1974

Z Archiwum historyczne PTMA
Wersja Vega (dyskusja | edycje) z dnia 18:41, 2 lip 2015

(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania

Urania 12/1974, str. 378-379, W Słowacji, "bliżej do gwiazd" — VI Zjazd Młodych Amatorów Astronomii w Bańskiej Bystricy, Helena Kocman

Tak blisko nas, bo tylko 70 km lotem ptaka od południowej granicy, wyznaczył sobie szóste spotkanie Słowacki Związek Amatorów Astronomii, organizując obóz szkoleniowo-wypoczynkowy dla młodzieży 15—20-letniej w dniach od 1—7 lipca 1974 r. Do Bańskiej Bystricy, malowniczo położonej u stóp Niskich Tatr, zaproszono również po czworo młodzieży pod opieką osoby starszej z Bułgarii, Polski i Węgier. PTMA reprezentowali członkowie SKA i Sekcji PTMA w Międzyrzeczu Górnym O/Katowice: mgr Helena Kocrnan — opiekun grupy — Maria Bartoszek, Urszula Gluza, Andrzej Gluza i Alojzy Iskrzycki. Podziwiać trzeba umiejętności organizacyjne Zarządu Głównego S.Z.A.A. z Hurbanowa koło Bratislawy oraz zaangażowanie pionierów ruchu amatorskiego, którzy przez blisko 50 lat szukali dróg do obecnych osiągnięć i potrafili pociągnąć za sobą "do nieba gwiaździstego" swoich godnych następców. Wzbudzają zainteresowanie wśród starszego społeczeństwa, ogarniają młodzież i szkolą nowe kadry w atmosferze serdecznej, prawie że rodzicielskiej życzliwości z wyrozumiałością i poczuciem humoru. Wszystkich łączy nie tylko praca nad odkrywaniem zagadek Wszechświata, lecz również solidarność braterska zahartowana przed 30 laty w walkach Słowackiego Powstania, poczucie odpowiedzialności za przyszłe losy kraju i ludzkości oraz pragnienie przekazania młodym swej wiedzy i wartości ludzkich w pełnym tego słowa znaczeniu. Swoją postawą i pracą zyskali uznanie Ministerstwa Kultury CSSR i władz terenowych, co pomaga w uzyskiwaniu funduszów na budowę ludowych obserwatoriów, wydawanie dwumiesięcznika "KOZMOS" i innych ciekawych publikacji, na organizowanie akcji szkoleniowo-wypoczynkowych dla młodych amatorów astronomii ze szkolnych kółek całego kraju.

Ten VI z kolei "raz" zgromadził 120 dziewcząt i chłopców oraz 30 osób dorosłych — czuwających nad zaspokojeniem potrzeb organizacyjnych, naukowo-wychowawczych, opiekuńczych i technicznych całego obozu rozlokowanego w autocampingu za miastem. Na program składały się zajęcia rekreacyjne w dowodnie tworzących się grupach, które same organizowały gry, zabawy towarzyskie i ruchowe, rozmowy i dyskusje. Można było korzystać z boiska, słońca i basenu kąpielowego, z materiałów prasowych i telewizora (międzynarodowe mecze piłkarskie). Na te zajęcia było najwięcej czasu i swobody. Prócz tego pracowano w sześciu grupach regionalnych po półtora do trzech godzin dwa razy na dobę. Zależnie od stanu pogody, tematu oraz koncepcji wykładowcy, zbierano się o godz. 9,15 lub 20-tej na murawie między namiotami ustawionymi w półkole. Na środku wmontowany był wspaniały teleskop skonstruowany przez doświadczonych współpracowników obserwatorium Hurbanowo, który służył do obserwacji nieba oraz do ćwiczeń w umiejętności nastawienia go na dowolnie obrany obiekt.

Każda grupa zwiedzić mogła obserwatorium na wzgórzu za miastem, skąd był wspaniały widok na przepiękną krainę Średniej Słowacji. Były to więc wymarzone warunki poznawcze i wypoczynkowe po pracy w szkole i trudach podróży, szczególnie dla grupy bułgarskiej z odległej Starej Zagory, z którą równocześnie przybyliśmy. W drodze ze stacji kolejowej do obozu zdążyliśmy się zapoznać, razem powitano nas serdecznie mimo spóźnionej pory i razem rozlokowano w czteroosobowych namiotach — męskim i żeńskim, a na parę opiekunów czekały łóżka w domkach wśród słowackiej "starszyzny". Okazało się, że porozumienie się w czterech różnych, lecz podobnych językach nie stanowi problemu, a raczej pobudza do wesołości i chęci bliższego poznania ich, do zainteresowania osobami, ich pracą, warunkami życia osobistego, społecznego i organizacyjnego w krajach sobie bliskich — słowiańskich. Kilka osób starszych i młodych poznało już Polskę "szlakiem Kopernika" i znalazło w niej przyjaciół. Z entuzjazmem dzielą się spostrzeżeniami, wspominają zabawne epizody, wyrażają życzenie następnych spotkań, utrwalania przyjaźni i kontynuowania dalszej, ściślejszej współpracy między bratnimi organizacjami różnych krajów. Taki cel zaplanowali sobie Organizatorzy tej imprezy i osiągnęli go w pełni. Dając młodzieży wiedzę teoretyczną i praktyczną o Wszechświecie nie pominęli zagadnień wychowawczych. Pokazując piękno i bogactwo kraju przedstawili jego historię, bohaterstwo ludzi w walce o wolność narodową i sprawiedliwość społeczną. Planując spotkanie przy ognisku z weteranami, po całodniowej wycieczce wszystkich grup szlakiem walk powstańczych, nauczyli szanować pamięć poległych w walce jak też pomordowanej ludności bezbronnej. Żaden film, książka, wykład czy inna publikacja nie da takich wiadomości, przeżyć, wspomnień i poczucia potrzeby braterstwa narodów. Jedynie grupa węgierska stała zwykle na uboczu, ponieważ potrzebowała tłumacza. Trudniej nam było swobodnie porozumiewać się, ponieważ znali tylko powiedzonko "Polak — Madziar dwa bratanki" i słabo władali językiem angielskim.

Z powyższego wynikają następujące wnioski: Trzeba opanować języki obce, aby znaleźć "wspólny język". W miarę możności organizować co roku podobne imprezy w naszym i innych krajach z udziałem grup zagranicznych (na wymianę). Więcej popularyzować osiągnięcia PTMA przez prasę i telewizję.