1972

Z Archiwum historyczne PTMA
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania

Urania 2/1972, str. 34-45, 50 lat naszego Towarzystwa

Odczyt wygłoszony na Jubileuszowej Sesji Naukowej 50-lecia istnienia Towarzystwa w dniu 27 listopada 1971 r.

Minęło 50 lat od pamiętnego zebrania w sali Pałacu Staszica w Warszawie w dniu 26 listopada 1921 roku, na którym wybrano pierwszy zarząd naszego Towarzystwa z prezesem, wówczas 36-letnim doktorem astronomii Felicjanem Kępińskim. Do zarządu weszło kilka osób zajmujących poważne stanowiska w służbie powstającego jak Feniks z popiołów Państwa Polskiego, ale głównym motorem powstania Towarzystwa było grono miłośników, których wiek i nieustabilizowana jeszcze pozycja nie pozwalały na oficjalne wystąpienie do Władz o zarejestrowanie statutu.

W dniu pamiętnego zebrania Towarzystwo Miłośników Astronomii liczyło około 50 członków. W rok później — cytuję według pełnej listy opublikowanej w „Uranii” w styczniu 1923 roku — album członków zapełniło już 171 nazwisk, z których wiele mogłoby przynieść zaszczyt każdemu stowarzyszeniu.

Działalność naszego Towarzystwa w ciągu minionych lat omówiona jest w opracowaniu załączonym do n r 7—8 „Uranii” z ubiegłego roku *), ograniczę się przeto do omówienia okoliczności, w jakich powstało nasze Towarzystwo. Nie narodziło się ono jak Pallas Atena, która wyskoczyła w pełnej zbroi z głowy Zeusa, z tarczą i dzidą w ręku. Myśl założenia podobnego stowarzyszenia nurtowała bowiem w Polsce od dawna.
50 lat istnienia Towarzystwa Miłośników Astronomii — to właściwie historia ostatnich 50 lat ruchu miłośniczego w Polsce, bowiem ruch ten rozpoczął się niewątpliwie kilka wieków wcześniej. Świadczą o tym choćby te trzy wydawnictwa popularne, jak Kaspra Ciekanowskiego „Abryz Komety z Astronomiczney Astrologicznej Uwagi” z roku 1681, Jana Bohomolca „Prognostyk o komecie z roku 1769—1770” lub de Fomtenella „Rozmowy o wielkości światów zamieszkałych” w tłumaczeniu z języka francuskiego z roku 1765.

*) Tadeusz Grzesło i Jan Rolewicz „50 lat społeczno-miłośniczego ruchu astronomicznego w Polsce. Rys historyczny”, Kraków 1971. Patrz także: L. Zajdler „45 lat Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii” w nr 2 „Uranii” z r. 1967.

Zainteresowanie zjawiskami na niebie przejawiał już człowiek pierwotny, czego najlepszym dowodem jest mitologia grecka i innych ludów. Astronomia jest bowiem jedyną spośród nauk przyrodniczych, która tak mocno oddziaływuje na wyobraźnię, że na podstawie obserwacji wydarzeń na niebie kształtuje pogląd na rolę człowieka we wszechświecie i jego miejsce wśród rzeczy żywych i martwych. Astronomią zajmowali się najwybitniejsi myśliciele starożytności, tworząc dokoła siebie ugrupowania nazywane przez nas dziś szkołami, a które należałoby raczej nazwać pierwszymi stowarzyszeniami miłośników astronomii. Trudno określić, kiedy rozpoczął się w Polsce ruch miłośniczy, ale wiemy na pewno, że miłośnikiem astronomii był Mikołaj Kopernik. Nie był on astronomem zawodowym, ukończył studia w zakresie prawa kanonicznego i medycyny, zainteresowanie astronomią było dla Kopernika tematem dodatkowym, któremu poświęcał jednak każdą wolną chwilę od prac, wynikających z obowiązków kanonika. Mówiąc zatem o pięćdziesięcioleciu ruchu miłośniczego astronomicznego w Polsce popełniamy błąd, którego margines wynosi kilka stuleci.

Historia astronomii notuje wiele nazwisk osób, które odegrały wielką rolę w astronomii, nie będąc formalnie — a przynajmniej początkowo — astronomami. Jan Kepler, twórca praw mechaniki nieba, był z wykształcenia teologiem i dopiero pod wpływem swego przyjaciela Michała Moestlina (ucznia słynnego Apianusa) zainteresował się astronomią. Tycho Brahe był prawnikiem. Jako miłośnik astronomii obserwował w r. 1563 koniunkcję Saturna z Jowiszem, stwierdzając nieprzydatność ówczesnych efemeryd wynikających z tzw. tablic alfonsyńskich. Całkowicie poświęcił się astronomii dopiero po otrzymaniu spadku po wuju. Bradley był księdzem, później zainteresował się astronomią i w trzydziestym roku życia został profesorem w Oxfordzie. Zjawisko aberacji śwbtła, które przyniosło mu sławę, odkrył w prywatnym obserwatorium miłośnika Molyneux w Kew. Na teologa sposobił się początkowo także Flammarion. Słynny Fryderyk Wilhelm Herschel był muzykiem (organista i dyrygent). Bessel był początkowo kupcem, astronomią zainteresował się dopiero w czasie asystowania przy obserwacjach astronomicznych dla celów nawigacyjnych podczas jednej z podróży handlowych statkiem; jest twórcą udoskonalonych metod astronawigacyjnych i konstruktorem sekstansa. Dopiero za namową Olbersa przerzucił się na astronomię kometarną, w końcu został dyrektorem obserwatorium w Królewcu i zaliczany jest do najwybitniejszych astronomów ubiegłego stulecia. Sam Olbers, podobnie jak wybitny teoretyk Oppolzer — był lekarzem.

Nazwisk takich można by wymienić wiele. Ale nas, z okazji jubileuszu ruchu miłośniczego w Polsce, interesują przede wszystkim nazwiska Polaków. Oprócz Kopernika wymienić tu należy na pierwszym miejscu Jana Heweliusza, właściciela, browaru w Gdańsku, wybitnego obserwatora, konstruktora szeregu instrumentów astronomicznych i jednego z pierwszych na świecie zegarów wahadłowych, autora, świetnego opracowania "Selenographia", "Cometographia", "Machina coelestis" i „Prodromus astronomiae” z katalogiem! gwiazdy vkfcory na mapie: nieba zamieścił gwiazdozbiór Tarcza Sobieskiego. Duchowny ariański Stanisław Liubieniecki jest autorem wspaniałego dzieła o kometach.

W czasach nowszych — rolnik z zawodu Henryk Bogusławski zostaje dyrektorem Obserwatorium we Wrocławiu (syn jego Jerzy był również astronomem), a inny rolnik inż. Władysław Szaniawski buduje własne obserwatorium w Przegalinach pod Siedlcami.

Odrębną pozycję w polskim ruchu miłośniczym zajmuje Jan Walery Jędrzejewicz, z zawodu lekarz. Mając 37 lat osiedlił się w Płońsku gdzie rozpoczął praktykę lekarską. Podobno zainteresowanie astronomią zrodziło się w nim na widok nieba gwiaździstego w mieście, w którym w roku 1862 nie znano jeszcze latarń ulicznych. W ciągli wielu lat gromadził literaturę i metodą samouctwa doszedł do tego, że prace jego z zakresu astronomii pozycyjnej pozycyjnej zjednały mu imię w literaturze światowej. Zbudował własne obserwatorium, uwidocznione jako jedno z nielicznych obserwatoriów miłośniczych – na liście obserwatoriów międzynarodowych, rocznikach astronomicznych. Jest autorem 34 prac naukowych oraz świetnego podręcznika "Kosmografia" na którym od 1886 kształciło się kilka pokoleń.

Lekarzem był również dr Feliks Przypkowski, lekarz z Jędrzejowa, założyciel w r. 1895 jednego z największych na świecie zbiorów zegarów słonecznych i dawnych przyrządów astronomicznych, z którego powstało obecne Państwowe Muzeum im. Przypkowskich w Jędrzejowie. Tradycja miłośnictwa astronomii w rodzinie Przypkowskich sięga początku XVII stulecia. Syn Feliksa, historyk nauki docent dr Tadeusz Przypkowski, wraz z Ojcom zrekonstruował instrumentarium Kopernika, a jako dyrektor Muzeum w Jędrzejowie kontynuuje zbiory gnomoniczne.
*) Działalność dra Feliksa Przypkowskiego, która przyczyniła się do powstania naszego Towarzystwa, omówiona jest w Uzupełnieniu, opracowanym na podstawie materiałów uzyskanych od jego syna Tadeusza już po wygłoszeniu odczytu na Sesji Naukowej PTMA.

Również lekarzem był zmarły przed kilku laty dr Tadeusz Rakowiecki praktykujący w Hajnówce. Przed blisko 70 laty, jako 25-letni lekarz nabył książkę napisaną również przez lekarza, wspomnianego wyżej Jędrzejewicza pt. "Kosmografia”. Zainteresowany jej treścią rozpoczął systematyczne studia astronomiczne. Tuż po zakończeniu pierwszej wojny światowej 50-letni lekarz z Hajnówki wydaje dwutomową pracę, podręcznik uniwersytecki dla astronomów, "Drogi planet i komet". W ślad za nią ukazuje się szereg prac — ogółem 24 publikacje naukowe z zakresu mechaniki nieba. Doktorowi Rakowieckiemu proponowano objęcie katedry astronomii na jednym z uniwersytetów polskich. Odmówił. Nie dbał również o popłatne stanowisko w służbie zdrowia, poświęcając cały swój wolny od praktyki lekarskiej czas astronomii bezinteresownie (za największe swe dzieło „Drogi planet i komet” nie przyjął honorarium). Pozostał miłośnikiem. Był również członkiem naszego Towarzystwa *).
*) O dr Rakowieckim pisał w "Uranii" Konrad Rudnicki (nr 11 z r. 1964 i nr 7—8 z r. 1965).

Myśl założenia stowarzyszenia typu samokształceniowego w zakresie astronomii skrystalizowała się w czasie, gdy po zakończeniu pierwszej wojny światowej powstało niepodległe Państwo Polskie w granicach obejmujących trzy zabory. Przejawiła się ona w powstawaniu w różnych miastach ugrupowań, głównie młodzieżowych, z zapałem śledzących ukazujące się w literaturze wzmianki o zjawiskach na niebie. Literatury było jednak niewiele. Kilka zaledwie książek popularno-naukowych lub podręczników, jak wspominana już Jędrzejewicza "Kosmografia", tłumaczenie „Astronomii dla wszystkich” Newcomba, niektóre prace Flammariona, względnie prace polskich autorów — Heilperna, Ernsta lub Kramsztyka. Zupełny natomiast brak literatury informującej o nowych zdobyczach astronomii, jak również podającej na bieżąco opis zjawisk na niebie. Najświeższe informacje dochodziły do ogółu już „z drugiej ręki” — z notatek dziennikarskich w prasie codziennej. Wydawałoby się, że 'ośrodkami promieniującymi i zaspakajającymi głód informacji w zakresie astronomii powinny były być ośrodki uniwersyteckie. Co więcej — tam gdzie ośrodek uniwersytecki był najsilniejszy, tam szybciej powinna była nastąpić konsolidacja grup miłośników. Historia wykazuje jednak, że sprawa potoczyła się inaczej.

Najsilniejszym ośrodkiem astronomicznym w tym czasie był niewątpliwie Kraków. Tu tradycję Wojciecha z Brudzewa, Mikołaja Kopernika i Jana Śniadeckiego kontynuowali w początku stulecia wybitni astronomowie, profesorowie Maurycy Pius Rudzki (zm. w r. 1916) i od r. 1919 urodzony w Warszawie — Tadeusz Banachiewicz. Dokoła niego zgromadzili się Władysław Dziewulski, Jan Gadomski, Ksawery Jankowski, Lucjan Orkisz, Eugeniusz Rybka, Stanisław Szeligowski, Antoni Wilk, Józef Witkowski — wymieniam najstarszych wiekiem, niektórzy z nich dopiero rozpoczynali swą karierę naukową. Przez pewien czas (w r. 1922) przebywał tu także Michał Kamieński. Przez wiele następnych lat stąd wywodzili się najwybitniejsi astronomowie polscy.
Ośrodkiem lwowskim kierowali od początku stulecia profesorowie astronomii: urodzony w Warszawie w r. 1869 Marcin Ernst i urodzony w Tarnowie w r. 1871 Lucjan Grabowski. Prof. Ernst, wybitny teoretyk, był również autorem wielu pozycji popularnonaukowych, jak również pierwszej polskiej ruchomej mapki nieba widzialnego na ziemiach polskich. Mapa ta oddała wielkie usługi miłośnikom i studiującym astronomię, i jest prototypem mapy ruchomej, jaką obecnie wydaje nasze Towarzystwo.
Na skutek skomplikowanego wówczas statusu politycznego byłej Dzielnicy Pruskiej oraz Wileńszczyzny — uniwersyteckie ośrodki astronomiczne w Poznaniu i w Wilnie nie przejawiały jeszcze większej aktywności. Budowę obserwatorium w Wilnie rozpoczęto w roku 1919, a w Poznaniu dopiero w roku 1921.

Obserwatorium Warszawskie, mimo stuletniej tradycji, po ewakuacji inwentarza do^ Rosji w okresie wojny było prawie nieczynne. Tymczasowo kierowali nim dr Jan Krassowski (1916—1918), od r. 1918 — dr Felicjan Kępiński, po którym funkcję dyrektora objął w r. 1923 profesor Michał Kamieński. W okresie powstawania naszego Towarzystwa asystentami w Obserwatorium byli przejściowo S. Swiderski i K. Jantzen (obaj przeszli do Wilna w r. 1919) oraz Mieczysław Kowalczewski (1920—1923).

Tak to — w telegraficznym skrócie — przedstawiał się stan astronomii polskiej w pierwszych latach Odrodzonego Państwa Polskiego. Poza ośrodkiem krakowskim, w latach przed utworzeniem naszego Towarzystwa obserwatoria dysponowały bardzo skromnymi środkami i tak nielicznym personelem, że praktycznie nie mogły zaspokoić zapotrzebowania szerszego ogółu w zakresie informacji. Ośrodki uniwersyteckie nie prowadziły zresztą szerszej akcji propagandowej wśród młodzieży w wieku przed akademickim. Toteż nie tu należy doszukiwać się początku powstania Towarzystwa. Pierwsze zrzeszanie się miłośników astronomii to właśnie wynik braku ośrodka kierującego. Powstało ono samoistnie. Co więcej — a jest to znamienne — astronomowie ośrodków uniwersyteckich przystąpili do Towarzystwa w większości przypadków dopiero po jego ukonstytuowaniu się, tj. po historycznej dacie 26 listopada 1921 roku, a nawet — dotyczy to w szczególności ośrodka najsilniejszego, krakowskiego — w roku 1923 lub jeszcze później. Na liście członków z roku 1921, zawierającej 53 nazwiska, mamy tylko trzech astronomów z Krakowa: Lucjan Orkisz, Eugeniusz Rybka i Antoni Wilk. Po trzech również z pozostałych ośrodków uniwersyteckich: ze Lwowa — Lucjan Grabowski, Władysław Lichtenberg i Józef Ryzner, z Wilna — Władysław Dziewulski, Kazimiera Jantzen i St. Swiderski, z Warszawy — Felicjan Kępiński, Leon Hufnagel i Mieczysław Kowalczewski. Szczegóły te *) wymieniam w tym celu, aby podkreślić, że motorem powstania naszego Towarzystwa była młodzież. "Urania" nr 3—4 z r. 1923, str. 104— 106.

Właściwy asumpt dla powstania Towarzystwa stanowiło pojawienie się w roku 1919 komety periodycznej Brorsena-Metcalfa. Wiadomość o tym podała najpierw prasa codzienna. Obserwacjami tej komety zainteresowali się dwaj uczniowie szkół warszawskich — Stefan Kaliński z gimnazjum Kazimierza Kulwiecia i Stanisław Mrozowski z gimnazjum Ziemi Mazowieckiej. Za pośrednictwem dra Kępińskiego, który uczył kosmografii w kilku szkołach warszawskich, skontaktowali się oni z Janem Mergentalerem, uczniem gimnazjum im. Mikołaja Reja. Do tego zespołu trzech młodych entuzjastów dołączyło wkrótce dwóch starszych, już po maturze, studentów Uniwersytetu Warszawskiego — Edward Sten z i Antoni Zygmund.
Ta piątka dała początek powstaniu międzyszkolnego Koła Miłośników Astronomii, zawiązanego w dniu 5 października 1919 roku i liczącego pod koniec tego roku kilkunastu członków, wśród nich tylko dwóch pod względem prawnym dorosłych: dr Felicjan Kępiński i zapalony miłośnik astronomii, urzędnik pocztowy Maksymilian Białęcki **). Ten ostatni okazał się niestrudzonym organizatorem, posiadał własną lunetę o średnicy obiektywu 96 mm i czas swój dzielił między pracę zawodową i Koło. W dwa lata później, już po formalnym utworzeniu Towarzystwa Miłośników Astronomii, dzięki staraniom p. Białęckiego Towarzystwo uzyskało lokal na poddaszu Szkoły Technicznej Kolejowej przy ulicy Chmielnej 88, gdzie utworzono własne Obserwatorium Astronomiczne, nazwane skromnie Dostrzegalnią.
**) M. Białęcki już w r. 1911 przyłączył się na łamach "Wszechświata" do apelu dr Feliksa Przypkowskieg o utworzenie towarzystwa miłośników astronomii (patrz Uzupełnienie).

Ciekawe, że budynek ten ocalał z pożogi wojennej. Niegdyś obudowany wysokimi kamienicami, po ich zniszczeniu w roku 1944 dziś widoczny jest ,z daleka w sąsiedztwie Pałacu Kultury i Nauki. Ocalała również przybudówka na strychu, w której przed 50-ciu laty prowadzono pokazy nieba dla publiczności i gdzie zaawansowani miłośnicy dokonywali pierwszych obserwacji. Współrzędne geograficzne tego obserwatorium wyznaczył w r. 1929 na drodze geodezyjnej jeden z najstarszych (stażem oczywiście) członków Towarzystwa, wówczas student astronomii Maciej Bielicki. Była to jego pierwsza drukowana praca naukowa, którą rozpoczął swą karierę dzisiejszy docent astronomii Uniwersytetu Warszawskiego.
Pokazy nieba cieszyły się tak dużą frekwencją, że trzeba było wprowadzić karty wstępu na kilkanaście dni naprzód. Prowadzono tu obserwacje plam słonecznych, zakrycia gwiazd przez Księżyc, rysowano szczegóły powierzchni Księżyca oraz planet Jowisza i Saturna. Z ocalałych zapisów wynika, że najżywszą działalność przejawiali w początkowym okresie Maksymilian Białęcki i Stanisław Mrozowski. W czasach późniejszych demonstratorami nieba byli głównie studenci astronomii, m. in. także piszący te słowa.

Obok pokazów nieba prowadzono systematycznie akcję odczytową. Wśród prelegentów spotykamy nazwiska najwybitniejszych wówczas uczonych obok nazwisk miłośników. Pierwszy odczyt pt. "Udział astronoma amatora w badaniu nieba" wygłosił członek Towarzystwa Felicjan Kępiński w dniu 26 listopada 1921 roku. Wielkie zainteresowanie wzbudził następny odczyt dr Jana Danilewicza, lekarza-rentgenologa, pt. "Technika amatorska wykonania reflektorów astronomicznych". Tekst odczytu można znaleźć w dwóch pierwszych zeszytach „Uranii”. Posiadanie własnego instrumentu, tym bardziej wykonanego własnymi środkami, było zawsze i jest marzeniem każdego miłośnika astronomii. Przed 50-ciu laty niewielu było odważnych — znane mi są tylko dwa przypadki własnoręcznego wykonania w owym czasie *) — Maciej Bielicki i Jeremi Wasiutyński.
*) W Muzeum Jędrzejowskim znajdują się dwa teleskopy wykonane dziesięć lat wcześniej przez dra Feliksa Przypkowskiego (patrz Uzupełnienie).

Dziś, patrząc na to z perspektywy 50 lat, widzimy wybitny postęp. Średnica zwierciadła pierwszych miłośniczych teleskopów wynosiła 10—15 cm, obecnie w Oddziale Warszawskim naszego Towarzystwa kończy się szlifowanie zwierciadła 50 cm. Można by tu powiedzieć: "50 centymetrów na 50-tą rocznicę PTMA". Za najważniejszą agendę Towarzystwa uważano jednak wydawanie własnego pisma, w którym zamierzano publikować opis zachodzących na niebie aktualnie zjawisk z odpowiednimi komentarzami i mapkami. Pierwsze zeszyty takiego pisma, któremu nadano tytuł "Uranja", ukazały się w początku roku 1920.
Inicjatorem "Uranji" była wspomniana pięcioosobowa grupa, oni byli przeważnie autorami artykułów. Do końca 1920 roku ukazały się cztery numery Uranii wydane techniką hektograficzną, odbite w niewielkim nakładzie w małej prywatnej drukarence przy ulicy Marszałkowskiej, noszącej nazwę (tak!) „Saturn”. Urania — to imię jednej z muz w mitologii greckiej, opiekunki astronomii. Już sam falkt wybrania imienia muzy na tytuł czasopisma świadczy o emocjonalnym stosunku i humanistycznym podejściu do nauki opartej przede wszystkim na matematyce i fizyce. To samo można powiedzieć o nazwie Towarzystwa, a ściślej — o użytym tu słowie Miłośnicy, w późniejszych czasach tak krytykowanym przez niektórych członków. I gdy w końcu roku 1921 udało się uzyskać środki na wydawanie drukowanego już czasopisma, pozostawiono nazwę "Uranja", chcąc tym oddać hołd szlachetnym porywom organizatorów Towarzystwa a zarazem zadokumentować wspólnotę ideową z ich poczynaniami *).
*) „Urania” nr 1, rok I, 1922 r., str. 1. W nazwie pisma zastosowano obowiązującą wówczas pisownię.

Tytuł czasopisma zachowaliśmy po dzień dzisiejszy. Gdy bierzemy do ręki pierwsze numery „Uranii” w pożółkłej okładce, z fotografią warszawskiego pomnika Kopernika, trudno oprzeć się wzruszeniu. 50 lat temu! A gdy przeglądamy treść, stwierdzamy że nie tylko tytuł, ale i format, i układ pozostawiliśmy podobny. Podobna nawet kolejność treści: artykuły popularnonaukowe, kronika astronomiczna, obserwacje, kronika Towarzystwa i w końcu kalendarzyk astronomiczny, w którym podawane są zjawiska na niebie na najbliższy okres. Jubileusz 50-lecia Towarzystwa zbiega się z jubileuszem 50-lecia drukowanej "Uranii". W ciągu tych 50 lat wydaliśmy 370 numerów „Uranii” a zważyć należy, że w latach przedwojennych (także w pierwszych latach po wojnie) „Urania” wychodziła przeważnie jako kwartalnik.
Lista redaktorów „Uranii” obejmuje 14 nazwisk. Redaktorami w pierwszym dziesięcioleciu byli najdawniejsi, zasłużeni członkowie Towarzystwa — cytuję kolejno — Felicjan Kępiński, Edward Stenz, Eugeniusz Rybka, Maksymilian Białęcki, Lucjan Orkisz. Mowa tu oczywiście o „Uranii” drukowanej, bo redaktorami zeszytów powielanych z r. 1920 byli Mergentaler i Mrozowski. Przypominając dziś po 50-ciu latach pierwsze poczynania naszego Towarzystwa nie sposób nie wymienić także nazwisk tych, którzy wzięli na siebie odpowiedzialność za poczynania niepełnoletnich właściwych organizatorów. Byli to następujący członkowie Zarządu wybranego na zebraniu inauguracyjnym w dniu 26 listopada 1921 r. oraz wymienieni na pierwszej drukowanej liście *) "członkowie założyciele" i "członkowie popierający" (którzy dopomogli Towarzystwu finansowo): Maksymilian Białęcki, dr Jan Danilewicz, mec. Józef Larissa- Domański (w którego mieszkaniu był sekretariat), dr Felicjan Kępiński, inż. Mieczysław Kępiński z Piotrkowa, inż. Karol Kowerski, dr med. Eugeniusz Lewenstem, Zdzisław Marcinkowski, inż. Czesław Mergentaler (ojciec Jana), prof. Stanisław Michalski (dyrektor Depart. Nauki), mec. Jan Niewodniczański, Jerzy Osmołowski (maj. Sieliszcze na Polesiu, wuj Jana Mergentalera), inż. Bronisław Rafalski, Tadeusz Wróblewski (przemysłowiec z Warszawy), prof. Gabriel Tołwiński (profesor Wolnej Wszechnicy).
*) "Urania" nr nr 1, 2 i 3—4. Lista oczywiście nie jest kompletna, gdyż wielu aktywnych miłośników astronomii znalazło się na liście członków w następnych latach.

Podając te nazwiska w kolejności alfabetycznej, pragnąłbym w ten sposób uczcić pamięć o tych, którzy nie wahali się stanąć na czele Towarzystwa, firmując swym nazwiskiem poczynania młodych entuzjastów **).
**) Nazwiska osób, które w różny sposób przyczyniły się do rozwoju Towarzystwa w okresie 50-ciu lat, podane są w cytowanej wyżej pracy Tadeusza Grzesio i Jana Rolewicza, jak również w nr 2 „Uranii” z r. 1967.

Na zakończenie należy stwierdzić, że Towarzystwo jako krzewiciel wiedzy o Wszechświecie spełniło wielkie zadanie, kształtując świadomość i naukowy pogląd na świat wśród szerokich mas naszego społeczeństwa, a w szczególności wśród młodzieży. Stwierdzam również, że wszyscy astronomowie polscy tego pokolenia, które rozpoczęło lub zakończyło studia w okresie istnienia naszego Towarzystwa, byli pod jego wpływem. Wszyscy (lub prawie wszyscy) dzisiejsi profesorowie astronomii rozpoczęli swą działalność w szeregach PTMA. Prawie wszyscy dzisiejsi astronomowie utrzymują więź z Towarzystwem. Ich stosunek jest — jak dawniej — oparty o czynnik emocjonalny. Ale taką już jest ta nauka zwana astronomią. Aby być astronomem — trzeba być jej miłośnikiem.

Uzupełnienie

Za inicjatora powstania Towarzystwa Miłośników Astronomii należy uważać doktora Feliksa Przypkowskiego z Jędrzejowa, którego stulecie urodzin przypada w tym roku.
Feliks Przypkowski (22.5.1872—24.9.1951) zamierzał początkowo poświęcić się astronomii, rozpoczynając w tym zakresie studia na Uniwersytecie Warszawskim. Niestety, na skutek pogorszenia się warunków finansowych w rodzinie, zmuszany był wybrać zawód lekarza, pozostając jednak do końca życia miłośnikiem astronomii, kultywując tradycję rodzinną sięgającą początków XVII stulecia, kiedy to spotykamy kosmologiczne tematy i zainteresowania w poezjach łacińskich Samuela Przypkowskiego, jednego z przywódców Braci Polskich.
Odziedziczywszy część biblioteki założonej w r. 1738 przez Jana Józefa Przypkowskiego, kiedy tenże został profesorem astronomii na Uniwersytecie Krakowskim, wzbogacił ją szczególnie w zakresie historii astronomii i gnomomiki tak, że wraz z założonymi w r. 1895 Zbiorami zegarów słonecznych stanowią one jedną z pierwszych pozycji w tym zakresie w świecie. Z zakresu tego publikuje Feliks Przypkowski w latach 1902—1914 szereg artykułów we "Wszechświecie", a po powstaniu naszego Towarzystwa — w "Uranii". W latach 1909—1911 publikuje opis budowy dwóch teleskopów — dla "niezamożnego" i "średnio zamożnego" miłośnika astronomii. Oba teleskopy jego konstrukcji znajdują się w Muzeum w Jędrzejowie. W r. 1907 publikuje list otwarty do* redakcji „Wszechświata” (nr 50/1332 z 15.XII.) w sprawie nowego wydania „De Revolutionibus” Kopernika, gorąco poparty przez redakcję, a w r. 1908 (nr 25/1359 z 21.VI.) artykuł pt. "Miłośnicy i protektorowie astronomii", w którym postuluje założenie dwóch towarzystw: astronomicznego ściśle naukowego oraz zrzeszającego miłośników astronomii *).
*) Pod podobnym tytułem (Rola miłośników i protektorów astronomii w jej rozwoju) publikuje Przypkowski również artykuł w „Uranii” w r. 1949, nr 1—3, z którego korzystałem przy opracowaniu niniejszego

Wkrótce („Wszechświat” nr 33/1523 z 13.VIII.1911) ogłasza list otwarty o udzielenie na łamach „Wszechświata” miejsca dla miłośników astronomii, by mogli się zrzeszać przynajmniej na tej płaszczyźnie. Pierwszy zgłosił się na to wezwanie Maksymilian Białęcki (nr 36/1526 z 3.IX.), apelując również o założenie towarzystwa. Zaznaczyć należy, że w tym czasie (od r. 1887) istniało już Towarzystwo Astronomiczne Francji, którego członkiem — pierwszym z Polaków — był Feliks Przypkowski od r. 1913 *).
*) Członkostwo Feliksa Przypkowskiego przeszło w r. 1962 na Państwowe Muzeum im. Przypkowskich w Jędrzejowie.

Listownie zgłaszają się do Przypkowskiego (poza Białęckim) Felicjan Kępiński, inż. Władysław Szaniawski z Przegalin, dr Tadeusz Rakowiecki, a także Tadeusz Banachiewicz, wówczas asystent w Obserwatorium Uniwersyteckim w Kazaniu, który współpracował z "Wszechświatem" publikując kalendarzyki astronomiczne. W r. 1911 Przypkowski przebudował swój dom na Rynku w Jędrzejowie, zaopatrując go w specjalny taras dla swych teleskopów. W r. 1923 na tarasie buduje obrotową kopułę. W ten sposób w ciągu lat powstaje Obserwatorium Astronomiczne, które pod koniec życia przekazał na własność Towarzystwu Miłośników Astronomii.
Wojna w latach 1914—1918 przeszkodziła organizacji Towarzystwa, którego idea powstała w Jędrzejowie w r. 1908. Idea ta zrealizowana została w Warszawie w dziesięć lat później przez grupę młodych miłośników, którym patronowali Felicjan Kępiński (spowinowacony z Przypkowskim przez żonę) i Maksymilian Białęcki — pierwsi, którzy zgłosili się na zew Przypkowskiego w r. 1911.
Nazwisko Feliksa Przypkowskiego znajduje się na pierwszej liście członków Towarzystwa Miłośników Astronomii z r. 1921, a w roku 1951 w uznaniu jego niestrudzonej 55-letniej działalności na niwie miłośnictwa astronomii Towarzystwo uchwaliło nadać mu najwyższą godność — jaką może dysponować — w postaci honorowej, złotej odznaki Towarzystwa. Odznaka opatrzona jest numerem pierwszym i wyrytym imieniem i nazwiskiem **).
**) "Urania" nr 9—10 z r. 1051, str. 216.

W r. 1962 utworzone zostało Państwowe Muzeum im. Przypkowskich w Jędrzejowie, którego podstawę stanowią zbiory gnomoniczne oraz obserwatorium, które przejęte zostało wraz z teleskopami z lat 1908—1911 jako już obiektami muzealnymi. Dyrektorem Muzeum został syn Feliksa, doc. dr Tadeusz Przypkowski, historyk nauki a specjalnie astronomii i gnomoniki,konstruktor zegarów słonecznych (m. in. całego gnomonicznego wyposażenia dziś już historycznego Obserwatorium Greenwich *), gdzie lemniskata czasu średniego południa na pierwszym południku świata jest przez niego obliczona i wykreślona). Doc. dr Tadeusz Przypkowski jest autorem kilkudziesięciu rozpraw z zakresu historii astronomii, przygotowuje do druku "Historię Astronomii w Polsce od czasów Kopernika do czasów Oświecenia" . Dla pełnego obrazu tradycji miłośnictwa astronomii w rodzinie Przypkowskich należy dodać, że córka Tadeusza Agnieszka w tym roku akademickim rozpoczęła studia astronomiczne na Uniwersytecie Warszawskim.

Urania 3/1972, str. 84-86, Z PRAC GŁÓWNEJ KOMISJI LUDOWYCH OBSERWATORIÓW ASTRONOMICZNYCH I PLANETARIÓW, B. Zakrzewski

Budowa Ludowego Obserwatorium Astronomicznego i Planetarium w Grudziądzu

Kiedy Główna Komisja Budowy LOAiP, powołana dla realizacji uchwały Walnego Zjazdu Delegatów PTMA z 19 kwietnia 1964 r. o budowie pięciu obserwatoriów i planetariów na 500-lecie M. Kopernika, rozpoczęła działalność nawiązując współpracę z Oddziałami PTMA i władzami terenowymi — nie przypuszczano nawet, że o podobny obiekt pokusi się Grudziądz. Nie uwzględniano go nawet w zamierzeniach, ponieważ w tym mieście nie istniała jeszcze placówka PTMA, a o pobycie wielkiego astronoma w nadwiślańskim grodzie zaczęto mówić w kilka lat później.

Zaczęło się dość nietypowo. W redakcji "Ilustrowanego Kuriera Polskiego" zjawił się członek Zarządu Oddziału PTMA w Toruniu p. Jerzy Szwarc, który autora tego artykułu zasypał lawiną wieści o wydarzeniach w Kosmosie i zapoznał z planami niektórych ośrodków w kraju dla upamiętnienia jubileuszu kopernikowskiego. W rezultacie następnego dnia, tj. 15 lutego 1968 r., na łamach IKP ukazał się czterołamowy artykuł pt. "Za mało wiemy o Koperniku", w którym pisałem m. in.: "Przedstawiciel PTMA wysunął śmiały projekt budowy amatorskiego obserwatorium astronomicznego na dachu Domu Kultury GZPG. Koszt wykonania pomysłu wyniósłby ok. 30 tys. zł". Ale w owym czasie nawet ta śmiesznie mała suma wystraszyła kompetentne czynniki, zaczęto wyszukiwać różne trudności, w każdym razie artykuł pozostał bez echa. Założyciele sekcji PTMA z J. Szwarcem na czele, widząc brak entuzjazmu, poszli na inną koncepcję. W szybkim czasie doprowadzono do spotkania działaczy FJN i placówek kulturalno-oświatowych, na którym powołano Komitet Obchodu 500-lecia urodzin Kopernika. Jednocześnie przedłożono ramowe założenia dla uczczenia tak ważkiej rocznicy oraz 450-lecia pobytu astronoma w Grudziądzu. W programie ujęto m. in. budowę LOAiP. Ponieważ całość zatwierdzono, więc jeden z najważniejszych punktów nabrał "mocy urzędowej". Tak zaczęła się droga do realizacji pokaźnego przedsięwzięcia, przekraczającego możliwości powiatowego miasta. Życie dowiodło jednak, że nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli ambicje, zapał i wytrwałość idą w parze.

Ponieważ budowa LOAiP na dachu Domu Kultury GZPG wymagałaby sporych nakładów, znacznie większych niż wstępnie zakładano, wielu zabiegów natury formalnej i pokonania licznych trudności, działacze PTMA wysunęli pomysł zlokalizowania obiektu w murach zabytkowej baszty. Projekt wywołał żywą polemikę na łamach miejscowej prasy. Doszło do ostrej wymiany zdań. Sprawą zainteresował się wojewódzki konserwator zabytków. Z braku środków koncepcja ta upadła.

Uwagę środowiska skierowano kolejno na inne obiekty, m. in. na II Liceum Ogólnokształcące i Liceum Gastronomiczne. W zanadrzu chowano jednak inny pomysł, który — jak się później okazało — stanowić miał ostateczne wyjście z impasu. W międzyczasie powołano Społeczny Komitet Budowy LOAiP w Grudziądzu, na czele którego stanął przewodniczący Prezydium MRN Stanisław Paczkowski. Sprawa zaczęła powoli ruszać z miejsca, choć droga do powzięcia wiążącej decyzji była jeszcze daleka. Z chwilą, gdy na czele Komitetu Obchodu stanął I sekretarz KMŁP PZPR Edward Szymański, budowa obiektu nabrała realnych kształtów. W pierwszym rzędzie przeanalizowano wszystkie dotychczas zgłoszone przez PTMA propozycje. Po długich rozważaniach wybór padł na Technikum Chemiczne i Elektryczne. A o to właśnie działaczom PTMA chodziło.

Oczywiście, żeby forsować pokaźniejsze przedsięwzięcie, wiążące się z dużymi nakładami, trzeba stworzyć warunki do rozmów na szerszym forum. Sekcja PTMA w Grudziądzu zasłużyła swoją działalnością na poparcie społeczeństwa i zainteresowanie władz. Setki imprez organizowanych w mieście i powiecie, o zasięgu wykraczającym poza ramy województwa, pozwoliły na wyjednanie środków, o których nie śniło się działaczom PTMA w początkowym okresie pracy.

Decyzja o podjęciu budowy LOAiP zapadła w połowie 1970 roku. Wkrótce, dzięki uprzejmości doc. dr Andrzeja Woszczyka i p. Henryka Witkowskiego z Torunia (działaczy PTMA), opracowano w czynie społecznym dane wyjściowe, inaczej — założenia programowe budowy LOAiP w Grudziądzu. W oparciu o nie Biuro Projektów Grudziądzkiego Przedsiębiorstwa Budowlanego pod kierunkiem mgr inż. Jankowskiej i mgr inż. Brzezińskiego opracowało dokumentację techniczną budowy obiektu. Wszystko to odbyło się w błyskawicznym tempie. Nie wiadomo jeszcze było, czy znajdą się dostateczne środki na wykonanie prac budowlanych. Równolegle załatwiano inne formalności, m. in. szukano mecenasa i wykonawcę robót. Pomogło zaangażowanie przewodniczącego Komitetu Obchodu E. Szymańskiego. Grudziądz otrzymał w końcu 2 miliony zł na budowę LOAiP oraz 300 tysięcy zł na wyposażenie z puli Kuratorium Okręgu Szkolnego Bydgoskiego.

Sporą trudność nastręczało znalezienie wykonawcy na zrealizowanie niełatwej budowy, wymagającej zaangażowania specjalistów wysokiej klasy. Zwyciężył lokalny patriotyzm. Mimo wypełnionego po brzegi portfelu zleceń, budowa LOAiP znalazła się w programie przerobu Grudziądzkiego Przedsiębiorstwa Budowlanego, które mając napięty plan i pokaźnych inwestorów, wkroczyło na plac budowy już w marcu 1971 r. Była to odważna decyzja, gdyż PTMA postawiło żelazny warunek, że prace muszą być zakończone w ciągu roku, tj. w marcu 1972 r. na 450-lecie pobytu M. Kopernika w Grudziądzu. O sukcesie decydują ludzie. Wśród zapaleńców znaleźli się kierownik budowy Kazimierz Pułka i jego zastępca Zygmunt Kowalski. Obaj dobrali sobie sprawnych murarzy, m. in. Stanisława Orłowicza i Edwarda Jabłońskiego. Dzięki nim i wielu innym na dachu TChiE szybko rosła nowa kondygnacja, elektryczna winda sprawnie dowoziła ludzi i budulec. Pod koniec 1971 roku dwie kopuły zamknęły prostokąt dachu. Działacze PTMA odetchnęli, a razem z nimi dyrektor Szkoły mgr Bolesław Krzemień, dzień w dzień oglądając prace i mobilizując swoich uczniów do prac społecznych na placu budowy. Wielka stawka została wygrana.

LOAiP w Grudziądzu pomyślane zostało jako obiekt wielofunkcyjny o powierzchni 300 m2, z gabinetem astronomicznym o pow. 24 m2 i automatycznie obrotową kopułą o średnicy 6 m, mogącą pomieścić jednorazowo 20 osób, czytelnią (22 m2), pracownią fizyczną (70 m2), salką projekcyjną z kabiną — mogącą spełniać funkcję sali konferencyjnej dla 80 osób, holem wystawowym, sekretariatem PTMA i tarasem obserwacyjnym z balustradą o powierzchni 62 m2. Wyposażenie w postaci mebli, projektora i pomocy naukowych dostarczy Technikum Chemiczne i Elektryczne. Natomiast aparaturę dla planetarium, pierwszą tego typu w Polsce! — buduje inż. Marek Kibiński z Krakowa, wiceprezes Zarządu Głównego PTMA. Teleskopy ofiarował Zarząd Oddziału PTMA w Toruniu. Liczy się na dalsze dary, jako że zbiórka trwa. W dniu otwarcia obiektu w marcu 1972 roku, przewiduje się wyeksponowanie prac ofiarowanych LOAiP. Należy dodać, że placówka ta spełniać będzie m. in. funkcję ośrodka szkoleniowego dla działaczy PTMA z całej Polski.

Szerzej określili cele budowy LOAiP w Grudziądzu autorzy założeń programowych A. Woszczyk i H. Witkowski. Sprowadzają się one generalnie do szerzenia i pogłębiania wśród społeczeństwa światopoglądu naukowego, popularyzowania najnowszych osiągnięć nauki o niebie i zdobyczach badań w przestrzeni kosmicznej, szerzenia kultu Kopernika i pogłębiania jego wiekopomnego dzieła, wykonywania samodzielnych badań w zakresie dostępnym miłośnikom astronomii i astronautyki, skupienia młodzieży w pozaszkolnych kółkach zainteresowań tematyką PTMA, sprawowania funkcji ośrodka dydaktycznego dla młodzieży szkół średnich i ośrodka dla nauczycieli astronomii i nauk pokrewnych. Wreszcie obiekt doda uroku miastu i stanie się jedną z atrakcji Szlaku Kopernika. Słowem zbliży społeczność o jeden krok do gwiazd.

Tak więc, to czego nie udało się zrobić w Toruniu, przeforsowano w Grudziądzu. Według nieoficjalnych danych będzie to prawdopodobnie pierwsze LOAiP w kraju, jakie zamierza się oddać do użytku w tej pięciolatce. Obiekt nie zaplanowany w latach sześćdziesiątych, wzniesiony w rekordowym czasie, na miarę ambicji i uporu garstki ludzi. Pisząc o tym, chciałem podkreślić jedno: nie należy tracić nadziei i upadać przed trudnościami. Być może — artykuł ten pomoże przetrwać kryzys tym, którzy stoją w obliczu rezygnacji. Jeśli dzięki temu powstaną dalsze LOAiP, cel artykułu zostanie osiągnięty.

Urania 10/1972, str. 278-279, Kronika PTMA. Działalność Oddziału Gdańskiego PTMA w latach 1968— 1972, Wojciech Sędzielowski

Obecny oddział gdański PTMA powstał na skutek połączenia w 1968 r. oddziałów gdyńskiego i gdańskiego, działającego przede wszystkim na terenie Oliwy. Na Walnym Zebraniu Członków w marcu 1968 roku postanowiono rozszerzyć nikłą dotychczas działalność popularyzatorską i popierać amatorskie prace obserwacyjne. W tym celu zainicjowano wydawanie wewnętrznego pisma oddziału — "Biuletynu Informacyjnego", które w formie powielonej miało być rozsyłane do wszystkich oddziałów PTMA i rozprowadzane wśród członków macierzystego oddziału. Redaktorem pierwszego numeru pisma był Wojciech Sędzielowski. Niestety, z przyczyn obiektywnych "Biuletyn" nie ukazywał się w ciągu następnych 4 lat. Dopiero w lipcu 1972 roku ukazał się następny numer "Biuletynu". Pismo obok obszernych wiadomości o działalności Oddziału Gdańskiego ma zawierać sprawozdania z obserwacji członków i informacje o metodach obserwacji i ich opracowywania.

Akcja popularyzatorska w zasadzie ograniczała się do systematycznych pokazów nieba przez teleskopy w placówce obserwacyjnej Oddziału w Oliwie. Demonstratorem był przez ubiegłe cztery lata niżej podpisany.

Akcja pokazowa obok niewątpliwych wartości oświatowych przyniosła znaczne zwiększenie liczby członków oddziału. Zaczynaliśmy w roku 1968 z niespełna 70 członkami, aby w roku 1972 powiększyć liczebność oddziału do ponad 150 osób. 40% członków stanowi młodzież. Akcja odczytowa była prowadzona sporadycznie ze względu na brak fachowych prelegentów i brak odpowiedniego lokalu.

Starania o budowę Ludowego Obserwatorium i Planetarium nie przyniosły na razie pożądanych rezultatów. Istnieje jednak możliwość tymczasowego zaadaptowania pomieszczeń na Stację Astronomiczną. Latem 1972 roku była prowadzona szeroka akcja za pośrednictwem prasy, Rozgłośni Gdańskiej i Telewizji na rzecz stworzenia placówki obserwacyjnej dla naszego oddziału, placówki o możliwościach rozwojowych. W dalszej perspektywie planuje się zbudowanie większego obserwatorium i planetarium.

W pierwszych dniach lipca 1972 roku odbyło się Seminarium Astronomiczne — cykl prelekcji, dotyczących najnowszych osiągnięć astronomii, związanych ze sobą tematycznie. Prelegentami byli zawodowi astronomowie: z Uniwersytetu Gdańskiego doc. dr hab. Robert Głębocki, mgr Sikorski i z Wyższej Szkoły Morskiej dr Andrzej Lisicki.

Na ostatnim zebraniu Zarządu Oddziału postanowiono utworzyć dwie sekcje specjalistyczne przy kole gdańskim PTMA. Pierwsza — to Sekcja Obserwacyjna, która będzie koordynować prace obserwacyjne członków, zapewniać im wyposażenie instrumentalne, publikację wyników obserwacji itp. Planuje się obserwację plam i pochodni słonecznych, gwiazd zmiennych zaćmieniowych i nieregularnych oraz zakryć gwiazd przez Księżyc. Druga — to Sekcja Prelekcji i Odczytów. Utworzenie tej sekcji jest uzasadnione ze względu na planowaną szeroką akcję odczytową. Obie sekcje mają prowadzić członkowie oddziału mający największe doświadczenia w tym zakresie: pierwszą niżej podpisany, drugą mgr Sikorski z Uniwersytetu Gdańskiego.

Działalność Oddziału Gdańskiego PTMA ma duże perspektywy. Sami aktywiści, których jest skromna ilość, nie mogą jednak podołać piętrzącym się trudnościom. Potrzebna jest pomoc władz, społeczeństwa i... trochę szczęścia.

Urania 12/1972, str. 347-349, VI Seminarium Astronomiczne w Szczecinku, Stanisław Krawczyk

Młodzieżowe Seminaria Astronomiczne w Szczecinku stały się już tradycją w działalności tamtejszego Oddziału PTMA. Kolejne VI Seminarium odbyło się w dniach 13 i 14 maja 1972 roku.

Głównym organizatorem tej imprezy był Adam Giedrys, członek Oddziału w Szczecinku, chociaż współudział w jej organizacji zgłosiło I Liceum Ogólnokształcące im. Ks. Elżbiety w Szczecinku, miejscowy Wydział Kultury PRN, Kuratorium Okręgu Szkolnego w Koszalinie oraz Sekcja w Grudziądzu Oddziału PTMA w Toruniu. Uroczyste otwarcie Seminarium odbyło się z udziałem około 60 osób. Zostałem zaproszony na powyższe Seminarium, gdzie jako zawodowy astronom miałem wystąpić w podwójnej roli: konsultanta i oceniającego wygłaszane referaty. Byłem pełen podziwu dla ogromnego wysiłku, jaki włożyli organizatorzy tej imprezy w sprawę uroczystego i podniosłego jej charakteru. Wystarczy wspomnieć, że cały przebieg Seminarium utrwalany był na taśmie magnetofonowej, a każdy referujący obdarowywany był książkami popularnonaukowymi, czy też mapami astronautycznymi, na które kierownik Seminarium A. Giedrys sobie tylko znanymi sposobami uzyskał fundusze. W przerwie Seminarium wyświetlano filmy o tematyce astronomicznej i dokumentalne z ostatnich lotów kosmicznych.

Program Seminarium był obszerny i zawierał 20 różnych astronomicznych i fizycznych referatów młodzieży ze szkół w Szczecinku i w Grudziądzu.

Uczestnictwo w tym Seminarium nasunęło mi wiele uwag i wniosków z którymi chciałbym się tu ta j podzielić.

Dość powszechnie wiadomo, że stale jeszcze istnieje duża dysproporcja pomiędzy bogatymi, zwłaszcza w ostatnich latach, osiągnięciami w astronomii i jej młodszej siostry astronautyce, a autentyczną wiedzą przeciętnego człowieka o budowie wszechświata, o procesach w nim zachodzących, o roli astronomii w poznaniu przyrody i praw nią rządzących. Sądzę, że dysproporcji tej nie usuną, czasem nawet obszerne informacje o kolejnych lotach kosmicznych czy też ilustracje krajobrazów księżycowych, zamieszczane na łamach pism codziennych i tygodników. Astronomia jest nauką ścisłą, głęboko powiązaną z matematyką i fizyką, i dlatego głębsze jej studia wymagają pewnego przygotowania, przyswojenia sobie pewnych podstawowych pojęć, pewnego wysiłku myślowego. Jest to przyczyną, że wielu ludzi nawet wysoko wykształconych posiada bardzo fragmentaryczną czy wręcz znikomą wiedzę astronomiczną. Sprawia to, że w niektórych środowiskach nie docenia się wagi astronomii w całokształcie wiedzy, odmawia się jej funkcji wiodącej w zakresie nauk przyrodniczych, spycha się ją na pozycje nauki drugorzędnej, na której uprawianie pozwolić mogą sobie tylko kraje wysoko rozwinięte.

Jeśli trudniej jest zmienić utarte poglądy wśród starszych, to zawsze można się starać pozyskać dla astronomii młodzież, wolną jeszcze od trwałych sądów, żądną wiedzy i przygody myślowej jaka może czekać ją w astronomii. W tym świetle należy wysoko ocenić funkcję szczecineckiego Seminarium, które gromadząc młodzież nie tylko pokazało, że można zainteresować ją astronomią, ale było świadectwem jej aktywnego uczestnictwa w zdobywaniu dodatkowej wiedzy. Wyraźnie przecież można dostrzec różnicę pomiędzy przygotowaniem i wygłoszeniem referatu a ograniczeniem się do jego wysłuchania. Na Seminarium referentami byli przedstawiciele młodzieży, uczniowie szkół średnich a nawet starszych klas szkoły podstawowej. Dla wielu z nich było to pierwsze publiczne wystąpienie z samodzielnie przygotowanym referatem, a więc połączone na pewno z niemałym emocjonalnym przeżyciem. Zakres referatów wykraczał znacznie poza wiadomości przewidziane programami szkolnymi. Młodzi adepci astronomii przygotowywali je w oparciu o dodatkową literaturę, poświęcali wiele wolnego czasu dla samej pasji poznawczej, dla ciekawości rzeczy i zjawisk otaczającej ich przyrody. Tutaj leży niewątpliwie zasługa A. Giedrysa, który skupił wokół siebie młodzież i rozbudził w niej zainteresowanie do astronomii, do nauk matematyczno-przyrodniczych. Działalność jego może służyć za przykład pracy z młodzieżą, dla wielu placówek PTMA i nauczycieli astronomii szkół średnich. A. Giedrys sam zainicjował seminaryjną formę pracy z młodzieżą, sam dobiera dla niej lektury, stara się o poglądowe plansze, mapy i wykresy. Tamtejsza Stacja Obserwacyjna jest pod tym względem bogato wyposażana. Ocena referatów nie była łatwa, trudno z nich było wybrać najlepsze. Tematyka i zakres ich były mocno zróżnicowane. Ponadto różny był wiek prelegentów. Zarysował się również brak wcześniejszych konsultacji z zawodowym astronomem (o potrzebie takich konsultacji sygnalizował już Robert Głębocki — Urania, nr 12, 1969 r.) i dokonanie zbyt wielu uwag krytycznych na tym etapie nie spełniłoby swego zadania i przeczyłoby elementarnym zasadom wychowawczym. Referaty przygotowywane były z myślą o ich druku, wzorem lat ubiegłych w formie powielanej publikacji. Były przez to często zbyt obszerne i szczegółowe dla słuchaczy. Dotyczyły ponadto bardzo odległych i różnorodnych gałęzi astronomii i fizyki, stwarzając przez to pewną trudność w logicznym usystematyzowaniu przekazywanych wiadomości. Odnotować należy jednak fakt że referaty były w większości bardzo dobrze przygotowane. Referujący wykazywali dobre opanowanie tematu, przez co nie musieli kurczowo trzymać się czytanego tekstu, podawali luźne uwagi starając się aby temat był bardziej przystępny i zrozumiały dla słuchaczy. Dodatkową zaletą było ilustrowanie referatów rysunkami i samodzielnie wykonanymi planszami. Kameralna atmosfera Seminarium zwłaszcza w drugim dniu sprawiła, że pytania zadawane prelegentom przeradzały się w długie i ożywione dyskusje. Brak fachowej porady ze strony zawodowego astronoma czy chociażby nauczyciela astronomii w fazie przygotowania referatów odbił się jednak już niejednokrotnie w tytule referatu, który nie był adekwatny do przedstawianych treści. Ponadto wyolbrzymiona została rola hipotez w astronomii przez co odnieść można było wrażenie, że w astronomii niewiele jest jeszcze konkretnej wiedzy, że stawianie hipotez nie wymaga głębszego uzasadnienia.

O pracy szczecineckiej młodzieży w tamtejszym Oddziale PTMA słyszałem już dawno. Wiem, że dla wielu z nich zainteresowanie astronomią staje się na tyle głębokie, że skłania ich do podjęcia studiów astronomicznych. Wielu z nich ubiega się o przyjęcie na kierunek astronomii na UMK w Toruniu. Z doświadczeń wiadomo, że tylko nieliczni zdają egzaminy wstępne.

Korzystając z pobytu w Szczecinku starałem się znaleźć przyczyny tego stanu. Okazuje się, że potrzebna jest tam opieka — przynajmniej sporadyczna — zawodowego astronoma czy nauczyciela astronomii. Niestety na Seminarium nie zauważyłem nauczycieli astronomii. A. Giedrys jest tylko amatorem i mimo swych najlepszych chęci nie zawsze może sprostać rodzącym się u młodzieży pytaniom, nie zawsze może wskazać odpowiednie źródła do samokształcenia, czy też odczuć wagę matematyki i fizyki w tym samokształceniu. Zdarza się więc, że młodych miłośników astronomii pociąga jedynie opisowa część astronomii, że z niej budują całe o nie wyobrażenie. Dlatego w końcowym przemówieniu do młodzieży ostrzegałem przed takim pobieżnym rozumieniem astronomii, podkreślałem że zapominanie o matematyczno-fizycznych podstawach astronomii nie pozwoli na drugie przybliżenie w jej poznaniu. Wskazywałem, że mają jeszcze czas i możliwości na gruntowne poznanie astronomii, że droga do tego prowadzi przez studiowanie fizyki i matematyki.

Warto zainteresować się szczecinecką młodzieżą, bo takiego kapitału gorącego zainteresowania nie można stracić. Pozyskanie młodych umysłów do astronomii, pokierowanie -ich kształceniem może zaowocować w postaci przyszłego cennego wkładu do nauki.