1986: Różnice pomiędzy wersjami
(→Urania 3/1986, str. 88-90, Kronika PTMA - Jan Rolewicz (1921—1982)) |
|||
Linia 18: | Linia 18: | ||
Zarząd Oddziału PTMA w Krakowie<br> | Zarząd Oddziału PTMA w Krakowie<br> | ||
(opracował T.G.) | (opracował T.G.) | ||
+ | |||
+ | == Urania 7-8/1986, str. 217-219, Kronika historyczna - Antoni Barbacki — obserwator Słońca == | ||
+ | [[Plik:Barbacki.jpg|300px|thumb|right|''Antoni Barbacki'']] | ||
+ | Barbacki kiedyś tak napisał: "Piękny jest zawód człowieka, wdzięczne jest zamiłowanie amatora astronomii, który tylko wtedy rączo zabiera się do swego miłego zajęcia, gdy Słońce świeci". Antoni Barbacki urodził się 13 czerwca 1897 roku w Krakowie. Do gimnazjum chodził we Lwowie, a maturę zdawał w Starym Sączu.<br> | ||
+ | Pracował przez 18 lat jako nauczyciel w szkołach, z tego 2 lata na Podlasiu, a 16 lat na Śląsku. Podczas okupacji hitlerowskiej, nie mogąc zajmować się pracą w szkole, zmienił zawód i zajął się naprawą zegarków, co było - jak sam mówił - jego ubocznym hobby w poprzednich latach. Praktykę zegarmistrzowską wykorzystał później przy konstrukcji zegara strefowego, tellurium i innych przyrządów ułatwiających zrozumienie wielu zawiłych zjawisk zachodzących na niebie.<br> | ||
+ | Konieczność precyzyjnej pracy, jaką wymagały zegarki - przyczyniła się do uzyskiwania dużej dokładności w prowadzonych później obserwacjach plam słonecznych.<br> | ||
+ | Astronomią Barbacki interesował się od wczesnej młodości, a przyczyniła się do tego kometa Halleya, której pojawienie się powrotne w roku 1910 obserwował jako kilkunastoletni chłopiec. Po wznowieniu po drugiej wojnie światowej działalności PTMA Barbacki zainicjował w roku 1948 utworzenie jego oddziału w Nowym Sączu. Był to jeden z bardziej aktywnych oddziałów PTMA, prowadzących ożywioną działalność popularyzatorską, w czym niemała była zasługa Barbackiego.<br> | ||
+ | W kwietniu 1951 roku Barbacki rozpoczął obserwacje plam słonecznych i prowadził je aż do śmierci w roku 1963. Rzadko można spotkać tak entuzjastyczny stosunek do podjętych obserwacji. Jednym z zadań, które Barbacki sobie postawił, było wykorzystanie możliwie każdego dnia w roku, choćby najmniejszej dziury w chmurach po to, | ||
+ | by zaobserwować Słońce. W naszych warunkach klimatycznych nie jest to łatwe zadanie. Najlepsi obserwatorzy rzadko kiedy uzyskiwali więcej niż 200 dni | ||
+ | obserwacyjnych w ciągu roku. Barbacki umiał obserwować Słońce w ciągu nieraz 300 dni, a w rekordowym roku 1961 nawet 330 dni. Można by po prostu oprzeć się wyłącznie na jego obserwacjach dla wyprowadzenia średniej rocznej wartości liczb Wolfa także i dlatego, że praktyka zegarmistrzowska nauczyła go obserwować dokładnie i precyzyjnie. Nic dziwnego, że w skali światowej zajął on czwarte miejsce po obserwatorach z Kaukazu, Filipin i Hiszpanii - a więc ta kich, którzy na ogół mają więcej godzin słonecznych niż Nowy Sącz.<br> | ||
+ | Entuzjastyczny stosunek Barbackiego do obserwacji plam słonecznych najlepiej ilustruje zdarzenie, które przytrafiło mu się 29 czerwca 1954 roku, kiedy jako jeden z uczestników wyprawy PTMA na zaćmienie Słońca jechał autokarem do Suwałk. Oto co na ten temat zanotował w swym dzienniku obserwacyjnym: <i>"Chwytam Słońce przy pierwszej okazji dnia w drodze do Suwałk. Pierwszy lepszy słup na rynku pułtuskim jest stanowiskiem obserwacyjnym. Nie ma co wiele się zastanawiać i wśród | ||
+ | gawiedzi dokonuję obserwacji, bo autobus zaraz odjeżdża. Po nerwowym przygotowaniu, patrzę na Słońce nie pojmując, że obok mnie zaczyna zbierać się groźny tłum, który też chce widzieć, przypuszczając że Słońce ponadplanowo przekraczając normę już dziś zostanie przesłonięte Księżycem. Ustawia się kolejka, która zawiedziona widzi tylko nul-nul."</i><br> | ||
+ | Nie mniej ciekawa jest przygoda z 16 sierpnia 1954 roku, którą również barwnie opisał w dzienniku obserwacyjnym. Czytamy tam co następuje: <i>"Pamiętam dzień i nikt by nie uwierzył, gdyby nie świadkowie. Wycieczka z Łomnicy na Łabowską Halę. Naturalnie podręczna lunetka jest. Ale niestety przez cały czas 5-godzinnego podejścia najpierw pada, a potem leje deszcz jak z cebra. Zmoknięty jak kura, suszę się, roznegliżowany przy piecu w schronisku na szczycie Łabowskiej Hali 1061 m. Obok mnie w ciasnej kuchence, z determinacją popatrując w okno, gra zawzęcie czwórka brydżystów. Wicher pokrzepiony deszczem wali w szyby i trzęsie w ogóle całym pudełkiem schroniska.<br> | ||
+ | Już zabierałem się do normalnych zapisków, wykreślając dzień ze słonecznego obiegu, gdy nagle całe schronisko stanęło w płomieniach wyskakującego zza chmur Słońca. Oniemieliśmy wszyscy z radości o diametralnie innych przyczynach. Wyrywam lunetkę z plecaka i tak, jak jestem ubrany, wypadam na ganek; za mną reszta turystów z drugiego pokoju. Wszyscy oblani oślepiającymi promieniami Słońca, bo reszta nieba to szary granat ołowianych chmur, wylecieli za mną nie tyle z pełni zadowolenia z ukazania się po słotnym dniu Słońca, ile z ciekawości i trosce o moje zdrowe zmysły. Nie przeczułam się jednak tym wcale, ale nerwowo wkręcam uchwyt, pech - łamie się w miejscu lutowania, a samotna wyspa okna powoli ucieka. Nie. ma chwili co się zastanawiać, przyciskam ręką lunetkę do drewnianego filarka i tak obserwuję Słońce w znośnej widoczności. Dzień został uratowany.”</i><br> | ||
+ | Z powyższego wynika, iż te rekordowe ilości obserwacji były zarówno skutkiem entuzjazmu, jak i pomysłowości Barbackiego. Pomysł polegał na używaniu do obserwacji niedużej, przenośnej lunety zaopatrzonej w uchwyt, który pozwalał ją przykręcić do każdego drewnianego słupa telegraficznego lub drzewa. Entuzjazm był zupełnie niespotykany.<br> | ||
+ | W razie zauważenia, że w odległości kilometra czy więcej świeci Słońce, Barbacki siadał na rower i gonił z lunetą Słońce. Był to chyba jedyny słonecznik na świecie, który w tak zawzięty sposób uprawiał polowanie na plamy słoneczne. Ale też i wyniki były wyjątkowe, a wyjątkowość tę uznano w Zarządzie Głównym PTMA - | ||
+ | przyznając Barbackiemu nagrodę w postaci akwaforty z wizerunkiem Jana Śniadeckiego i dokładając starań o to, żeby zasługi zarówno popularyzacyjne, jak i obserwacyjne zostały wyróżnione nagrodą Polskiej Akademii Nauk.<br> | ||
+ | Barbacki był także autorem obrotowej mapki nieba, która dwukrotnie była wydana przez Zarząd Główny PTMA, oraz pięknego atlasu nieba, który - niestety - nie doczekał się wydania. On też był projektantem odznaki PTMA, która może stale go przypominać. Jego nazwisko winno znaleźć się na liście wybitnych polskich miłośników astronomii (Urania nr 10/1985, str. 273).<br> | ||
+ | A jakim był człowiekiem? Przede wszystkim życzliwym, zwłaszcza w stosunku do młodzieży, której - jak mało kto - umiał pokazać uroki rozgwiażdżonego nieba. Wieczny entuzjasta, cieszący się możliwością patrzenia na Słońce - takim go znaliśmy i taki ujawnia się w licznych listach towarzyszących sprawozdaniom z obserwacji przysyłanych do Wrocławia co miesiąc. Opracowania obserwacji plam słonecznych, oparte także na danych przysyłanych przez Barbackiego, były drukowane jako toczne sprawozdania w kolejnych tomach Acta Geophysica Polonica, a w popularnym opisie — w Uranii.<br> | ||
+ | Barbacki zmarł 3 września 1963 roku w Nowym Sączu.<br> | ||
+ | Stanisław R. Brzostkiewicz i Jan Mengentaler |
Wersja z 17:28, 29 mar 2018
Urania 3/1986, str. 88-90, Kronika PTMA - Jan Rolewicz (1921-1982)
Jan Stefan Rolewicz - inżynier mechanik, działacz harcerski i społeczny, kombatant AK - b. żołnierz Szarych Szeregów, zasłużony aktywista Krakowskiego Oddziału i Zarządu Głównego PTMA.
Urodzony 6 maja 1921 r. w Krzywanicach pod Radomskiem, był synem Stefana - nauczyciela i profesora Szkoły Muzycznej w Warszawie - i Emilii z domu Bała, również nauczycielki.
Będąc uczniem 6 Państwowego Gimnazjum im. J. Reytana wstąpił w 1934 r. do I Warszawskiej Drużyny Harcerzy im. R. Traugutta. Już w 1937 r. prowadził Gromadę Zuchów na Mokotowie, a od 1938 był drużynowym 101 WDW im. Gen. Orlicz-Dreszera działającej w środowisku robotniczym przy Szkole Powszechnej na ul. Czerniakowskiej 137 w Warszawie. W sierpniu 1939 r. ukończył kurs podharcmistrzowski na obozie nad jeziorem Wigry uzyskując patent instruktora ZHP.
Gdy wybuchła wojna, od 1 do 6 września 1939 r. pełnił funkcję łącznika w Pogotowiu Wojennym Harcerzy i na apel radiowy płk. Umiastowskiego wymaszerował z Chorągwią Harcerzy z Warszawy na wschód. Po kapitulacji w październiku 1939 r. wrócił do Warszawy włączając się w nurt pracy podziemnego harcerstwa - późniejszych Szarych Szeregów. Uczestniczył w różnych formach małego sabotażu na terenie Warszawy. W 1941 r. ukończył maturą tajne komplety 6 Gimnazjum i podjął studia inżynierskie - w jedynej pozostawionej przez okupanta jako średniej uczelni - Szkole Budowy Maszyn i Elektrotechniki (im. Wawelberga i Rotwanda przy ul. Mokotowskiej 6). W listopadzie 1942 r. wszedł do Grup Szturmowych w Hufcu "Sad" Południe dowodzonym przez hm. Jana Bytnara ps. Rudy. Uczestniczył w wielu słynnych akcjach przeciwko Niemcom na terenie Warszawy m.in. w lutym 1943 w akcji "Bracka", w marcu 1943 w akcji "Arsenał", w czerwcu 1943 r. w akcji „Szpital”, we wrześniu 1943 r. w akcji „Wilanów” i innych. W listopadzie 1943 r. ukończył z 4 lokatą konspiracyjną Szkołę Podchorążych Piechoty kryptonim "Agricola" awansując do stopnia sierżanta pchor. Wskazany 8 maja 1944 r. przez konfidenta gestapo Mieczysława W. zdołał wprawdzie zbiec sprzed rampy Al. Szucha, ale wkrótce ponownie rozpoznany na ulicy został obezwładniony postrzałami w szyję i nogę. Skatowany podczas śledztwa w Brwinowie i na Al. Szucha,
nie tylko nie wydał tajemnic organizacyjnych, lecz skierował śledztwo na błędny trop i zdekonspirował konfidenta Mieczysława W. (zlikwidowanego następnie z wyroku Sądu Podziemnego w Warszawie przez żołnierza AK Tadeusza Zuchowicza ps. Marek). Do 30 lipca 1944 r. więziony był na Pawiaku a następnie w obozie koncentracyjnym w Gross Rosen jako więzień nr P 11623. W styczniu 1945 r. został ewakuowany do obozu koncentracyjnego Flossenburg, jako więzień ze zmianą nr P 80236, gdzie od śmierci na rewirze uratowało go wyzwolenie obozu przez wojska amerykańskie 1 maja 1945 r.
W sierpniu 1945 r. powrócił do Polski i po wielomiesięcznym leczeniu dla poratowania zdrowia podjął i ukończył III rok Politechniki Warszawskiej. Od 1948 r. pracował w Centralnym Biurze Aparatury Chemicznej w Krakowie. Był współbudowniczym przemysłu chłodniczego projektował i uruchamiał m.in. chłodnice dla Fabryki Penicilliny w Tarchominie, chłodnię Fabryki Włókien Sztucznych w Gorzowie Wlkp.,chłodnię Zakładów Mięsnych w Chrzanowie, przemysłowy generator lodu w Warszawie itp. W latach 1950-1956 był członkiem
Zarządu Okręgu Zw. Zawód Metalowców w Krakowie. Pracował następnie w Przedsiębiorstwie Remontowo-Montażowym Handlu Wewnętrznego (1959-1962), Hucie Szkła "Prądniczanka" (1962-1963), Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacji w Krakowie od 1963 aż do emerytury w 1979 roku. W pracy społecznej nadal działał w harcerstwie w latach 1945-1950 i od 1956 aż do śmierci, pełniąc wiele odpowiedzialnych funkcji na szczeblu Komend Hufca ZHP i innych jednostek Związku (drużyny, szczepy).
W 1961 r. otrzymał nominację na stopień harcmistrza ZHP. Pośmiertnie odznaczony został Krzyżem "Za Zasługi dla ZHP".
Działał również w ZBoWiD, Zarządzie Miejskim TPD (1957-1965), Wojewódzkiej Komisji Historycznej Ruchu Młodzieżowego. Jest autorem szeregu publikacji o tematyce okupacyjnej i młodzieżowej.
Z Polskim Towarzystwem Miłośników Astronomii związał się od 1962 roku. Przez kilka kadencji był członkiem i sekretarzem Krakowskiego Oddziału PTMA. W latach 1970-1974 współdziałał w Komisji Odznaczeniowej ZG PTMA a w latach 1974-1979 pełnił funkcję sekretarza tej że Komisji. Jest współautorem opracowania szkicu historycznego pt."50 lat społecznego—miłośniczego ruchu astronomicznego w Polsce” oraz not do Słownika Biograficznego PAN i Informatora Towarzystw Naukowych PAN.
W latach 1966-1976 z ramienia Krakowskiego Oddziału PTMA współuczestniczył w organizacji kursów szkoleniowych i obozów obserwacyjnych dla młodzieży zrzeszonej w
PTMA m.in.w Niepołomicach, Zakopanem, Wrocławiu, Fromborku i Międzyrzeczu Górnym koło Bielska. Szczególne zasługi położył przy współorganizowaniu akcji ZHP-PTMA w "Operacji 1001-Frombork" w latach 1968-1973, za co został uhonorowany Medalem Kopernikowskim OK.FJN,a Walny Zjazd Delegatów w 1976 r. w Olsztynie wyróżnił go Srebrną Honorową Odznaką PTMA.
Za bohaterską postawę w czasie okupacji 1939-1945 był odznaczony Krzyżem Walecznych, Krzyżem Partyzanckim, Krzyżem AK oraz Medalami "Zwycięstwo i Wolności" i "Za Warszawę".Za pracę zawodową i społeczną został uhonorowany Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski. Posiadał również wiele honorowych odznak organizacji, w których działał, a także odznak regionalnych, w tym: Złotą Odznaką "Za pracę społeczną dla Miasta Krakowa" i Złotą Odznaką "Za Zasługi dla Ziemi Krakowskiej".
Po blisko miesięcznej chorobie zmarł 19 stycznia 1982 roku na zapalenie płuc w Szpitalu im.Babińskiego; pochowany został na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie.
Cześć Jego pamięci!
Zarząd Oddziału PTMA w Krakowie
(opracował T.G.)
Urania 7-8/1986, str. 217-219, Kronika historyczna - Antoni Barbacki — obserwator Słońca
Barbacki kiedyś tak napisał: "Piękny jest zawód człowieka, wdzięczne jest zamiłowanie amatora astronomii, który tylko wtedy rączo zabiera się do swego miłego zajęcia, gdy Słońce świeci". Antoni Barbacki urodził się 13 czerwca 1897 roku w Krakowie. Do gimnazjum chodził we Lwowie, a maturę zdawał w Starym Sączu.
Pracował przez 18 lat jako nauczyciel w szkołach, z tego 2 lata na Podlasiu, a 16 lat na Śląsku. Podczas okupacji hitlerowskiej, nie mogąc zajmować się pracą w szkole, zmienił zawód i zajął się naprawą zegarków, co było - jak sam mówił - jego ubocznym hobby w poprzednich latach. Praktykę zegarmistrzowską wykorzystał później przy konstrukcji zegara strefowego, tellurium i innych przyrządów ułatwiających zrozumienie wielu zawiłych zjawisk zachodzących na niebie.
Konieczność precyzyjnej pracy, jaką wymagały zegarki - przyczyniła się do uzyskiwania dużej dokładności w prowadzonych później obserwacjach plam słonecznych.
Astronomią Barbacki interesował się od wczesnej młodości, a przyczyniła się do tego kometa Halleya, której pojawienie się powrotne w roku 1910 obserwował jako kilkunastoletni chłopiec. Po wznowieniu po drugiej wojnie światowej działalności PTMA Barbacki zainicjował w roku 1948 utworzenie jego oddziału w Nowym Sączu. Był to jeden z bardziej aktywnych oddziałów PTMA, prowadzących ożywioną działalność popularyzatorską, w czym niemała była zasługa Barbackiego.
W kwietniu 1951 roku Barbacki rozpoczął obserwacje plam słonecznych i prowadził je aż do śmierci w roku 1963. Rzadko można spotkać tak entuzjastyczny stosunek do podjętych obserwacji. Jednym z zadań, które Barbacki sobie postawił, było wykorzystanie możliwie każdego dnia w roku, choćby najmniejszej dziury w chmurach po to,
by zaobserwować Słońce. W naszych warunkach klimatycznych nie jest to łatwe zadanie. Najlepsi obserwatorzy rzadko kiedy uzyskiwali więcej niż 200 dni
obserwacyjnych w ciągu roku. Barbacki umiał obserwować Słońce w ciągu nieraz 300 dni, a w rekordowym roku 1961 nawet 330 dni. Można by po prostu oprzeć się wyłącznie na jego obserwacjach dla wyprowadzenia średniej rocznej wartości liczb Wolfa także i dlatego, że praktyka zegarmistrzowska nauczyła go obserwować dokładnie i precyzyjnie. Nic dziwnego, że w skali światowej zajął on czwarte miejsce po obserwatorach z Kaukazu, Filipin i Hiszpanii - a więc ta kich, którzy na ogół mają więcej godzin słonecznych niż Nowy Sącz.
Entuzjastyczny stosunek Barbackiego do obserwacji plam słonecznych najlepiej ilustruje zdarzenie, które przytrafiło mu się 29 czerwca 1954 roku, kiedy jako jeden z uczestników wyprawy PTMA na zaćmienie Słońca jechał autokarem do Suwałk. Oto co na ten temat zanotował w swym dzienniku obserwacyjnym: "Chwytam Słońce przy pierwszej okazji dnia w drodze do Suwałk. Pierwszy lepszy słup na rynku pułtuskim jest stanowiskiem obserwacyjnym. Nie ma co wiele się zastanawiać i wśród
gawiedzi dokonuję obserwacji, bo autobus zaraz odjeżdża. Po nerwowym przygotowaniu, patrzę na Słońce nie pojmując, że obok mnie zaczyna zbierać się groźny tłum, który też chce widzieć, przypuszczając że Słońce ponadplanowo przekraczając normę już dziś zostanie przesłonięte Księżycem. Ustawia się kolejka, która zawiedziona widzi tylko nul-nul."
Nie mniej ciekawa jest przygoda z 16 sierpnia 1954 roku, którą również barwnie opisał w dzienniku obserwacyjnym. Czytamy tam co następuje: "Pamiętam dzień i nikt by nie uwierzył, gdyby nie świadkowie. Wycieczka z Łomnicy na Łabowską Halę. Naturalnie podręczna lunetka jest. Ale niestety przez cały czas 5-godzinnego podejścia najpierw pada, a potem leje deszcz jak z cebra. Zmoknięty jak kura, suszę się, roznegliżowany przy piecu w schronisku na szczycie Łabowskiej Hali 1061 m. Obok mnie w ciasnej kuchence, z determinacją popatrując w okno, gra zawzęcie czwórka brydżystów. Wicher pokrzepiony deszczem wali w szyby i trzęsie w ogóle całym pudełkiem schroniska.
Już zabierałem się do normalnych zapisków, wykreślając dzień ze słonecznego obiegu, gdy nagle całe schronisko stanęło w płomieniach wyskakującego zza chmur Słońca. Oniemieliśmy wszyscy z radości o diametralnie innych przyczynach. Wyrywam lunetkę z plecaka i tak, jak jestem ubrany, wypadam na ganek; za mną reszta turystów z drugiego pokoju. Wszyscy oblani oślepiającymi promieniami Słońca, bo reszta nieba to szary granat ołowianych chmur, wylecieli za mną nie tyle z pełni zadowolenia z ukazania się po słotnym dniu Słońca, ile z ciekawości i trosce o moje zdrowe zmysły. Nie przeczułam się jednak tym wcale, ale nerwowo wkręcam uchwyt, pech - łamie się w miejscu lutowania, a samotna wyspa okna powoli ucieka. Nie. ma chwili co się zastanawiać, przyciskam ręką lunetkę do drewnianego filarka i tak obserwuję Słońce w znośnej widoczności. Dzień został uratowany.”
Z powyższego wynika, iż te rekordowe ilości obserwacji były zarówno skutkiem entuzjazmu, jak i pomysłowości Barbackiego. Pomysł polegał na używaniu do obserwacji niedużej, przenośnej lunety zaopatrzonej w uchwyt, który pozwalał ją przykręcić do każdego drewnianego słupa telegraficznego lub drzewa. Entuzjazm był zupełnie niespotykany.
W razie zauważenia, że w odległości kilometra czy więcej świeci Słońce, Barbacki siadał na rower i gonił z lunetą Słońce. Był to chyba jedyny słonecznik na świecie, który w tak zawzięty sposób uprawiał polowanie na plamy słoneczne. Ale też i wyniki były wyjątkowe, a wyjątkowość tę uznano w Zarządzie Głównym PTMA -
przyznając Barbackiemu nagrodę w postaci akwaforty z wizerunkiem Jana Śniadeckiego i dokładając starań o to, żeby zasługi zarówno popularyzacyjne, jak i obserwacyjne zostały wyróżnione nagrodą Polskiej Akademii Nauk.
Barbacki był także autorem obrotowej mapki nieba, która dwukrotnie była wydana przez Zarząd Główny PTMA, oraz pięknego atlasu nieba, który - niestety - nie doczekał się wydania. On też był projektantem odznaki PTMA, która może stale go przypominać. Jego nazwisko winno znaleźć się na liście wybitnych polskich miłośników astronomii (Urania nr 10/1985, str. 273).
A jakim był człowiekiem? Przede wszystkim życzliwym, zwłaszcza w stosunku do młodzieży, której - jak mało kto - umiał pokazać uroki rozgwiażdżonego nieba. Wieczny entuzjasta, cieszący się możliwością patrzenia na Słońce - takim go znaliśmy i taki ujawnia się w licznych listach towarzyszących sprawozdaniom z obserwacji przysyłanych do Wrocławia co miesiąc. Opracowania obserwacji plam słonecznych, oparte także na danych przysyłanych przez Barbackiego, były drukowane jako toczne sprawozdania w kolejnych tomach Acta Geophysica Polonica, a w popularnym opisie — w Uranii.
Barbacki zmarł 3 września 1963 roku w Nowym Sączu.
Stanisław R. Brzostkiewicz i Jan Mengentaler