12 sierpnia 1654, całkowite zaćmienie Słońca: Różnice pomiędzy wersjami

Z Archiwum historyczne PTMA
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
Linia 3: Linia 3:
 
Cień Księżyca padł na kulę ziemską o wschodzie Słońca na półwyspie Labrador, następnie przesunął się nad północnym Atlantykiem, Szkocją, Danią, płn.Polską, Ukrainą, Gruzją (w południ prawdziwe), Iranem i płd.Indiami, aby opuścić nasz glob w pobliżu Sumatry przy zachodzie Słońca. W Polsce zjawisko zaszło przed południem, a pas fazy całkowitej objął Pomorze, płd. część Gdańska, Warmię i płn.Mazowsze (Warszawa leżała na zewnątrz pasa całkowitości i zaćmienie było tam widoczne jako bliskie całkowitemu) (rys.1).  
 
Cień Księżyca padł na kulę ziemską o wschodzie Słońca na półwyspie Labrador, następnie przesunął się nad północnym Atlantykiem, Szkocją, Danią, płn.Polską, Ukrainą, Gruzją (w południ prawdziwe), Iranem i płd.Indiami, aby opuścić nasz glob w pobliżu Sumatry przy zachodzie Słońca. W Polsce zjawisko zaszło przed południem, a pas fazy całkowitej objął Pomorze, płd. część Gdańska, Warmię i płn.Mazowsze (Warszawa leżała na zewnątrz pasa całkowitości i zaćmienie było tam widoczne jako bliskie całkowitemu) (rys.1).  
 
[[Plik:rys.1.jpg|400px|thumb|left| Rys.1.Przebieg zaćmienia na terenie Europy]]
 
[[Plik:rys.1.jpg|400px|thumb|left| Rys.1.Przebieg zaćmienia na terenie Europy]]
Wiadomo, że obserwacje profesjonalne podjęło dwóch astronomów. W Gdańsku niezawodnie czuwał Jan Heweliusz, dla którego było to już któreś z rzędu zaćmienie Słońca (wszystkie poprzednie były obserwowane jako częściowe). Nasz astronom rozpoczął obserwacje rano i zanotował wkrótce pierwszy kontakt, jak zapisał – dokładnie o 9:25:15. Wraz z postępem zjawiska, dzięki rzutowaniu obrazu Słońca na ekran przy pomocy teleskopu, notował kolejne fazy częściowe, wykonując szkic na owym ekranie z naniesioną podziałką. Wszystko szło dobrze do 10:05:40, kiedy to faza zaćmienia osiągnęła wartość 6.5 cala w skali 12 stopniowej, czyli około 0.54 (rys.2). I wtedy nadciągnęły gęste chmury, zasłaniając całkowicie Słońce… Nie pokazało się ono już ani na chwilę podczas trwania zaćmienia. To wielki pech, ponieważ przy dobrej pogodzie z pewnością to Heweliusz zaobserwowałby przez teleskop jako pierwszy w historii chromosferę słoneczną i zjawisko zwane obecnie „perłami Baily’ego”. Granica zaćmienia całkowitego przebiegała bowiem wg dzisiejszych obliczeń przez południową część śródmieścia Gdańska. Niebo wypogodziło się dopiero wczesnym popołudniem, gdy z tarczy Słońca dawno już zniknął ostatni fragment tarczy Księżyca.
+
Wiadomo, że obserwacje profesjonalne podjęło dwóch astronomów.   W Gdańsku niezawodnie czuwał Jan Heweliusz, dla którego było to już któreś z rzędu zaćmienie Słońca (wszystkie poprzednie były obserwowane jako częściowe). Nasz astronom rozpoczął obserwacje rano i zanotował wkrótce pierwszy kontakt, jak zapisał – dokładnie o 9:25:15. Wraz z postępem zjawiska, dzięki rzutowaniu obrazu Słońca na ekran przy pomocy teleskopu, notował kolejne fazy częściowe, wykonując szkic na owym ekranie z naniesioną podziałką. Wszystko szło dobrze do 10:05:40, kiedy to faza zaćmienia osiągnęła wartość 6.5 cala w skali 12 stopniowej, czyli około 0.54 (rys.2). I wtedy nadciągnęły gęste chmury, zasłaniając całkowicie Słońce… Nie pokazało się ono już ani na chwilę podczas trwania zaćmienia. To wielki pech, ponieważ przy dobrej pogodzie z pewnością to Heweliusz zaobserwowałby przez teleskop jako pierwszy w historii chromosferę słoneczną i zjawisko zwane obecnie „perłami Baily’ego”. Granica zaćmienia całkowitego przebiegała bowiem wg dzisiejszych obliczeń przez południową część śródmieścia Gdańska. Niebo wypogodziło się dopiero wczesnym popołudniem, gdy z tarczy Słońca dawno już zniknął ostatni fragment tarczy Księżyca.
 
Gdański astronom poczynił jedynie notatki, obrazujące otaczający krajobraz miejski i pociemniałe (smutne i straszne, jak zaznaczył) zachmurzone niebo. Największe ciemności odnotował około 10:40. Nie dało się w tym czasie czytać, ani odczytywać skal przyrządów pomiarowych, bowiem zrobiło się tak ciemno, jak o godzinie dziewiątej wieczorem.
 
Gdański astronom poczynił jedynie notatki, obrazujące otaczający krajobraz miejski i pociemniałe (smutne i straszne, jak zaznaczył) zachmurzone niebo. Największe ciemności odnotował około 10:40. Nie dało się w tym czasie czytać, ani odczytywać skal przyrządów pomiarowych, bowiem zrobiło się tak ciemno, jak o godzinie dziewiątej wieczorem.
 
Znacznie więcej szczęścia miał Pierre des Noyers, sekretarz królowej Ludwiki Marii Gonzagi, który obserwował zaćmienie w Warszawie. Wg jego oceny było ono całkowite lub prawie, a w czasie fazy całkowitej dało się na niebie zauważyć Saturna, Marsa, Wenus i Wielkiego Psa (prawdopodobnie chodziło o Syriusza), jak też inne gwiazdy. Des Noyers wyznaczył też kontakty zaćmienia: początek o 21:37, maksimum o 22:49, a koniec o 24:12, wszystkie momenty liczone od zachodu Słońca. Wyznaczył także wysokość Słońca w tych momentach, kolejno jako: 43o10’, 50o14’ oraz 52o38’30” (ta ostatnia wartość mierzona w pobliżu południka). Heweliusz zresztą korespondował z des Noyersem i swoje obserwacje opisywanego zaćmienia także mu przesłał.
 
Znacznie więcej szczęścia miał Pierre des Noyers, sekretarz królowej Ludwiki Marii Gonzagi, który obserwował zaćmienie w Warszawie. Wg jego oceny było ono całkowite lub prawie, a w czasie fazy całkowitej dało się na niebie zauważyć Saturna, Marsa, Wenus i Wielkiego Psa (prawdopodobnie chodziło o Syriusza), jak też inne gwiazdy. Des Noyers wyznaczył też kontakty zaćmienia: początek o 21:37, maksimum o 22:49, a koniec o 24:12, wszystkie momenty liczone od zachodu Słońca. Wyznaczył także wysokość Słońca w tych momentach, kolejno jako: 43o10’, 50o14’ oraz 52o38’30” (ta ostatnia wartość mierzona w pobliżu południka). Heweliusz zresztą korespondował z des Noyersem i swoje obserwacje opisywanego zaćmienia także mu przesłał.

Wersja z 16:09, 13 lis 2015

Całkowite zaćmienie Słońca 12 sierpnia 1654 r. było jednym z niewielu tego typu zjawisk w Europie w XVII wieku. W Polsce nastąpiło po 110 latach przerwy (a ponieważ o zaćmieniu z r.1544 nie zachowały się z terenu naszego kraju żadne informacje, przerwa ta mogła być jeszcze dłuższa). Zaćmienie to wywołało wielkie poruszenie w Europie, poparte licznymi prognostykami i zatrwożeniem odnośnie możliwych skutków… Cień Księżyca padł na kulę ziemską o wschodzie Słońca na półwyspie Labrador, następnie przesunął się nad północnym Atlantykiem, Szkocją, Danią, płn.Polską, Ukrainą, Gruzją (w południ prawdziwe), Iranem i płd.Indiami, aby opuścić nasz glob w pobliżu Sumatry przy zachodzie Słońca. W Polsce zjawisko zaszło przed południem, a pas fazy całkowitej objął Pomorze, płd. część Gdańska, Warmię i płn.Mazowsze (Warszawa leżała na zewnątrz pasa całkowitości i zaćmienie było tam widoczne jako bliskie całkowitemu) (rys.1).

Rys.1.Przebieg zaćmienia na terenie Europy

Wiadomo, że obserwacje profesjonalne podjęło dwóch astronomów. W Gdańsku niezawodnie czuwał Jan Heweliusz, dla którego było to już któreś z rzędu zaćmienie Słońca (wszystkie poprzednie były obserwowane jako częściowe). Nasz astronom rozpoczął obserwacje rano i zanotował wkrótce pierwszy kontakt, jak zapisał – dokładnie o 9:25:15. Wraz z postępem zjawiska, dzięki rzutowaniu obrazu Słońca na ekran przy pomocy teleskopu, notował kolejne fazy częściowe, wykonując szkic na owym ekranie z naniesioną podziałką. Wszystko szło dobrze do 10:05:40, kiedy to faza zaćmienia osiągnęła wartość 6.5 cala w skali 12 stopniowej, czyli około 0.54 (rys.2). I wtedy nadciągnęły gęste chmury, zasłaniając całkowicie Słońce… Nie pokazało się ono już ani na chwilę podczas trwania zaćmienia. To wielki pech, ponieważ przy dobrej pogodzie z pewnością to Heweliusz zaobserwowałby przez teleskop jako pierwszy w historii chromosferę słoneczną i zjawisko zwane obecnie „perłami Baily’ego”. Granica zaćmienia całkowitego przebiegała bowiem wg dzisiejszych obliczeń przez południową część śródmieścia Gdańska. Niebo wypogodziło się dopiero wczesnym popołudniem, gdy z tarczy Słońca dawno już zniknął ostatni fragment tarczy Księżyca. Gdański astronom poczynił jedynie notatki, obrazujące otaczający krajobraz miejski i pociemniałe (smutne i straszne, jak zaznaczył) zachmurzone niebo. Największe ciemności odnotował około 10:40. Nie dało się w tym czasie czytać, ani odczytywać skal przyrządów pomiarowych, bowiem zrobiło się tak ciemno, jak o godzinie dziewiątej wieczorem. Znacznie więcej szczęścia miał Pierre des Noyers, sekretarz królowej Ludwiki Marii Gonzagi, który obserwował zaćmienie w Warszawie. Wg jego oceny było ono całkowite lub prawie, a w czasie fazy całkowitej dało się na niebie zauważyć Saturna, Marsa, Wenus i Wielkiego Psa (prawdopodobnie chodziło o Syriusza), jak też inne gwiazdy. Des Noyers wyznaczył też kontakty zaćmienia: początek o 21:37, maksimum o 22:49, a koniec o 24:12, wszystkie momenty liczone od zachodu Słońca. Wyznaczył także wysokość Słońca w tych momentach, kolejno jako: 43o10’, 50o14’ oraz 52o38’30” (ta ostatnia wartość mierzona w pobliżu południka). Heweliusz zresztą korespondował z des Noyersem i swoje obserwacje opisywanego zaćmienia także mu przesłał. Inne doniesienia pochodzą z różnych źródeł historycznych. I tak w Trzcianie na Podlasiu świadkiem zaćmienia był Stanisław Temberski, który to zdarzenie opisał w swoich pamiętnikach. I tam niebo było zachmurzone, a pociemnienie nieba przestraszyło pracujących w polu żniwiarzy. Wg roczników pisanych w Grudziądzu ciemności zapadły takie, że musiano zapalać w domach świtała, a niektórych widok nieba przyprawił o ból głowy… Także Jakub Łoś wspomina w swoich pamiętnikach (aczkolwiek błędnie pod rokiem 1653), że zaćmiło się 11 części Słońca. Informacja ta może być prawdziwa, choć nie znane jest miejsce obserwacji, prawdopodobnie gdzieś w Polsce płd.-wschodniej. Także w pamiętnikach Mikołaj Jamiołkowski wspomina, że w całym kraju zrobiło się ciemno, jak wieczorem. Kolejne wrażenia z obserwacji przy zachmurzonym niebie zapisał w pamiętniku także Alrycht S.Radziwiłł, który w tym dniu przebywał w Kownie. Inny z Radziwiłów – książę Janusz (znany też z „Potopu” H.Sienkiewicza), brał tego dnia udział w bitwie przeciwko wojskom rosyjskim pod Szkłowem (na dzisiejszej Białorusi). Walki toczyły się właśnie w czasie sporych ciemności, wywołanych zaćmieniem Słońca o dużej fazie. Wg niego to właśnie ta okoliczność ułatwiła pokonanie wroga. Henryk Sienkiewicz zaćmienie z r.1654 uwiecznił w pierwszych słowach „Ogniem i mieczem”, ale umieścił je błędnie w r.1647 „był to dziwny rok […] latem zdarzyło się wielkie zaćmienie słońca”. Pośrednio o zaćmieniu z r.1654 wspomina w swojej kronice burmistrz Malborka Samuel Wilhelmi pisząc, że było ono podobne do widzianego przez niego zaćmienia z 23 września 1699 r., podczas którego na niebie widać było gwiazdy. Gdzie indziej pogoda była lepsza. Z różnych źródeł wiadomo np. o tym, że faza całkowita była widoczna w Kopenhadze, gdzie widok zaćmionego Słońca i świecących gwiazd spowodował panikę wśród ludności. Faza 10 cali dostrzeżona na Bornholmie również nastraszyła miejscowych mieszkańców. Dobra widoczność nieba była także w pobliżu Kijowa, w szczególności w miejscowości Fastow na płd-zachód od Kijowa widziano gwiaździste niebo, a tamże obozował akurat ze swoją armia Chmielnicki, jak podał to swym latopisie Samojło Wieliczko. Podobną informację o zaćmieniu podaje latopis z Czernigowa. Zaćmienie całkowite widziano także w Armenii i Persji, zaś w licznym miejscach w Europie obserwowano zaćmienie częściowe. M.in. we Frankfurcie nad Odrą Johannes Placentinus zanotował fazę maksymalną 11 cali i wyraźnie widoczną Wenus. Piękna pogoda panował także w czasie zaćmienia w Żytawie (Zittau).