooke'a w ogródku Obserwatorium.
Dopiero w roku 1929 Towarzystwo mogło objąć w posiadanie nowy lokal przy ul. Chmielnej. Rozpoczęła się nowa era. W tym czasie uchwalono nowy statut, w którym zmieniono nazwę Towarzystwa na Polskie Towarzystwo Przyjaciół Astronomii. "Przyjaciół" zamiast "Miłośników". Zmiana nazwy nie ma wielkiego znaczenia, ważniejsze, że zmieniono strukturę. Statut przewidział tworzenie oddziałów. Było to zresztą stwierdzenie stanu faktycznego: w roku 1928 grupa osób zamieszkałych w Częstochowie, której przewodniczył ks. Bonawentura Mettler i mjr Wincenty Skrzywan, wstąpiła do Towarzystwa, zastrzegając sobie odrębność organizacyjną. Oddział Częstochowski dysponował Obserwatorium podlegającym Władzom Miejskim.
W tym czasie ukonstytuował się Zarząd Centralny, którego prezesem został prof. Kamieński, wiceprezesem - p. Białęcki, jak również oddziały prowincjonalne: Lwowski z prezesem drem Stenzem, Warszawski z inż. Chełmońskim jako prezesem, Częstochowski z inż. Płodowskim. Oddział Warszawski liczył wówczas 231 członków, Lwowski- 57 i Częstochowski- 47 członków. W r. 1933 przybył Oddział PTMA w Poznaniu.
Przez cały okres do wybuchu wojny liczebność członków nie ulegała większym zmianom. W sprawozdaniach rocznych czytamy: "przybyło tyle a tyle członków", "ubyło tyle a tyle", ale suma wszystkich nieznacznie przekraczała liczbę 300, a i z tych część zalegała ze składkami. Składki w dalszym ciągu stanowiły główną podstawę naszego budżetu. Subsydia, jakie Towarzystwo otrzymywało od Władz, miały charakter raczej docelowy, głównie na wydawnictwo Uranii. Pojedynczy zeszyt kosztował przeciętnie około 200 złotych.
Przypominam sobie niektóre posiedzenia Zarządu. Były chwile, kiedy zastanawiano się nad koniecznością "zamknięcia sklepiku", jak się wyraził jeden z najbardziej zasłużonych członków. W sprawozdaniu Zarządu Centralnego z r. 1936 czytamy:
"Zarząd z ubolewaniem stwierdza zmniejszenie się zainteresowania członków oraz zmniejszenie się ich liczby ... Mimo nie sprzyjających warunków ZC czynił starania o uzyskanie subwencji, ... na razie Urania była wydawana dzięki energii redaktora prof. dra Eugeniusza Rybki. Redaktor wystąpił do Min. WRiOP z prośbą o poparcie wydawnictwa przez wydanie okólnika, polecającego szkołom prenumeratę Uranii".
W r. 1936 Oddział Warszawski zmuszony był zrezygnować z korzystania z pomieszczenia w Technicznej Szkole Kolejowej - z powodu nie możności opłacania czynszu. Dzięki prof. Kamieńskiemu siedzibę Oddziału oraz Zarządu Centralnego
przeniesiono do Obserwatorium. Pokazy odbywały się dwa razy tygodniowo.
W okresie wojny PTMA formalnie przestało istnieć, zostało jak wszystkie stowarzyszenia kulturalne - rozwiązane przez władze okupacyjne. Członkowie zostali rozproszeni. Część zginęła w obozach, wśród nich ostatni prezes Oddziału Warszawskiego, Władysław Sulikowski. Tylko nieliczni utrzymywali kontakt z obserwatoriami astronomicznymi. W Warszawie był on zresztą bardzo utrudniony wobec zamknięcia bramy na dziedziniec Obserwatorium od strony Alei Ujazdowskich i konieczności posiadania specjalnych przepustek. Mimo to, tym nielicznym udawało się spotykać w Obserwatorium, głównie u dra Jana Gadomskiego, który mieszkał w Obserwatorium. Spotykano się również u prof. Kępińskiego. W ostatnim roku wojny zapanowała moda zabezpieczania swego mienia przez deponowania cenniejszych przedmiotów u znajomych, zamieszkałych w różnych dzielnicach miasta. Mienie PTMA było trudno wynieść z Obserwatorium, mimo to udało się co cenniejsze, m. in. akta, przenieść do mieszkania członka PTMA, p. Ożarowskiego. Niestety, uległy tam pożarowi. W czasie powstania Obserwatorium zostało doszczętnie spalone. Spłonęła biblioteka i cały zapas wszystkich roczników Uranii.
Z przejawów działalności naszego Towarzystwa w okresie okupacji należy jednak wymienić przynajmniej jedno doniosłe wydarzenie: W dniu 24 maja 1943 roku, w okresie największego terroru, grono członków naszego Towarzystwa zorganizowało tajną mszę żałobną w kościele św. Aleksandra - jak głosił napis w wykazie mszy za duszę ś.p. Mikołaja. Było to w 400-setną rocznicę zgonu Mikołaja Kopernika. Trzeba było wiele odwagi, aby wziąć udział w tym nabożeństwie. Wśród wielu zebranych udział wzięli następujący członkowie PTMA: prof. Stefan Pieńkowski, rektor Uniwersytetu Warszawskiego, prof. Lampe, dr Jan Gadomski, rektor Politechniki prof. Edward Warchałowski, prof. Felicjan Kępiński, dr A. Chromiński, inż. Olgierd Zacharewicz, prof. Jan Krassowski i inż. Bronisław Rafalski. Na organach grał prof. Stanisław Szpinalski.
Reaktywowanie Towarzystwa po drugiej wojnie światowej przypadało na wyjątkowo trudny okres odbudowy Kraju po potwornych zniszczeniach. Mimo to w roku 1948, gdy po zatwierdzeniu statutu Towarzystwo wznowiło już formalnie swoją
działalność, liczebność członków wyrażała się liczbą 357, to jest więcej, niż w r. 1930, kiedy to szczytowa liczba członków wynosiła 338.
W rzeczywistości Towarzystwo rozpoczęło działalność już w końcu r. 1945, organizując zebrania informacyjne, a już od maja 1946 wydając czasopismo Urania. Wydawane ono było formalnie jako "czasopismo astronomiczne popularno-naukowe", ale już w artykule wstępnym czytamy, że Urania ma się stać ośrodkiem skupiającym wszystkich dawnych i nowych członków Towarzystwa. Podano również zapowiedź wskrzeszenia oddziałów. Największą działalność przejawiał dr Jan Gadomski, którego należy uważać za wskrzesiciela Towarzystwa.
Pierwsze oficjalne zebranie odbyło się w dniu 26 lutego 1948 r.
w Krakowie, w obecnym lokalu Zarządu Głównego. Wybrano
Zarząd, prezesem został dr Jan Gadomski.
· Najistotniejszym · chyba wydarzeniem pierwszych dziesięciu
·lat okresu powojennego - to fantastyczny wprost, nie notowany
w dziejach żadnego stowarzyszenia, przyrost liczby członków.
Rozpoczęliśmy w roku 1948 liczbą 357, a do końca toku
1957 mieliśmy zarejestrowanych 5 186 członków!
Co prawda, liczby te nie zupełnie odpowiadają rzeczywistości,
ponieważ zawarta w nich jest pewna, niestała liczba członków
Kół Młodzieży. Młodzież szkolna zapisuje się zazwyczaj
na początku roku szkolnego, występuje de facto- bez formalnego
wypisywania się, gdy opuszcza szkołę, natomiast statystyka
dotyczy stanu w końcu roku kalendarzowego. W ten sposób
w zestawieniach statystycznych występuje liczba młodzieży
z dwóch roczników. To też słuszniejsze wydaje się podawanie
jed~ie licZJby członków rz.eczywistych, opłacających normalną
składkę . Ale i tu pobijamy wsze~kie rekordy. Odpowiednie liczby
kształtują się w latach 1953- 1958 na poziomie od 2000 do
2900. Rok 1958 był rokiem szczytowym, odtąd datuje si ę pewien
spadek liczby członków, a mianowicie w r. 1961 - 2350,
w r. 1964 - 1871. Spadek ten ma swe uzasadnienie również
w tym, że w r. 1963 przeprowadzono weryfikację, skreślając
z 'listy osoby, które zalegały ze składkami.
W ostatnich latach obserwujemy ponowny wzrost liczby
członków, która w r. 1965 wynosiła 1973, a na dzień dzisiejszy
- 2034. Nie liczę tu członków Kół Młodzieżowych , których
liczba waha się z roku na rok w okolicy tysiąca.
Lata 1959- 1963 nie sprzyjały rozwojowi Towarzystwa na
skutek znanych dobrze członkom trudności organizacyjnych,
które pociągnęły za sobą również trudności finansowe. Dopiero
pod koniec tego okresu, dzięki zbiorowemu wysiłkowi Oddziałów,
zostały usunięte - przynajmniej zasadnicze - trudności,
co umożliwiło powołanie Zarządu Głównego z wyboru.
Na Walnym Zebraniu Delegatów w kwietniu 1964 roku wybrany
·został Zarząd, który ustępuje na obecnym Walnym Zebraniu.
W związku z powyższym ograniczam się jedynie do
kronikarskiego podania faktów, poZJostawiając omówienie działalności
Zarządu i Towarzystwa jako całości do dyskusji jutrzejszej.
Pozostaje mi jednak wyłuskanie niektórych punktów, które charakteryzują działalność naszego Towarzystwa w okresie powojennym.
Na początku stwierdziłem, że Towarzystwo jako krzewiciel
wiedzy o Wszechświecie spełniało wielkie zadanie, kształtując
świadomość i naukowy pogląd na świat wśród szerokich mas
naszego społeczeństwa . Spełniało ono jednak i inne zadanie,
a to głównie wśród młodzieży: ·zachęcanie do studiów w tej
dziedzinie nauki, którą reprezentuje jeden z największych geniuszy
epoki Odrodzenia, nasz rodak, Mikołaj Kopernik.
Stwierdzam, że wszyscy astronomowie polscy tego pokolenia,
które rozpoczęło lub zakończyło studia w okresie międzywojennym,
byli pod wpływem Towarzystwa Miłośników Astronorilii,
któ11e zachęciło ich do tych studiów prz·eważnie jeszcze
w okresie SZ'koły średniej . Wszyscy, lub prawie wszyscy dzisiejsi
profesorowi·e astronomii, rozpoczę'li swą działalność
w szeregach członków TMA.
To samo, lecz jeszcze w większej skali, można powiedzieć
o astronomach młodszego poko1enia. W latach ,czterdziestych,
kiedy byłem członkiem zarządu Oddziału Warszawskiego, wręczaliśmy
nagrodę - bodaj że lornetkę - jednemu z uczniów
liceum za dobre wyniki w obserwacjach miłośniczych . Dziś
ów członek naszego Towarzystwa jest docentem astronomii.
Nie jest to jedyny wypadek tego rodzaju.
Prawie wszyscy dzisiejsi astronomowie, a niedawno cz łonkowie
Koła Młodzieży utrzymują więź z Towarzystwem. Zacytuję
jeszcze jeden przypadek, podając nazwisko: docent
dr Konrad Rud n i ck i. Znany wszystkim jako autor-popularyzator,
a jednocześnie astronom wielkiej klasy. Przed laty
był redaktorem Uranii. Od roku przebywa w Stanach Zjednoczonych,
jednak wciąż utrzymuje kontakt z naszym Towarzystwem,
nadsyła artykuły do Uranii. Przed dwoma dniami
otrzymaliśmy od Niego list z fotografią odkrytej przez Niego
komety. Przesyłając jedną ze swych prac dodał w liście: "Wydrukujcie
szybko, będziecie pierwszym pismem świata, które
to poda ... "
Skoro mówiłem o latach tłustych i chudych okresu międzywojennego,
to trzeba również powiedzieć, że w okresie powojennym
zdarzały się też lata tłuste i chude. Obecnie przeżywamy
właśnie okres chudy. Mamy duże trudności finansowe,
dotacje są niewystarczające na rozwinięcie takiej działalności,
na jaką byłoby nas stać. Za artykuły w Uranii płacimy połowę
stawek pnewidzianych prawem autorskim.
Jeżeli jednak chodzi o współpracę z młodzieżą, to chyba
wszystkie lata na'leży uznać za tłuste.
Mówiąc o stosunku młodych astronomów do naszego Towarzystwa
należy jeszcze dodać, że jest on oparty w dużej mierze
na czynniku emocjonalnym. Wyraża się on m. in. w tym,
że młodzież - mam tu na myśli astronomów młodego pokolenia
- stanowczo wypowiedziała się przeciw próbie zmiany
nazwy naszego Towarzystwa, głównie przeciwko usunięciu
z nazwy wyrazu "Miłośnik".
Kończąc to sprawozdanie kronikarskie chciałbym przeprosić,
że nie wymieniłem nazwisk wielu spośród żyjących i zmarłych
członków Towarzystwa, których wkład w jego rozwój
zasługuje niekiedy na wpisanie tych nazwisk złotymi literami.
Niektóre nazwiska wymieniłem raz jeden, choć, należało je
powtórzyć wielokrotnie. Mam nadzieję, że mi to Słuchacze
wybaczą, biorąc pod uwagę, że referat ten nie jest nawet
próbą historii naszego Towarzystwa.
Pozwolę sobie jednak zrobić dwa wyjątki. A więc - pierwsze
nazwisko: Andrzej S o ł t a n. Figuruje na pierwszej drukowanej
liście członków z r. 1921. Był wówczas asystentem
Zakładu Fizyki, później profesorem Uniwersytetu Warszawskiego,
jeden z najwybitniejszych fizyków. Zmarł przed kilku
.laty. Jednak nazwisko to ponownie znalazło się na liście członków
Oddziału Warszawskiego. Tym razem syn Profesora, również
Andrzej, student astronomii. Przed dwoma laty był laureatem
Olimpiady Astronomicznej.
A kiedy mówię o Olimpiadzie, trudno nie zrobić drugiego
wyjątku i nie wymienić nazwiska prezesa prof. dra Józefa
S a ł a b u n a. Jest bowiem inicjatorem Olimpiady Astronomicznej.
Jako dyrektor Planetarium uprawia popularyzację
astronomii - można powiedzieć - zawodowo. Planetarium
nie jest agendą naszego Towarzystwa, ale wykonuje pracę popularyzatorską-
do pewnego stopnia- za nas, i to w olbrzymiej
skali. Planetarium zwiedzają tysiące osób, tu także orga-
. hizowahe są wystawy, zapoznające z metodami badań i osiągnięciami
astronomii. Dzięki symbiozie Planetarium-PTMA mamy
dziś możność zetknąć się z czołowymi przedstawicielami
Władz Terenowych Śląska. Niech mi wolno będzie wyrazić
w imieniu całego Towarzystwa podziękowanie za Ich udział
w naszym Zebraniu.
I jeszcze parę słów na temat najbliższych planów. 43 lata
temu Towarzystwo uczciło 450-tą rocznicę urodzin Kopernika.
Obecnie przygotowujemy się do 500-ej rocznicy. Mamy nadzieję,
że będziemy włączeni do Komitetu Obchodu - złożyliśmy
w tej sprawie memoriał przed kilkunastoma miesiącami.
W memoriale tym pisaliśmy między innymi, że astronomię nazywa
się dziś "naszą narodową nauką". Jeżeli tak jest rzeczywiście
- jest to niewątpliwie również zasługą Folskiego
Towarzystwa Miłośników Astronomii.
Ażeby móc działać owocniej, zaproponowaliśmy wybudowanie
kilku obserwatoriów ludowych i planetariów. Hasło: "Co
najmniej pięć ludowych obserwatoriów i planetariów w Polsce
na pięćsetlecie urodzin Mikołaja Kopernika" rzucił na poprzednim
Zebraniu Delegatów prof. dr Eugeniusz Rybka.
Kończąc - pozwalam sobie wyrazić nadzieję, że opuszczając
jutro gościnne mury Planetarium śląskiego, odejdziemy
w przekonaniu, że wkrótce nie będzie to jedyne planetarium
w kraju Mikołaja Kopernika.
Urania 3/1967, str. 86-87, Kronika PTMA - Wizyta przedstawiciela węgierski ch miłośników astronomii
14 października 1966 r. odwiedził Zarząd Główny PTMA prof. dr G y o r g y Ku l i n - Dyrektor Ludowego Obserwatorium Astronomicznego w Budapeszcie. W czasie przyjacielskiej rozmowy - przeprowadzonej przy pomocy tłumacza z Konsulatu Węgier w Krakowie - przez wiceprezesa Zarządu Gl. PTMA mgr inż. E d w a r d a S z e l i g i e w i c z a, i sekretarza M a c i e j a M a z u r a poinformowano szcze gółowo prof. dr Kulina o celach, zadaniach i środkach działania PTMA. Z kolei prof. Kulin opowiedział o pracy i działalności węgierskich milośników astronomii. Na Węgrzech amatorski ruch astronomiczny działa w ramach stowarzyszenia będącego odpowiednikiem naszego Towarzystwa Wiedzy Powszechnej. Towarzystwo to posiada aktywne oddziały w 30 miastach, z tego w 7 miastach obserwatoria ludowe, m. in. bardzo aktywneObserwatorium Ludowe w Miscole przy tamtejszej hucie. W Obserwatorium tym wykonuje się liczne reflektory systemu Newtona. Obecnie jest nawet w projekcie wykonanie reflektora o średnicy 700 mm. Ponadto wiele szkół typu licealnego prowadzi akcje budowania przez młodzież lunet ze szkieł okularowych i małych reflektorów. Akcje te dają dobre wyniki. Prof. dr Kulin pokazywał liczne zdjęcia szkolnych wystaw astronomicznych, na których głównymi eksponatami były lunety i reflektory wykonane przez młodzież , obok licznych plansz poglądowych. Towarzystwo wydaje dwumiesięcznik "FOLD ES EG" (Ziemia i niebo). Czasopismo to jest jakgdyby połączeniem naszej Uranii ze znanym miesięcznikiem Poznaj Swiat. Każdy zeszyt zawiera około 1/3 objętości wiadomości astronomicznych i astronautycznych, pozostała część to głównie geografia, a ponadto geofizyka i geologia. Towarzystwo prowadzi żywą działalność popularyzatorską w postaci odczytów i pokazów nieba w obserwatoriach ludowych. Rocznie wykonuje się około 2500 odczytów. Wynagrodzenia za te odczyty pokrywane są z dochodów ze wstępów, a także z opłat zakładów pracy za imprezy urządzane dla pracowników. Na zakończenie przyjacielskiej i serdecznej rozmowy wręczono prof. dr Kulinowi wydawnictwa PTMA wzamian za co w kilka dni później Zarząd Gł. PTMA otrzymał przesyłkę zawierającą kilka egzemplarzy "FOLD es EG". Na podstawie .notatek ANTONIEGO PORĘBSKIEGO opracowal ALEKSANDER KUSNIERZ.