1992: Różnice pomiędzy wersjami

Z Archiwum historyczne PTMA
Skocz do: nawigacji, wyszukiwania
(Postępy Astronomii 3-4/1992, str. 101-117, 200 lat historii Obserwatorium Krakowskiego, Jan Mietelski)
 
(Nie pokazano 4 wersji utworzonych przez jednego użytkownika)
Linia 57: Linia 57:
 
połączone z pokazami obserwacji Słońca.<br>
 
połączone z pokazami obserwacji Słońca.<br>
 
W placówce tej oprócz obserwacji Słońca prowadził inne prace z dziedziny heliofizyki. Ogółem wykonał 48 prac o charakterze naukowym, publikowanych w kraju i za granicą.<br>
 
W placówce tej oprócz obserwacji Słońca prowadził inne prace z dziedziny heliofizyki. Ogółem wykonał 48 prac o charakterze naukowym, publikowanych w kraju i za granicą.<br>
Zmarł 19 września 1991 roku i został pochowany w Żarkach Letnisku. Jako oddany miłośnik astronomii kierował się dewizą „Sol omnia regit” (Słońce wszystkim rządzi). Dzieło jego życia pozostawiło trwały ślad w astronomii, a jego pamięć pozostanie w sercach licznego grona miłośników tej nauki.<br>
+
Zmarł 19 września 1991 roku i został pochowany w Żarkach Letnisku. Jako oddany miłośnik astronomii kierował się dewizą "Sol omnia regit" (Słońce wszystkim rządzi). Dzieło jego życia pozostawiło trwały ślad w astronomii, a jego pamięć pozostanie w sercach licznego grona miłośników tej nauki.<br>
 
Mieczysław Jerzy Dudało<br>
 
Mieczysław Jerzy Dudało<br>
 
Jerzy Tatarczyk
 
Jerzy Tatarczyk
 +
 +
== Urania 5/1992, str. 155, Obserwacje - Perseidy ’91 (I)==
 +
Perseidy są tym rojem meteorów, który najbardziej regularnie i ze znaczną frekwencją zjawia się na niebie. Jest to rój obserwowany od dawna. Trudno określić jego wiek, można jedynie stwierdzić, że jest stary. Świadczy o tym jego znaczna szerokość; Ziemia przecina go ponad 4 tygodnie.<br>
 +
Przez najgęstszą część strumienia cząstek, pochodzących najprawdopodobniej z komety 1862 III P/Swift-Tlitle (kolejne jej przejście przez peryhelium zapowiadane jest na listopad tego roku), Ziemia przechodzi w okolicach 12 sierpnia.<br>
 +
W latach 1984-1991 maksima przypadały w następujących momentach (UT):<br>
 +
1984 sierpień 12.1 1988 sierpień 12.2<br>
 +
1985 sierpień 12.7 1989 sierpień 12.8<br>
 +
1986 sierpień 13.0 1990 sierpień 13.0<br>
 +
1987 sierpień 13.2 1991 sierpień 13.0<br>
 +
W maksimum obserwuje się kilkadziesiąt zjawisk w ciągu godziny, ale nierzadko zdarza się ich więcej.<br>
 +
Regularne badania Perseid rozpoczął w 1869 roku W. F. Denning. Trwają one do dzisiaj, dzięki czemu jest to chyba najlepiej poznany rój. Także polscy miłośnicy astronomii mają swój udział w obserwacjach. Od kilku lat pod sierpniowym niebem zbiera się grupa zapaleńców. Dodam, że grupa ta wciąż się powiększa.<br>
 +
Tak też było w roku 1991. Program obejmujący obserwacje roju Perseid rozpoczął się 16 lipca i trwał do 22 sierpnia. Wzięły w tych obserwacjach udział 52 osoby. Wyróżnić można trzy duże grupy obserwatorów. Pierwsza, złożona głównie z członków Pracowni Komet i Meteorów, PTMA i tzw. niezależnych (29 osób) prowadziła prace we Fromborku. Druga, złożona z 13 osób (współpracownicy PKiM) prowadziła prace w Sandomierzu. I wreszcie trzecia, 10 osobowa operowała w Krośnie i Klimkówce k. Rymanowa. (Członkowie Oddziału PTMA w Krośnie). Oczywiście w grupach następowały zmiany, a niektórzy obserwatorzy prowadzili też prace indywidualne. Nie sposób jest podać pełną listę obserwatorów. Wymienię jednak tych najaktywniejszych. Byli to (w nawiasie podano liczbę udziałów w wyznaczaniu liczb godzinnych): Krzysztof Gdula (10), Wacław Moskal (9), Marek i Albert Krzyśków (9), Wojciech Siatrak (7), Rafał Mroziewski (7), Piotr Durosz (7), Janusz W. Kosiński (6), Arkadiusz Olech (6), Piotr Gil (6), Ryszard Belch (6), Robert Ćwiertnia (5), Aneta Lis (5), Anna Garnys (5), Tomasz Weselak (5), Jerzy Zagrodnik (5), Sabiana Łukaniuk (5).<br>
 +
W sumie zostało wyznaczonych 98 liczb godzinnych. Uzyskano dane (jasność, barwa) o ponad 500 zjawiskach. Pomyślnie zakończyły się też próby obserwacji fotograficznych (P. Woźniak, J. W. Kosiński).<br>
 +
Rejestrowano również dokładne czasy pojawień meteorów w celu określenia obserwowanej struktury roju (A Olech, R. Ćwiertnia, P. Schilling). Zebrany materiał - a jest go dużo - jest opracowywany i po zakończeniu ukaże się w Uranii
 +
jako druga część tego artykułu.<br>
 +
Pragnę podziękować wszystkim obserwatorom za przekazane wyniki i zaprosić na Perseidy ’92.<br>
 +
Janusz W. Kosiński
 +
 +
== Urania 5/1992, str. 155, Obserwacje - Zorza polarna==
 +
Wieczorem, 26 lutego 1992 roku, widoczna była zorza polarna. To niecodzienne zjawisko obserwowali miłośnicy astronomii z Oddziału Krośnieńskiego PTMA (Ryszard Dereniowski, Renata i Grzegorz Kiełtykowie, Lesław Materniak, Mariusz Świętnicki) i na podstawie nadesłanych opisów można odtworzyć jego przebieg. Początkowo zorzę zaobserwowano ok. godziny 19 cse, jako czerwony obłok na wysokości 20 stopni nad północnym horyzontem. Obłok utrzymywał się do godz. 19:10. Następnie zorzę obserwowano od godz. 20:20 do godz. 20:47, kiedy to pojawił się na północy, na wysokości 30 stopni, obłok koloru różowego o rozmiarach 15x15 stopni. Wraz ze wzrostem jasności zorzy utworzyły się (15
 +
stopni na prawo od obłoku) dwa pionowe pasy koloru białego. Po godzinie 20:47 zjawisko znowu ustało. Między godz. 21:15 a 21:30 zorza przybrała na efektywności - obłok ciemnoczerwony, na prawo od gwiazdozbioru Kasjopeji, leżący w połowie odległości między horyzontem a Gwiazdą Polarną. Po godz. 21:30 zorza zaczęła powiększać swoje rozmiary równocześnie tracąc na jasności. Zorza przestała być dostrzegalna około godz. 22:50. Przy okazji warto może dodać że zorza polarna widoczna w Polsce 1 listopada 1991 roku (patrz Urania nr 1/1992) była także obserwowana przez miłośników astronomii z Oddziału PTMA w Krośnie.<br>
 +
Grzegorz Kietłyka
 +
 +
== Urania 6/1992, str. 188-189, Z korespondencji==
 +
[[Plik:Slonce_lagiewka_1992.jpg|300px|thumb|right|''Zdjęcie Słońca z licznymi plamami wykonane 26 lutego 1992 roku przez Jerzego Łągiewkę na filmie FOTO 32 podczas ekspozycji 1/1000 s (patrz Z korespondencji).'']]
 +
[[Plik:Ksiezyc_lagiewka_1992.jpg|300px|thumb|right|''Zdjęcia Księżyca wykonane (licząc z lewa na prawo) 16 i 26 grudnia 1991 roku oraz 1 września 1991 roku przez Jerzego Łągiewkę za pomocą aparatu Praktica FX na filmie Fotopan HL 27 DIN. Na zdjęciu prawym widoczny jest "wianuszek" jasno oświetlonych szczytów Apenin.'']]
 +
Od niedawna biorę udział w pracach Sekcji Obserwacji Słońca PTMA. (...) Moim głównym wynikiem w dziedzinie fotografowania Słońca jest zdjęcie wykonane 26 lutego 1992 roku przy bardzo dobrej widoczności, które przedstawia
 +
duże grupy plam na tarczy naszej dziennej gwiazdy. W dniu, w którym zostało wykonane można było obserwować zorzę polarną, oznakę wzmożonego promieniowania korpuskularnego płynącego ze Słońca (...) Do przesyłki dołączam trzy zdjęcia Księżyca, z których jedno, wykonane 1 września 1991 roku, może być wyzwaniem dla miłośników astronomii wykonujących zdjęcia Księżyca.<br>
 +
Chodzi o podjęcie prób wykonania efektownych zdjęć Księżyca w momencie, kiedy możemy dostrzec wianuszek jasno oświetlonych szczytów pasma gór księżycowych Apenin. Może się zdarzyć, że na ciemnej stronie Księżyca
 +
przy terminatorze widać punkciki oświetlonych szczytów. Taki moment jest najciekawszy!<br>
 +
Już lornetka, a zwłaszcza niewielka luneta pokażą nam widok pozostawiający niezatarte wrażenie.<br>
 +
Można się go spodziewać w okolicach ostatniej kwadry Księżyca — dokładny moment zależy od usytuowania Księżyca względem Ziemi i Słońca. Samo zjawisko trwa kilka godzin, przy czym ładnie widać znikające jasne punkciki
 +
szczytów w miarę upływu czasu. (...) Myślę, że wśród wiciu zjawisk astronomicznych są i takie, których strona widowiskowa stanowi o ich głównej (jeśli nie jedynej) wartości. Obserwacje takich zjawisk dają posmak romantyzmu,
 +
do takich właśnie zjawisk odwołuje się moje zdjęcie Księżyca z 1 września 1991 roku, do obserwacji takich zjawisk zachęcam miłośników astronomii.<br>
 +
Jerzy Łągiewka, Katowice
 +
 +
== Urania 7-8/1992, str. 216-218, Kronika PTMA - Walny Zjazd Delegatów Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii==
 +
W dniu 30 maja 1992 roku obradował w Krakowie Walny Zjazd Delegatów Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii.<br>
 +
Wśród statutowych czynności Zjazdu do najważniejszych należał wybór władz Towarzystwa na najbliższą trzyletnią kadencję.<br>
 +
Nowy Zarząd Główny PTMA ukonstytuował się w następujący sposób:<br>
 +
Prezes PTMA<br>
 +
- Jan Mietelski (Kraków)<br>
 +
Wiceprezesi<br>
 +
- Henryk Chrupała (Chorzów)<br>
 +
- Krzysztof Ziołkowski (Warszawa)<br>
 +
Sekretarz<br>
 +
- Henryk Brancewicz (Kraków)<br>
 +
Skarbnik<br>
 +
- Aleksander Bojkowski (Kraków)<br>
 +
Członkowie<br>
 +
- Leszek Benedyktowicz (Kraków)<br>
 +
zastępca sekretarza<br>
 +
- Mieczysław Borkowski (Łódź)<br>
 +
- Andrzej Boroń (Kraków)<br>
 +
- Roman Fangor (Warszawa)<br>
 +
- Andrzej Janus (Kraków) — zastępca skarbnika<br>
 +
- Barbara Maciejowska (Kraków) - zastępca sekretarza<br>
 +
- Adam Michalec (Niepołomice)<br>
 +
- Lucjan Newelski (Warszawa)<br>
 +
Wybrano też Główną Komisję Rewizyjną PTMA której przewodniczącym został Andrzej Kułak (Kraków) oraz Główny Sąd Koleżeński, którego przewodniczącym został Stanisław Brzostkiewicz (Chorzów).<br>
 +
Podczas Zjazdu były długoletni Prezes PTMA Maciej Mazur wygłosił ciekawe wspomnienie o swym poprzedniku na tym stanowisku, zmarłym w 1973 roku zasłużonym działaczu miłośniczego ruchu astronomicznego w Polsce i na świecie Józefie
 +
Sałabunie. Poniżej publikujemy tekst tego wystąpienia.
 +
 +
'''Józef Sałabun nieznany'''
 +
 +
Przed 90 laty, w 1902 r. urodził się Józef Sałabun. Przez prawie 10 lat (19 IV 1964 - 13 VII 1973) był prezesem naszego Towarzystwa. W Polsce był znany jako długoletni, znakomity dyrektor Planetarium i Obserwatorium Astronomicznego w Chorzowie. Prowadził je przez 18 lat, od 1956 r. do swej śmierci w 1973 r. Piękne, obszerne wspomnienie o nim znajdą Państwo w Uranii z tamtego roku (nr 10/1973), napisane przez jej naczelnego wówczas redaktora, Ludwika Zajdlera. Nie wszystko można było wtedy jeszcze napisać, nie wszystko powiedzieć, nie wszystko było znane. Dziś, w 90 rocznicę urodzin pozwolę sobie ukazać mniej lub wcale jeszcze nieznaną stronę osobowości
 +
Józefa Sałabuna.<br>
 +
Był z pokolenia, które w wieku 15-18 lat wałczyło w obronie Lwowa w wojnie z Ukraińcami i w wojnie polsko-radzieckiej w latach 1919-1920.<br>
 +
W okresie międzywojennym skończył fizykę na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Tam przez dwie kadencje był prezesem Bratniej Pomocy i tam zaczął działać w Stronnictwie Narodowym. Potem uczył fizyki i matematyki w gimnazjach w Jarosławiu i kilka lat przed wojną - w Stanisławowie.<br>
 +
W latach 1930-1931 odbył roczną służbę w Szkole Podchorążych Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim, kończąc ją z „szablą Prezydenta” - pierwszą lokatą w stopniu podporucznika rezerwy. A parę lat później, we wrześniu 1939 r. już jako kapitan dowodzi baterią w 6 pułku artylerii ciężkiej. Wzięty do niewoli po kilku dniach zbiegł i osiadł na czas całej niemieckiej okupacji w Jarosławiu.<br>
 +
Tu w 1940 r. wchodzi w konspiracyjną działalność Stronnictwa Narodowego. Jako „Grom” lub „Wyrwa” — to pseudonimy - zostaje kierownikiem organizacyjnym Komendy struktury wojskowej tego stronnictwa na Okręg Rzeszowszczyzny -
 +
Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW).<br>
 +
Wiosną 1941 r. powierzono mu funkcję wiceprezesa Okręgu Stronnictwa Narodowego i zastępcy komendanta Narodowej Organizacji Wojskowej. Jemu organizacyjnie podlega m.in. partyzancki oddział walczący za Sanem, późniejszy legendarny
 +
„Oddział «Ojca Jana» NOW-AK”. W roku 1943 w ramach scalania organizacji wojskowych Sałabun wraz z NOW wchodzi w skład Armii Krajowej.<br>
 +
Wyzwolenie spod okupacji niemieckiej przez Armię Radziecką latem 1944 r. przyniosło zagładę dotychczasowych orientacji i organizacji politycznych i wojskowych. 19 stycznia 1945 nastąpiło formalne rozwiązanie Armii Krajowej.<br> Stronnictwo Narodowe nie mogąc pogodzić się z ustalonym w Jałcie całkowitym oddaniem Polski wpływom radzieckim nie wyszło z konspiracji.<br>
 +
W miejsce NOW-AK powstaje Narodowe Zjednoczenie Wojskowe.<br>
 +
W maju 1945 prezes okręgu Kazimierz Mirecki przechodzi do Sztabu Gł. NZW, a potem zagrożony aresztowaniem ze strony NKWD udaje się zagranicę. Józef Sałabun obejmuje obie jego funkcje:<br>
 +
prezesa Stronnictwa Narodowego i komendanta pionu zbrojnego, tj. NOWNZW.<br>
 +
Okręg rzeszowski zawiera wtedy niemal ćwiartkę kraju: od Tarnowa po Przemyśl oraz część sandomierskiego i Lasów Janowskich za Sanem. Działa w nim wiele partyzanckich oddziałów zbrojnych, w tym „Ojca Jana” i niemniej legendarny,
 +
przybyły ze wschodu, oddział „Wołyniaka”.<br>
 +
Chronią się w nich nie tylko dawni żołnierze NOW, ale także z innych oddziałów byłej AK oraz oddziały przybyłe z dawnych ziem wschodnich Polski - wszyscy, którym ujawnienie grozi aresztowaniem i ewentualną deportacją.<br>
 +
Sałabun jednak - świadom beznadziejności walki zbrojnej - stara się ograniczyć pion zbrojny. Funkcję komendanta wojskowego przekazuje we wrześniu 1945 Kazimierzowi Nizińskiemu i poleca głębokie zakonspirowanie się, przestawienie
 +
na pracę ideowo-wychowawczą i ograniczenie się do koniecznej tylko samoobrony.<br>
 +
Rozbudowuje Stronnictwo Narodowe. Zagrożony jednak aresztowaniem, w listopadzie 1945 wyjeżdża na Śląsk. W Bytomiu podejmuje w szkole średniej pracę nauczyciela matematyki i fizyki.<br>
 +
3 III 1947 musiał ujawnić się w Katowicach jako żołnierz Armii Krajowej.<br>
 +
W latach nasilonego stalinizmu zostaje aresztowany na przełomie lat 1951/1952 i więziony przez ponad dwa miesiące w Urzędzie Bezpieczeństwa w Rzeszowie, na terenie dawnej działalności konspiracyjnej.<br>
 +
Niestety nie wiemy jeszcze, jak dalece został wówczas przez UB rozszyfrowany.<br>
 +
Jeśli całkowicie — to groził mu niezawodnie wyrok śmierci.<br>
 +
Na szczęście jego młodszy kolega - i chyba można powiedzieć: przyjaciel — z przedwojennej Szkoły Podchorążych we Włodzimierzu, który pomagał mu tam w pracy w prowadzonym przez Sałabuna kole kulturalno-oświatowym, był teraz premierem, Józef Cyrankiewicz. Po interwencji premiera w ciągu tygodnia Józefa Sałabuna uwolniono. W 1955/1956 z polecenia Cyrankiewicza został dyrektorem Planetarium w Chorzowie.<br>
 +
Mówię dziś o tym nie tylko dlatego, że mija 90 rocznica Jego urodzin, że fakty te byty nieznane i obraz Józefa Sałabuna pozostałby niepełny... Przed laty na walnym zjeździe delegatów we Wrocławiu w roku 1958, w imieniu najliczniejszego wtedy Krakowskiego Oddziału PTMA, zaproponowaliśmy i zaprezentowaliśmy na prezesa Towarzystwa wówczas już paruletniego dyrektora Śląskiego Planetarium — Józefa Sałabuna. Wtedy ówczesny prezes i kilku
 +
krewkich kolegów delegatów zawołało: kim pan jest, my pana nie znamy, jak pan śmie... I stał zdumiony, oniemiały, skazany.<br>
 +
I nic nie powiedział. Usiadł. W 6 lat później wybraliśmy go naszym Prezesem znakomitym.<br>
 +
Przed kilku łaty spotkałem się z ówczesnym sekretarzem Zarządu Głównego, kiedyś działaczem studenckim we Lwowskiej Politechnice. Przepraszał: toż ja nie wiedziałem, iż to był ten nasz Sałabun.<br>
 +
Ze Lwowa i z korporacji, i z NOW. Legenda. Ależ to świństwo wtedy jemu i wam zrobiliśmy.<br>
 +
Sałabun tego już nie słyszał. Dlatego to dziś, na Walnym Zjeździe PTMA, pozwoliłem sobie przypomnieć.<br>
 +
Maciej Mazur
 +
 +
== Urania 7-8/1992, str. 218-219, Kronika PTMA - Jerzy Ułanowicz (1928-1990)==
 +
Coraz częściej przychodzi nam żegnać zasłużonych członków PTMA pamiętających jego trudne, powojenne lata (Towarzystwo wznowiło swą działalność w 1948 roku).<br>
 +
Niedawno opuścił nas na zawsze Jerzy Maciej Ułanowicz, współzałożyciel i długoletni prezes niezbyt może licznego, lecz swego czasu bardzo prężnego Oddziału PTMA w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jego sercem i duszą - jak wspominają
 +
tamtejsi miłośnicy astronomii - był właśnie Jerzy Ułanowicz.<br>
 +
Jerzy urodził się 11 kwietnia 1928 roku w miejscowości Jakubowice na Kielecczyźnie (obecnie miejscowość ta należy do województwa tarnobrzeskiego). Szkołę podstawową ukończył podczas okupacji, po wojnie podjął naukę w Liceum Ogólnokształcącym im. Joachima Litawora Chreptowicza w Ostrowcu Świętokrzyskim, a po otrzymaniu świadectwa dojrzałości kontynuował ją w Technikum Chemicznym w Gliwicach. Od roku 1950 nieprzerwanie pracuje w laboratorium chemicznym Huty Ostrowiec, gdzie działalność zawodową rozpoczął od najniższego stanowiska służbowego, po latach dochodząc do stanowiska samodzielnego chemika. Z powierzonych obowiązków wywiązywał się wzorowo, świadczą o tym zarówno odznaczenia resortowe, jak i państwowe ze Złotym Krzyżem Zasługi włącznie. Niestety, wieloletnie obcowanie z różnego rodzaju odczynnikami chemicznymi nie uszło bezkarnie, uległ poważnemu zatruciu. Po krótkiej, lecz
 +
ciężkiej chorobie Jerzy Ułanowicz zmarł 22 kwietnia 1990 roku w Ostrowcu Świętokrzyskim, przeżywszy zaledwie 62 lata. Już w chłopięcych latach Ułanowicz zainteresował się astronomią i jako miłośnik poświęcał jej wszystkie wolne chwile. Przede wszystkim nieustannie pogłębiał swą wiedzę na ten temat, z zapałem obserwował meteory, podjął apel profesora Jana Mergentalera i przez wiele lat wyznaczał liczby Wolfa, zajmował się też historią astronomii (na ten temat opublikował parę ciekawych artykułów w Uranii).<br>
 +
Ale największą chyba Jego pasją była popularyzacja astronomii i astronautyki wśród szerokich kręgów społeczeństwa, szczególnie zaś wśród młodzieży. Prowadził liczne pokazy nieba, wygłosił dziesiątki odczytów, zorganizował parę wystaw okolicznościowych.<br>
 +
Działalność ta została wysoko oceniona, Towarzystwo Wiedzy Powszechnej przyznało Ulanowiczowi srebrną odznakę, a nasze Towarzystwo uhonorowało Go złotą odznaką honorową. Na długo pozostanie w pamięci polskich miłośników astronomii.<br>
 +
Stanisław R. Brzostkiewicz
 +
 +
== Urania 7-8/1992, str. 220, Z korespondencji==
 +
[[Plik:Ameryka_1992.jpg|300px|thumb|right|''Zdjęcie mgławicy Ameryka w gwiazdozbiorze Łabędzia wykonane przez Leszka Marcinka (Lublin) za pomocą obiektywu Sonnar 135/3.5 na filmie Fuji 400 HG podczas 10 min. ekspozycji. Na zdjęciu widoczny jest ślad sztucznego satelity.'']]
 +
W nocy z 9 na 10 grudnia br. nastąpi całkowite zaćmienie Księżyca. Jeśli dopisze pogoda, zjawisko to będzie można oglądać w Polsce. Obserwatorzy lubelskiego oddziału PTMA przygotowują się na tę okazję już teraz. W poprzednich miesiącach i obecnie przeprowadzane są doświadczenia z barwnymi materiałami fotograficznymi.<br>
 +
Dla ustalenia właściwych ekspozycji, wykonano serię zdjęć światła popielatego „młodego” Księżyca, którego jasność jest podobnego rzędu. Prezentowane na pierwszej stronie okładki zdjęcie wykonano w ognisku głównym obiektywu MTO-
 +
1000, na negatywie barwnym FUJI 1600 HG przy ekspozycji 30 sek. Negatyw o tej czułości wykazuje dużą ziarnistość, w której nikną subtelne szczegóły. Można temu zaradzić zwiększając skalę projekcji, ale przy ręcznym prowadzeniu astrokamery ma to swoje granice. Lepszy efekt powinno dać użycie negatywu FUJI 400 HG, który doskonale się sprawdził przy innych zdjęciach.<br>
 +
Przykładem jest fotografia mgławicy „Ameryka Północna” w gwiazdozbiorze Łabędzia, którą z trudem da się zarejestrować na czarnobiałych materiałach panchromatycznych (patrz zdjęcie na trzeciej stronie okładki).<br>
 +
Członkowie lubelskiego oddziału PTMA
  
 
== Postępy Astronomii 3-4/1992, str. 101-117, 200 lat historii Obserwatorium Krakowskiego, Jan Mietelski ==
 
== Postępy Astronomii 3-4/1992, str. 101-117, 200 lat historii Obserwatorium Krakowskiego, Jan Mietelski ==

Aktualna wersja na dzień 10:05, 12 kwi 2018

Urania 3/1992, str. 83-87, Kronika Historyczna - Siedemdziesięciolecie "Uranii"

Reprodukcja okładki pierwszego numeru Uranii, który ukazał się w marcu 1922 roku.

Siedemdziesiąt lat temu, w marcu 1922 roku, ukazał się pierwszy numer Uranii.
Okrągła rocznica skłania do zadumy nad historią naszego pisma. Patrzymy w przeszłość by w przyszłości lepiej służyć miłośnikom astronomii: Czynimy to na progu przemian, które Uranię mają uatrakcyjnić i przybliżyć większej liczbie czytelników. Chcemy więc ukazać tradycje, z których wyrastamy i którym pragniemy pozostać wierni.
Dzieje Uranii były już kilkakrotnie na tych łamach przedstawiane. Ostatni raz można je było poznać z artykułu Ludwika Zajdlera pt. „Na marginesie sześćdziesięciolecia Uranii" opublikowanego w numerze październikowym w 1979 roku. Autor, redaktor naczelny Uranii w latach 1965-1982, przypomina w nim m. in. prehistorię pisma tzn. cztery powielaczowe zeszyty wydane w nakładzie kilkudziesięciu egzemplarzy, z których pierwszy ukazał się w 1919 roku staraniem uczniów maturalnych klas gimnazjów warszawskich: Stefana Kalińskiego, Jana Mergentalera i Stanisława Mrozowskiego, którym patronował dr Felicjan Kępiński, trzydziestoczteroletni wówczas nauczyciel astronomii, będący jednocześnie tymczasowym kierownikiem Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Warszawskiego. Entuzjazm młodych zapaleńców nauki o niebie doprowadził do powstania międzyszkolnego Koła Miłośników Astronomii, które stało się zalążkiem obecnego Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii, oraz do utworzenia pisma, które teraz obchodzi swe siedemdziesięciolecie. Pierwszym redaktorem Uranii był F. Kępiński, od 1927 roku profesor Politechniki Warszawskiej i założyciel jej obserwatorium Astronomicznego, znany badacz ruchu komety Kopffa, który zmarł w 1966 roku. Jeden z założycieli naszego miesięcznika, dziś już ponad dziewięćdziesięcioletni profesor Uniwersytetu Wrocławskiego i twórca znanej w świecie wrocławskiej szkoły heliofizyki, J. Mergentaler, jest nadal stałym współpracownikiem Uranii - w niniejszym numerze publikujemy jego artykuł pt. "Jak Słońce chudnie". Z zamieszczonego w numerze majowym w 1962 roku artykułu pt. "Czterdziestolecie czasopisma Urania", napisanego przez nieżyjącego już zasłużonego działacza PTMA z Krakowa Stanisława Lubertowicza, możemy się dowiedzieć o tym, kto i kiedy był redaktorem naczelnym Uranii i gdzie znajdowała się siedziba redakcji, ile ukazało się numerów i ile stron zadrukowano w każdym roku oraz o wielu innych ciekawostkach kronikarskich dotyczących naszego pisma. Tę jakby inwentaryzację Uranii przedłużyli do roku 1970 ‘Tadeusz Grzesło i Jan Rolewicz w wydanej przez PTMA w 1971 roku broszurze pt. „50 lat społecznego miłośniczego ruchu astronomicznego w Polsce”. Zachęcając do zajrzenia do tych tekstów pragniemy zawarte w nich wiadomości uzupełnić dodatkowymi informacjami.
Pozbawienie prof. Andrzeja Wróblewskiego, obecnego rektora Uniwersytetu Warszawskiego, funkcji redaktora naczelnego Uranii z końcem 1964 roku (pełnił ją od 1959 roku) zostało spowodowane dopuszczeniem przez niego do druku w numerze grudniowym 1963 roku artykułu pt. „Gwiazda Betlejemska” napisanego przez sędziwego już wówczas założyciela Uranii F. Kępińskiego.

Reprodukcja strony tytułowej drugiego, powielaczowego zeszytu Uranii. Artykuł pt "Wulkany na Księżycu" napisał Jan Mergentaler.

Młodszym czytelnikom należy się w tym miejscu wyjaśnienie, że w tamtych czasach w takim piśmie jak Urania nie mogły się ukazywać teksty związane choćby tylko pośrednio m. in. z religią, biblią, kościołem itp. Miłe natomiast były widziane różne panegiryki jak np. specjalna wkładka w numerze kwietniowym w 1953 roku zawierająca zdjęcie i nekrolog Józefa Stalina oraz opatrzone niemądrym komentarzem cytaty z jego pism, czy też już nieco mądrzejszy tekst, który znalazł się w numerze listopadowym w 1967 roku poświęcony obchodzonej wtedy 50 rocznicy Rewolucji Październikowej w Rosji.
Jeszcze raz w dziejach Uranii dała o sobie znać polityka na początku lat osiemdziesiątych.
Po wprowadzeniu 13 grudnia 1981 roku stanu wojennego, podobnie jak prawie wszystkie pisma w Polsce, również i Urania przestała się ukazywać. Gdy w połowie 1982 roku można już było wznowić jej druk i kolportaż chcieliśmy nadrobić powstałe opóźnienie wydając wszystkie zaległe numery. Niestety opóźnienia nie udało się zlikwidować i na początku 1983 roku zamiast czterech pierwszych zeszytów wydaliśmy jeden o numerze 1-4 w zwiększonej nieco objętości.
Wspominając stan wojenny warto ujawnić perypetie związane z numerem grudniowym w 1981 roku, który został wprawdzie wydrukowany przed 13 grudnia ale nie zdążył już w terminie dotrzeć do prenumeratorów. Rozesłany został dopiero w maju następnego roku. Przypadek zrządził, że w tym właśnie numerze ukazało się piękne i mądre przemówienie ówczesnego prezesa Polskiego Towarzystwa Astronomicznego doc. Jerzego Stodółkiewicza wygłoszone we wrześniu 1981 roku podczas otwarcia XX Zjazdu PTA w Krakowie. Ponadto we "wstępniaku" tego numeru informowaliśmy o "powierzeniu przez społeczeństwo dwóm wybitnym astronomom... wysokich funkcji w służbie polskiej nauce i dziełu odnowy życia narodu"”.
Natychmiast spotkało się to z ostrą reprymendą jednego z czytelników, który w liście do redakcji pisał: "Stanowczo sprzeciwiam się zamieszczeniu w grudniowym numerze wystąpienia in extenso pana Stodółkiewicza, oraz zamieszczeniu notek o utytułowanych również in extenso związkowcach "Solidarności", panach Głębockich czy Stawikowskich. Miesięcznik miłośników astronomii ma służyć przede wszystkim młodzieży, ma kształtować jej naukowy światopogląd, a nie służyć obskurantyzmowi i propagandzie "Solidarności". Największym dziejowym dorobkiem wszystkich Polaków jest ich postępowe, socjalistyczne państwo..."
Chociaż ten incydent nie doprowadził tym razem do zmiany redaktora naczelnego to jednak wkrótce musiała ona i tak nastąpić. W maju 1981 roku nagła i ciężka choroba przykuła bowiem do łóżka L. Zajdlera zupełnie uniemożliwiając mu dalsze prowadzenie pisma. Wszystkie jego obowiązki spadły wtedy na ówczesnego sekretarza redakcji, a obecnego redaktora naczelnego. Formalne powołanie K. Ziółkowskiego na to stanowisko nastąpiło jednak dopiero na początku 1983 roku, a o ukonstytuowaniu się nowej redakcji Uranii czytelnicy zostali poinformowani we "wstępniaku" numeru 1-4/1983.
We wszystkich wspomnianych wyżej tekstach o Uranii niewiele można przeczytać o profilu pisma, jego tematyce i strukturze. A przecież dzięki nim właśnie pismo nasze trwa już 70 lat w prawie nie zmienionym kształcie. Jak podkreśliliśmy w jego specjalnym, 600-nym numerze, który ukazał się na początku tego roku, Urania służy miłośnikom astronomii rzetelnymi informacjami o najważniejszych i aktualnych problemach poznawania Wszechświata oraz wszechstronną pomocą w urzeczywistnianiu ich zamiłowań. Chce wszystkim przybliżać niebo, odsłaniać jego tajemnice, ukazywać piękno, rozbudzać zainteresowania jego niezwykłościami, uczyć rozumnego patrzenia na to, co naszą małą planetę otacza i wokół niej się dzieje, inspirować aktywne uczestnictwo w amatorskim ruchu naukowym. Jak te zadania są realizowane?
Zasadniczy trzon każdego numeru stanowi kilka artykułów przeglądowych. Staramy się aby były one poświęcone najbardziej aktualnym zagadnieniom astronomicznym i możliwie przystępnie oraz całościowo ujmowały przedstawiany problem.
Ich autorami są zwykle astronomowie zawodowi i doświadczeni popularyzatorzy astronomii. Ostatnio coraz częściej pojawiają się też artykuły pisane przez młodych miłośników astronomii, laureatów konkursów astronomicznych, studentów itp. Poziom artykułów bywa różny: od zupełnie elementarnych i łatwym językiem napisanych do trudniejszych, wymagających od czytelnika pewnego przygotowania, a nieraz także wysiłku dla zrozumienia proponowanego przez autora toku rozumowania.
Ta różnorodność jest odpowiedzią na zapotrzebowanie czytelników: zarówno początkującym jak i zaawansowanym miłośnikom astronomii pragniemy dostarczyć materiału do przemyśleń oraz pogłębić ich wiedzę i zaspokoić ciekawość.
Czasem jakiemuś tematowi poświęcamy cykl artykułów. Warto tu przypomnieć szczególnie dobrze przez czytelników przyjętą serię wybitnego kosmologa ks. prof. Michała Hellera pt. "Ewolucja kosmosu i kosmologii" publikowaną w latach 1978-1980, która została następnie wydana w postaci książki i stała się bestsellerem astronomicznym lat osiemdziesiątych.
Z zasady Urania nie publikuje oryginalnych prac własnych autorów, wychodząc z założenia, że naszym czytelnikom winni jesteśmy jedynie rzetelną, sprawdzoną i wiarygodną informację. Odstępstwa od tej reguły zawiera dział Obserwacje, w którym od czasu do czasu ukazują się opisy jakichś spostrzeżeń lub rezultaty prac obserwacyjnych miłośników astronomii. Publikujemy je jednak bardziej dla przykładu i zachęty do rozumnego patrzenia na niebo, niż w celu udokumentowania wyników konkretnych obserwacji. Wyjątkiem były opracowane przez profesjonalistę i wykonywane pod jego kierunkiem miłośnicze obserwacje komet, którymi zainteresowanie znacznie wzrosło w ciągu kilku minionych lat, do czego być może przyczyniło się szerokie upowszechnienie, m.in. przez Uranię, wiadomości o kometach w związku z powrotem do Słońca słynnej komety Halleya w 1986 roku. Artykuł przeglądowy nabiera czasem wartości oryginalnego przyczynku, co w szczególności dotyczy dociekań historycznych. Taki charakter miał np. cykl niestrudzonego animatora amatorskich obserwacji pozycji i zakryć w Polsce dr inż. Marka Zawilskiego pt. „Historyczne obserwacje zjawisk zaćmieniowych” drukowany w latach 1990-1991. W Uranii ukazało się też pierwsze opracowanie epizodycznej historii polskiego obserwatorium meteorologiczno-astronomicznego na Popie Iwanie w Czarnohorze ocalonej od zapomnienia przez prof. Jerzego Kreinera (w numerze kwietniowym z 1989 roku uzupełnione nowymi informacjami w poprzednim numerze). W 1984 roku wystąpiliśmy z inicjatywą zaprezentowania wszystkich polskich instytutów i obserwatoriów astronomicznych.
Ten cykl rozpoczęliśmy w numerze 7-8/1984 przedstawieniem Centrum Astronomicznego im. M. Kopernika w Warszawie. Chociaż nie zdołaliśmy uzyskać odpowiednich artykułów ze wszystkich ośrodków, to jednak dziś już teksty, których zabrakło w Uranii, zainteresowany czytelnik znajdzie w ubiegłorocznym tomie Postępów Astronomii. Wszystkie one stanowią interesujący przegląd stanu współczesnej astronomii polskiej.
O ciekawszych pracach polskich astronomów staraliśmy się informować systematycznie w drugiej połowie lat siedemdziesiątych i pierwszej osiemdziesiątych w corocznych notatkach na ten temat w Kronice.
Dział ten przeznaczony jest przede wszystkim na krótkie doniesienia o najważniejszych i aktualnych wydarzeniach w świecie astronomicznym. Prezentujemy w nim najnowsze odkrycia, znaczące opracowania i interpretacje, głośne hipotezy itp. Zwykle podajemy źródło, na podstawie którego referowana jest omawiana praca, aby ułatwić zainteresowanym ewentualne dotarcie do oryginalnej publikacji.
Ważnym działem Uranii jest Poradnik Obserwatora. Zamieszczamy w nim, a czasem także w odrębnych artykułach, różne materiały instruktażowe mające nauczyć, pomóc, ułatwić, a także zachęcić miłośników astronomii do budowy instrumentów, prowadzenia obserwacji, opracowywania ich wyników, konstruowania astronomicznych programów komputerowych itd. W tym przypadku także staramy się różnicować poziom pamiętając, że Urania ma służyć zarówno początkującym jak i zaawansowanym adeptom nauki o niebie. Podobną rolę spełnia Kącik Olimpijczyka, w którym zamieszczamy nie tylko coroczne sprawozdania z przebiegu olimpiad astronomicznych, ale przede wszystkim omówienia różnych zadań i ich rozwiązań głównie z zakończonych już olimpiad. Pragniemy w ten sposób pomóc młodym miłośnikom astronomii w przygotowaniach do udziału w olimpiadzie, a starszym dać wartościowy materiał do pogłębiania i utrwalania wiadomości i umiejętności.
Poniekąd analogiczne cele przyświecają też Nowościom Wydawniczym. Publikowane w tym dziale recenzje i omówienia różnych wydawnictw astronomicznych nie tylko krajowych ale często i zagranicznych, mają zwrócić uwagę na wartościowe pozycje, a czasem ostrzec przed złymi.
W Uranii ukazują się ponadto różne doniesienia z historii astronomii i miłośniczego ruchu astronomicznego (Kronika Historyczna), opisy działalności polskich miłośników astronomii (Kronika PTMA), sprawozdania z jakichś ciekawych astronomicznych konferencji lub sympozjów naukowych oraz ważnych zebrań organizacji astronomicznych (Konferencje i Zjazdy), ciekawsze fragmenty listów do redakcji, które mogą zainteresować szersze grono czytelników (Z korespondencji), a także różne ciekawostki naukowe, dotyczące działalności instytucji i organizacji naukowych, z życia astronomów itp. (To i owo). Wiele uwagi Urania przywiązuje do materiału ilustracyjnego. Bardzo skromne do niedawna możliwości techniczne ograniczały publikowanie jedynie czarno-białych fotografii tylko do okładki każdego zeszytu. Obecnie kolorowe zdjęcia mogą się ukazywać także i wewnątrz numeru. Znacznie uatrakcyjnia to Uranię tym bardziej, że ich tematyka dotyczy zwykle różnych rewelacji, których nie szczędzą nam ostatnio liczne sondy kosmiczne czy też orbitalne obserwatoria astronomiczne.
Każdy zeszyt Uranii kończy Kalendarzyk Astronomiczny, którego autorem od początku 1960 roku jest prof. Grzegorz Sitarski, specjalista w zakresie mechaniki nieba, wybitny badacz ruchów komet.
Forma kalendarzyka została wypracowana w trakcie wielu dyskusji z jego użytkownikami, przy czym trzeba podkreślić, że znalezienie zadowalającego kompromisu było bardzo trudne. Stoimy na stanowisku, że kalendarzyk ma przede wszystkim służyć początkującym miłośnikom astronomii, tym czytelnikom Uranii, którzy dopiero zaczynają patrzeć na niebo i chcą się dowiedzieć, co ciekawego danego wieczoru mogą na nim zobaczyć. Bardziej zaawansowani obserwatorzy natomiast nie znajdą tu wszystkich potrzebnych im informacji, sądzimy jednak, że będą umieli sięgnąć po nie do innych, poważniejszych źródeł.
Zarysowana tu struktura Uranii została wypracowana w ciągu siedemdziesięcioletniej już służby miłośnikom astronomii w naszym kraju. Zamierzamy ją zachować także w przyszłości, niezależnie od zmian zewnętrznych, którym uległa Urania od początku tego roku. Dodajmy, że celem tych zmian jest przede wszystkim uatrakcyjnienie pisma m. in. przez wprowadzenie barwnych ilustracji oraz przywrócenie formatu, jaki Urania miała na początku swego istnienia.
Chlubimy się tym, że jesteśmy najstarszym polskim pismem astronomicznym i jednym z najstarszych wśród czasopism popularnonaukowych, ale zdajemy też sobie sprawę z tego jak wielkie jest to zobowiązanie i odpowiedzialność.
Pragniemy nadal czynić wszystko by unieść ten ciężar.
Krzysztof Ziołkowski

Urania 3/1992, str. 91-92, Kronika PTMA - Wacław Szymański (1905-1991)

Wacław Szymański

Wacław Szymański urodził się w 1905 roku w Warszawie. Dzieciństwo i młode lata spędził w Estonii, gdzie przenieśli się jego rodzice w 1906 roku. Talin stał się dla niego miastem rodzinnym. Odbył tam trzyletnie studia politechniczne. Matematyczna wiedza przydała mu się w dalszej pracy zawodowej i zainteresowaniach astronomicznych.
Po II wojnie światowej powrócił do Polski i osiedlił się wraz z rodziną w Dąbrowie Górniczej.
Od jesieni 1950 roku prowadził własną lunetą obserwacje Słońca, najpierw sam w ramach Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii, a po pewnym czasie z gromadzącymi się wokół niego innymi obserwatorami.
Kiedy w Dąbrowie Górniczej otwierano Pałac Kultury Zagłębia, obserwatorzy skupieni wokół Wacława Szymańskiego przeszli pod pieczę PKZ, działając nadal w ramach PTMA Wynikami jego prac interesowały się placówki krajowe i zagraniczne. Miał kontakt z wieloma wydawnictwami krajowymi jak Postępy Astronomii i Acta Geophysica Polonica, oraz z zagranicznymi jak Sonne, Sonne Datenblatt, Corany, Monthly Report on Solar Radio Emission i innymi. W roku 1980 zostało zarejestrowane Towarzystwo Obserwatorów Słońca, działające obecnie na obszarze całej Polski. W Towarzystwie tym są zrzeszeni również członkowie korespondenci nadsyłający swoje obserwacje z Anglii, Estonii, Niemiec, USA.
W roku 1964 na kupionej przez siebie parceli w Żarkach Letnisku (woj. Częstochowa), wybudował na własny koszt obserwatorium astronomiczne, wykonując samodzielnie wszystkie prace. W 1974 roku obserwatorium zostało ukończone i udostępnione obserwatorom, młodzieży i wszystkim zainteresowanym astronomią.
Organizował Ogólnopolskie Zjazdy Obserwatorów Słońca połączone z Naukowymi Sesjami Astronomicznymi dotyczącymi aktualnych zagadnień słonecznych. Wygłaszał liczne prelekcje dla młodzieży i zainteresowanych problematyką słoneczną, połączone z pokazami obserwacji Słońca.
W placówce tej oprócz obserwacji Słońca prowadził inne prace z dziedziny heliofizyki. Ogółem wykonał 48 prac o charakterze naukowym, publikowanych w kraju i za granicą.
Zmarł 19 września 1991 roku i został pochowany w Żarkach Letnisku. Jako oddany miłośnik astronomii kierował się dewizą "Sol omnia regit" (Słońce wszystkim rządzi). Dzieło jego życia pozostawiło trwały ślad w astronomii, a jego pamięć pozostanie w sercach licznego grona miłośników tej nauki.
Mieczysław Jerzy Dudało
Jerzy Tatarczyk

Urania 5/1992, str. 155, Obserwacje - Perseidy ’91 (I)

Perseidy są tym rojem meteorów, który najbardziej regularnie i ze znaczną frekwencją zjawia się na niebie. Jest to rój obserwowany od dawna. Trudno określić jego wiek, można jedynie stwierdzić, że jest stary. Świadczy o tym jego znaczna szerokość; Ziemia przecina go ponad 4 tygodnie.
Przez najgęstszą część strumienia cząstek, pochodzących najprawdopodobniej z komety 1862 III P/Swift-Tlitle (kolejne jej przejście przez peryhelium zapowiadane jest na listopad tego roku), Ziemia przechodzi w okolicach 12 sierpnia.
W latach 1984-1991 maksima przypadały w następujących momentach (UT):
1984 sierpień 12.1 1988 sierpień 12.2
1985 sierpień 12.7 1989 sierpień 12.8
1986 sierpień 13.0 1990 sierpień 13.0
1987 sierpień 13.2 1991 sierpień 13.0
W maksimum obserwuje się kilkadziesiąt zjawisk w ciągu godziny, ale nierzadko zdarza się ich więcej.
Regularne badania Perseid rozpoczął w 1869 roku W. F. Denning. Trwają one do dzisiaj, dzięki czemu jest to chyba najlepiej poznany rój. Także polscy miłośnicy astronomii mają swój udział w obserwacjach. Od kilku lat pod sierpniowym niebem zbiera się grupa zapaleńców. Dodam, że grupa ta wciąż się powiększa.
Tak też było w roku 1991. Program obejmujący obserwacje roju Perseid rozpoczął się 16 lipca i trwał do 22 sierpnia. Wzięły w tych obserwacjach udział 52 osoby. Wyróżnić można trzy duże grupy obserwatorów. Pierwsza, złożona głównie z członków Pracowni Komet i Meteorów, PTMA i tzw. niezależnych (29 osób) prowadziła prace we Fromborku. Druga, złożona z 13 osób (współpracownicy PKiM) prowadziła prace w Sandomierzu. I wreszcie trzecia, 10 osobowa operowała w Krośnie i Klimkówce k. Rymanowa. (Członkowie Oddziału PTMA w Krośnie). Oczywiście w grupach następowały zmiany, a niektórzy obserwatorzy prowadzili też prace indywidualne. Nie sposób jest podać pełną listę obserwatorów. Wymienię jednak tych najaktywniejszych. Byli to (w nawiasie podano liczbę udziałów w wyznaczaniu liczb godzinnych): Krzysztof Gdula (10), Wacław Moskal (9), Marek i Albert Krzyśków (9), Wojciech Siatrak (7), Rafał Mroziewski (7), Piotr Durosz (7), Janusz W. Kosiński (6), Arkadiusz Olech (6), Piotr Gil (6), Ryszard Belch (6), Robert Ćwiertnia (5), Aneta Lis (5), Anna Garnys (5), Tomasz Weselak (5), Jerzy Zagrodnik (5), Sabiana Łukaniuk (5).
W sumie zostało wyznaczonych 98 liczb godzinnych. Uzyskano dane (jasność, barwa) o ponad 500 zjawiskach. Pomyślnie zakończyły się też próby obserwacji fotograficznych (P. Woźniak, J. W. Kosiński).
Rejestrowano również dokładne czasy pojawień meteorów w celu określenia obserwowanej struktury roju (A Olech, R. Ćwiertnia, P. Schilling). Zebrany materiał - a jest go dużo - jest opracowywany i po zakończeniu ukaże się w Uranii jako druga część tego artykułu.
Pragnę podziękować wszystkim obserwatorom za przekazane wyniki i zaprosić na Perseidy ’92.
Janusz W. Kosiński

Urania 5/1992, str. 155, Obserwacje - Zorza polarna

Wieczorem, 26 lutego 1992 roku, widoczna była zorza polarna. To niecodzienne zjawisko obserwowali miłośnicy astronomii z Oddziału Krośnieńskiego PTMA (Ryszard Dereniowski, Renata i Grzegorz Kiełtykowie, Lesław Materniak, Mariusz Świętnicki) i na podstawie nadesłanych opisów można odtworzyć jego przebieg. Początkowo zorzę zaobserwowano ok. godziny 19 cse, jako czerwony obłok na wysokości 20 stopni nad północnym horyzontem. Obłok utrzymywał się do godz. 19:10. Następnie zorzę obserwowano od godz. 20:20 do godz. 20:47, kiedy to pojawił się na północy, na wysokości 30 stopni, obłok koloru różowego o rozmiarach 15x15 stopni. Wraz ze wzrostem jasności zorzy utworzyły się (15 stopni na prawo od obłoku) dwa pionowe pasy koloru białego. Po godzinie 20:47 zjawisko znowu ustało. Między godz. 21:15 a 21:30 zorza przybrała na efektywności - obłok ciemnoczerwony, na prawo od gwiazdozbioru Kasjopeji, leżący w połowie odległości między horyzontem a Gwiazdą Polarną. Po godz. 21:30 zorza zaczęła powiększać swoje rozmiary równocześnie tracąc na jasności. Zorza przestała być dostrzegalna około godz. 22:50. Przy okazji warto może dodać że zorza polarna widoczna w Polsce 1 listopada 1991 roku (patrz Urania nr 1/1992) była także obserwowana przez miłośników astronomii z Oddziału PTMA w Krośnie.
Grzegorz Kietłyka

Urania 6/1992, str. 188-189, Z korespondencji

Zdjęcie Słońca z licznymi plamami wykonane 26 lutego 1992 roku przez Jerzego Łągiewkę na filmie FOTO 32 podczas ekspozycji 1/1000 s (patrz Z korespondencji).
Zdjęcia Księżyca wykonane (licząc z lewa na prawo) 16 i 26 grudnia 1991 roku oraz 1 września 1991 roku przez Jerzego Łągiewkę za pomocą aparatu Praktica FX na filmie Fotopan HL 27 DIN. Na zdjęciu prawym widoczny jest "wianuszek" jasno oświetlonych szczytów Apenin.

Od niedawna biorę udział w pracach Sekcji Obserwacji Słońca PTMA. (...) Moim głównym wynikiem w dziedzinie fotografowania Słońca jest zdjęcie wykonane 26 lutego 1992 roku przy bardzo dobrej widoczności, które przedstawia duże grupy plam na tarczy naszej dziennej gwiazdy. W dniu, w którym zostało wykonane można było obserwować zorzę polarną, oznakę wzmożonego promieniowania korpuskularnego płynącego ze Słońca (...) Do przesyłki dołączam trzy zdjęcia Księżyca, z których jedno, wykonane 1 września 1991 roku, może być wyzwaniem dla miłośników astronomii wykonujących zdjęcia Księżyca.
Chodzi o podjęcie prób wykonania efektownych zdjęć Księżyca w momencie, kiedy możemy dostrzec wianuszek jasno oświetlonych szczytów pasma gór księżycowych Apenin. Może się zdarzyć, że na ciemnej stronie Księżyca przy terminatorze widać punkciki oświetlonych szczytów. Taki moment jest najciekawszy!
Już lornetka, a zwłaszcza niewielka luneta pokażą nam widok pozostawiający niezatarte wrażenie.
Można się go spodziewać w okolicach ostatniej kwadry Księżyca — dokładny moment zależy od usytuowania Księżyca względem Ziemi i Słońca. Samo zjawisko trwa kilka godzin, przy czym ładnie widać znikające jasne punkciki szczytów w miarę upływu czasu. (...) Myślę, że wśród wiciu zjawisk astronomicznych są i takie, których strona widowiskowa stanowi o ich głównej (jeśli nie jedynej) wartości. Obserwacje takich zjawisk dają posmak romantyzmu, do takich właśnie zjawisk odwołuje się moje zdjęcie Księżyca z 1 września 1991 roku, do obserwacji takich zjawisk zachęcam miłośników astronomii.
Jerzy Łągiewka, Katowice

Urania 7-8/1992, str. 216-218, Kronika PTMA - Walny Zjazd Delegatów Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii

W dniu 30 maja 1992 roku obradował w Krakowie Walny Zjazd Delegatów Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii.
Wśród statutowych czynności Zjazdu do najważniejszych należał wybór władz Towarzystwa na najbliższą trzyletnią kadencję.
Nowy Zarząd Główny PTMA ukonstytuował się w następujący sposób:
Prezes PTMA
- Jan Mietelski (Kraków)
Wiceprezesi
- Henryk Chrupała (Chorzów)
- Krzysztof Ziołkowski (Warszawa)
Sekretarz
- Henryk Brancewicz (Kraków)
Skarbnik
- Aleksander Bojkowski (Kraków)
Członkowie
- Leszek Benedyktowicz (Kraków)
zastępca sekretarza
- Mieczysław Borkowski (Łódź)
- Andrzej Boroń (Kraków)
- Roman Fangor (Warszawa)
- Andrzej Janus (Kraków) — zastępca skarbnika
- Barbara Maciejowska (Kraków) - zastępca sekretarza
- Adam Michalec (Niepołomice)
- Lucjan Newelski (Warszawa)
Wybrano też Główną Komisję Rewizyjną PTMA której przewodniczącym został Andrzej Kułak (Kraków) oraz Główny Sąd Koleżeński, którego przewodniczącym został Stanisław Brzostkiewicz (Chorzów).
Podczas Zjazdu były długoletni Prezes PTMA Maciej Mazur wygłosił ciekawe wspomnienie o swym poprzedniku na tym stanowisku, zmarłym w 1973 roku zasłużonym działaczu miłośniczego ruchu astronomicznego w Polsce i na świecie Józefie Sałabunie. Poniżej publikujemy tekst tego wystąpienia.

Józef Sałabun nieznany

Przed 90 laty, w 1902 r. urodził się Józef Sałabun. Przez prawie 10 lat (19 IV 1964 - 13 VII 1973) był prezesem naszego Towarzystwa. W Polsce był znany jako długoletni, znakomity dyrektor Planetarium i Obserwatorium Astronomicznego w Chorzowie. Prowadził je przez 18 lat, od 1956 r. do swej śmierci w 1973 r. Piękne, obszerne wspomnienie o nim znajdą Państwo w Uranii z tamtego roku (nr 10/1973), napisane przez jej naczelnego wówczas redaktora, Ludwika Zajdlera. Nie wszystko można było wtedy jeszcze napisać, nie wszystko powiedzieć, nie wszystko było znane. Dziś, w 90 rocznicę urodzin pozwolę sobie ukazać mniej lub wcale jeszcze nieznaną stronę osobowości Józefa Sałabuna.
Był z pokolenia, które w wieku 15-18 lat wałczyło w obronie Lwowa w wojnie z Ukraińcami i w wojnie polsko-radzieckiej w latach 1919-1920.
W okresie międzywojennym skończył fizykę na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie. Tam przez dwie kadencje był prezesem Bratniej Pomocy i tam zaczął działać w Stronnictwie Narodowym. Potem uczył fizyki i matematyki w gimnazjach w Jarosławiu i kilka lat przed wojną - w Stanisławowie.
W latach 1930-1931 odbył roczną służbę w Szkole Podchorążych Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim, kończąc ją z „szablą Prezydenta” - pierwszą lokatą w stopniu podporucznika rezerwy. A parę lat później, we wrześniu 1939 r. już jako kapitan dowodzi baterią w 6 pułku artylerii ciężkiej. Wzięty do niewoli po kilku dniach zbiegł i osiadł na czas całej niemieckiej okupacji w Jarosławiu.
Tu w 1940 r. wchodzi w konspiracyjną działalność Stronnictwa Narodowego. Jako „Grom” lub „Wyrwa” — to pseudonimy - zostaje kierownikiem organizacyjnym Komendy struktury wojskowej tego stronnictwa na Okręg Rzeszowszczyzny - Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW).
Wiosną 1941 r. powierzono mu funkcję wiceprezesa Okręgu Stronnictwa Narodowego i zastępcy komendanta Narodowej Organizacji Wojskowej. Jemu organizacyjnie podlega m.in. partyzancki oddział walczący za Sanem, późniejszy legendarny „Oddział «Ojca Jana» NOW-AK”. W roku 1943 w ramach scalania organizacji wojskowych Sałabun wraz z NOW wchodzi w skład Armii Krajowej.
Wyzwolenie spod okupacji niemieckiej przez Armię Radziecką latem 1944 r. przyniosło zagładę dotychczasowych orientacji i organizacji politycznych i wojskowych. 19 stycznia 1945 nastąpiło formalne rozwiązanie Armii Krajowej.
Stronnictwo Narodowe nie mogąc pogodzić się z ustalonym w Jałcie całkowitym oddaniem Polski wpływom radzieckim nie wyszło z konspiracji.
W miejsce NOW-AK powstaje Narodowe Zjednoczenie Wojskowe.
W maju 1945 prezes okręgu Kazimierz Mirecki przechodzi do Sztabu Gł. NZW, a potem zagrożony aresztowaniem ze strony NKWD udaje się zagranicę. Józef Sałabun obejmuje obie jego funkcje:
prezesa Stronnictwa Narodowego i komendanta pionu zbrojnego, tj. NOWNZW.
Okręg rzeszowski zawiera wtedy niemal ćwiartkę kraju: od Tarnowa po Przemyśl oraz część sandomierskiego i Lasów Janowskich za Sanem. Działa w nim wiele partyzanckich oddziałów zbrojnych, w tym „Ojca Jana” i niemniej legendarny, przybyły ze wschodu, oddział „Wołyniaka”.
Chronią się w nich nie tylko dawni żołnierze NOW, ale także z innych oddziałów byłej AK oraz oddziały przybyłe z dawnych ziem wschodnich Polski - wszyscy, którym ujawnienie grozi aresztowaniem i ewentualną deportacją.
Sałabun jednak - świadom beznadziejności walki zbrojnej - stara się ograniczyć pion zbrojny. Funkcję komendanta wojskowego przekazuje we wrześniu 1945 Kazimierzowi Nizińskiemu i poleca głębokie zakonspirowanie się, przestawienie na pracę ideowo-wychowawczą i ograniczenie się do koniecznej tylko samoobrony.
Rozbudowuje Stronnictwo Narodowe. Zagrożony jednak aresztowaniem, w listopadzie 1945 wyjeżdża na Śląsk. W Bytomiu podejmuje w szkole średniej pracę nauczyciela matematyki i fizyki.
3 III 1947 musiał ujawnić się w Katowicach jako żołnierz Armii Krajowej.
W latach nasilonego stalinizmu zostaje aresztowany na przełomie lat 1951/1952 i więziony przez ponad dwa miesiące w Urzędzie Bezpieczeństwa w Rzeszowie, na terenie dawnej działalności konspiracyjnej.
Niestety nie wiemy jeszcze, jak dalece został wówczas przez UB rozszyfrowany.
Jeśli całkowicie — to groził mu niezawodnie wyrok śmierci.
Na szczęście jego młodszy kolega - i chyba można powiedzieć: przyjaciel — z przedwojennej Szkoły Podchorążych we Włodzimierzu, który pomagał mu tam w pracy w prowadzonym przez Sałabuna kole kulturalno-oświatowym, był teraz premierem, Józef Cyrankiewicz. Po interwencji premiera w ciągu tygodnia Józefa Sałabuna uwolniono. W 1955/1956 z polecenia Cyrankiewicza został dyrektorem Planetarium w Chorzowie.
Mówię dziś o tym nie tylko dlatego, że mija 90 rocznica Jego urodzin, że fakty te byty nieznane i obraz Józefa Sałabuna pozostałby niepełny... Przed laty na walnym zjeździe delegatów we Wrocławiu w roku 1958, w imieniu najliczniejszego wtedy Krakowskiego Oddziału PTMA, zaproponowaliśmy i zaprezentowaliśmy na prezesa Towarzystwa wówczas już paruletniego dyrektora Śląskiego Planetarium — Józefa Sałabuna. Wtedy ówczesny prezes i kilku krewkich kolegów delegatów zawołało: kim pan jest, my pana nie znamy, jak pan śmie... I stał zdumiony, oniemiały, skazany.
I nic nie powiedział. Usiadł. W 6 lat później wybraliśmy go naszym Prezesem znakomitym.
Przed kilku łaty spotkałem się z ówczesnym sekretarzem Zarządu Głównego, kiedyś działaczem studenckim we Lwowskiej Politechnice. Przepraszał: toż ja nie wiedziałem, iż to był ten nasz Sałabun.
Ze Lwowa i z korporacji, i z NOW. Legenda. Ależ to świństwo wtedy jemu i wam zrobiliśmy.
Sałabun tego już nie słyszał. Dlatego to dziś, na Walnym Zjeździe PTMA, pozwoliłem sobie przypomnieć.
Maciej Mazur

Urania 7-8/1992, str. 218-219, Kronika PTMA - Jerzy Ułanowicz (1928-1990)

Coraz częściej przychodzi nam żegnać zasłużonych członków PTMA pamiętających jego trudne, powojenne lata (Towarzystwo wznowiło swą działalność w 1948 roku).
Niedawno opuścił nas na zawsze Jerzy Maciej Ułanowicz, współzałożyciel i długoletni prezes niezbyt może licznego, lecz swego czasu bardzo prężnego Oddziału PTMA w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jego sercem i duszą - jak wspominają tamtejsi miłośnicy astronomii - był właśnie Jerzy Ułanowicz.
Jerzy urodził się 11 kwietnia 1928 roku w miejscowości Jakubowice na Kielecczyźnie (obecnie miejscowość ta należy do województwa tarnobrzeskiego). Szkołę podstawową ukończył podczas okupacji, po wojnie podjął naukę w Liceum Ogólnokształcącym im. Joachima Litawora Chreptowicza w Ostrowcu Świętokrzyskim, a po otrzymaniu świadectwa dojrzałości kontynuował ją w Technikum Chemicznym w Gliwicach. Od roku 1950 nieprzerwanie pracuje w laboratorium chemicznym Huty Ostrowiec, gdzie działalność zawodową rozpoczął od najniższego stanowiska służbowego, po latach dochodząc do stanowiska samodzielnego chemika. Z powierzonych obowiązków wywiązywał się wzorowo, świadczą o tym zarówno odznaczenia resortowe, jak i państwowe ze Złotym Krzyżem Zasługi włącznie. Niestety, wieloletnie obcowanie z różnego rodzaju odczynnikami chemicznymi nie uszło bezkarnie, uległ poważnemu zatruciu. Po krótkiej, lecz ciężkiej chorobie Jerzy Ułanowicz zmarł 22 kwietnia 1990 roku w Ostrowcu Świętokrzyskim, przeżywszy zaledwie 62 lata. Już w chłopięcych latach Ułanowicz zainteresował się astronomią i jako miłośnik poświęcał jej wszystkie wolne chwile. Przede wszystkim nieustannie pogłębiał swą wiedzę na ten temat, z zapałem obserwował meteory, podjął apel profesora Jana Mergentalera i przez wiele lat wyznaczał liczby Wolfa, zajmował się też historią astronomii (na ten temat opublikował parę ciekawych artykułów w Uranii).
Ale największą chyba Jego pasją była popularyzacja astronomii i astronautyki wśród szerokich kręgów społeczeństwa, szczególnie zaś wśród młodzieży. Prowadził liczne pokazy nieba, wygłosił dziesiątki odczytów, zorganizował parę wystaw okolicznościowych.
Działalność ta została wysoko oceniona, Towarzystwo Wiedzy Powszechnej przyznało Ulanowiczowi srebrną odznakę, a nasze Towarzystwo uhonorowało Go złotą odznaką honorową. Na długo pozostanie w pamięci polskich miłośników astronomii.
Stanisław R. Brzostkiewicz

Urania 7-8/1992, str. 220, Z korespondencji

Zdjęcie mgławicy Ameryka w gwiazdozbiorze Łabędzia wykonane przez Leszka Marcinka (Lublin) za pomocą obiektywu Sonnar 135/3.5 na filmie Fuji 400 HG podczas 10 min. ekspozycji. Na zdjęciu widoczny jest ślad sztucznego satelity.

W nocy z 9 na 10 grudnia br. nastąpi całkowite zaćmienie Księżyca. Jeśli dopisze pogoda, zjawisko to będzie można oglądać w Polsce. Obserwatorzy lubelskiego oddziału PTMA przygotowują się na tę okazję już teraz. W poprzednich miesiącach i obecnie przeprowadzane są doświadczenia z barwnymi materiałami fotograficznymi.
Dla ustalenia właściwych ekspozycji, wykonano serię zdjęć światła popielatego „młodego” Księżyca, którego jasność jest podobnego rzędu. Prezentowane na pierwszej stronie okładki zdjęcie wykonano w ognisku głównym obiektywu MTO- 1000, na negatywie barwnym FUJI 1600 HG przy ekspozycji 30 sek. Negatyw o tej czułości wykazuje dużą ziarnistość, w której nikną subtelne szczegóły. Można temu zaradzić zwiększając skalę projekcji, ale przy ręcznym prowadzeniu astrokamery ma to swoje granice. Lepszy efekt powinno dać użycie negatywu FUJI 400 HG, który doskonale się sprawdził przy innych zdjęciach.
Przykładem jest fotografia mgławicy „Ameryka Północna” w gwiazdozbiorze Łabędzia, którą z trudem da się zarejestrować na czarnobiałych materiałach panchromatycznych (patrz zdjęcie na trzeciej stronie okładki).
Członkowie lubelskiego oddziału PTMA

Postępy Astronomii 3-4/1992, str. 101-117, 200 lat historii Obserwatorium Krakowskiego, Jan Mietelski

"Spośród trzech najstarszych polskich obserwatoriów uniwersyteckich Obserwatorium Krakowskie miało to szczęście, że mogło działać bez przerwy od chwili założenia po dzień dzisiejszy. Tutaj zachowała się także najdłuższa nieprzerwana seria obserwacji meteorologicznych wykonanych w Polsce. Początki były jednak trudne."
Idea założenia obserwatorium astronomicznego w Krakowie nie trafiała tu w pierwszej połowie XVIII w. na sprzyjający grunt. Dawno przecież poszły w zapomnienie piętnastowieczne tradycje astronomiczne Akademii Krakowskiej, które wychwalał Hartmann Schedel w Liber Chronicarum (Nurnberg 1493). Nie zajmowano się też systematycznym śledzeniem późniejszego rozwoju astronomii. Uniwersytet nie uznawał zatem teorii heliocentrycznej swego najwybitniejszego wychowanka, Mikołaja Kopernika i wbrew wszelkim argumentom naukowym kultywował aż poza rok 1750 program nauczania przewidujący wykładanie astronomii według Ptolemeusza i Peuerbacha. Pierwszym sygnałem potrzeby utworzenia obserwatorium astronomicznego był postulat zawarty w memoriale połowy XVIII w. Budynek ten postanowiono, po pewnej przeróbce, przeznaczyć na siedzibę przyszłego Obserwatorium Astronomicznego. Wstępne prace podjęto w 1787 roku, kiedy Śniadecki wyjechał na kilka miesięcy do Anglii (Greenwich, Oxford oraz Slough – Obserwatorium Williama Herschela) dla zaznajomienia się z prowadzonymi tam badaniami astronomicznymi. Po drodze zatrzymał się Śniadecki na krótko ponownie w Paryżu. Ta stosunkowo krótka nieobecność wystarczyła, by niechętni mu profesorowie storpedowali na kilka lat prace przy budowie obserwatorium.
Opóźnione roboty budowlano-remontowe - z których ostatecznego efektu Śniadecki był raczej niezbyt zadowolony - nie przeszkodziły mu w przeprowadzeniu obserwacji zaćmienia Słońca 4 czerwca 1788 roku i Księżyca - 28 kwietnia 1790 roku. Pierwszą obserwacją po ukończeniu budynku było wyznaczenie tzw. korespondencyjnych, czyli równych z obu stron południka wysokości Słońca w dniu 10 października 1791 roku i tą datę proponuje prof. Eugeniusz Rybka uznać za początek działalności Obserwatorium Astronomicznego w Krakowie, choć formalne otwarcie placówki odbyło się 1 maja 1792 roku.
Ustalony program obserwacyjny obejmował położenia Słońca i Księżyca, zaćmienia księżyców Jowisza, przejścia planet dolnych przez tarczę Słońca oraz zakrycia gwiazd i planet, wykorzystywane wówczas do wyznaczania długości geograficznej. Natomiast dla wyznaczania szerokości geograficznej obserwowano wysokość Słońca w południe, wysokości gwiazd w czasie kulminacji, odległości zenitalne gwiazd górujących blisko zenitu oraz położenia punktów równonocy i przesileń. Prowadzono również obserwacje momentu południa dla wyznaczania równania czasu, poprawek zegara i błędów ustawienia instrumentu przejściowego. Dla tych samych celów obserwowano również gwiazdy stałe. Prowadzono także obserwacje położeń planet na tle gwiazd dla poprawiania teorii ruchu ciał niebieskich i uściślenia odpowiednich tablic. Najdalszą planetą objętą tym programem był Herschel, znany nam dzisiaj pod nazwą Urana. Przewidywał Śniadecki również obserwacje komet i ciał niebieskich nowych lub mało znanych oraz – co było wówczas pewnym wyprzedzeniem epoki – obserwacje gwiazd zmiennych.
Program ten był realizowany niestety tylko fragmentarycznie w tych ostatnich, bardzo niespokojnych, latach istnienia Pierwszej Rzeczpospolitej i w czasie insurekcji kościuszkowskiej. Asystent Śniadeckiego, Józef Czech, był znacznie mniej, niż on, zapalonym obserwatorem, stąd dziennik obserwacyjny w czasie nieobecności profesora - wydelegowanego w 1793 roku na sejm grodzieński - raczej nie zapełniał się.
Dzięki listowi Śniadeckiego do Marcina Poczobuta z 2 stycznia 1792 roku znamy główne pozycje inwentarza instrumentów świeżo powstałego Obserwatorium Krakowskiego. Wymienione tam zostały: mosiężny kwadrant paryski roboty Caniveta, o promieniu trzech stóp paryskich; mosiężny kwadrant londyński roboty Ramsdena, o promieniu 14 cali, z dwiema lunetkami achromatycznymi; luneta przejściowa achromatyczna, wykonana w Paryżu przez mechanika Charité pod dozorem Messiera, analogiczna do tej jaka była w Obserwatorium Paryskim; trzy zegary wahadłowe: Lepaute'a, wiedeński na wzór zegarów angielskich i Sheltona; luneta paralaktyczna długości 5 stóp i 5 cali z mikrometrem romboidalnym, dwie achromatyczne lunety Dollonda, dwa teleskopy zwierciadłowe, jeden typu Newtona, drugi typu Gregory'ego. Poza tym Śniadecki miał komplet przyrządów meteorologicznych. Warto skonfrontować te dane ze starszym wykazem, pochodzącym z 1780 roku, kiedy to z myślą o przyszłym obserwatorium, profesor matematyki, proboszcz kościoła św. Anny, ks. Adam Jagielski przyjął dla reformowanej Akademii Krakowskiej pewną liczbę instrumentów astronomicznych. Były to: kwadrant o promieniu 13 cali 4 linie (miary paryskiej), wykonany przez Ramsdena w Anglii i zaopatrzony dwiema małymi lunetkami; mały refraktor roboty Dollonda z obiektywem achromatycznym o średnicy 42 linii i długości ogniskowej 3 stopy 7 cali; pochodzącą z byłego jezuickiego obserwatorium astronomicznego w Poznaniu lunetę paralaktyczną roboty Caniveta. Te trzy instrumenty podarował Szkole Głównej Koronnej król Stanisław August Poniatowski. Jednocześnie biskup koadiutor płocki Krzysztof Hilary Szembek ofiarował dla przyszłego Obserwatorium Krakowskiego mały reflektor w układzie Gregory'ego. Trzy lata później Śniadecki uzupełnił ten zestaw instrumentów wypraszając od króla drugi refraktor achromatyczny Dollonda z obiektywem o średnicy 25 linii i długości ogniskowej 28 cali. Następnie przejął z pojezuickiego obserwatorium w Poznaniu, od Józefa Rogalińskiego, kwadrant o promieniu 3 stóp, wykonany przez Caniveta; teleskop reflektor Teillera; zegar wahadłowy Lepaute'a; sferę armilarną; globus niebieski; globus ziemski; zegar bijący sekundy i minuty – roboty Bouchera. W 1786 r. doszła do tego jeszcze, zakupiona z funduszów Kolegium Fizycznego, luneta południkowa (instrument przejściowy).
Po zajęciu Krakowa przez Austrię Uniwersytet uległ reorganizacji. Nową strukturę wydziałową przekopiowano z uniwersytetów austriackich i drastycznie ograniczono autonomię w silnie centralistycznym systemie państwa zaborczego. Nowa atmosfera uczelni skłoniła Śniadeckiego do wystąpienia o emeryturę, przy czym nie rezygnując z działalności obserwacyjnej zgodził się patronować aż do 1803 roku poczynaniom swojego następcy, Józefa Łęskiego, mającego przygotowanie raczej inżynieryjno - wojskowe, ale mianowanego zastępcą profesora matematyki wyższej i astronomii. Po wyjeździe Śniadeckiego w 1803 roku Łęski prowadził za jego przykładem obserwacje astronomiczne, w których pomagał mu profesor mechaniki i hydrauliki, Feliks Radwański. Łęski po roku przeszedł do Warszawy; po nim – również przez rok – opiekował się Obserwatorium Józef Czech, po którym kierowali formalnie Obserwatorium: prof. Wacław Voit (bardzo krótko), a następnie – przez dwa lata – profesor matematyki i miernictwa, Franciszek Kodesch, przeniesiony do Krakowa z Uniwersytetu Lwowskiego.
Pierwszym dyrektorem dorównującym kwalifikacjami, choć jeszcze nie doświadczeniem, Śniadeckiemu był następca Kodescha, Johann Joseph Littrow, który objął w Uniwersytecie Krakowskim funkcję dyrektora Obserwatorium i profesora matematyki wyższej i astronomii z początkiem 1808 roku, w wieku 26 lat. Jednak już wskutek następstw wojennej kampanii napoleońskiej w 1809 roku zdecydował się wyjechać w 1810 roku do Kazania, gdzie miał zorganizować obserwatorium. Po jego wyjeździe przez rok roztaczał pieczę nad Obserwatorium Joachim Karkowski, nauczyciel gimnazjalny, a w 1811 powrócił Łęski, już jako profesor astronomii, po dwuletnich studiach z zakresu astronomii w Paryżu. Po kilku latach starań podjął wyposażenie Obserwatorium w nowe instrumenty, jednak wyniki prac obserwacyjnych były stosunkowo skromne, nawet w porównaniu z krótkim okresem działalności Littrowa. Współpraca Łęskiego z asystentami (Paweł Krzyżanowski, a następnie Wincenty Karczewski) nie układała się dobrze, co wpłynęło na jego rezygnację w 1824 roku i pogłębienie, oczywistego już wówczas, upadku Obserwatorium Krakowskiego. Konkurs na opuszczone stanowisko profesora astronomii i dyrektora Obserwatorium Astronomicznego wygrał w 1825 roku asystent Littrowa w Wiedniu, Maksymilian Weisse, który potrafił nadać pracom Obserwatorium właściwy kierunek, rozmach i poziom. Jego adiunktem został Jan Kanty Steczkowski. Początkowo prowadzili prace rachunkowe, w tym przede wszystkim obliczali pozycje planet metodą Gaussa. Następnie sprowadzono nowe instrumenty astrometryczne, w tym koło południkowe, wykonane w Instytucie Politechnicznym w Wiedniu przez A. Jaworskiego, oraz przyrządy meteorologiczne. Uruchomiono także, dotychczas nieczynne, narzędzia astronomiczne sprowadzone przez Łęskiego. Wraz z rozbudową instrumentarium zmieniona została tematyka obserwacyjna; położono większy nacisk na obserwacje gwiazd, niż np. Słońca; w wyznaczaniu długości geograficznej zrezygnowano z zaćmień księżyców Jowisza na rzecz zakryć gwiazd przez Księżyc; szerokość wyznaczano teodolitem i kołem południkowym; obserwowano również planety i komety. Wyniki publikowano w Astronomische Nachrichten. W ramach służby społeczeństwu zaczęto od 13 lutego 1838 roku nadawać sygnały czasu z dachu Obserwatorium w postaci znaków dawanych chorągwią strażnikowi na Wieży Mariackiej; zreformowano i zorganizowano systematyczne obserwacje meteorologiczne, rozpoczęto obserwacje magnetyczne, w których brało udział liczne grono utytułowanych naukowo obserwatorów. Istotnych trudności przyczyniały jednak systematyczne kradzieże instrumentów magnetycznych – co doprowadziło do zaniechania tych badań w 1856 roku. Po mianowaniu Steczkowskiego profesorem matematyki w 1842 Weisse miał kolejno siedmiu adiunktów, na których przypadało przeciętnie po 2 do 4 lat pracy – nie mieli zatem okazji, by się specjalnie wyróżnić. Byli to: I . Duczyński, I . Gralewski, K. Hornstein, F. Karliński, W. Kuneš, J. Świerkowski i M. Allé.
W 1829 roku Weisse zwrócił się do Bessela oferując mu opracowanie jego królewieckich południkowych, strefowych obserwacji gwiazd. W ten sposób powstał katalog pozycyjny 31080 gwiazd w pasie deklinacji od -15 ° do +15°, wydany w ostatecznej postaci w 1846 r. pod auspicjami Petersburskiej Akademii Nauk. Podobnie został wydany w 1863 r. drugi katalog Weissego, obejmujący pas deklinacji od +15° do +45° i zawierający pozycje 31445 gwiazd. Katalogi Weissego były wysoko cenione aż do końca XIX wieku.
Weisse przeprowadził dwa remonty budynku Obserwatorium: jeden w 1829 roku, drugi, gruntowny (choć uzupełniany później za Karlińskiego), w latach 1858 - 59. Ten drugi remont ukoronował wyjście Obserwatorium ze śmiertelnego impasu, kiedy to zagrożone było bezpośrednio dalsze jego istnienie. Po rewolucji krakowskiej w 1846 roku Kraków został ponownie włączony do Austrii. Kilka lat później, w 1852 roku Weisse przedstawił Ministerstwu Oświecenia w Wiedniu dramatyczny stan budynku Obserwatorium, przy czym akcentował nieopłacalność jego remontu wobec perspektywy zbudowania nowego niższym kosztem. Niefortunnie sygnał ten trafił w Wiedniu na nastroje likwidacyjne w stosunku do małych, podupadających obserwatoriów, gdyż planowano tam utworzenie centralnego obserwatorium na wzór niedawno założonego Obserwatorium w Pułkowie. Sytuację uratowała kontra premiera rządu krajowego, hr. Franciszka Mercandiniego wobec decyzji ministerialnej, a ostatecznym pozytywnym jej przypieczętowaniem była zręcznie zaaranżowana wizyta cesarza Franciszka Józefa w Obserwatorium Krakowskim w dniu 13 czerwca 1855 roku. Zgoda cesarska na finansowanie remontu zamknęła sprawę. W 1861 roku Weisse, ze względów zdrowotnych, wyjechał z Krakowa do Górnej Austrii; w 1862 roku otrzymał emeryturę, a w następnym roku zmarł.
Następcą Weissego został jego dawniejszy adiunkt, Franciszek Karliński, który przybył do Krakowa na stanowisko profesora zwyczajnego astronomii i matematyki wyższej oraz dyrektora Obserwatorium Astronomicznego – ze stanowiska adiunkta w Pradze. Inwentarz Obserwatorium Krakowskiego obejmował wówczas (1862 rok): 96 instrumentów, 10 zegarów, 941 książek, 100 sprzętów – nie odbiegając w zasadzie tym wyposażeniem od innych podobnych zakładów. Pierwszym adiunktem Karlińskiego był Jan Kowalczyk, który jednak już w 1865 roku przeniósł się do Obserwatorium Warszawskiego. Jego następcą był Daniel Wierzbicki, który wytrwał przez cały bez mała czterdziestoletni okres dyrekcji Karlińskiego (1862 - 1902) aż do swej nagłej śmierci w dzień Nowego Roku 1901. Obok istniejącego etatu adiunkta Karliński uzyskał od 1877 roku trzeci etat naukowy (asystenta), na którym w latach 1877 - 1903 przewinęli się: J. Dziurzyński, K. Olearski, I. Kranz (autor m.in. wielokrotnie wznawianych szkolnych tablic logarytmicznych), J. Ralski, B. Buszczyński (późniejszy dyrektor Obserwatorium Meteorologicznego Uniwersytetu Poznańskiego), L. Grabowski (późniejszy profesor miernictwa na Politechnice Lwowskiej), Z. Krygowski i J. Zajączkowski.
W okresie dyrekcji F. Kar-lińskiego, członka wielu towarzystw naukowych, główny wysiłek w Obserwatorium Astronomicznym pochłaniały obserwacje meteorologiczne i ich opracowywanie, choć kontynuowane były pozycyjne obserwacje astronomiczne oraz geometryczne i geodezyjne, a wszystkie wyniki publikowano. Karliński odkrył zmienność gwiazdy R Crv, a rutynowe formuły redakcyjne danych astrometrycznych nasunęły mu myśl kodu cyfrowego, stosowanego następnie powszechnie w komunikatach astronomicznych i ulepszonego przez A. Kriigera w 1892 roku. Obserwatorium Krakowskie przy trzech etatach naukowych, odgrywało wówczas dla Galicji rolę jakby dzisiejszego Oddziału IMGW - zbierając dane nie tylko z sieci stacji meteorologicznych, ale również hydrologicznych i przesyłając po redukcji ich wyniki do Wiednia, Petersburga, a także do Hamburga i Utrechtu. Wiele trudów administracyjnych wymagały stałe zabiegi remontowe i konserwacyjne przy niszczejącym budynku oraz dokuczliwa płynność kadry obsługi, liczącej wówczas, co prawda, tylko jeden etat posługacza. Warto tu wspomnieć, że od posługacza wymagana była znajomość języka polskiego i niemieckiego w mowie i w piśmie, a pierwszeństwo w zatrudnianiu przysługiwało zdemobilizowanym podoficerom c.k. armii.
W latach osiemdziesiątych XIX w. związał się z Obserwatorium naukowo i osobiście (jako zięć Karlińskiego) Ludwik Antoni Birkenmajer, późniejszy wybitny badacz dziejów życia i dzieła Mikołaja Kopernika, a wtedy młody profesor matematyki i fizyki w średniej Szkole Rolniczej w Czernichowie pod Krakowem, bezpośrednio po uzyskanej w UJ habilitacji z zakresu fizyki teoretycznej. Zainteresowania naukowe Birkenmajera obejmowały także obliczeniową tematykę astronomiczną (np. wyznaczanie orbit gwiazd podwójnych i satelitów planet), geofizyczną (teoretyczny kształt i grawitację sferoidy ziemskiej, pomiary magnetyczne i grawimetryczne). Nadto, jako docent UJ prowadził wykłady z historii nauk matematyczno-fizycznych i pewnych działów mechaniki.
Po odejściu Karlińskiego w 1902 roku na emeryturę – Obserwatorium i połączoną katedrę, nazwaną wówczas Katedrą Astronomii i Geofizyki Matematycznej, objął prof. Maurycy Pius Rudzki, wybitny geofizyk, zajmujący się czynnie również astrofizyką teoretyczną, który przybył do Krakowa z docentury w Uniwersytecie Odeskim, po uprzednich studiach matematyki i geologii w Uniwersytetach Lwowskim i Wiedeńskim. W Wiedniu uzyskał doktorat, a stopień magistra (odpowiednik habilitacji) geografii otrzymał na Uniwersytecie Charkowskim. Rudzki jako dyrektor Obserwatorium Krakowskiego podejmował pięciokrotnie w odstępach paroletnich starania o wybudowanie nowego obserwatorium poza miastem. Starania te ostatecznie przekreślił wybuch wojny w 1914 roku. Podobnie jego starania o większe lunety (największy refraktor Obserwatorium miał wtedy obiektyw o średnicy 166 mm, a koło południkowe – 84 mm) zakończyły się niepowodzeniem. Udało mu się natomiast rozbudować dział geofizyczny przez urządzenie stacji sejsmologicznej z dwoma sejsmografami Boscha o wahadłach poziomych.
Rudzki zastał w Obserwatorium Lucjana Grabowskiego jako adiunkta i Józefa Zajączkowskiego jako asystenta, który odchodząc niebawem do szkolnictwa pozostawił etat Władysławowi Dziewulskiemu, wielce uzdolnionemu astronomowi, po stażu m.in. w Getyndze, późniejszemu profesorowi Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie i Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. W 1907 roku obydwaj współpracownicy Rudzkiego uzyskali urlopy na dodatkowe studia zagraniczne. Zastępowali ich wtedy Jan Krassowski i Józef Ryzner. Grabowski po pobycie na Politechnice w Stuttgarcie i w Instytucie Geodezyjnym w Poczdamie nie wrócił już do Krakowa, otrzymawszy w 1909 roku nominację na profesora miernictwa w Politechnice Lwowskiej. Dziewulski natomiast udał się ponownie do K. Schwarzschilda do Getyngi i po powrocie do Krakowa objął stanowisko adiunkta. Rudzki rozwijał, dzięki swym głównym zainteresowaniom, przede wszystkim prace z dziedziny geofizyki i meteorologii. Zaproponował m.in. nową metodę wyznaczania kształtu Ziemi, cenną specjalnie przy pomiarach grawimetrycznych w terenach o skomplikowanym ukształtowaniu pionowym. Napisał również kilka wartościowych prac krytycznych z zakresu budowy gwiazd i zakresu cyrkulacji atmosferycznej ciał niebieskich. Jego podręcznik Fizyka Ziemi (1909) został już w dwa lata później wydany pt. Physik der Erde w Lipsku. Natomiast dwutomową Astronomię Teoretyczną (1914) Rudzkiego jeszcze dziś czyta się z dużą korzyścią. Rudzki zmarł nagle na serce w lipcu 1916 roku. Jego współpracownik, Jan Krassowski, zajął się pośmiertnym wydaniem trzeciego podręcznika Rudzkiego pt. Zasady Meteorologii (1917).
Kilka miesięcy przed śmiercią Rudzkiego W. Dziewulski habilitował się w UJ z astronomii przedstawiając jako pracę katalog wielkości fotograficznych 222 gwiazd. Bezpośrednio po śmierci Rudzkiego Dziewulski, jako docent, kieruje faktycznie Obserwatorium Krakowskim (publikując jednocześnie w latach 1916-1919 10 prac naukowych), chociaż formalnie kierownictwo Katedry i Obserwatorium zostało powierzone przez Senat UJ fizykowi, prof. Marianowi Smoluchowskiemu, a po jego śmierci w 1917 roku matematykowi, prof. K. Żórawskiemu. W 1918 roku po odejściu J. Ryznera na Politechnikę Lwowską – asystentem w Obserwatorium Krakowskim został Stanisław Szeligowski który później pracował w Obserwatorium Wileńskim, a po drugiej wojnie światowej był docentem w Obserwatorium Wrocławskim.
W roku 1919 rozpoczyna się ponad 35 – letni okres kierowania Obserwatorium Krakowskim i Katedrą Astronomii UJ przez prof. Tadeusza Banachiewicza (1882 – 1954), który studia astronomii ukończył na Uniwersytecie Warszawskim, gdzie uzyskał też stopień kandydata nauk (1904). Przebywał następnie u K. Schwarzschilda w Getyndze, a następnie w Pułkowie. W latach 1908 – 1909 był młodszym asystentem w Obserwatorium Warszawskim. W 1910 roku złożył egzamin magisterski (habilitacyjny) z astronomii w Uniwersytecie Moskiewskim, a następnie do 1915 roku był asystentem w Obserwatorium im. Engelhardta w Kazaniu. W latach 1915 – 1918 pełnił w Dorpacie (dziś Tartu) początkowo funkcję asystenta, a po uzyskaniu w 1917 roku stopnia magistra astronomii – docenta i profesora nadzwyczajnego. Po powrocie do Polski w 1918 roku był krótko docentem geodezji na Politechnice Warszawskiej, skąd przybył do Krakowa na zaproszenie Władz Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Twórczemu umysłowi tego uczonego i jego wytrwałej wielostronnej działalności wiele zawdzięczają polskie instytucje i organizacje naukowe. Z miejsca postarał się o większe narzędzia obserwacyjne i w ciągu kilku lat podniósł Obserwatorium Krakowskie do rangi międzynarodowego ośrodka badań gwiazd zaćmieniowych, wydającego własne efemerydy. Banachiewicz w 1925 roku założył i do śmierci wydawał w Krakowie Acta Astronómica. Był jednym z założycieli i wieloletnim prezesem Polskiego Towarzystwa Astronomicznego. W pierwszych latach niepodległości wystąpił z inicjatywą utworzenia Narodowego Instytutu Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika. W okresie międzywojennym udało mu się uruchomić jednak tylko Zakład Aparatów Naukowych tego Instytutu, przejęty zresztą w latach powojennych przez Uniwersytet Jagielloński. Działalność naukowa Tadeusza Banachiewicza, to ok. 240 prac, do których dochodzi ok. 15000 listów o tematyce naukowej. Są tu prace z zakresu astronomii, matematyki, mechaniki, geodezji i geofizyki. Większość z nich, to rozprawy oryginalne, ale pokaźną część stanowią także prace krytyczne. W licznych pozycjach poddaje rewizji podstawowe nieraz kanony i twierdzenia mechaniki nieba i wyznaczania orbit. Cennym owocem tej działalności jest metoda Banachiewicza – Olbersa wyznaczania orbit parabolicznych. W 1923 roku Banachiewicz stworzył, a następnie rozwijał konsekwentnie odmianę rachunku macierzowego zwaną rachunkiem krakowianowym. Działania krakowianowe znacznie ułatwiły arytmometryczne rachunki astronomicznie i rozważania teoretyczne. Dzięki krakowianom odkrył Banachiewicz ogólne wzory poligonometrii sferycznej, uprościł niedościgle algorytm metody najmniejszych kwadratów i praktykę rozwiązywania układów równań liniowych; rozstrzygnął również szereg szczegółowych zagadnień astronomii i geodezji. Rachunek krakowianowy znalazł liczne zastosowania w astronomii sferycznej, w mechanice nieba i wyznaczaniu orbit, w geodezji, a nawet w statyce konstrukcji budowlanych. Obok tych osiągnięć teoretycznych w podstawowych dziedzinach astronomii klasycznej i geodezji ma Banachiewicz w swoim dorobku ciekawe pomysły i realizacje metod obserwacyjnych. Jego talent obserwatora ujawnił się już w okresie kazańskim (1910-1915), gdzie wykonał swój słynny szereg doskonałych obserwacji heliometrycznych Księżyca. W okresie krakowskim zastosował w 1927 roku chronokinematograf do obserwacji zaćmień Słońca, a w następnym roku zaproponował nawiązywanie kontynentalnych sieci geodezyjnych poprzez oceany przy wykorzystaniu pozycyjnych obserwacji Księżyca. W warunkach skromnego krakowskiego instrumentarium rozwijał dostępne techniki i metody obserwacyjne (gwiazdy zmienne, zakrycia gwiazd przez Księżyc, astrometria fotograficzna). Pod koniec życia stał się pionierem radioastronomii w Polsce. Dzięki jego staraniom uruchomiono w Krakowie w 1954 roku pierwszy polski radioteleskop (o średnicy 5 m). Interesował się żywo postępami techniki rakietowej i związanymi z nią perspektywami badawczymi.
Należy wspomnieć, że zaraz po odkryciu Plutona i wyznaczeniu jego pierwszej orbity (właśnie w Krakowie), Obserwatorium Astronomiczne UJ było ośrodkiem naukowo atrakcyjnym dla zagranicznych badaczy, którzy przybywali, aby tu pogłębiać swoją wiedzę w zakresie dyscyplin uprawianych przez Banachiewicza. Miał on doktoraty honorowe Uniwersytetów: Warszawskiego, Poznańskiego i Sofijskiego; był stałym reprezentantem Polski i wiceprezesem (1924 – 1925) Bałtyckiej Komisji Geodezyjnej, wiceprezesem IAU (Międzynarodowej Unii Astronomicznej) w latach 1932 – 1938 oraz prezesem jej komisji nr 17 (Ruchy i figura Księżyca) w latach 1938 – 1954. Posiadał godności członkowskie Polskiej Akademii Umiejętności, Polskiej Akademii Nauk, Akademii Padewskiej, Royal Astronomical Society i wielu innych elitarnych towarzystw naukowych. Astrofizyka, a raczej dokładność jej wyników, nie cieszyła się większym uznaniem Banachiewicza, niemniej jednak jego właśnie asystentem i adiunktem był przyszły wybitny astrofizyk, profesor Stefan Ginwiłł - Piotrowski, który doktoryzował się tu w 1938 roku, a zaraz po wojnie był w Krakowie wraz z Adamem Strzałkowskim – dziś profesorem fizyki – pionierem fotometrii fotoelektrycznej. Tu powstawały jego prace na temat wyznaczania orbit gwiazd zaćmieniowych, tu rozważał także powstawanie pyłu i rumoszu kosmicznego ze zderzeń planetoid i meteoroidów. Prawą ręką Banachiewicza we wszystkich poczynaniach organizacyjno-naukowych i administracyjnych, a także głównym realizatorem prac w dziedzinie badania gwiazd zaćmieniowych, był drugi adiunkt, nieco od Piotrowskiego starszy, późniejszy docent, Kazimierz Kordylewski (1903 - 1981), współtwórca chronokinematografu i autor metody redukcji obserwacji wykonywanych tym przyrządem, rzutki popularyzator astronomii i astronautyki – wreszcie kontestowany odkrywca materii pyłowej na orbicie księżycowej. Wśród młodszych pracowników wyróżniali się doc. Karol Kozieł jako astronom teoretyk i rachmistrz, dr Lidia Stankiewicz – Piegzowa jako nadzwyczaj sprawny i utalentowany matematycznie rachmistrz oraz dr Rozalia Szafraniec jako wytrawna obserwatorka gwiazd zmiennych. Tu – dawniej jeszcze – startowali w pracy naukowej prof. Jan Mergentaler jako obserwator i prof. Eugeniusz Rybka jako rachmistrz. Tu dojrzewał naukowo prof. Józef Witkowski. Z warsztatem naukowym Banachiewicza zetknęło się osobiście na dłużej lub krócej wielu astronomów i geodetów polskich. Banachiewicz stale dążył do zapewnienia lepszych warunków obserwacyjnych; dlatego już w latach dwudziestych uruchomił na Lubomirze, w paśmie Łysiny, zamiejską stację obserwacyjną Obserwatorium. Tam została odkryta w 1925 roku przez Lucjana Orkisza, pierwsza w odrodzonej Polsce, kometa i tam trzecim równoległym odkrywcą komety Kaho-Kozik-Lis został pracownik obsługi stacji. Dodajmy, że również w Krakowie odkrył wszystkie swoje 4 komety Antoni Wilk, adiunkt Banachiewicza, zmarły niedługo po powrocie z Sachsenhausen. Pobyt w tym obozie nie nadwerężył natomiast zdrowia profesora. Stacja na Lubomirze została spalona przez hitlerowców w 1944 roku w czasie działań przeciw partyzantom. Ale pod koniec życia, w maju 1953 roku, Banachiewicz uzyskał od władz wojskowych Fort Skała, na zachodnich obrzeżach Krakowa, wraz z otaczającym go terenem i już w roku następnym uruchomiono tam wspomniany radioteleskop, planując także umieścić obok niego pawilon optycznych instrumentów obserwacyjnych. W listopadzie jednak prof. Banachiewicz zmarł.
Po jego śmierci objął Katedrę Astronomii i Obserwatorium, rówieśnik Piotrowskiego, doc. Karol Kozieł, który przewód doktorski miał praktycznie zakończony w 1939 roku, jednak stopień doktora filozofii uzyskał w grudniu 1945 roku; w tym samym miesiącu zresztą habilitował się w UJ, a nominację profesorską uzyskał w 1955 roku. Prof. Kozieł kontynuował program badawczy, który zaczął rozwijać kilkanaście lat wcześniej z inspiracji Banachiewicza i pod jego kierunkiem. Praca habilitacyjna Kozieła (1948) prezentowała nową metodę opracowania obserwacji heliometrycznych Księżyca, wiążącą się z pewną rewizją liczbowych wartości niektórych elementów rozwinięć teoretycznych problemu libracyjnego i opartą na gruntownej zmianie procesu redukcji obserwacji przez zastosowanie formuł krakowianowych poligonometrii sferycznej i algorytmu krakowianowego metody najmniejszych kwadratów. Prof. Kozieł miał zresztą już wcześniej na swoim koncie poważne osiągnięcia m.in. w zakresie wyznaczania orbit, odwracania szeregów potęgowych i konstruowania wzorów różniczkowych poligonometrii sferycznej. Tematyką wyznaczania stałych libracji fizycznej i figury Księżyca zajęli się pod kierunkiem K. Kozieła także jego asystenci. Prace te doprowadziły w latach sześćdziesiątych do ciekawych wniosków dotyczących rozkładu masy wewnątrz Księżyca. Wyniki prac, zarówno Masłowskiego, Mietelskiego, jak i – opublikowana przez Kozieła kompilacja ich wyników z uzyskanymi poprzednio przez niego, zostały następnie potwierdzone przez współczesne, nadzwyczaj dokładne, obserwacje laserowe Księżyca, a także przez analizę perturbacji orbit satelitów serii Lunar Orbiter. To utwierdziło prof. Kozieła w zamiarze opracowania metodą krakowską całej istniejącej literatury obserwacji heliometrycznych Księżyca.
Trudniej było o sukcesy administracyjne. Reakcją na sposób zarządzania Obserwatorium przez prof. K. Kozieła było powstanie, już po roku, silnej opozycji wśród większości pracowników; wyrazicielem ich stanowiska wobec Władz UJ był docent Kazimierz Kordylewski. Wysuwano m.in. projekt zaproszenia do Krakowa profesora J. Witkowskiego z Poznania. Tendencje te zbiegły się w czasie z podjętą przez niektórych pracowników Obserwatorium Wrocławskiego akcją przeciw profesorowi E. Rybce jako dyrektorowi. Te dwa konflikty legły u podstaw zmian organizacyjnych w Obserwatorium Astronomicznym UJ. Od roku 1958 utworzono w Uniwersytecie Jagiellońskim w miejsce Katedry Astronomii dwie katedry z zakładami: Katedrę Astronomii Obserwacyjnej, której zakładem było Obserwatorium Astronomiczne oraz Katedrę Astronomii Teoretycznej i Geofizyki Astronomicznej z zakładem o tej samej nazwie. Kierownikiem pierwszej został mianowany, przybyły do Krakowa z Wrocławia, prof. Eugeniusz Rybka, zajmujący się w tym okresie głównie zagadnieniami fotometrii fundamentalnej i historią astronomii. Kierownikiem drugiej katedry został prof. K. Kozieł. Pracownicy dawnej Katedry Astronomii i Obserwatorium zostali przydzieleni do nowych katedr i ich zakładów zgodnie z tematyką, metodyką, bądź zakresem swych prac. W katedrze prof. Rybki znalazły się obserwacyjne prace astronomiczne z badaniem gwiazd zaćmieniowych i opracowywaniem rocznika ich efemeryd włącznie. Katedra prof. Kozieła, oprócz wspomnianych prac teoretyczno-rachunkowych nad ruchem obrotowym Księżyca, objęła wszystkie kontynuowane programy geofizyczne (już jednak bez sejsmologii), a więc: obserwacje deklinacji magnetycznej, meteorologię, oraz – rozwijającą się coraz żywiej w Krakowie – radioastronomię, której program zogniskowano na codziennych obserwacjach poziomu radiopromieniowania Słońca. Służba ta trwa zresztą nieprzerwanie do dziś! ), na częstotliwościach 810 i 430 MHz. Szczególne zasługi dla rozwoju radioastronomii w Krakowie położył dr Józef Masłowski i współpracujący z nim fizyk, zmarły już, doc. Oleg Czyżewski. Udało się im również zainteresować tą problematyką kilku młodszych kolegów.
Z okazji Jubileuszu 600–lecia Uniwersytetu Jagiellońskiego, w maju 1964 roku zostało oddane do użytku Obserwatorium Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika na Forcie Skała. Postawiono nowy pawilon z mieszkaniami służbowymi, pracowniami i pomieszczeniami dydaktycznymi, a stary poaustriacki fort został adaptowany na pomieszczenia pracowni, warsztatów i magazynów. Ustawiono, obok starszego – powiększonego do średnicy 7 m – nowy, 15 m radioteleskop. Zbudowano 5 kopuł; w dwóch znalazły się nowe zeissowskie narzędzia obserwacyjne: 35 cm teleskop Maksutowa (1965) i pięć lat później – 50 cm teleskop Cassegraina. Do pozostałych kopuł przeniesiono refraktor Grubba i astrograf. Największa pozostała jednak do dziś pusta; kilka lat temu miała być przekazana Wyższej Szkole Pedagogicznej w Krakowie, na umieszczenie w niej 60 cm teleskopu zeissowskiego, zakupionego dla zespołu badawczego kierowanego przez prof. Jerzego Kreinera. Ostatecznie jednak trudności stwarzane przez osoby niechętne tym planom skłoniły inwestora do zbudowania nowego Obserwatorium na Suhorze (1000 m npm) w Gorcach, co ostatecznie może służyć jako przykład „zła co na dobre wyszło".
Po przejściu prof. E. Rybki na emeryturę w 1968 roku Katedrę Astronomii Obserwacyjnej objął przybyły z Obserwatorium Warszawskiego doc. Konrad Rudnicki. Niebawem dyrektorem Obserwatorium (już jako Instytutu) został prof. Kozieł. Z inicjatywy doc. Rudnickiego podjęto starania o sprowadzenie do Krakowa matematyka, doc. Andrzeja Zięby, interesującego się czynnie niektórymi problemami astrofizycznymi, a pracującego w WSP w Opolu i w Uniwersytecie Wrocławskim. Wbrew negatywnej opinii krakowskich matematyków, artykułowanej na posiedzeniach Rady Wydziału Mat. Fiz. Chem. UJ przez prof. Stanisława Gołąba, starania te zostały uwieńczone wkrótce powodzeniem. Doc. Andrzej Zięba zjednał sobie na wstępie pracowników Obserwatorium błyskotliwą inteligencją i „młodzieżowym" sposobem bycia. W okresie tym zaznaczyło się wyraźne ożywienie atmosfery naukowej w Obserwatorium Krakowskim; wpłynęło na to przede wszystkim poszerzenie tematyki prac i zmiana stylu ich referowania. Utworzono Konwersatorium Pozagalaktyczne, pojawiła się mnogość nieuprawianych dotychczas w Krakowie tematów i ciekawi ludzie z innych poważnych ośrodków jako uczestnicy spotkań, wśród nich wielu młodych. Kraków zaczął po krótkim czasie organizować letnie szkoły kosmologiczne. W 1974 r. dyrektorem Obserwatorium został mianowany prof. A. Zięba. W rok później, w wieku 65 lat, prof. Kozieł zawnioskował swoją emeryturę, a Zakład Astronomii Teoretycznej i Geofizyki Astronomicznej przeszedł pod kierownictwo prof. Zięby, który miał pewne, mocno dyskusyjne zresztą, koncepcje zmian organizacyjnych, programowych i personalnych w Obserwatorium. Czynności podjęte przez niego, również jako prorektora UJ, w kierunku realizacji tych planów doprowadziły rzeczywiście do pewnych zmian personalnych, krzywdzących w kilku wypadkach osoby zainteresowane i – według obiektywnych ocen – szkodliwych dla kontynuacji niektórych, utrwalonych już tradycyjnie, kierunków działalności naukowej Obserwatorium. Prof. Andrzej Zięba próbował zjednać dla swoich planów ówczesnego rektora UJ, prof. Mieczysława Karasia, członka KC PZPR, który również nastawiony był „reformatorsko" w stosunku do całego Uniwersytetu. W efekcie jednak nie udało się uniknąć konfrontacji obrazów roztaczanych na posiedzeniach Kolegium Rektorskiego z miarodajną opinią naukową, która zmusiła mocodawcę prof. Zięby do zajęcia negatywnego stanowiska wobec skutków jego poczynań. Ich druzgocącą krytykę znajdujemy w Biuletynie Informacyjnym Rektora UJ, nr 17 (71), z grudnia 1977 roku na str. 24-25. Mimo tej jednoznacznej oceny można spotkać tu i ówdzie, niemal hagiograficzne, teksty przypisujące prof. A. Ziębie zasługi dla rozwoju krakowskiej radioastronomii.
Kolejnym, nieobojętnym zapewne dla prof. Zięby, faktem naukowym było negatywne przyjęcie jego metody redukcji statystycznej przez większość polskiego środowiska astronomicznego, a jednak jego nagły wyjazd za granicę w 1979 roku, noszący cechy ucieczki, był zaskoczeniem dla jego współpracowników, zwolenników i podopiecznych, a nawet dla Władz UJ. W okresie jego kadencji dyrektorskiej wybudowano drugi pawilon na Forcie Skała. Tam przeniesiono bibliotekę Obserwatorium z Collegium Śniadeckiego, a pozostałe pomieszczenia przeznaczono na pracownie i dydaktykę. Do nowej siedziby przeniesiono również administrację Obserwatorium. W starym budynku przy ul. Kopernika utrzymano tylko dużą salę na II piętrze, z zabytkowymi narzędziami i – początkowo także starodrukami - dziś już zresztą przeniesionymi na nowe miejsce. Resztę pomieszczeń Collegium Śniadeckiego zajął na kilkanaście lat, wbrew kryteriom ustalonym przez elektryków, świeżo powstały Instytut Informatyki UJ (którego dyrektorem mianowano początkowo prof. A. Ziębę). Zadomowiły się tam również: Zakład Klimatologii Instytutu Geografii UJ (który przejął również dawną Stację Meteorologiczną Obserwatorium) i pracownie Instytutu Botaniki. Starania dr Macieja Winiarskiego doprowadziły do uruchomienia Stacji Obserwacyjnej w Roztokach Górnych w Bieszczadach – gdzie są znacznie lepsze warunki obserwacyjne, niż w okolicach Krakowa.
Kolejnym dyrektorem Obserwatorium Astronomicznego UJ na lata 1979 – 1984 i kierownikiem Zakładu Astronomii Teoretycznej i Geofizyki Astronomicznej został wybitny radioastronom, doc. dr hab. Józef Masłowski. Po jego rezygnacji kierownictwo Obserwatorium objął na lata 1984 - 1989 prof. dr hab. Konrad Rudnicki. Od roku 1989 do dziś ponownie piastuje tę funkcję prof. J. Masłowski. W 1984 roku postanowiono zmienić nazwy Zakładów, by oddawały obecną problematykę prowadzonych badań. Dawny Zakład Astronomii Teoretycznej i Geofizyki Astronomicznej nazywa się obecnie Zakładem Radioastronomii i Fizyki Kosmicznej, a Zakład Astronomii Obserwacyjnej przyjął nazwę Zakładu Astronomii Gwiazdowej i Pozagalaktycznej. Ponadto w pierwszym z wymienionych zakładów znajduje się Pracownia Kosmologii. Drugim Zakładem kieruje od roku, po rezygnacji prof. Rudnickiego, doc. dr hab. Jerzy Machalski. Personel Obserwatorium Astronomicznego UJ liczy obecnie ponad 40 osób, z czego polowa, to pracownicy naukowi ze stopniem co najmniej doktora.
Dzisiejsze prace badawcze Obserwatorium w zakresie widzialnej części widma stanowią zasadniczo kontynuację tradycyjnej działalności w dziedzinie gwiazd zmiennych zaćmieniowych i astrometrii fotograficznej, do czego doszły pomiary fotometryczne obiektów rozciągłych (komety i tzw. Obłoki Kordylewskiego) i tematy związane z astronomią pozagalaktyczną. Wśród grona najbardziej zaangażowanych obserwatorów wymieńmy dr M. Winiarskiego, dr M. Kurpińską - Winiarską, dr S. Zolę i mgr W. Waniaka. W opracowaniach uczestniczą oprócz obserwatorów także inni pracownicy. Podstawową efemerydą minimów gwiazd zaćmieniowych jest wydawany nadal Rocznik Astronomiczny Obserwatorium Krakowskiego. Wśród jego współpracowników występują oprócz części personelu Obserwatorium także przedstawiciele innych ośrodków naukowych.
Dla opracowania katalogów galaktyk w pewnych obszarach nieba, wykorzystuje się klisze uzyskane 48" teleskopem Schmidta na Mt. Palomar. Poszukuje się pyłu międzygalaktycznego w oparciu o obserwowaną emisję w podczerwieni; analizuje się m.in. orientacje osi galaktyk i inne ich cechy. W grupie, której patronuje prof. Konrad Rudnicki – zajmujący się także podstawami kosmologii – działają: dr M. Kurpińska - Winiarska, dr B. Wszołek i dr W. Godłowski. Opuścili Obserwatorium niedawno: dr hab. P. Flin i mgr B. Obryk.
Wyniki codziennych radiowych obserwacji Słońca publikuje się w comiesięcznych biuletynach pt. Monthly Report on Solar Radio Emission. Przeprowadza się również analizę i opracowanie wieloletnich danych o aktywności Słońca. W pracach tych uczestniczą przede wszystkim dr A. Michalec i dr S. Zięba z młodszymi współpracownikami, przy pewnym współudziale prof. J. Masłowskiego oraz docentów: J. Macharskiego i M. Urbanika. Imponująco rozwija się współpraca krakowskich radioastronomów z zagranicznymi ośrodkami obserwacyjnymi, takimi jak: National Radio Astronomy Observatory w USA, Max-Planck-lnstitut für Radioastronomie w RFN i Sterrewacht Leiden w Holandii. Prof. J. Masłowski, doc. J. Machalski, doc. M. Urbanik i dr S. Zięba wykonywali za pomocą radioteleskopów zagranicznych wiele obserwacji obiektów pozagalaktycznych, badając ich strukturę i analizując ewolucję. Owe przeglądy radiowe służą do sporządzania katalogów radioźródeł wybranych obszarów nieba. W dalszych opracowaniach oprócz autorów obserwacji uczestniczy dr S. Ryś i niektórzy młodsi koledzy. Ze współpracy radioastronomicznej Obserwatorium Krakowskiego z Max-Planck-Institut für Radioastronomie w Bonn i Uniwersytetu w Bochum, rozwijającej się od 1980 roku, początkowo w zakresie obserwacji promieniowania radiowego galaktyk, wywodzą się obecne studia krakowskie w dziedzinie fizyki galaktyk i środowiska międzygwiazdowego. Wiążą się one z problematyką ewolucji galaktyk, a dotyczą głównie oddziaływania pól magnetycznych i promieniowania kosmicznego w galaktykach spiralnych. Przesłanki teoretyczne są tu podstawą numerycznych modeli procesów konfrontowanych z obserwacjami. Działają tu: doc. M. Urbanik, dr M. Ostrowski, mgr K. Otmianowska - Mazur, mgr M. Soida, a początkowo działała również dr G. Siemieniec - Oziębło.
W zakresie doskonalenia aparatury daleko zaawansowane są prace nad spektrometrem radiowym w zakresie 300 do 2000 MHz. Ze strony Obserwatorium uczestniczą w tych pracach prof. J. Masłowski, doc. J. Machalski, dr A. Kułak, mgr A. Knapik i młodsi koledzy. Nie rezygnuje się także z planów budowy trójczłonowego interferometru radiowego.
Równolegle z sondażem obserwacyjnym głębin przestrzeni rozwijają się w Obserwatorium Krakowskim badania teoretyczne z zakresu kosmologii. Wchodzą tu w grę rozważania z zakresu fizyki wczesnego Wszechświata – tzw. Modele inflacyjne z zastosowaniem do teorii niestabilności grawitacyjnej; badanie podstaw matematycznych ogólnej teorii względności; procesy dyssypacyjne we wczesnym Wszechświecie; klasyfikacja jednorodnych 11-wymiarowych modeli kosmologicznych teorii Kałuży-Kleina; badanie problemu istnienia czarnych dziur w tej teorii i inne. Przedmiotem zainteresowania jest także teoria chaosu i jej zastosowania w mechanice nieba i astrofizyce. W tej grupie teoretyków wymieńmy dr L. Sokołowskiego, dr A. Woszczynę, dr M. Ostrowskiego, dr Z. Goldę, dr M. Szydłowskiego. Niektóre z uprawianych w Krakowie tematów kosmologicznych objęte są programem współpracy z Instytutem Fizyki Teoretycznej UW (prof. M. Demiański). Obserwatorium wydaje czasopismo Acta Cosmológica, którego redaktorem jest prof. J. Masłowski.
Jan Mietelski