19 sierpnia 1887, całkowite zaćmienie Słońca
Trzecie zaćmienie całkowite, widoczne z terenu dzisiejszej Polski w wieku XIX w. było oczekiwane z ogromnym zainteresowaniem i nadzieją na udane obserwacje. Niestety, okazało się pod względem warunków pogodowych najgorszym! Zaćmienie nastąpiło bardzo wcześnie rano – faza całkowita przy wschodzie Słońca miała miejsce na terenie Niemiec między miastami Braunschweig i Gera, a następnie cień Księżyca przesuwał się w kierunku wschodnim, obejmując m.in. Wielkopolskę, Mazury i Wileńszczyznę. Liczni obserwatorzy we wschodnich Niemczech napotkali całkowicie zachmurzone niebo. W Berlinie przed faza całkowitą na chwilę ukazał się tylko sierp słoneczny, po czym zapadła krótka ciemność, aż wreszcie po około 2 minutach rozwidniło się na powrót. Niestety, równie smutne doniesienia napłynęły m.in. z Zielonej Góry, Olsztyna i Gołdapi. Kontaktów zaćmienia nie udało się nigdzie zanotować. W Poznaniu sytuacja powtórzyła się. Gazeta „Orędownik” z dnia 20 sierpnia donosiła: „Dziś rano od godz.4 panował w mieście naszem niezwykły ruch. Tysiące ludzi dążyło w różne strony za miasto, aby się przypatrzeć tak rzadkiemu a zajmującemu widowisku zaćmienia słońca. Prawie wszyscy zaopatrzyli się to w szkiełka okopcone, to w lunety lub lornetki, których jednak zapewne mało kto użył, bo zaćmienie słońca tak szybko przeszło, że się ani nie spodziewano. O godz.5 pokazała się na wschodniem niebie mała łuna, która się zwiększała w miarę, jak szybko na ziemi zciemniało. W mgnieniu oka ciemność znikła i było po widowisku, które choć krótkie, zrobiło imponujące wrażenie”. Informowano również, że z powodu zaćmienia miejscowe gimnazja rozpoczęły naukę godzinę później. Całkowite zachmurzenie panowało także we Włocławku. Z licznych stron, w tym z Warszawy, obserwatorzy tego niecodziennego zjawiska wyruszyli do Wilna, gdzie zaćmienie mogło być widoczne nieco wyżej nad horyzontem. Ale i tam spotkało ich wielkie rozczarowanie. Donoszą o tym m.in. raporty, zamieszczone w warszawskich dziennikach „Słowie” oraz „Gazecie Polskiej” pod datą 20 sierpnia. Amatorzy wrażeń niebieskich jeszcze w nocy wspięli się m.in. na liczne wileńskie wzgórza – Górę Zamkową, Gedymina, Łysą, Bekieszową czy Trzech Krzyży i czekali od samego świtu, na rozwój wypadków. Jakby na złość, Słońce ukazało się między chmurami podczas samego wschodu i to na całkiem czystym niebie. Jednak tylko na tę krótką chwilę, po czym skryło się za chmurami na dobre. Pierwszy kontakt nie był dostrzegalny, później udawało się zauważyć tylko chwilami zaćmienie częściowe. Faza całkowita nastąpiła nagle przy całkowitym zachmurzeniu, ale jeden z obserwatorów zdołał zauważyć drugi kontakt przez lunetę. Wokół horyzontu pojawiła się „zorza zaćmieniowa”. Około zenitu dało się dostrzec na skrawku czystego nieba jedną gwiazdę (mogła to być Capella). Obserwowano także reakcje zwierząt i roślin w Ogrodzie Botanicznym. Do Wilna wybrał się także znany wówczas lekarz i miłośnik astronomii – dr Jan Walery Jędrzejewicz z Płońska (mimo, że u siebie w domu w swoim obserwatorium także miał możność obserwować zaćmienie całkowite). W okolicach Wilna miejscami pogoda była lepsza. I tak np. w Kuprianiszkach zaćmienie to obserwowała anonimowa czytelniczka czasopisma „Wszechświat” i opisała je tak w liście do redakcji: „tarczę słoneczną otaczała jasna, srebrzysta korona, a promieniami nierównej długości; przy użyciu zaś lornetki dały się dostrzedz głównie u spodu słońca, czerwone wybuchy, pojawiające się i znikające co chwila – miały one kształt języczków lub nieco zakręconych rożków.” Wśród tych wielu niepowodzeń należy jednak odnotować dwa zdarzenia nieprzeciętnej miary: świadkami zaćmienia byli bowiem dwaj nasi wybitni pisarze: Stefan Żeromski i Bolesław Prus. Żeromski pracował akurat w tym czasie jako nauczyciel w pewnym majątku w Szulmierzu na ziemi ciechanowskiej (a więc blisko południowej granicy zaćmienia całkowitego). Swe impresje na temat zaćmienia zawarł w swoim pamiętniku po data 19.VIII (piątek): „Dziś rano obudził mię o 4 Jastrzębowski – na zaćmienie słońca. Zerwałem się szybko, odsłaniam roletę – i rozczarowanie straszne: całe niebo okryte obrzydliwymi chmurami… Mimo to ubieramy się z p.Drewnowskim, schodziemy na dół z okopconymi szkłami. Wiatr dmie. Całe towarzystwo wyrusza na wzgórek – do wiatraka. Nie widzieliśmy nic. O ½ do 6 zaczęło się ściemniać. W parę minut później ściemnianie to zaczęło się zwiększać z przerażającą szybkością – wreszcie nadeszła chwila, że nastała ciemność absolutna i taka, że nie widać było nic o cztery kroki. Bydło idące w pole zaczyna ryczeć i zawracać do domu, na wsi pieją koguty, gwałtowny wicher obraca ramiona wiatraka z gwałtownością, szare obłoki nabierają barwy popiołu, później staja się brudnoczarnymi, wreszcie czarnymi jak sadze. Tę nieprzejrzaną ciemność, jaka piorunem spadła na cały widnokrąg, przeszywa ostry śpiew, zmieszany z płaczem: to kobiety wiejskie śpiewają przed figurą Matki Boskiej. Co jednak było najwspanialsze, to to, że gdy na całej północno-wschodniej stronie panowała nieprzejrzana ciemność – w stronie Warszawy było najzupełniej jasno. Szulmierz leży na granicy zaćmienia. Ale oto po upływie 45 sekund światło wraca… Straszliwe, fantastyczne przedstawienie! Piekielnie drżą nerwy, gdy na taką straszną przestrzeń – w ciągu jednej sekundy upada nieprzejrzana noc. Nieoszacowana szkoda, że nie widać było fenomenu całego – przepadł widok korony słonecznej, gwiazd etc.”. Bolesław Prus fenomenami natury, w tym zaćmieniami słońca interesował się od dawna. Tego roku w sierpniu spędzał czas na wypoczynku w Nałęczowie. Postanowił jednak wybrać się na obserwacje do Wilna, ale już w drodze do Warszawy 17 sierpnia za namową znajomego inżyniera Emila Sokala zmienił decyzję i zdecydował się na krótszą podróż do Mławy, gdzie zresztą udało się wielu przyrodników warszawskich. Wyjechał do niej z Warszawy pociągiem wieczorem 18 sierpnia, który to dzień był podobno pogodny. Po dotarciu na miejsce przed północą skorzystał z noclegu u naczelnika stacji. Resztę zdarzeń możemy prześledzić w relacji autora, zamieszczonej na łamach „Kuriera Codziennego” (nr 239) z 30 sierpnia 1887 r.: „[...] Jest niby ciemno, a jednak wszystko widać, jest mrok burzowy, lecz obłoki nie mają burzowego wyglądu. Oczy moje coś widzą, ale ja nie umiem tego określić. Brak mi nawet porównań, tylko wielki żal który rozpiera mi serce, może znaleźć porównanie [...].
Zaćmienie...
Już nie widzę sekundnika na zegarku, ręce dygoczą jakbym komu wygrażał. Zapalam jedną zapałkę, drugą. Daję za wygraną sekundom, minutom, barwom, wszystko leci mi z rąk, nie wiem na co pierwej popatrzeć. Cały horyzont od bliskich piasków do zenitu napełnia jakiś sinawy mrok [...] Na południowym horyzoncie, tuż przy ziemi ciągnie się długi na łokieć pas światła barwy żółtawo-rudej przysypanej sadzą. Ach jak smutno, jak smutno... to jest raczej stroskanie świata... Z jakiego powodu? może ziemia myśli i oto teraz wyobraża sobie straszną epopeję, kiedy gasnące słońce, to ukochane słońce, zamiast światła będzie rzucać tylko pomrokę? [...]. Nagle zniknęła sina ciemność z widnokręgu i ów czarny delikatny pył z zachodnich obłoczków, które wnet zbielały... Już po zaćmieniu całkowitym! [...]”. W innym felietonie, już z 21 sierpnia na pisał w tym samym czasopiśmie słowa: „Wy ludzie dobrzy nie sądźcie, że zupełne zaćmienie słońca, nawet przy dniu pochmurnym, należy do tuzinkowych zjawisk. Ja także je widziałem w biednej Mławie przy chmurach, a owe półtory minuty, przez które trwało uważam za najszczęśliwszą chwilę w moim życiu.”. Zjawisko to wywarło wyraźny wpływ na twórczość Prusa w następnych latach. Opis zaćmienia przeniósł, jak wiadomo, na karty powieści „Faraon”, ukończonej w r.1895. Jednak trzeba wyraźnie powiedzieć, że opis ten pochodził z jego doświadczeń własnych – wszakże w Mławie praktycznie nic w szczegółach nie dostrzegł. Znał jednak zapewne liczne inne opisy zaćmienia całkowitego, m.in. te z r.1851, a także wcześniejsze – szczególnie opis wrażeń, jakich doznał austriacki pisarz Adalbert Stifter podczas obserwacji zaćmienia całkowitego w Wiedniu 8 lipca 1842 r. Prus, pod wpływem doświadczenia z r.1887 zwątpił w możność ogarnięcia złożoności natury umysłem ludzkim, skłaniając się ku poglądowi o istnieniu świata metafizycznego – kosmosu. Można rzec, że bohaterowie jego późniejszych powieści i nowel „wędrują i po ziemi i po niebie”. Trzeba też dodać, że po zaćmieniu… Prus wrócił do Nałęczowa.
Marek Zawilski