1994: Różnice pomiędzy wersjami

Z Archiwum historyczne PTMA
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
Linia 10: Linia 10:
 
Andrzej S. Pilski, skr. poczt. 6, 14-530 Frombork, tel. (0-506) 73-92.<br>
 
Andrzej S. Pilski, skr. poczt. 6, 14-530 Frombork, tel. (0-506) 73-92.<br>
  
== Urania, 6/1994, str. 188, Poradnik Obserwatora - V Seminarium Meteorowo-Meteorytowe PTMA==
+
== Urania, 6/1994, str. 188-189, Obserwacje - Obserwacje zaćmień Słońca i Księżyca w Oddziale Warszawskim PTMA w 1993 i 1994 roku==
 +
[[Plik:zacmienie_1994_a.jpg|200px|thumb|right|''Zdjęcie częściowego zaćmienia Słońca widocznego w Polsce 10 maja 1994 roku: wykonane w Warszawie z budynku Centrum Astronomicznego im. M. Kopernika przy ul. Bartyckiej 18 przez Romana Fangora'']]
 +
[[Plik:zacmienie_1994_b.jpg|200px|thumb|right|''Zdjęcie częściowego zaćmienia Słońca widocznego w Polsce 10 maja 1994 roku: wykonane w Wisznicach (woj. bialsko-podlaskie) przez Jerzego Marcinka (u dołu).'']]
 +
W ciągu ostatnich 12 miesięcy były trzy zaćmienia Słońca i Księżyca, których pokazy (i obserwacje) udało się przeprowadzić w Warszawie przez nasz Oddział PTMA.<br>
 +
Pierwsze z nich (po ponad 10 letniej przerwie) to częściowe zaćmienie Słońca w dniu 21 maja 1993 r. Było to zaćmienie o tak małej fazie (w Warszawie = 0.06), że można je było nazwać brzegowym. Sporadyczne, kilkuzdaniowe wzmianki w prasie oraz brak zainteresowania zaćmieniem w Warszawie sprawiły, że niżej podpisani byli jedynymi obserwatorami, którzy dotarli do Centrum Astronomicznego, gdzie miano prowadzić pokazy. Częściowym „usprawiedliwieniem” tej sytuacji mógł być strajk miejskiej komunikacji (akurat w tym czasie!).<br>
 +
Pogoda, która wcześniej nie była zachęcająca, tym razem nie zawiodła. Po deszczu rozpogodziło się na kilka minut przed początkiem zaćmienia i ponownie zachmurzyło kilkanaście minut po zakończeniu zaćmienia.<br>
 +
29 listopada 1993 roku można było obserwować całkowite zaćmienie Księżyca. Tym razem warunki obserwacji były o wiele trudniejsze, niż podczas zaćmienia Księżyca w dniu 9 lutego 1990 r. Mimo wątpliwej pogody, a przede wszystkim bardzo niekorzystnej pory (trzeba było przyjechać do CAMKu o godz. 5 rano!) na pokaz dotarło kilkunastu uczniów z jednego z Liceów Ogólnokształcących, co w Warszawie było czymś wyjątkowym. Pogoda umożliwiła obserwacje jedynie przez około 15 minut po początku zaćmienia częściowego.<br>
 +
W obu powyższych zaćmieniach wykonano po kilkanaście zdjęć.<br>
 +
Częściowe zaćmienie Słońca z 10 maja 1994 r. było niezwykłe ze względu na okoliczności - tuż przed zachodem Słońca (kilka stopni nad horyzontem), co w miejskich warunkach nie dawało większych szans na zobaczenie nie tylko zaćmienia, ale w ogóle Słońca. Przez kilka kolejnych dni poprzedzających zaćmienie niebo nad horyzontem było jednak w miarę czyste, ale 9 maja było zachmurzone przez cały dzień. 10 maja pogoda była zmienna - rano pogodnie, w południe całkowite zachmurzenie, po południu (kiedy niżej podpisani jechali do CAMKu) padał deszcz. Przed godz. 19 niebo po wschodniej stronie zaczęło się przejaśniać, ale po zachodniej (gdzie było Słońce) chmury stanowiły
 +
zwartą masę.<br>
 +
W tym czasie do CAMKu zaczęli przybywać pierwsi zainteresowani możliwością zobaczenia zaćmienia Słońca podczas pokazu. Warto dodać, że tym razem w prasie było więcej informacji o zaćmieniu; w radiu „WAWA” nadano wywiad o przebiegu tego zaćmienia.<br>
 +
Do dyspozycji były: dla obserwatorów SOPiZ luneta Zeissa 80/1200 i teleobiektyw 4/200 z telekonwerterem (którymi miano wykonywać zdjęcia), a dla pozostałych gości wyniesiony w ostatniej chwili teleskop Newtona 150/1000, którym obraz Słońca rzutowano na ekranik metodą projekcji okularowej.<br>
 +
Gdy ok. 19h20m CWE całe niebo, poza zachodnią stroną, było już czyste, Słońce zaczęło wychodzić zza chmur. Początek zaćmienia (w Warszawie o 19h38m, na wysokości 4.5 stopnia) był widoczny bez większych chmur na tarczy słonecznej. Zdjęcia (na błonach Kodaka) były wykonywane równolegle 4 aparatami fotograficznymi. Gdy po kilku minutach wiadomo było, że zaćmione Słońce przejdzie za iglicą Pałacu Kultury, zaczęło się chować za wałem chmur
 +
(których górna krawędź znajdowała się na wysokości 1°50’ nad horyzontem) i niestety nie można było wykonać niecodziennych zdjęć. Ponieważ wał chmur sięgał horyzontu, większość gości zrezygnowała z dalszych obserwacji. Pozostało tylko kilka osób. Zupełnie nieoczekiwanie około godz 20, na wysokości zaledwie 40’ nad horyzontem (!), Słońce zaczęło raz jeszcze wychodzić zza chmur, „trafiając” między dwa wieżowce przy Placu Defilad. Wykonaliśmy wówczas następnych kilkanaście zdjęć w ciągu kilku minut — między 20h03m a 20h08m. Jasność Słońca była tak osłabiona, że trzeba było zdjąć z lunet wszystkie ciemne filtry. W sumie wykonano kilkadziesiąt zdjęć i slajdów (patrz zdjęcie na trzeciej stronie okładki).<br>
 +
Roman Fangor, Janusz Wiland
  
 
== Urania, 11/1994, str. 290-299, Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii - Zarys historyczny ==
 
== Urania, 11/1994, str. 290-299, Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii - Zarys historyczny ==

Wersja z 14:16, 12 kwi 2018

Urania, 6/1994, str. 188, Poradnik Obserwatora - V Seminarium Meteorowo-Meteorytowe PTMA

Po raz piąty Sekcja Meteorów i Meteorytów PTMA organizuje seminarium poświęcone małym ciałom Układu Słonecznego.
Tegoroczne spotkanie będzie podwójnie jubileuszowe - pierwsze seminarium odbyło się piętnaście lat temu, w sierpniu 1979 roku; obecne jest już piątym.
Planowane seminarium odbędzie się w dniach 13 i 14 sierpnia 1994 roku w Olsztynie i Fromborku. Program przewiduje zapoznanie się z kolekcją meteorytów Planetarium w Olsztynie i kolekcjami prywatnymi, zajęcia poświęcone klasyfikacji i rozpoznawaniu meteorytów, badaniom domniemanych kraterów meteorytowych (13 sierpnia, sobota, Olsztyn), obserwacjom meteorów, klasyfikacji rojów i opracowaniom danych (14 sierpnia, niedziela, Frombork). Przewidziana jest również wycieczka po okolicach Fromborka oraz możliwość zakupu meteorytów do prywatnych kolekcji.
Sekcja Meteorów i Meteorytów PTMA zaprasza serdecznie wszystkich zainteresowanych. Prosimy o zgłaszanie referatów i uczestnictwa.
Po zgłoszeniu prześlemy potwierdzenie uczestnictwa oraz szczegółowy program wraz z określeniem możliwości noclegów.
Kontakt w sprawie V Seminarium Meteorowo-Meteorytowego PTMA:
Janusz W. Kosiński, skr. poczt. 22, 14-530 Frombork, tel. (0-506) 73-46, fax 72-03 (pon.-pt. godz. 8-15),
Andrzej S. Pilski, skr. poczt. 6, 14-530 Frombork, tel. (0-506) 73-92.

Urania, 6/1994, str. 188-189, Obserwacje - Obserwacje zaćmień Słońca i Księżyca w Oddziale Warszawskim PTMA w 1993 i 1994 roku

Zdjęcie częściowego zaćmienia Słońca widocznego w Polsce 10 maja 1994 roku: wykonane w Warszawie z budynku Centrum Astronomicznego im. M. Kopernika przy ul. Bartyckiej 18 przez Romana Fangora
Zdjęcie częściowego zaćmienia Słońca widocznego w Polsce 10 maja 1994 roku: wykonane w Wisznicach (woj. bialsko-podlaskie) przez Jerzego Marcinka (u dołu).

W ciągu ostatnich 12 miesięcy były trzy zaćmienia Słońca i Księżyca, których pokazy (i obserwacje) udało się przeprowadzić w Warszawie przez nasz Oddział PTMA.
Pierwsze z nich (po ponad 10 letniej przerwie) to częściowe zaćmienie Słońca w dniu 21 maja 1993 r. Było to zaćmienie o tak małej fazie (w Warszawie = 0.06), że można je było nazwać brzegowym. Sporadyczne, kilkuzdaniowe wzmianki w prasie oraz brak zainteresowania zaćmieniem w Warszawie sprawiły, że niżej podpisani byli jedynymi obserwatorami, którzy dotarli do Centrum Astronomicznego, gdzie miano prowadzić pokazy. Częściowym „usprawiedliwieniem” tej sytuacji mógł być strajk miejskiej komunikacji (akurat w tym czasie!).
Pogoda, która wcześniej nie była zachęcająca, tym razem nie zawiodła. Po deszczu rozpogodziło się na kilka minut przed początkiem zaćmienia i ponownie zachmurzyło kilkanaście minut po zakończeniu zaćmienia.
29 listopada 1993 roku można było obserwować całkowite zaćmienie Księżyca. Tym razem warunki obserwacji były o wiele trudniejsze, niż podczas zaćmienia Księżyca w dniu 9 lutego 1990 r. Mimo wątpliwej pogody, a przede wszystkim bardzo niekorzystnej pory (trzeba było przyjechać do CAMKu o godz. 5 rano!) na pokaz dotarło kilkunastu uczniów z jednego z Liceów Ogólnokształcących, co w Warszawie było czymś wyjątkowym. Pogoda umożliwiła obserwacje jedynie przez około 15 minut po początku zaćmienia częściowego.
W obu powyższych zaćmieniach wykonano po kilkanaście zdjęć.
Częściowe zaćmienie Słońca z 10 maja 1994 r. było niezwykłe ze względu na okoliczności - tuż przed zachodem Słońca (kilka stopni nad horyzontem), co w miejskich warunkach nie dawało większych szans na zobaczenie nie tylko zaćmienia, ale w ogóle Słońca. Przez kilka kolejnych dni poprzedzających zaćmienie niebo nad horyzontem było jednak w miarę czyste, ale 9 maja było zachmurzone przez cały dzień. 10 maja pogoda była zmienna - rano pogodnie, w południe całkowite zachmurzenie, po południu (kiedy niżej podpisani jechali do CAMKu) padał deszcz. Przed godz. 19 niebo po wschodniej stronie zaczęło się przejaśniać, ale po zachodniej (gdzie było Słońce) chmury stanowiły zwartą masę.
W tym czasie do CAMKu zaczęli przybywać pierwsi zainteresowani możliwością zobaczenia zaćmienia Słońca podczas pokazu. Warto dodać, że tym razem w prasie było więcej informacji o zaćmieniu; w radiu „WAWA” nadano wywiad o przebiegu tego zaćmienia.
Do dyspozycji były: dla obserwatorów SOPiZ luneta Zeissa 80/1200 i teleobiektyw 4/200 z telekonwerterem (którymi miano wykonywać zdjęcia), a dla pozostałych gości wyniesiony w ostatniej chwili teleskop Newtona 150/1000, którym obraz Słońca rzutowano na ekranik metodą projekcji okularowej.
Gdy ok. 19h20m CWE całe niebo, poza zachodnią stroną, było już czyste, Słońce zaczęło wychodzić zza chmur. Początek zaćmienia (w Warszawie o 19h38m, na wysokości 4.5 stopnia) był widoczny bez większych chmur na tarczy słonecznej. Zdjęcia (na błonach Kodaka) były wykonywane równolegle 4 aparatami fotograficznymi. Gdy po kilku minutach wiadomo było, że zaćmione Słońce przejdzie za iglicą Pałacu Kultury, zaczęło się chować za wałem chmur (których górna krawędź znajdowała się na wysokości 1°50’ nad horyzontem) i niestety nie można było wykonać niecodziennych zdjęć. Ponieważ wał chmur sięgał horyzontu, większość gości zrezygnowała z dalszych obserwacji. Pozostało tylko kilka osób. Zupełnie nieoczekiwanie około godz 20, na wysokości zaledwie 40’ nad horyzontem (!), Słońce zaczęło raz jeszcze wychodzić zza chmur, „trafiając” między dwa wieżowce przy Placu Defilad. Wykonaliśmy wówczas następnych kilkanaście zdjęć w ciągu kilku minut — między 20h03m a 20h08m. Jasność Słońca była tak osłabiona, że trzeba było zdjąć z lunet wszystkie ciemne filtry. W sumie wykonano kilkadziesiąt zdjęć i slajdów (patrz zdjęcie na trzeciej stronie okładki).
Roman Fangor, Janusz Wiland

Urania, 11/1994, str. 290-299, Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii - Zarys historyczny

Referat wygłoszony podczas Jubileuszowego Walnego Zjazdu Delegatów PTMA w Toruniu 1 października 1994 roku.
Jak zmieścić w jednym referacie 75 lat pracy kilkuset znakomitych organizatorów Towarzystwa, popularyzatorów, dydaktyków, autorów, konstruktorów, obserwatorów, astronomów wreszcie? W moich materiałach jest ponad tysiąc nazwisk wartych choćby wzmianki, dorobek ponad dwustu Kolegów czeka większego opracowania historycznego. Kim więc są miłośnicy astronomii?
Przed 30 laty, gdy rozmawialiśmy o zmianie nazwy naszego Towarzystwa, prof. Włodzimierz Zonn żachnął się: „Gdybym nie był miłośnikiem astronomii – nie byłbym astronomem; to przecież jest oczywiste”. Myśl tę trzeba jednak dopowiedzieć: nie każdy miłośnik astronomii musi być profesjonalnym astronomem. Wszak nie byli nimi Kopernik, Heweliusz ani Lubieniecki, czy w czasach nam już bliskich – przełom XIX i XX wieku – dr med. Jan Jędrzejewicz, inż. Władysław Szaniawski,dr med. Tadeusz Rakowiecki,dr med. Feliks Przypkowski – choć wszyscy znakomici specjaliści w tej dyscyplinie. I może to nie tylko ciekawostka, że – jak Kopernik — lekarzami byli na tzw. głębokiej prowincji. Dla tych z początków naszego stulecia zamysł stowarzyszenia polskich miłośników astronomii nie był obcy. Żyli już w epoce Flammario na, organizatora w 1887 r. Société Astronomique de France, której niektórzy byli już członkami. Próby organizacyjne u nas przerwała I wojna światowa.
Później jednak zaczątkiem naszego Towarzystwa nie byli oni, lecz Koło Miłośników Astronomii założone 5 października 1919 roku przez uczniów z kilku gimnazjów w Warszawie; zorganizowali się wokół uczącego tam dra Felicjana Kępińskiego, w tym czasie adiunkta, kierującego Obserwatorium Astronomicznym UW. Spośród tamtej młodzieży utrwaliły się trzy nazwiska najbardziej aktywnych — Stanisław Mrozowski, Jan Mergentaler i Stefan Kaliński, wtedy już student Uniwersytetu. Na specjalną uwagę w tym gronie zasługuje jednak postać Maksymiliana Białęckiego, wówczas urzędnika poczty, posiadającego refraktor z obiektywem 96 mm. Zapewne ta luneta — obok osobowości dra Kępińskiego — była owym magnesem i zwornikiem dla młodzieży łaknącej obserwacji nieba.
W dwa lata później grupa ta stała się impulsem do utworzenia statutowego stowarzyszenia — Towarzystwa Miłośników Astronomii. Powstało na zebraniu w Pałacu Staszica 26 listopada 1921 roku. Prezesem wybrano dra F. Kępińskiego, a do zarządu weszli — oprócz członków z Warszawy – także ze Starachowic inż. Bronisław Rafalski i lekarz z Zakopanego dr Jan Danilewicz. Maturzystów z poprzedniego Koła gimnazjalnego do Zarządu nie wybrano – byli jeszcze niepełnoletni, nie mieli 21 lat. Natomiast S. Kaliński został bibliotekarzem, zaś M. Białęcki oczywiście kierownikiem Dostrzegalni. Bo na dostrzegalnię wnet uzyskano dzięki staraniom M. Białęckiego – oraz pokoik na sprzęt w budynku Szkoły Technicznej Kolejowej przy ul. Chmielnej 88. Zakupiono też na własność refraktor Bardou z pokaźnym, jak na tamte czasy, obiektywem o średnicy 108 mm. Nieco później inż. Wł. Szaniawski podarował ze swego obserwatorium w Przegalinach statyw do tej lunety, z paralaktycznym montażem. Współzałożyciel Towarzystwa i pierwszy sekretarz jego zarządu Józef Larissa-Domański przygarnął do swego mieszkania sekretariat, zaś prof. Wacław Sierpiński udostępnił bibliotekę Instytutu Matematycznego na czytelnię astronomiczną.
Po pierwszych pięciu tygodniach w Towarzystwie było już 53 członków. W ich gronie znalazły się m. in. nazwiska znane szeroko w świecie nauki już wtedy lub wkrótce potem: fizyk prof. Czesław Białobrzeski, matematyk prof. S. Dickstein, astronomowie prof. Władysław Dziewulski z Wilna i prof. Lucjan Grabowski ze Lwowa. A z młodych – Eugeniusz Rybka, asystent Obserwatorium Astronomicznego UJ i także z Krakowa dwaj odkrywcy komet (za parę lat): Lucjan Orkisz oraz nauczyciel gimnazjalny Antoni Wilk. Zaś spośród najmłodszych asystentów i studentów — późniejsi znakomici profesorowie: Jan Mergentaler astronom, Antoni Zygmund matematyk, Edward Stenz geofizyk oraz plejada fizyków – Stanisław Mrozowski, Andrzej Sołtan, Kazimierz Zarankiewicz, który za 35 lat, w 1956 r. założy Polskie Towarzystwo Astronautyczne. To tylko niektóre z tych nazwisk. Zaledwie po roku działalności, do stycznia 1923 r., liczba członków Towarzystwa zwiększyła się do 161. Należeli doń już niemal wszyscy (22 osoby) ówcześni polscy astronomowie.
Było to stowarzyszenie intelektualnie ekskluzywne i nader kameralne, warszawskie. Tylko 45 osób spoza stolicy, po jednej z 21 miejscowości w różnych zakątkach kraju. Jedynie Skierniewice miały 3 członków, Lwów 4, Wilno 5, zaś Kraków „aż” jedenastu. Mówiło się nawet o utworzeniu zaraz Krakowskiego Oddziału Towarzystwa, ale ostatecznie w okresie międzywojennym do tego nie doszło, bowiem wkrótce i Rybka i Gadomski przenieśli się do Warszawy, Nie udało się też założyć – choć było to w planie ze względów prestiżowych – oddziału w Toruniu, gdzie póki co działał tylko jeden członek TMA Ten stołeczny charakter był zapewne powodem zatrzymania się liczbowego rozwoju Towarzystwa, bowiem w ciągu następnych 6 lat – do 1929 roku – przybyło zaledwie 77 osób, dając ogólną liczbę 238 członków.
Aby nadać Towarzystwu charakter ogólnokrajowy postanowiono do jego nazwy dodać określenie „Polskie” – Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii. Nie zdążono jednak tego formalnie wprowadzić do statutu, bowiem zaistniała nowa sytuacja, która zasadniczo zmieniła kształt naszego stowarzyszenia. W Częstochowie działał od pewnego czasu uczeń Flammariona ks. kanonik Bonawentura Metler. Zdołał on przekonać władze miasta do utworzenia miejskiego obserwatorium astronomicznego. Magistrat Częstochowy przeznaczył i adaptował na ten cel jeden z powystawowych pawilonów w parku, zaś ks. Metler i major Wincenty Skrzywan wyposażyli obserwatorium w dwie lunety i dodatkowy sprzęt astronomiczny. Organizacyjnie miała to być placówka częstochowskiego oddziału Towarzystwa, utrzymywana z budżetu miasta. Ponieważ statut nasz nie przewidywał takiej formy, więc mjr Skrzywan – prawnik Korpusu Sądowego – opracował zupełnie nową jego wersję. Natomiast ks. Metler postawi przy tym dość zasadniczy postulat, by w nazwie Towarzystwa wyraz „Miłośników” zamienić na „Przyjaciół”. Tak powstała nazwa Polskie Towarzystwo Przyjaciół Astronomii, uchwalona przez Nadzwyczajne Walne Zebranie 25 października 1928 r.; tak powstał też pierwszy poza stolicą oddział Towarzystwa. Równocześnie zorganizowano oddział w Warszawie, zaś całością PTPA kierował odtąd Zarząd Centralny, którego prezesem aż do 1939 r. był dyrektor Obserwatorium Astronomicznego UW – prof. Michał Kamieński. Wkrótce – 3 II 1929 – dr Edward Stenz założył oddział we Lwowie, zaś kilka lat potem – 19 XI 1933 - czwarty i ostatni przed wojną oddział w Poznaniu.
Zmiany te przyniosły znaczne ożywienie Towarzystwa. W ciągu 12 miesięcy, do końca 1929 r. liczba członków wzrosła o sto osób: Częstochowa – 47, Lwów – 58, Warszawa – 168, reszta kraju – 63, czyli ogółem 336 członków. Liczba 336 członków na przełomie lat 1929/1930 była najwyższą w międzywojennej historii Towarzystwa. W innych latach nie przekraczała 300, spadała nawet do 200 osób. I jak wynika z analiz i oszacowań z pierwszych lat po wojnie – nie mogła być wówczas wyższa. Takie było — jak to nazywam – astronomiczne nasycenie społeczeństwa. PTPA skupiło już niemal wszystkich w kraju, którzy wiedzą o Wszechświecie interesowali się nieco więcej, niż tylko znajomością paru popularnych gwiazdozbiorów. Poza Towarzystwem mówię o całym kraju – pozostawać mogło kilkanaście, może 30 osób zainteresowanych astronomią. Towarzystwo bowiem było jedyną dostępną organizacją w Polsce, jedynym źródłem mogącym służyć wiedzą, pomocą, a przede wszystkim informacją o bieżącym stanie badań astronomicznych i o zjawiskach na niebie. Dość dobry obraz tej sytuacji daje wielkość zapotrzebowania na Uranię, przez pół niemal wieku jedyne w kraju czasopismo astronomiczne.
Właśnie Urania. Rodziła się razem z Kołem Miłośników Astronomii na przełomie lat 1919/1920 i od samego początku stała się fundamentalnym, integrującym organem naszego stowarzyszenia. Od razu nadano dumnie i z polotem trafny tytuł i równie udany podtytuł, który w swej treści ostał się do dzisiaj: „Uranja – kwartalnik, pismo wydawane przez Koło Miłośników Astronomji”. Wydano wtedy - rok 1920 – 4 zeszyty litografowane.
Potem Towarzystwo Miłośników Astronomii zachowało ten tytuł, wydając pierwsze dwa numery w marcu i czerwcu 1922 r. Od nich do tej pory liczy się ciągłą numerację Uranii. Zredagowane były przez dr F. Kępińskiego ze znacznym rozmachem, po 2 arkusze druku. Uwagę zwraca dziś dobór autorów i bardzo praktyczna konstrukcja tematyki. Pierwszy, wstępny, jakby sztandarowy artykuł Uranii – z rysunkami – napisał dr med. Jan Danilewicz: Technika amatorska wykonania reflektorów astronomicznych. Członkowie dawnego Koła Miłośników Astronomii — St. Kaliński i J. Mergentaler opracowali niemal w dzisiejszym stylu kalendarzyk astronomiczny, a Kaliński napisał jeszcze artykuł-instruktaż „O obserwacjach gwiazd zmiennych metodą Argelandera”. Poza tym były artykuły pióra polskich astronomów. Drugi numer otwiera wstępny artykuł napisany przez dra E. Stenza, ważny i jak się w ciągu lat okaże – typowy dla naszego Towarzystwa, bo inicjujący obchody rocznicy Kopernikowskiej, przypadającej w następnym 1923 roku.
Rola Uranii w astronomicznej kulturze Polski stała się od razu znacząca. Jako jedyne w Kraju czasopismo o tej tematyce, niosła informacje o aktualnych badaniach astronomicznych prowadzonych w świecie, o pracach polskich astronomów, a w niektórych latach podając nawet bieżącą, pełną ich bibliografię; poruszano najbardziej istotne zagadnienia, jak powołanie Narodowego Instytutu Astronomicznego, czy rolę i miejsce astronomii w polskiej oświacie. Temu ostatniemu problemowi Towarzystwo poświęca od początku do dzisiaj szczególną uwagę, tworząc w Uranii w 1938 r. komitet redakcyjny działu szkolnego, złożony z wybitnych dydaktyków astronomii w liceach lwowskich. Później, już po wojnie, podjęto próbę uruchomienia specjalnej wkładki metodycznej, ale wydaje się, że nader udaną formę – dla młodzieży licealnej – znaleziono dopiero poprzez publikowanie materiałów olimpiady astronomicznej.
Zadaniem Uranii jest pełnienie także – a może głównie -oli organu naszego Towarzystwa. W okresie międzywojennym dokumentowano jego działalność niemal w każdym numerze pisma, publikując nawet imienne wykazy członków. Taki charakter kroniki był możliwy tylko przy względnie małej liczbie członków i - co się z tym wiąże - przy kameralnej działalności Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Astronomii. Później, od 1952 r., będąc już punktualnym miesięcznikiem, mogła Urania podawać na bieżący miesiąc terminarz imprez, organizowanych w 6-10 najbardziej aktywnych Oddziałach PTMA.
Przez cały czas istnienia naszego stowarzyszenia właśnie Urania była świadectwem jego kondycji ekonomicznej, otoczona zawsze najbardziej troskliwym staraniem. Lata zupełnie chude przejawiały się jej zupełnym brakiem – np. w 1935 r. - lub wydaniem ledwie 1-2 numerów w ciągu roku. "tylko raz, w 1929 r. udało się wydać 8 zeszytów z numeracją miesięcznika. W całym tym okresie co należy podkreślić – robiono pismo społecznie, bez honorariów autorskich ani redakcyjnych. Bardzo mały nakład Uranii nie mógł zapewnić jej rentowności. Fundusze Towarzystwa składały się zazwyczaj z opłat członkowskich (15-30% budżetu), z dotacji magistratu Warszawy (a dla obserwatorium w Częstochowie z tamtejszego magistratu), z dotacji Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, z zasiłku Kasy im. J. Mianowskiego – po 10-20% budżetu. Trochę z ofiar i ogłoszeń. Urania zaś kosztowała 50-100% tych dochodów; czasem, gdy dotacje nie dopisały, powodowała zadłużenie. W latach 1931-1932 doszło nawet do włączenia Uranii w formie dodatku do co drugiego numeru prywatnego miesięcznika Mathesis Polskiej. Na szczęście eksperyment ten przerwano, ale stały rytm wydawniczy – 5 numerów w roku – osiągnął dopiero prof. E. Rybka, przejmując redagowanie i wydawanie Uranii do Lwowa od 1936 r. W roku 1939 uzyskano zarządzenie Min. W. R. i O. P., w wyniku którego wszystkie licea w Polsce – 700 szkół – zgłosiły prenumeratę Uranii do swych bibliotek. W latach finansowo pomyślnych 1926-1930 Towarzystwo wydawało co roku oddzielny kalendarz astronomiczny. Były to pierwsze poza Uranią pozycje własnej biblioteki wydawniczej. Kalendarz na rok 1940 przygotowano jeszcze w roku 1939 we Lwowie, ale wybuch wojny przerwał jego realizację. Udaną też pozycją wydawniczą było zrealizowanie w poznańskim Oddziale Towarzystwa, obrotowej mapki nieba. Uzyskano uznanie jej przez Min. W. R. i O. P. za pomoc szkolną.
W okresie II wojny światowej Towarzystwo całkiem zamarło. Są tylko symboliczne ślady działań obserwacyjnych dwu zespołów młodzieży. Przeprowadzono akcję zerwania niemieckiej tablicy z pomnika Mikołaja Kopernika w Warszawie. 24 maja 1943 r. odbyła się konspiracyjnie msza św. ku czci Astronoma i koncert organowy. W 1944 r. ze zburzeniem Obserwatorium Astronomicznego UW przepadło całkowicie mienie PTPA. Zginęło wielu członków Towarzystwa.

Po wojnie reaktywowanie stowarzyszenia astronomicznego w Krakowie stało się rzeczą naturalną. Znalazła się tu – oprócz rodzimej – elita myśli polskiej z Warszawy i ze Lwowa. Także astronomowie. Zadanie to podjął dr Jan Gadomski, p.o. kierownika Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego. W 1946 r. uzyskał dotację Min. Oświaty i wydał – wraz z dr J. Mergentalerem i dr Januszem Pagaczewskim — trzy zeszyty Uranii jako „czasopismo Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Astronomii” i dalej: „Urania ma się stać ośrodkiem skupiającym wszystkich dawnych i nowych członków Towarzystwa”. Niestety, w roku 1947 nie udało się już wydać żadnego zeszytu. Natomiast w r. 1948 J. Gadomski założył dla Uranii osiągnięcie wydawniczego statusu miesięcznika, dając numerację już 12 zeszytów w roku. Najpierw drukowaliśmy rocznie 4,5,6 i wreszcie 12 zeszytów po raz pierwszy w 1952 r. Odtąd przez 42 lata nieprzerwanie nasz magazyn jest rzeczywistym miesięcznikiem.
Równocześnie z uruchomieniem Uranii dr J. Gadomski rozpoczął organizowanie Towarzystwa. 31 stycznia 1947 r, wniesiono do Starostwa Grodzkiego Krakowa projekt nowego statutu dla stowarzyszenia o nazwie Polskie Towarzystwo Miłośników Astronomii. Po jego zatwierdzeniu (5 I 1948), na zebraniu członków-założycieli 26 lutego 1948 r. wybrano Zarząd Główny, Komisję Naukową i Komisję Rewizyjną PTMA Prezesem został dr Jan Gadomski. Zebranie odbyło się w Pracowniach Obserwatorium Astronomicznego UW, przy ul. Św. Tomasza 30/7, gdzie gościnnie Towarzystwo ze Swoją Uranią znalazło tymczasowe pomieszczenie. Po przejściu Pracowni do Warszawy w 1950 r. uzyskaliśmy już oficjalny przydział lokalu nr 8, który do tej pory jest siedzibą PTMA.
W tym miejscu należy zwrócić uwagę, iż Towarzystwo nasze zawsze znajdowało pomoc, czasem nawet opiekę uniwersyteckich Obserwatoriów Astronomicznych. Szczególne jednak były związki, rzekłbym – mecenat Obserwatorium Astronomicznego UW, potem CAMK-u, już od powstania Koła Miłośników Astronomii przed 75 laty aż do chwili obecnej.
Dotychczas zawsze mówiłem, że budowę Towarzystwa zaczynaliśmy po wojnie znów od początku. Nawet ołówek i kartka papieru były brane z Pracowni Obserwatorium. Ale to niezupełnie prawda. Wszak wydane dwa lata wcześniej trzy zeszyty Uranii ściągnęły z całego kraju – jak z pobojowiska — zgłoszenia wielu dawnych członków Towarzystwa, którzy po wojnie się ostali. I sporo zupełnie nowych i młodych miłośników astronomii. To był ten wielki kapitał, który pozwolił od razu z impetem rozwinąć działalność.
W ciągu pierwszych czterech miesięcy (III-VI 1948) — powstało aż pięć oddziałów, w kolejności: Warszawa, Kraków, Nowy Sącz, Wrocław i Myślenice. Niewiele później – X 1948 – V 1949 – zorganizowano dalsze trzy oddziały: w Łodzi, Śląski w Gliwicach oraz w Częstochowie. W ich zarządach około połowę stanowili przedwojenni członkowie Towarzystwa, zaś we Wrocławiu prezesem i wiceprezesem Oddziału zostali dwaj założyciele Koła Miłośników Astronomii z 1919 roku: J. Mergentaler i St. Kaliński. Liczba członków Towarzystwa już w grudniu 1948 – po 10 miesiącach – przekroczyła liczbę przedwojenną: 377 osób. W oddziałach podjęto prace samokształceniowe i odczyty, zupełnie brakowało sprzętu i pomocy obserwacyjnych, literatury. W ciągu pierwszych miesięcy zakupiono „z szabru" czy 3 lunety, które „kurendą” przekazywano na pewien czas oddziałów. W Krakowie początkowo korzystano z lunet Stacji Astronomicznej UW w Przegorzałach, w tym z zakupionych po dr Antonim Wilku.
W 1946 r. odnowiono przedwojenny kontakt ze stowarzyszeniem, w Pradze – Ceskoslovenska Spolenost Astronomicka — poprzez wymianę naszej Uranii i tamtejszej Rise Hvezd (od 1923 r. byli członkami TMA prof. J. Sykora z Prahy i prof.: Bohumil Masek, dyr. Państwowego Obserwatorium Astronomicznego w Ondrejowie). Teraz, w 1948 r. sprowadziliśmy z Pragi — aby niezwłocznie udostępnić naszym członkom niezbędne pomoce obserwacyjne — najpierw partię kilkudziesięciu, potem kilkuset obrotowych mapek nieba, kilkadziesiąt barwnych tzw. harvardzkich ściennych map nieba oraz 20 egzemplarzy Atlas Colei. Jeden z członków Zarządu Głównego, który w 1947 r. odwiedził Obserwatorium Skalnate Pleso, udał się tam jesienią 1948 r. w celu przygotowania autokarowej wycieczki członków PTMA z różnych oddziałów oraz astronomów z krakowskiego i warszawskiego Obserwatorium. Była to pierwsza po wojnie i w pełni udana "prestiżowa” impreza Zarządu.
Utworzenie tuż za miedzą dużego Obserwatorium przez astronoma-amatora (A Becvar), odkrycie tam już paru komet przez innego amatora (A. Mrkos), sporządzenie przez nich znakomitego atlasu relacje w Rise Hvezd o nieprawdopodobnych wtedy osiągnięciach miłośników astronomii w całej Czechosłowacji sugerowały konieczność zmiany naszej kameralnej – jak przed wojną – działalności na bardziej dynamiczny sposób „uprawiania astronomii”, co szczególnie preferował dr J. Gadomski. W wyniku tych kontaktów i spostrzeżeń wysłał on z końcem 1948 r. jednego ze swych najbliższych współpracowników na 3-miesięczne stypendium Ministerstwa Oświaty do Pragi Czeskiej. Celem było poznanie form pracy i osiągnięć organizacyjnych, dydaktycznych i popularyzatorskich tamtejszego Towarzystwa Astronomicznego.
Poczynione obserwacje i zebrane doświadczenia natychmiast spowodowały zasadniczą zmianę, inny rozmiar działalności naszego Towarzystwa. Powstał program pracy w skali całego kraju: wielokrotne zwiększenie liczby członków i nakładu Uranii, zorganizowanie warunków, pomocy i szkolenia do budowy teleskopów, tworzenie licznych punktów obserwacyjnych i obserwatoriów przede wszystkim w celu podjęcia naukowo wartościowych obserwacji astronomicznych oraz podjęcie szeroko zakrojonej pracy z młodzieżą szkolną. Dziś te wszystkie tematy wydają się oczywiste i zupełnie banalne. Wtedy nawet w oczach astronomów wydawały się nieosiągalnym absurdem; wszak największe lunety w polskich obserwatoriach miały średnice zaledwie 20 cm. Od razu rozpoczęliśmy starania o utworzenie – na wzór praskiego Petrinu – w fortach przy Kopcu Kościuszki Obserwatorium PTMA wraz z dużym planetarium, o jakie Czesi już wtedy zabiegali. Dziś z pewnym zażenowaniem można wspomnieć, iż nawet nazwa Lidova Hvezdarna została przetłumaczona nieporadnie, acz dosłownie, na Ludowe Obserwatorium, co się potem na lata ostało. Niestety wybrany w 1949 r. nowy prezes ZG PTMA zobaczył ten pomysł w doskonalszym kształcie, w postaci nowych budowli tuż za Kopcem Kościuszki; w efekcie mimo paru letnich zabiegów koncepcja ta musiała upaść, jako urbanistycznie sprzeczna z zabytkowym charakterem sylwety Kopca i Krakowa.
W dwa lata później – z początkiem 1951 r., kiedy zrodziła się na Śląsku myśl utworzenia Wojewódzkiego Parku Kultury — wystąpiliśmy z projektem zbudowania w jego punkcie centralnym dużego Planetarium i Obserwatorium Astronomicznego. Podczas wstępnych rozmów z przedstawicielami Komitetu Budowy Parku uzgodniliśmy tok realizacji. Oczywiste, iż nie posiadając potencjału inwestycyjnego nie mogliśmy się podjąć samodzielnego zrealizowania takiego zadania. Dostarczyliśmy koncepcję, projektanta obiektu z Krakowa oraz konsultacje i współpracę merytoryczną podczas budowy i wyposażania. Sugerowaliśmy umieszczenie organizacyjne placówki w pionie oświaty, nie kultury. W ostatnim etapie 1954/55 podaliśmy kandydatów na kierownika obiektu i program eksploatacji. W grudniu 1955 r. to pół nasze dziecię urodziło się zdrowe i od razu zaczęło donośnie krzyczeć własnym głosem.
O miesiąc wcześniej, 29 października 1955 r., uruchomiono małe planetarium zeissowskie w Krakowskim Domu Kultury — Pałac pod Baranami; był to przez nas zasugerowany dar niemieckich dla krakowskich związków zawodowych.
Doprowadzenie do utworzenia Śląskiego Planetarium było jednym z największych sukcesów PTMA Powstał w kraju wzorzec nowej formy działalności oświatowej i kulturalnej. Profesjonalny ośrodek popularyzacji i szkolnej dydaktyki wiedzy o Wszechświecie. Wzrost liczby członków Towarzystwa i jego oddziałów, rytmiczne wydawanie Uranii, a przede wszystkim program rozwoju PTMA wymagały profesjonalnego, całkowitego zaangażowania się w prace organizacyjne i merytoryczne. Tak powstało w 1950 r. bodajże pierwsze w kraju etatowe stanowisko do popularyzacji astronomii.
Etatyzacja zresztą zaczęła szczelnie obejmować wszystkie dziedziny życia w państwie. W tej sytuacji uzyskiwane początkowo – od 1946 r. – nieregularne, sporadyczne dotacje docelowe z różnych źródeł na wydanie jednego czy dwu numerów Uranii, nie mogły zapewnić żadnej stabilizacji ani wydawniczej ani działalności Towarzystwa. Taka forma subsydiowania stowarzyszeń została zakończona. Dalsza działalność mogła być oparta tylko na stałych funduszach z dotacji Państwa i wymagała zorganizowania podstawowych form administrowania. Tak powstało w 1951 r. etatowe, najpierw 3 potem 5-osobowe biuro Towarzystwa. Był to okres likwidacji lub rygorystycznego włączania stowarzyszeń w struktury organizacyjne poszczególnych resortów. Towarzystwo nasze nie poszło – wzorem Czechosłowacji – w strukturę organizacyjną ministerstwa Kultury ani Oświaty. Pierwsze mogło wprawdzie zapewnić nader komfortowe warunki ekonomiczne, obydwa rozwiązania znacznie ograniczyłyby autonomię i własną tożsamość PTMA. Te wartości zapewniło Towarzystwu afiliowanie go przy Polskiej Akademii Nauk. Od początku bowiem stawialiśmy – także we wszystkich oficjalnych rozmowach astronomiczne wartości naszej pracy jako nadrzędne, jedynie ważne, bez żadnych nakazów czy barier ideologicznych i finansowych. Ta otwartość i swoboda myśli i wypowiedzi w Towarzystwie była przez wielu naszych członków szczególnie wtedy ceniona. Doceniali to również różni nasi partnerzy.
Podstawą uprawiania astronomii jest obserwacja. U zarania naszego Towarzystwa istniały dwa amatorskie obserwatoria – Jędrzejewicza przeniesione już wtedy z Płońska do Warszawy i Szaniawskiego w Przegalinach. Po latach wyposażenie z obu tych placówek poważnie zasiliło skromne jeszcze uniwersyteckie obserwatoria w Warszawie i w Poznaniu. W Jędrzejowie F Przypkowski tworzył bogate zbiory, potem muzeum zegarów słonecznych, zbudował obserwatorium z dwoma teleskopami własnej konstrukcji. W Olkuszu J. Ludwiński obserwował refraktorem o średnicy 108 mm; lunetę posiadał od 1914 r. inż. Piotr Strzeszewski – drugi po F. Kępińskim prezes TMA – oraz M. Białęcki. Zaraz w 1921 r. zorganizowano stację TMA przy ulicy Chmielnej w Warszawie, a następnie na terenie Obserwatorium Astronomicznego UW. Później powstało Obserwatorium PTPA w Częstochowie i drugie, w Zakładzie Szkolnym OO. Jezuitów w Chyrowie koło Przemyśla. W Gimnazjum Toruńskim wybudowano taras obserwacyjny z lunetą o średnicy 120 mm. Prowadzono w nich różne pokazy nieba, zajęcia dydaktyczne i obserwacje o znaczeniu naukowym.
Również po wojnie pierwsze zabiegi czyniono – jak już mówiłem – dla zdobycia lunet, których jak się okazało w całym kraju było tylko kilka. Rozpoczęcie pokazów nieba przez lunetę, a zwłaszcza prowadzenie obserwacji, było symbolem autentycznej astronomii. W Oddziale Warszawskim już w 1948 r. zorganizował się zespół kilku młodych obserwatorów, którzy w ciągu paru pierwszych lat wykonali wiele – o standardzie naukowym – obserwacji gwiazd zmiennych i meteorów, opracowując i wydając mały atlas gnomoniczny. Spośród tej młodzieży z 1948-1949 wkrótce niektórzy stali się wybitnymi astronomami i fizykami o międzynarodowej sławie. Z krakowskiej młodzieży tych lat wywodzi się dyrektor Instytutu Fizyki Jądrowej, były dyrektor Centrum Badań Kosmicznych, dwóch dyrektorów (znów lekarzy!) instytutów medycznych, czy uczeń, który urzeczony pokazem wahadła Foucaulta w Krakowie, został fizykiem, a później dyrektorem Instytutu Programów Szkolnych w Ministerstwie Oświaty. Nie wymieniam tu nazwisk, bowiem to tylko niektórzy z jednego rocznika młodzieży PTMA-owskiej. W następnych latach było podobnie.
Niemal z równie młodzieńczą fantazją na terenie całego kraju dorośli miłośnicy astronomii tworzyli oddziały Towarzystwa, prowadzili pokazy nieba i prace obserwacyjne. W Nowym Sączu i Dąbrowie Górniczej rozpoczęto b. systematyczne obserwacje plam słonecznych, które z czasem przemieniły się w długoletnią, pełnowartościową służbę słoneczną.
W Krakowie – po pierwszych obserwacjach w Stacji Astronomicznej UW w Przegorzałach – zorganizowano w 1951 r. stację obserwacyjną PTMA z codzienną służbą na Wzgórzu Wawelskim. Działała do 1959 r. prowadząc setki pokazów nieba oraz ćwiczeń dla młodzieży szkolnej. Wokół tej placówki powstała liczna grupa obserwatorów, która od roku 1958 rozpoczęła doroczne, parotygodniowe obozy w celu dokonania serii obserwacji astronomicznych, przede wszystkim gwiazd zaćmieniowych. Sporządzono przy tym i przygotowano do wydania atlas okolic 150 gwiazd zaćmieniowych. Najpierw przez kilka lat były to wyprawy na Turbacz, potem w budowanej specjalnie stacji w Niepołomicach, zaś od 1980 r. także na Lubomirze. W tych kilku, najwyżej kilkunastoosobowych zgrupowaniach szkoleniowo-obserwacyjnych wzięło udział kilkuset obserwatorów z różnych oddziałów. Kilkunastu spośród nich stało się później astronomami zawodowymi.
Z tych warszawskich, krakowskich i „słonecznikowych” doświadczeń wykształtował się sposób prowadzenia prac, uprawiania „prawdziwej” astronomii w ogólnokrajowych – aktualnie ośmiu – problemowych sekcjach specjalistycznych. Szczególnie ważnym i cennym stało się ich powstawanie i rozmieszczenie w różnych miejscowościach, nie tylko przy największych oddziałach w Krakowie czy Warszawie. Były to lub są aktualnie: Wrocław, Poznań, Chorzów, Dąbrowa Górnicza, Kraków, Łódź, Warszawa, Toruń, Olsztyn i Frombork. Prace tych sekcji z biegiem lat nabrały charakteru trwałej działalności naukowej, także we współpracy międzynarodowej, a wyniki są publikowane bieżąco przede wszystkim w Uranii oraz w innych specjalistycznych wydawnictwach krajowych i zagranicznych. Trzykrotnie – po raz pierwszy w okresie międzywojennym, potem w latach 50-tych i 70-tych podejmowano wydawanie w formie ciągłej naukowego dodatku do Uranii. Były to jednak tylko krótkie, paruzeszytowe serie.
Inny oczywiście charakter nosi działalność sekcji instrumentalnej; szczególnie w dwu ośrodkach — Chorzowie i Warszawie – wyszlifowano i zbudowano dziesiątki teleskopów, nawet o dużych kilkudziesięcio centymetrowych średnicach. Z kilku lunet w kraju w pierwszych latach po wojnie liczba ich wzrosła – według szacunku – do kilku tysięcy. Narzędziami optycznymi posługuje się dziś około 200 obserwatorów PTMA.
Pierwszy okres bardzo dynamicznego rozwoju PTMA po wojnie trwał do zainicjowanego przez nas Roku Kopernikowskiego 1953. Poszczególne formy działalności, liczba oddziałów Towarzystwa, nakład Uranii – przekroczyły wartości liczbowe z okresu międzywojennego i z roku 1948 co najmniej dziesięciokrotnie. Siedemnaście oddziałów zrzeszało 2018 członków, zaś w 116 szkolnych kołach było 3158 uczniów – kandydatów PTMA. Różnych imprez w formie odczytów, pokazów nieba, wycieczek zorganizowano 775 i wzięło w nich udział 42555 osób. Nakład Uranii był odpowiednio wysoki – 5 tys. egzemplarzy. To rok 1953. Liczby te w zasadzie się ustaliły na okres dwudziestukilku lat na nieco wyższym poziomie, podlegając oczywiście corocznej fluktuacji. Wydaje się, iż można to przyjąć jako stan astronomicznego nasycenia społeczeństwa w tamtych latach.
Wyłoniły się z tym nowe problemy: treści i poziom materiału w Uranii oraz techniczna obsługa astronomiczna tej dużej rzeszy odbiorców, zwłaszcza młodzieży szkolnej. Dyskutowano wtedy podjęcie wydawania tzw. Uranii B, o treściach i poziomie magazynowo-szkolnym. W pewnym stopniu przyczyniło się to do podjęcia i przyśpieszenia wydawania Postępów Astronomii przez Polskie Towarzystwo Astronomiczne, których organizację i redakcję objął zresztą redaktor naszej Uranii. W ten sposób artykuły tzw. trudne zostały „zdjęte” z naszego miesięcznika. Urania jednak nie zeszła – i dobrze – do poziomu popularnego magazynu, zachowując nadal swój, rzekłbym, elegancki styl oraz poziom, wypracowane jeszcze w latach 20-tych, potem tylko doskonalone i modernizowane. Zapotrzebowanie jednak na popularną formę podawania treści astronomicznych – zwłaszcza później, w miarę rozwoju epoki satelitarnej – wzrastało ogromnie. PTMA magazynu takiego nie zdołało wówczas uruchomić. Realizację tego – zresztą w świetnej formie – podjął miesięcznik Młody Technik. Towarzystwo nasze wysoko ceniąc tę pracę nadało Młodemu Technikowi oraz Kwaterze Głównej ZHP za akcję „Frombork 1001” (w której uczestniczyliśmy z treściami par excellence astronomicznymi), złote honorowe odznaki PTMA, (po raz pierwszy dla instytucji).
Realizowanie — nieładnie mówiąc — astronomicznej obsługi ogółu społeczeństwa, zwłaszcza dydaktyki astronomii w całym systemie oświaty, wymagało tworzenia profesjonalnych placówek już poza lub obok PTMA. Oczywiste bowiem było, iż Towarzystwo nasze w swym kształcie nie uzyska odpowiednich stałych funduszy na ten cel z budżetu państwa. Takie zapotrzebowanie widoczne było z naszych doświadczeń w szkolnych kołach PTMA, ze zlotu młodzieży licealnej do Fromborka zorganizowanego przez nas w 1953 r. (około 30 tys. zgłoszeń!), z doświadczeń planetariów w Krakowie i Chorzowie. Wreszcie, ustaliła się potrzeba zorganizowania technicznych warunków do prowadzenia obserwacji i poważniejszych prac o znaczeniu naukowym, o które coraz liczniej występowali członkowie Towarzystwa.
Szczególnie wyraźnie widzieli to członkowie dużego – 300-osobowego – krakowskiego oddziału, działającego przy centrali Towarzystwa. Wokół wspomnianej już stacji obserwacyjnej na Wawelu ukształtował się duży, ponad 30-osobowy zespół inżynierów i techników różnych dyscyplin, geografów, geodetów, lekarzy, nauczycieli, pracowników naukowych zaangażowanych w aktywne, rzeczywiste uprawianie astronomii. Na tym tle powstał ostry konflikt z kierownictwem – ściślej z ówczesnym prezesem Zarządu Głównego – nie nadążającym za dynamicznym rozwojem prac oddziału i jego koncepcjami rozwojowymi Towarzystwa. Na prośbę krakowskiego oddziału PTMA prezes Polskiej Akademii Nauk prof. T. Kotarbiński w 1960 r. wniósł o powierzenie kierowania całym Towarzystwem jednemu z pierwszych jego członków — jeszcze od 1921 r. – dyrektorowi Obserwatorium Astronomicznego UJ prof. E. Rybce.
Cztery lata później Walny Zjazd Delegatów w 1964 r. wybrał prezesem Towarzystwa, także na wniosek krakowskiego oddziału — również dawnego członka TMA jeszcze ze Lwowa od 1929 r. – dyrektora Planetarium w Chorzowie, doc. J. Salabuna. W Krakowie natychmiast – w 1960 r. – rozpoczyna się omówiona wyżej forma szkoleń i obozów obserwacyjnych, potem upowszechniona także w innych oddziałach. Rusza budowa stacji w Niepołomicach. Powstaje zespół do rozbudowy małego planetarium, działającego od 1955 r. Zespół ten wkrótce (1965 r.) przekształca się w ogólnokrajową Komisję d. s. Budowy Ludowych Obserwatoriów Astronomicznych i Planetariów. W obliczu nadchodzącego jubileuszu kopernikowskiego zakładamy zbyt jednak ostrożnie – budowę pięciu planetariów na pięćsetlecie, to jest do 1973 r.
Inicjatywy tych inwestycji rodzą się w różnych miejscach w kraju i realizują się w różnych formach. Pierwsze w tej serii powstało Planetarium i Obserwatorium w Grudziądzu w resorcie oświaty; Planetarium Lotów Kosmicznych w Olsztynie w resorcie kultury; założyły Planetaria Wyższa Szkoła Morska, Naczelna Organizacja Techniczna i inne. Wreszcie szybko i z sukcesem konstruuje „z niczego” i uruchamia normalne pełne planetarium jeden człowiek — nauczyciel w liceum w Piotrkowie.
Mamy i porażki całkowite, jak utratę w ostatnich latach Wzgórza Partyzantów we Wrocławiu, gdzie aparatura ostała się jeszcze sprzed wojny. Czy połowiczny sukces w Poznaniu, gdzie sprowadzono aparaturę „lotów kosmicznych”, lecz nie udało się skroić okrycia dla niej; i oto teraz od paru miesięcy pracuje w Toruniu.
W tym miejscu trzeba zwrócić uwagę na dwie ważne formy działalności, biegnące obok lub wespół z PTMA. Myślę o chorzowskiej ogólnopolskiej Olimpiadzie oraz o Seminarium Młodzieżowym na północy Polski. Ich zasięg, poziom oraz systematyczna powtarzalność wnoszą nieustannie istotne i trwałe wartości astronomiczne w kulturę Kraju. Wszystkie te placówki, a jest ich teraz już bodaj 13, wywodzą się z założonej przed 45 laty inicjatywy budowy Planetarium PTMA w Krakowie, a potem w Chorzowie. Wszystkie powstawały w ramach lub tuż obok naszego Towarzystwa, zawsze za sprawą jego członków. Stąd nie było przypadkiem, iż na prezesa PTMA wybraliśmy przed 30 laty dyrektora śląskiego Planetarium. Chcieliśmy stworzyć — jako stowarzyszenie o dużej swobodzie myśli i działania – platformę do współpracy tych placówek. Także z naszym Towarzystwem. By miłośnicy astronomii – astronomowie nieprofesjonalni – mieli trwałą bazę do zajmowania się, uprawiania astronomii.
Trudno w jednym referacie opowiedzieć wszystko; o pracy poszczególnych oddziałów i sekcji; o pojedynczo pracujących Kolegach. Każda bowiem placówka jest inna; ma swój własny program, własną „kulturę astronomiczną”. Dlatego też mogłem tutaj omówić tylko niektóre, ogólne kwestie z dziejów PTMA.