2003: Różnice pomiędzy wersjami

Z Archiwum historyczne PTMA
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
(Ważne daty w 2003 roku)
 
(Nie pokazano 4 wersji utworzonych przez 2 użytkowników)
Linia 1: Linia 1:
 
+
==Urania - Postępy Astronomii 3/2003, str. 76, Łowcy zaćmień. Relacja z Afryki, Tymon Kretschmer==
 
+
== Ważne daty w 2003 roku ==
+
 
+
'''Urania - Postępy Astronomii 3/2003, str.76, Łowcy zaćmień. Relacja z Afryki, Tymon Kretschmer'''
+
  
 
Pracownikom Młodzieżowego Obserwatorium Astronomicznego w Niepołomicach po raz czwarty było dane obserwować całkowite zaćmienie Słońca. Przez blisko rok przygotowywano ekspedycję, której celem stała się Republika Południowej Afryki, a ściślej — miejscowość Tshipise w jej północno-wschodniej części (22° 28' 00" S i 30° 28' 33" E, 431 m n.p.m.). Ekspedycję zorganizowano wspólnie z Instytutem Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie. Wyjazd sześcioosobowej grupy stał się możliwy wyłącznie dzięki pomocy Toyota Motor Poland oraz Autoryzowanego Dealera Toyota – Bielany z Warszawy, Towarzystwa Ubezpieczeń Nordea Polska, firmy Energopol — Warszawa S.A. oraz firmy Allcon z Gdyni.
 
Pracownikom Młodzieżowego Obserwatorium Astronomicznego w Niepołomicach po raz czwarty było dane obserwować całkowite zaćmienie Słońca. Przez blisko rok przygotowywano ekspedycję, której celem stała się Republika Południowej Afryki, a ściślej — miejscowość Tshipise w jej północno-wschodniej części (22° 28' 00" S i 30° 28' 33" E, 431 m n.p.m.). Ekspedycję zorganizowano wspólnie z Instytutem Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie. Wyjazd sześcioosobowej grupy stał się możliwy wyłącznie dzięki pomocy Toyota Motor Poland oraz Autoryzowanego Dealera Toyota – Bielany z Warszawy, Towarzystwa Ubezpieczeń Nordea Polska, firmy Energopol — Warszawa S.A. oraz firmy Allcon z Gdyni.
Linia 14: Linia 10:
 
Tymon Kretschmer
 
Tymon Kretschmer
  
== Urania - Postępy Astronomii 3/2003. Łowcy zaćmień. Relacja z Australii, Mieczysław Janusz Jagła ==
+
== Urania - Postępy Astronomii 3/2003, str. 76-77, Łowcy zaćmień. Relacja z Australii, Mieczysław Janusz Jagła ==
 
Do Ceduny, która leżała w środku pasa całkowitego zaćmienia, przyjechaliśmy z Adelaide w poniedziałek 2 grudnia, rano. Wraz z nami zaczęli przybywać obserwatorzy z całego świata. Specjalnymi samolotami przyleciało np. 400 zainteresowanych zaćmieniem Japończyków. Przybył również guru zaćmieniowców, prof. Jay Pasachoff z Williams College w USA. Miała to być jego 35 obserwacja tego fascynującego zjawiska. Towarzyszyła mu liczna grupa amerykańskich naukowców i studentów. Dwutysięczne miasteczko przygotowało się na swój wielki dzień. Dla przybyszów przygotowano liczne atrakcje, koncerty, występy, pokazy akrobacji lotniczych. Sklepy oferowały wielki wybór gadżetów nawiązujących do nadchodzącego zjawiska. O ile nam wiadomo, byliśmy w kilkunastotysięcznym tłumie jedynymi przybyszami z Polski. Ponieważ zjawili się tam również rdzenni mieszkańcy tych ziem — aborygeni, na pamiątkę zakupiliśmy od nich oryginalne bumerangi i na miejscu sprawdziliśmy, że naprawdę wracają. Mieszkaliśmy w wynajętym pomieszczeniu na opuszczonej farmie, oddalonej od Ceduny w linii prostej o ok. 4 km. Do brzegu oceanu mieliśmy ok. 1 km. Przez dwa dni sprawdzaliśmy sprzęt fotograficzny i filmowy. Za pomocą aparatu GPS wypożyczonego na wyprawę z PTMA szukaliśmy optymalnego stanowiska obserwacyjnego. Pogoda australijska spłatała nam jednak figla. Zamiast upalnych dni i bezchmurnego nieba musieliśmy zmagać się z zimnem, silnym wiatrem i co najgorsze, z dużym zachmurzeniem. Ostatecznie zapadła decyzja o zainstalowaniu stanowisk obserwacyjnych na farmie, w której mieszkaliśmy. Po otwarciu okien i wyjęciu moskitier mogliśmy przygotować nasz sprzęt do pracy. 4 grudnia od rana niestety niebo zasnute było gęstymi chmurami. Około południa zaczęło się przejaśniać i wydawało się, że do pełni szczęścia, czyli bezchmurnej pogody, niewiele już brakuje. Jednak natura jest bezlitosna. Silny wiatr znad Pacyfiku przywiał znowu kolejną warstwę chmur. Nadeszła godzina 18:40 czasu miejscowego. Przez cienkie chmury obserwujemy kontur Księżyca, zaczynającego przesłaniać tarczę Słońca. W tych warunkach wykonujemy pierwsze zdjęcia. Nadchodzi godzina zero, dla nas 19:40. Coraz bardziej przesłaniający tarczę Słońca Księżyc zaczyna chować się za chmurami. I nagle przerzedza się na tyle, że w luce ukazuje się całkowicie zasłaniająca Słońce czarna tarcza Księżyca, okolona poświatą korony słonecznej. Zapadają ciemności, tylko nad widocznym na horyzoncie buszem unosi się pomarańczowa łuna. Stadko białych papug szuka sobie miejsca na nocleg. Jest pięknie i groźnie zarazem. Nad Ceduną wznoszą się kolorowe fajerwerki, słychać krzyk zachwyconego tłumu. Pracujemy w ciszy i skupieniu. W pomieszczeniu słychać tylko trzask migawek aparatów fotograficznych, przy pomocy których realizujemy program zdjęć, ułożony przez Grzegorza Sęka — astronoma, pracownika MOA w Niepołomicach. Dwa aparaty z teleobiektywami, sterowane programowo z przenośnego komputera, wykonują przez filtry polaryzacyjne serię kilkunastu zdjęć korony słonecznej. Trzeci aparat, sterowany ręcznie przez Tadeusza Łubiarza, służy do wykonywania zdjęć protuberancji słonecznych z użyciem filtru czerwonego. Wszystko to dokumentuje kamera video, ja obsługuję drugą kamerę z teleobiektywem i szarym filtrem, nastawioną bezpośrednio na zaćmiewane Słońce. Po kilkunastu sekundach ciemne chmury zasłaniają nam wszystko. Z miasteczka dochodzi pomruk niezadowolenia tłumu obserwatorów. Niestety, nie było nam dane zobaczyć bardzo widowiskowej fazy kończącej całkowite zaćmienie, czyli tzw. diamentu. Kontaktujemy się telefonem komórkowym z młodzieżą dyżurującą w MOA przy komputerach, przekazujemy na gorąco relację i otrzymujemy informację o przebiegu obserwacji zaćmienia w RPA.
 
Do Ceduny, która leżała w środku pasa całkowitego zaćmienia, przyjechaliśmy z Adelaide w poniedziałek 2 grudnia, rano. Wraz z nami zaczęli przybywać obserwatorzy z całego świata. Specjalnymi samolotami przyleciało np. 400 zainteresowanych zaćmieniem Japończyków. Przybył również guru zaćmieniowców, prof. Jay Pasachoff z Williams College w USA. Miała to być jego 35 obserwacja tego fascynującego zjawiska. Towarzyszyła mu liczna grupa amerykańskich naukowców i studentów. Dwutysięczne miasteczko przygotowało się na swój wielki dzień. Dla przybyszów przygotowano liczne atrakcje, koncerty, występy, pokazy akrobacji lotniczych. Sklepy oferowały wielki wybór gadżetów nawiązujących do nadchodzącego zjawiska. O ile nam wiadomo, byliśmy w kilkunastotysięcznym tłumie jedynymi przybyszami z Polski. Ponieważ zjawili się tam również rdzenni mieszkańcy tych ziem — aborygeni, na pamiątkę zakupiliśmy od nich oryginalne bumerangi i na miejscu sprawdziliśmy, że naprawdę wracają. Mieszkaliśmy w wynajętym pomieszczeniu na opuszczonej farmie, oddalonej od Ceduny w linii prostej o ok. 4 km. Do brzegu oceanu mieliśmy ok. 1 km. Przez dwa dni sprawdzaliśmy sprzęt fotograficzny i filmowy. Za pomocą aparatu GPS wypożyczonego na wyprawę z PTMA szukaliśmy optymalnego stanowiska obserwacyjnego. Pogoda australijska spłatała nam jednak figla. Zamiast upalnych dni i bezchmurnego nieba musieliśmy zmagać się z zimnem, silnym wiatrem i co najgorsze, z dużym zachmurzeniem. Ostatecznie zapadła decyzja o zainstalowaniu stanowisk obserwacyjnych na farmie, w której mieszkaliśmy. Po otwarciu okien i wyjęciu moskitier mogliśmy przygotować nasz sprzęt do pracy. 4 grudnia od rana niestety niebo zasnute było gęstymi chmurami. Około południa zaczęło się przejaśniać i wydawało się, że do pełni szczęścia, czyli bezchmurnej pogody, niewiele już brakuje. Jednak natura jest bezlitosna. Silny wiatr znad Pacyfiku przywiał znowu kolejną warstwę chmur. Nadeszła godzina 18:40 czasu miejscowego. Przez cienkie chmury obserwujemy kontur Księżyca, zaczynającego przesłaniać tarczę Słońca. W tych warunkach wykonujemy pierwsze zdjęcia. Nadchodzi godzina zero, dla nas 19:40. Coraz bardziej przesłaniający tarczę Słońca Księżyc zaczyna chować się za chmurami. I nagle przerzedza się na tyle, że w luce ukazuje się całkowicie zasłaniająca Słońce czarna tarcza Księżyca, okolona poświatą korony słonecznej. Zapadają ciemności, tylko nad widocznym na horyzoncie buszem unosi się pomarańczowa łuna. Stadko białych papug szuka sobie miejsca na nocleg. Jest pięknie i groźnie zarazem. Nad Ceduną wznoszą się kolorowe fajerwerki, słychać krzyk zachwyconego tłumu. Pracujemy w ciszy i skupieniu. W pomieszczeniu słychać tylko trzask migawek aparatów fotograficznych, przy pomocy których realizujemy program zdjęć, ułożony przez Grzegorza Sęka — astronoma, pracownika MOA w Niepołomicach. Dwa aparaty z teleobiektywami, sterowane programowo z przenośnego komputera, wykonują przez filtry polaryzacyjne serię kilkunastu zdjęć korony słonecznej. Trzeci aparat, sterowany ręcznie przez Tadeusza Łubiarza, służy do wykonywania zdjęć protuberancji słonecznych z użyciem filtru czerwonego. Wszystko to dokumentuje kamera video, ja obsługuję drugą kamerę z teleobiektywem i szarym filtrem, nastawioną bezpośrednio na zaćmiewane Słońce. Po kilkunastu sekundach ciemne chmury zasłaniają nam wszystko. Z miasteczka dochodzi pomruk niezadowolenia tłumu obserwatorów. Niestety, nie było nam dane zobaczyć bardzo widowiskowej fazy kończącej całkowite zaćmienie, czyli tzw. diamentu. Kontaktujemy się telefonem komórkowym z młodzieżą dyżurującą w MOA przy komputerach, przekazujemy na gorąco relację i otrzymujemy informację o przebiegu obserwacji zaćmienia w RPA.
  
Linia 38: Linia 34:
 
Mieczysław Janusz Jagła
 
Mieczysław Janusz Jagła
  
== Urania - Postępy Astronomii 3/2003. Widzieliśmy po raz kolejny zaćmienie Słońca!, Marcin Sienko ==
+
== Urania - Postępy Astronomii 3/2003, str. 78, Widzieliśmy po raz kolejny zaćmienie Słońca!, Marcin Sienko ==
 
Dnia 4 grudnia 2002 r. nastąpiło całkowite zaćmienie Słońca. Można je było obserwować w całej południowej Afryce od wybrzeża Angoli (49 s), przez Zambię, Zimbabwe, Botswanę po RPA (około 1 min 25 s) i Mozambik (około 1 min 32 s), następnie Ocean Indyjski (około 2 min 35 s), koniec pasa zaćmienia całkowitego był na południowo-zachodnim wybrzeżu Australii (około 30 s). Najkrótszy czas trwania fazy całkowitej wynosił 26 s na Oceanie Atlantyckim, 22 s w Australii, natomiast najdłuższy czas trwania fazy całkowitej miał miejsce z dala od lądów na Oceanie Indyjskim i wynosił 02 min 3,8 s. Szerokość pasa zaćmienia w najszerszym miejscu wynosiła 87 km.
 
Dnia 4 grudnia 2002 r. nastąpiło całkowite zaćmienie Słońca. Można je było obserwować w całej południowej Afryce od wybrzeża Angoli (49 s), przez Zambię, Zimbabwe, Botswanę po RPA (około 1 min 25 s) i Mozambik (około 1 min 32 s), następnie Ocean Indyjski (około 2 min 35 s), koniec pasa zaćmienia całkowitego był na południowo-zachodnim wybrzeżu Australii (około 30 s). Najkrótszy czas trwania fazy całkowitej wynosił 26 s na Oceanie Atlantyckim, 22 s w Australii, natomiast najdłuższy czas trwania fazy całkowitej miał miejsce z dala od lądów na Oceanie Indyjskim i wynosił 02 min 3,8 s. Szerokość pasa zaćmienia w najszerszym miejscu wynosiła 87 km.
  

Aktualna wersja na dzień 09:34, 21 cze 2016

Urania - Postępy Astronomii 3/2003, str. 76, Łowcy zaćmień. Relacja z Afryki, Tymon Kretschmer

Pracownikom Młodzieżowego Obserwatorium Astronomicznego w Niepołomicach po raz czwarty było dane obserwować całkowite zaćmienie Słońca. Przez blisko rok przygotowywano ekspedycję, której celem stała się Republika Południowej Afryki, a ściślej — miejscowość Tshipise w jej północno-wschodniej części (22° 28' 00" S i 30° 28' 33" E, 431 m n.p.m.). Ekspedycję zorganizowano wspólnie z Instytutem Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Warszawie. Wyjazd sześcioosobowej grupy stał się możliwy wyłącznie dzięki pomocy Toyota Motor Poland oraz Autoryzowanego Dealera Toyota – Bielany z Warszawy, Towarzystwa Ubezpieczeń Nordea Polska, firmy Energopol — Warszawa S.A. oraz firmy Allcon z Gdyni.

Zaćmienie Słońca z 4 grudnia 2002 (Saros 142) widoczne było w pasie przebiegającym od środkowego Atlantyku poprzez południową Afrykę i kończącym się na terenie Australii. Południowa Afryka po raz drugi w ciągu 18 miesięcy doświadczyła całkowitego zaćmienia Słońca. To wcześniejsze, z 21 czerwca 2001 r., ekspedycja MOA obserwowała na Madagaskarze.

Na terenie RPA prognozy pogody wskazywały 60% prawdopodobieństwo udanej obserwacji i te sprawdziły się bezbłędnie. Można by to nazwać złośliwością natury, ponieważ od przyjazdu do Afryki, czyli od 26 listopada towarzyszyła nam piękna, bezchmurna pogoda. Z racji zachmurzenia panującego w momencie zaćmienia plany fotograficzne nie zostały w pełni zrealizowane. Chmury uniemożliwiły m. in. rejestrację całego zjawiska na jednej klatce, wykonano jednakże kilkadziesiąt ujęć, z których dwa tutaj prezentujemy. Program obserwacji zaćmienia obejmował także rozbudowane pomiary meteorologiczne, których wyniki przedstawiamy na internetowej stronie Obserwatorium http//moa.home.pl Teraz myślimy o majowym zaćmieniu na Islandii i Grenlandii...

Tymon Kretschmer

Urania - Postępy Astronomii 3/2003, str. 76-77, Łowcy zaćmień. Relacja z Australii, Mieczysław Janusz Jagła

Do Ceduny, która leżała w środku pasa całkowitego zaćmienia, przyjechaliśmy z Adelaide w poniedziałek 2 grudnia, rano. Wraz z nami zaczęli przybywać obserwatorzy z całego świata. Specjalnymi samolotami przyleciało np. 400 zainteresowanych zaćmieniem Japończyków. Przybył również guru zaćmieniowców, prof. Jay Pasachoff z Williams College w USA. Miała to być jego 35 obserwacja tego fascynującego zjawiska. Towarzyszyła mu liczna grupa amerykańskich naukowców i studentów. Dwutysięczne miasteczko przygotowało się na swój wielki dzień. Dla przybyszów przygotowano liczne atrakcje, koncerty, występy, pokazy akrobacji lotniczych. Sklepy oferowały wielki wybór gadżetów nawiązujących do nadchodzącego zjawiska. O ile nam wiadomo, byliśmy w kilkunastotysięcznym tłumie jedynymi przybyszami z Polski. Ponieważ zjawili się tam również rdzenni mieszkańcy tych ziem — aborygeni, na pamiątkę zakupiliśmy od nich oryginalne bumerangi i na miejscu sprawdziliśmy, że naprawdę wracają. Mieszkaliśmy w wynajętym pomieszczeniu na opuszczonej farmie, oddalonej od Ceduny w linii prostej o ok. 4 km. Do brzegu oceanu mieliśmy ok. 1 km. Przez dwa dni sprawdzaliśmy sprzęt fotograficzny i filmowy. Za pomocą aparatu GPS wypożyczonego na wyprawę z PTMA szukaliśmy optymalnego stanowiska obserwacyjnego. Pogoda australijska spłatała nam jednak figla. Zamiast upalnych dni i bezchmurnego nieba musieliśmy zmagać się z zimnem, silnym wiatrem i co najgorsze, z dużym zachmurzeniem. Ostatecznie zapadła decyzja o zainstalowaniu stanowisk obserwacyjnych na farmie, w której mieszkaliśmy. Po otwarciu okien i wyjęciu moskitier mogliśmy przygotować nasz sprzęt do pracy. 4 grudnia od rana niestety niebo zasnute było gęstymi chmurami. Około południa zaczęło się przejaśniać i wydawało się, że do pełni szczęścia, czyli bezchmurnej pogody, niewiele już brakuje. Jednak natura jest bezlitosna. Silny wiatr znad Pacyfiku przywiał znowu kolejną warstwę chmur. Nadeszła godzina 18:40 czasu miejscowego. Przez cienkie chmury obserwujemy kontur Księżyca, zaczynającego przesłaniać tarczę Słońca. W tych warunkach wykonujemy pierwsze zdjęcia. Nadchodzi godzina zero, dla nas 19:40. Coraz bardziej przesłaniający tarczę Słońca Księżyc zaczyna chować się za chmurami. I nagle przerzedza się na tyle, że w luce ukazuje się całkowicie zasłaniająca Słońce czarna tarcza Księżyca, okolona poświatą korony słonecznej. Zapadają ciemności, tylko nad widocznym na horyzoncie buszem unosi się pomarańczowa łuna. Stadko białych papug szuka sobie miejsca na nocleg. Jest pięknie i groźnie zarazem. Nad Ceduną wznoszą się kolorowe fajerwerki, słychać krzyk zachwyconego tłumu. Pracujemy w ciszy i skupieniu. W pomieszczeniu słychać tylko trzask migawek aparatów fotograficznych, przy pomocy których realizujemy program zdjęć, ułożony przez Grzegorza Sęka — astronoma, pracownika MOA w Niepołomicach. Dwa aparaty z teleobiektywami, sterowane programowo z przenośnego komputera, wykonują przez filtry polaryzacyjne serię kilkunastu zdjęć korony słonecznej. Trzeci aparat, sterowany ręcznie przez Tadeusza Łubiarza, służy do wykonywania zdjęć protuberancji słonecznych z użyciem filtru czerwonego. Wszystko to dokumentuje kamera video, ja obsługuję drugą kamerę z teleobiektywem i szarym filtrem, nastawioną bezpośrednio na zaćmiewane Słońce. Po kilkunastu sekundach ciemne chmury zasłaniają nam wszystko. Z miasteczka dochodzi pomruk niezadowolenia tłumu obserwatorów. Niestety, nie było nam dane zobaczyć bardzo widowiskowej fazy kończącej całkowite zaćmienie, czyli tzw. diamentu. Kontaktujemy się telefonem komórkowym z młodzieżą dyżurującą w MOA przy komputerach, przekazujemy na gorąco relację i otrzymujemy informację o przebiegu obserwacji zaćmienia w RPA.

Jeszcze kilka luk w chmurach, kilka kolejnych zdjęć i ciemne obłoki pozostające na niebie aż do zachodu Słońca uniemożliwiły wszelkie dalsze obserwacje. Wyruszamy zatem nad brzeg oceanu po nasz aparat z obiektywem typu „rybie oko", przesłoniętym szarym filtrem osłabiającym światło sto tysięcy razy, który to aparat sześć godzin wcześniej, nastawiony na niebo, ukryliśmy w buszu, otwierając migawkę. Celem takiego postępowania jest otrzymanie śladu ruchu tarczy słonecznej na dziennym niebie oraz jego „przygasania" wskutek zaćmienia. Wieczorem przeglądamy materiał video, konstatując z zaskoczeniem, że mamy na filmie całą fazę całkowitą. Zdjęcia wywołujemy już w drodze powrotnej, w Adelaide, skąd po zeskanowaniu wysyłamy je wraz z reportażem drogą elektroniczną do Niepołomic. Znajdą się na internetowej stronie MOA za kilka dni. Z Adelaide via Melbourne lecimy na Tasmanię, gdzie będziemy filmować i fotografować tamtejszą przyrodę.

Do Polski wracamy dopiero po miesiącu, święta Bożego Narodzenia spędzamy w samolocie. W Obserwatorium poddajemy analizie materiały fotograficzne i filmowe, przeglądając ruchem poklatkowym rejestrację fazy całkowitej, korygujemy wcześniejsze spostrzeżenia. Określamy następujące parametry liczbowe, dotyczące wykonanych badań.

Współrzędne miejsca obserwacji:

ᵠ = 32°05'47,4" S
λ = 133°39'24,9" E

wyznaczono aparatem GPS typ Garmin 45XL z dokładnością do 15 m.

Ten sam przyrząd posłużył do nawiązania z czasem UT generatora Character Panasonic Generator WWCG2E ustalającego wewnętrzny czas kamery wideo.

II kontakt: 9h 10m 12,1s UT ± 0,1s III kontakt: 9h 10m 45,2s UT ± 0 ,1 s Czas trwania fazy całkowitej: 33,1s ± 0,2s.

Materiał fotograficzny i filmowy zgromadzony w czasie obydwu ekspedycji będzie stopniowo opracowywany w naszym obserwatorium, stanowiąc znakomitą bazę dydaktyczno-naukową dla nauczycieli prowadzących zajęcia astronomiczne z młodzieżą.

Mieczysław Janusz Jagła

Urania - Postępy Astronomii 3/2003, str. 78, Widzieliśmy po raz kolejny zaćmienie Słońca!, Marcin Sienko

Dnia 4 grudnia 2002 r. nastąpiło całkowite zaćmienie Słońca. Można je było obserwować w całej południowej Afryce od wybrzeża Angoli (49 s), przez Zambię, Zimbabwe, Botswanę po RPA (około 1 min 25 s) i Mozambik (około 1 min 32 s), następnie Ocean Indyjski (około 2 min 35 s), koniec pasa zaćmienia całkowitego był na południowo-zachodnim wybrzeżu Australii (około 30 s). Najkrótszy czas trwania fazy całkowitej wynosił 26 s na Oceanie Atlantyckim, 22 s w Australii, natomiast najdłuższy czas trwania fazy całkowitej miał miejsce z dala od lądów na Oceanie Indyjskim i wynosił 02 min 3,8 s. Szerokość pasa zaćmienia w najszerszym miejscu wynosiła 87 km.

W tym roku przewidywane warunki pogodowe były optymistyczne i tak też było prawie w całej Afryce, z wyjątkiem wschodniego wybrzeża (w tym najbardziej rozreklamowanego Narodowego Parku Krugera) oraz zachodnich wybrzeży Australii, gdzie zaćmienie było widoczne najgorzej. Nie zniechęciło to jednak tysięcy obserwatorów z całego świata, którzy niejednokrotnie pokonali tysiące kilometrów, aby obserwować w Afryce lub Australii jedno z najpiękniejszych zjawisk astronomicznych, jakie dała nam natura. Bardzo często przy okazji zaćmień organizowane są tzw. Eclipse party (jednak drogie na naszą kieszeń), podczas których w pasie zaćmienia całkowitego budowane są specjalnie ogromne kompleksy kempingowe z polami namiotowymi, parkingami, zapleczem gastronomicznym i sanitarnym oraz rozrywkowym. Na świecie jest to bardzo popularny sposób obserwowania zaćmień, często jednak ma to więcej wspólnego z przemysłem rozrywkowym i masowymi imprezami niż astronomią. Według mnie traci się wtedy urok tego zjawiska i nie jest to dobre miejsce do realizacji skomplikowanego programu zdjęć i obserwacji. Razem z Marcinem Podgórskim mieliśmy w 2002 r. ogromną satysfakcję z przygotowania i realizacji kolejnej wyprawy zaćmieniowej, tym razem do Republiki Południowej Afryki. Było to już moje czwarte obserwowane z sukcesem i zarejestrowane przy pomocy profesjonalnego sprzętu fotograficzno-astronomicznego zaćmienie Słońca (poprzednie zaćmienia to: 2001 r. — Madagaskar, 1999 — Węgry, 1996 — Polska), a dla Marcina Podgórskiego trzecie (poprzednie: 2001 r. — Zambia, 1999 — Węgry)

Celem wyprawy do RPA była obserwacja i rejestracja przebiegu całkowitego zaćmienia Słońca. Wiązało się to najpierw z niełatwym problemem dotarcia do środka pasa zaćmienia całkowitego, a później z emocjami z powodu zmiennej pogody. Wykonaliśmy zdjęcia wszystkich ważniejszych momentów zaćmienia: fazy częściowej, korony i protuberancji podczas fazy całkowitej. W tym roku można było zaobserwować piękną, niemal symetryczną koronę słoneczną. Ulega ona zmianom zgodnie z cyklami aktywności Słońca, które trwają około 11 lat. Koronę słoneczną w warunkach naturalnych możemy obserwować z Ziemi tylko w czasie całkowitych zaćmień Słońca. Poza zaćmieniami astronomowie obserwują koronę słoneczną, sztucznie zasłaniając tarczę Słońca w przyrządzie zwanym koronografem. Można też było zaobserwować przepiękne i potężne protuberancje, które są jednym z przejawów aktywności Słońca.

Planujemy kolejne wyprawy: tym razem, pierwszy raz w historii Polski, w okolice dwóch biegunów zimna, aby obserwować obrączkowe zaćmienie Słońca 31 maja 2003 r. na Grenlandii lub w Islandii (będzie widoczne również w całej Polsce jako zaćmienie częściowe o najgłębszej fazie na wybrzeżu 86%) oraz całkowite zaćmienie Słońca 23 listopada 2003 na Antarktydzie!

Marcin Sienko